AktualnościZmarł Jacek Matusiewicz (1968-2021)

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Miesiąc po śmierci swojej ukochanej żony Majki zmarł Jacek Matusiewicz – człowiek autentycznej prawicy, konserwatysta, tradycjonalista. Tłumacz, anglista, erudyta. 

Był człowiekiem niezwykłym, o szerokich zainteresowaniach i ogromnej wiedzy. Człowiekiem wielkiej kultury. Potrafił słuchać, dyskutować, argumentować. Konserwatysta, patriota, człowiek rozumiejący prawidłowo czym jest regionalizm.

Jacek Matusiewicz urodził się 1968 roku. Ukończył studia z zarządzania i pośrednictwa w obrocie nieruchomościami na Wyższej Szkole Ekonomii i Innowacji w Lublinie oraz studia na kierunku filologia angielska na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Był też absolwentem Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu. Pełnił funkcję prezesa Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Robót Drogowych w Katowicach oraz był prezesem Funduszu Górnośląskiego. W latach 2007-2008 był zastępcą prezydenta miasta Siemianowice Śląskie.

Był prawicowcem w starym stylu. Rzetelny, kulturalny, dokładny. Bardzo dużo czytał. W polityce kierował się rozumem a nie emocjami. Partie polityczne traktował jako narzędzia, które powinny być używane do wyższych celów. Był kolejno działaczem Stronnictwa Polityki Realnej, Unii Polityki Realnej, Platformy Obywatelskiej. Potrafił rozmawiać z każdym i znaleźć płaszczyzny porozumienia. Uwielbiał dyskusje i polemiki – uważał że to inspiruje do samodzielnego myślenia. Prawidłowo rozumiał regionalizm i wagę małej ojczyzny. Jego widzenie regionu nie stało w sprzeczności z miłością do Polski. Był członkiem regionalistycznej partii Ślązoki Razem. W ostatnich wyborach z ich rekomendacji startował na posła z list Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Był znakomitym publicystą – pisał w Stańczyku, Najwyższym Czasie, Kurierze Górnośląskim i portalu Konserwatyzm.pl. Miał swoją rubrykę w Myśli Polskiej – „Refleksje konserwatywnego zgreda”, gdzie opisywał świat okiem klasycznego konserwatysty. 

Z Jackiem Matusiewiczem poznałem się w 1999 roku pod nowo odsłoniętym pomnikiem Wojciecha Korfantego. Po uroczystościach poszliśmy na kawę do pobliskiej kawiarni. W kilka osób dyskutowaliśmy przez trzy godziny. O Wielopolskim, Popławskim, Dmowskim, Korfantym, Piaseckim, Bocheńskim. Spotykaliśmy się jeszcze wielokrotnie przy różnych okazjach, bo również jestem z Siemianowic. On z prawa, ja bardziej z lewa. Ostatnio spotkaliśmy się w Parku Miejskim w Siemianowicach. Rozmawialiśmy o książce Adama Wielomskiego „Faszyzmy łacińskie”, był pod wielkim wrażeniem tej pracy. Pożyczaliśmy sobie książki. On zdążył oddać. Ja mam nieoddane Stańczyki.

Łukasz Marcin Jastrzębski

Redakcja