KresyDzieło abpa Tadeusza Kondrusiewicza

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Od redakcji: Na początku stycznia 2021 roku Papież Franciszek przyjął rezygnację z urzędu złożoną przez arcybiskupa metropolitę mińsko-mohylewskiego na Białorusi Tadeusza Kondrusiewicza. Nastąpiło to w dniu jego 75. urodzin, tj. z chwilą przejścia na emeryturę. Poniżej zamieszczamy tekst dr. Tadeusza Samborskiego poświęcony pracy abpa Kondrusiewcza dla Kościoła katolickiego na Wschodzie.  

W drugą niedzielę Adwentu kiedy Kościół modli się za katolików na Wschodzie i organizuje zbiórkę pieniędzy na ten szczytny cel, miałem okazję do kolejnego spotkania z ks. dr Arcybiskupem Tadeuszem Kondrusiewiczem, przewodniczącym Konferencji Episkopatu Białorusi, Metropolitą Mińsko – Mohylewskim. Było to wprawdzie spotkanie wirtualne jako, że ks dr Arcybiskup T. Kondrusiewicz przewodniczył mszy św. w intencji Kościoła na Wschodzie transmitowanej ze świętokrzyskiej świątyni w I programie Polskiego Radia. Nie mniej jednak było to dla mnie „spotkanie” wzruszające zwłaszcza, że Metropolita wygłosił bardzo emocjonalną homilię co jest cechą charakterystyczną jego wystąpień publicznych. W warszawskim kościele św. Krzyża, ks. Arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz łamiącym się ze wzruszenia głosem dziękował Polakom i Polsce za wszechstronną pomoc udzielaną przez nasz kraj katolikom na Ukrainie, Białorusi i w Rosji.

W swojej homilii posłużył się przykładem z czasów gdy był Administratorem Apostolskim w Moskwie. Chodziło o miasto noszące wówczas (a może jeszcze teraz tak się nazywa) nazwę „Marks”. W tym właśnie mieście w czasach stalinizmu wysadzono w powietrze tamtejszą świątynie katolicką. Wierni wyjęli z ruin cegiełkę, którą w czasie organizowanych potajemnie modlitw kładli na stole i traktowali ją jak relikwię. Tę cegłę przechowali do czasów kiedy można było zbudować nowy kościół. Byłem z ks. dr Arcybiskupem Tadeuszem Kondrusiewiczem w tym mieście na uroczystości poświęcenia kamienia węgielnego pod budowę nowego kościoła. A ta  „omodlona” przez wiele lat cegła stała się fragmentem kamienia węgielnego będącą symbolem ciągłości i trwałości wiary katolickiej w mieście, któremu nadano imię współtwórcy ideologii odrzucającej Boga i niszczącej jego wyznawców. Pamiętam zaimprowizowane konfesjonały na placu budowy tego kościoła wznoszonego przez tamtejszych wiernych, których znaczną część stanowiła ludność pochodzenia niemieckiego.

Warunki i otoczenie w jakim odbywała się uroczystość poświęcenia kamienia węgielnego nie były dla ks. Arcybiskupa i towarzyszących mu osób zaskoczeniem, gdyż  niemal w identycznych okolicznościach odbywały się pierwsze nabożeństwa na schodach neogotyckiego kościoła p. w. Niepokalanego Poczęcia NMP w Moskwie przy ul. Gruzińskiej 27. Wspomniana świątynia została zamknięta przez stalinowską administrację w 1937 roku. Przez wiele lat w jej wnętrzu podzielonym na piętra mieściła się fabryka części metalowych do różnych silników. Kiedy Gorbaczow poluzował gorset systemu radzieckiego moskiewscy Polacy spontanicznie, a także ci zorganizowani w „Kongresie Polaków w Rosji” kierowanym przez ofiarną i utalentowaną prezes Halinę Romanową rozpoczęli starania, a ściślej rzecz biorąc batalię o odzyskanie kościoła. Nie było to łatwe zadanie wobec oporu początkowo władz miasta a później dyrekcji fabryki.

