OpinieTrzeba rozmawiać z Mińskiem

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Stosunki między różnymi ludami ułożyć można poprawnie wówczas, gdy będzie się je traktować jako etnosy, nie jako narody. Dla życia etnosu istotna jest czystość rasowa, zdrowie, język, folklor. Dla ukonstytuowania się i funkcjonowania narodu potrzebna jest podmiotowość polityczna, własna historia, percepcja środowiska międzynarodowego etc.

Dla Polaków jako etnosu potrzebne są język, folklor, zwyczaje, obrzędowość. I nie narzucanie im wrogiej im narracji narodowej (na przykład sowiecko-antypolskiej). Dla Polaków jako narodu potrzebna jest pamięć Powstania Styczniowego, identyfikacja z II RP, powojenne podziemie antykomunistyczne etc. To drugie – gdy jest realizowane przez polską mniejszość w ruskim świecie, na przykład na Białorusi – stawia ich automatycznie na kursie kolizyjnym z Rosją, Białorusią i wszelkimi formami politycznej organizacji ruskiego świata.

Przez większość czasu, białoruskie władze patrzyły niechętnie ale przez palce na identyfikowanie się przez (część) białoruskich Polaków na gruncie zachodnich form cywilizacyjnych i polskich form politycznych, częściowo przymykając na to oko. Państwo polskie postanowiło jednak obalić Łukaszenkę, więc przymykanie oczu się skończyło i białoruskim Polakom dokręcono śrubę, waląc we wszystkich ławą, przez co dostało się i zupełnie przypadkowym. Podziękujcie za to pani Romaszewskiej i PiS-owi.

Tak czy inaczej, łączenie we wspólnej agendzie wmuszenia Białorusi zgody na nauczanie języka i kultury polskiej z identyfikowaniem się przez tamtejszych Polaków z polskimi formami politycznymi, mogłoby przynieść tylko dwa rozstrzygnięcia: 1. obalenie Łukaszenki, podporządkowanie Białorusi Polsce i przyjęcie przez Białoruś polskiej perspektywy historycznej; 2. zwalczaniem przez Białoruś nie tylko polskiej tożsamości narodowej i historycznej, ale też językowej, kulturowej i etnicznej.

Punkt pierwszy jest zupełnie nieprawdopodobny, bo państwo polskie nie jest w stanie obalić reżymu na Białorusi, dopóki nie postanowi obalić go Moskwa (a Polska nienawidzi Rosji i wyklucza jakiekolwiek rozmowy z Moskwą, więc ta opcja odpada). Gdyby zaś nawet jakimś dziwnym trafem Łukaszenka został zastąpiony w Mińsku przez ekipę zachodnią, to o składzie tej ekipy decydowano by w Waszyngtonie, Berlinie i Brukseli, a nie w Warszawie. Czyli w Mińsku rządziliby białoruscy narodowcy w typie Nawalnego, którzy na pewno nie mieliby ochoty na dopuszczenie upamiętnień AK, „wyklętych”, Piłsudskiego, ani uznanie że Kościuszko i Mickiewicz byli Polakami a nie Białorusinami. Pozostaje więc punkt drugi, bo tylko takie efekty może realnie przynieść nacjonalizm – działanie nacjonalistyczne rodzi nacjonalistyczną reakcję.

Rozwiązanie realistyczne jest zaś takie, jak napisałem w swoim tekście:

  1. Nawiązać kontakty z ZPB uznawanym przez władze w Mińsku, zjednoczenie z nim grupy Borys, ewentualnie wycofanie wsparcia dla Borys i porzucenie jej, gdyby okazała się nieprzejednanym liberałem. Dogadanie się po cichu z Mińskiem w sprawie kompromisowego kierownictwa ZPB i koncesji Mińska dla tej organizacji w zamian za jej depolityzację.
  2. Ładowanie pieniędzy i wsparcia w Polską Macierz Szkolną, która jest najbardziej dogodną formułą dbania o polskość: PMS to kształcenie Polaków, czyli przyszłość; ZPB to folklor i obrzędowość, czyli formuły bardziej cepeliowe.
  3. Umówienie się po cichu z Mińskiem, że my nie nakręcamy za bardzo upamiętnień „wyklętych” i AK, koncentrując się na języku i kulturze, wy natomiast wyciszacie akcenty antypolskie i nie epatujecie białoruskich Polaków sowieciarstwem.

Prawem lustrzanego odbicia, tak samo należałoby ułożyć stosunki z mniejszością białoruską w Polsce: polscy Białorusini nie urządzają modlitw za krasnoarmiejców i nie czczą „pabiedy”, a my wyciszamy sprawę „Burego” a konflikt w Hajnówce rozwiązujemy kompromisowo na zasadzie ekumenicznego uczczenia wszystkich ofiar.

Ronald Lasecki

Na zdjęciu: harcerze i chór polski z Brześcia

 

Redakcja