Pierwsze msze św. były odprawiane na schodach wiodących do świątyni, a na głucho zamkniętych drzwiach wejściowych wieszano skromny obrazek Matki Boskiej. Pierwszą mszę świętą „na schodach” odprawił 8 grudnia 1990 roku przybyły z Warszawy ks. dr Tadeusz Pikus – obecnie Biskup Senior Diecezji Drohiczyńskiej. Wkrótce po tym proboszczem tej nowej parafii został ks. Józef Zaniewski (Salezjanin). Widząc jaka jest sytuacja świątyni razem z wiernymi wystosował apel do katolików w różnych krajach pisząc: „Zbieramy się w Niedzielę na ciasnym, bardziej do śmietniska podobnym podwórku przed Kościołem Niepokalanego Poczęcia NMP. Idąc do Spowiedzi i Komunii św. klękamy na brudnym asfalcie, gdzie wśród czarnych plam mazutu wirują słoneczne blaski. Pogoda nie zawsze jest sprzyjająca . Wewnątrz wspaniałej świątyni wybudowanej z ofiar Polaków – stoją jeszcze maszyny warsztatu mechanicznego. Jeszcze nie wolno nam robić porządków, choćby sprzątnąć śmieci sprzed kościoła. Jeszcze rosną na kruszących się murach młode topole, splatające się na wieży w zielony wieniec”.

Ale dla moskiewskiej świątyni zbudowanej na początku XX w. za pieniądze  Polaków moskiewskich, ale także tych Warszawy, Lublina i innych miast nadchodziły lepsze czasy. Rok 1992 obfitował w wydarzenia, które przybliżały moment sprawiedliwości dziejowej w odniesieniu do moskiewskiej parafii i neogotyckiej świątyni. Będący z wizytą oficjalną w Moskwie Prezydent RP Lech Wałęsa spotkał się z Polonią moskiewską właśnie na owych schodach, na których w Niedzielę stawiany był improwizowany ołtarz. Liderka Polaków (oficjalnie przewodnicząca Kongresu Polaków w Rosji) Halina Romanowa, osoba niezwykle zasłużona dla przywracania naszym Rodakom ich godności narodowej zwróciła się do Prezydenta Lecha Wałęsy tymi słowy: „Panie Prezydencie! Prosimy przekazać Rodakom: jesteśmy, przetrwaliśmy, dzieci nasze będą wiedziały skąd nasz Ród. Uczymy ich polskiej mowy, historii, kultury. Jesteśmy godni swojego miana: Polak”.

W tym samym historycznym dla kościoła przy Małej Gruzińskiej w maju 1992 roku miały miejsce wydarzenia, które pozwalały przypuszczać, że okres barbarzyńskiego wykorzystywania świątyni zmierza ku końcowi. Msze św. jednak nadal odbywały się na schodach. Tam modlili się i głosili Słowo Boże zakonnicy i legendarni kapłani ks. Zdzisław Peszkowski, Nuncjusz Papieski w Moskwie Arcybiskup Francesco Colausonno, a także ks. dr Arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, który już wtedy pełnił funkcję Administratora Apostolskiego dla katolików obrządku łacińskiego w europejskiej części Rosji. W kilka lat później ks. dr Tadeusz Kondrusiewicz został Arcybiskupem Metropolitą Archidiecezji Moskiewskiej, której nadano nazwę Archidiecezji Matki Bożej. Nie ma wątpliwości, że ks. dr Arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz jest zasłużonym współtwórcą historii Kościoła Rzymsko – Katolickiego na ogromnym terytorium byłego ZSRR. Już  jako biskup będąc Administratorem Apostolskim Mińska rezydującym w Grodnie skutecznie walczył o odzyskanie świątyń Rzymsko-Katolickich bezprawnie zabranych wiernym lub o zbudowanie nowych. Udało się tego dokonać w 90 miejscowościach Białorusi. Byłem świadkiem rekonsekracji kilku kościołów i wrażenie jakie z tych uroczystości wyniosłem do tej pory są obecne w moim myśleniu o istocie emocjonalnego związku wiernych ze swoją świątynią.

Myślę, że ten dynamizm i zapał ks. Arcybiskupa Tadeusza Kondrusiewicza w procesie odzyskiwania kościołów na Białorusi pragnął on zastosować w Rosji. Tutaj jednak opór materii był większy, co jednak nie zniechęciło dzielnego hierarchy. Widziałem jego upór, determinację, zdecydowanie i wielki talent dyplomatyczno – negocjacyjny podczas kolejnych prób odzyskiwania i budowy nowych kościołów. Uczestniczyłem w kilku wyjazdach Arcybiskupa do miast, w których zachowały się kościoły z przedrewolucyjnej, jeszcze carskiej ery. Lecz były one zdesakralizowane i wykorzystywane niezgodnie ze swoim przeznaczeniem. Najczęściej te wizyty przynosiły pozytywne rezultaty.

Od samego początku, od pierwszych dni działalności ks. dr. Tadeusza Kondrusiewicza jako Administratora Apostolskiego w Moskwie miałem okazję obserwowania a często i współuczestnictwa w różnych wydarzeniach wiążących się z wypełnianiem przez niego historycznej misji pierwszego tak wysokiej rangi hierarchy Rzymsko – Katolickiego w Moskwie. Moim „obserwatorium” była placówka korespondenta zagranicznego „Dziennika Ludowego”, „Zielonego Sztandaru”, „Tygodnika Kulturalnego” oraz krakowskich „Wieści” i poznańskiego „Tygodnika Ludowego”.

Otóż okoliczności i łaskawy los zrządziły, że skromne moje Biuro Prasy Ludowej stało się także mieszkaniem ks. dr. Arcybiskupa Tadeusza Kondrusiewicza i siedzibą zarządzanej przez niego Kurii czyli Administratora Apostolskiego w Moskwie. Stało się tak z tego względu, że władze miasta nie miały pomysłu na siedzibę dla nowo powołanego biskupa Rzymsko – Katolickiego. Wobec obojętności urzędników merostwa sytuacja stawała się co najmniej dziwna, a dla samego hierarchy nieprzyjemna. Biskupowi stale towarzyszył ksiądz Jan Zaniewski. Obydwu kapłanów zaprosiłem pod „swój dach” i tak rozpoczął się w moim Biurze się proces tworzenia Kurii (Diecezji) od podstaw. To wtedy powstawały podstawowe dokumenty ustanawiające zręby struktur Kościoła Rzymsko – Katolickiego w Rosji, to w tych warunkach przygotowany był ingres ks. biskupa Tadeusza Kondrusiewicza, ustalanie szczegółów organizacyjnych różnych przedsięwzięć inicjowanych przez hierarchę. Na konsultacje do ks. biskupa przyjeżdżali kapłani z różnych zakątków byłego ZSRR.

O epizodycznym udziale moim i mojego Biura w rozwiązywaniu problemów lokalowych w pierwszych miesiącach tworzenia Kurii Moskiewskiej wspominają w swoich książkach niektórzy autorzy znający ówczesną, tamtejszą rzeczywistość. Należy do nich między innymi ks. dr biskup Tadeusz Pikus (książki „Byłem świadkiem przełomu” i  „Słudzy Ewangelii”, a także szef kinematografii polskiej w minionych latach i Radca – Minister Ambasady RP w Moskwie Mieczysław Wojtczak (książka „Zdobywanie Moskwy”).

Kilka lat temu jeden z polskich dziennikarzy uzyskawszy od ks. dr Arcybiskupa Tadeusza Kondrusiewicza informację o początkach jego pracy w Metropolii Moskiewskiej i o epizodzie tymczasowego zamieszkania w moim Biurze zatytułował swój artykuł „Odważny korespondent”. Gwoli sprawiedliwości i zgodnie z prawdą śpieszę wyjaśnić, że było to sformułowanie kurtuazyjne i zdecydowanie na wyrost. Bo ten mój gest na rzecz ks. Arcybiskupa, jego sekretarza i sporadycznie ludzi z bezpośredniego otoczenia Hierarchy nie wymagał ode mnie żadnej odwagi lecz tylko zrozumienia niecodziennej sytuacji w jakiej znalazł się pierwszy w historii Rzymsko-Katolicki Metropolita Moskiewski. Był to też przejaw naturalnej u mnie skłonności do współdziałania z kimś kto wypełnia szlachetne posłannictwo wśród moskiewskich Polaków, który przez długie i okrutne lata stalinizmu zachowali w sercach wiarę i język swoich przodków.

Pragnę jednoznacznie podkreślić, iż to o czym piszę powyżej nie przysporzyło mi absolutnie żadnych kłopotów ze strony władz miasta ani zarządu obsługi korpusu dyplomatycznego, który  był właścicielem mieszkań, ani też ze strony służb specjalnych, które jak mniemam doskonale wiedziały kogo goszczę w swojej siedzibie. Moje serdeczne kontakty z ks. dr. Tadeuszem Kondrusiewiczem nie ustały wraz z normalizacją sytuacji lokalowej Kurii Moskiewskiej. Jeszcze w roli korespondenta podejmowałem sugerowane mi przez hierarchę wątki tematyczne dotyczące sytuacji bieżącej i przyszłości Kościoła Rzymsko – Katolickiego w Rosji. Tak było np. w obliczu projektu nowej ustawy przygotowanej przez parlament Federacji Rosyjskiej. Wprowadzała ona pojęcie zagranicznych organizacji religijnych co mogło wpłynąć paraliżująco na struktury kościoła Rzymsko – Katolickiego w Rosji, gdyż wiadomo, że każdy z biskupów mianowany jest przez papieża, a więc za granicą.

Podczas wizyty w MSZ – od lewej: Jan Borkowski (wiceminister), abp Tadeusz Kondrusiewicz i Tadeusz Samborski

Kiedy w 1993 roku znalazłem się w świecie polityki (uzyskałem wtedy po raz pierwszy mandat Posła na Sejm RP) pojawiły się nowe możliwości udzielania pomocy parafii katolickiej w Moskwie zwłaszcza, że nadal istniała „Fundacja na rzecz odbudowy i wspomagania kościoła polskiego w Moskwie”. Pod jej szyldem udało się pozyskać środki z Ministerstwa Kultury i Sztuki i Generalnego Konserwatora Zabytków na niektóre prace w żmudnym procesie przywracania do życia i świętości kościoła polskiego „na Gruzinach”. Problemem tym zainteresowałem najwyższe czynniki rządowe w Polsce. Arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz został przyjęty przez premiera rządu RP Waldemara Pawlaka. Analogicznie było po objęciu przez Arcybiskupa funkcji Metropolity Mińsko – Mohylewskiego. Wkrótce po tym zorganizowałem wizyty hierarchy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i w Sejmie RP.

Z własnych obserwacji i doświadczenia wielu lat znajomości i z licznych spotkań z ks. dr. Arcybiskupem Tadeuszem Kondrusiewiczem wiem, że jest to człowiek wielkiego formatu intelektualnego i duchowego. Człowiek koncyliacyjny, dążący do zgody, pojednania i pokoju w różnych okolicznościach jego życia i funkcjonowania.

dr Tadeusz Samborski

Prezes Stowarzyszenia Kulturalnego „Krajobrazy” w Legnicy

Na zdjęciu: katedra w Grodnie

Myśl Polska, nr 9-10 (28.02-7.03.2021)

Redakcja