AktualnościDwuznaczne „życzenia” Joe Bidena

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Współcześnie nawet zwyczajowe formy relacji międzynarodowych budzą kontrowersje polityczne i medialne. Niedawno gratulacje po wyborach prezydenckich w USA, które od dekad wydawały się normalnym rytuałem dyplomacji, stały się przedmiotem licznych sporów i gorących dyskusji.

Tym razem temperaturę polityczną na Bałkanach podniosły życzenia prezydenta Joe Bidena skierowane do władz w Belgradzie z okazji obchodzonego 15 lutego Dnia Państwowości Serbii (Dan državnosti Republike Srbije). To największe święto państwowe tego kraju i dzień wolny od pracy, obchodzone jeszcze w okresie międzywojennym i przywrócone w 2002 roku. Upamiętnia wybuch Pierwszego powstania serbskiego (Prvi srpski ustanak) przeciwko Turkom, które rozpoczęło się w wigilię święta Spotkania Pańskiego (według kalendarza juliańskiego) w 1804 roku w tzw. Sandżaku Smedereva, nazywanym również Paszałykiem belgradzkim – jednostce administracyjnej Imperium Osmańskiego na terenie dzisiejszej środkowej Serbii.

Być może okolicznościowe życzenia z Białego Domu przeszłyby w Serbii bez echa, gdyby ograniczały się tylko do tradycyjnych formuł o rozwoju, pogłębianiu relacji multilateralnych oraz zbliżaniu się kraju do struktur europejskich. W posłaniu, obok przypomnienia ze strony amerykańskiego prezydenta, że historia stosunków pomiędzy Serbią i USA liczy już 140 lat oraz docenienia walki z pandemią Covid-19 prowadzoną przez władze Serbii, znalazł się jednak fragment, w którym administracja amerykańska podkreśliła swoje poparcie dla zawarcia bilateralnego i akceptowalnego dla obydwu stron porozumienia z Kosowem. Co istotne, w posłaniu zaznaczono, iż porozumienie to powinno opierać na obustronnym uznaniu niepodległości i suwerenności narodowej. Konsekwencją takiego stanu rzeczy byłoby oczywiście oficjalne uznanie przez Belgrad niepodległości swojego dawnego okręgu autonomicznego, jednostronnie ogłoszonej w 2008 roku oraz nawiązanie relacji dyplomatycznych na poziomie ambasad.

Serbskie elity polityczne i analitycy jednogłośnie uznali ten komunikat dyplomatyczny za zapowiedź nowej strategii administracji amerykańskiej wobec problemu Kosowa, a także Bośni i Hercegowiny. Odmiennej od koncepcji poprzedniego gospodarza Białego Domu, którego, dość zresztą niekonsekwentne i chaotyczne ruchy wokół problemu kosowskiego zostały uwieńczone podpisaniem we wrześniu ub. r. porozumienia pomiędzy prezydentem Serbii Aleksandrem Vučiciem i premierem Kosowa Avdullahem Hotim w Gabinecie Owalnym w obecności Donalda Trumpa.

Serbowie uznali, że najnowsze życzenia Bidena to zapowiedź, iż nowa ekipa w Białym Domu dążyć będzie do nacisków na Belgrad w kwestii uznania niepodległości Kosowa oraz utrzymania unitarnego charakteru Bośni i Hercegowiny, istniejącego na mocy porozumienia pokojowego w Dayton w 1995 roku, które zakończyło trwającą trzy lata wojnę domową. Wiązałoby się to z osłabieniem Republiki Serbskiej – jednej z dwóch części składowych państwa, która od lat utrzymuje silniejsze relacje z Belgradem niż z rządem federalnym w Sarajewie i konserwuje pat wykonawczy w trójosobowym Prezydium Bośni i Hercegowiny, w którym zasiadają przedstawiciele Boszniaków, Chorwatów oraz Serbów. Znaczna część serbskich polityków i analityków uznaje istnienie Republiki Serbskiej w Bośni za sukces geopolityczny Belgradu na tle konstrukcji kształtu polityczno-administracyjnego Bałkanów po rozpadzie Jugosławii.

Komentując życzenia z Waszyngtonu, prezydent Vučić dyplomatycznie podziękował swojemu amerykańskiemu odpowiednikowi, ale podkreślił, że warunek uznania przez Serbię niepodległości Kosowa nie jest wymieniony w żadnym powszechnie uznawanym akcie prawa międzynarodowego oraz międzynarodowej dyplomacji. Dodał równocześnie, iż rozumie nowe stanowisko USA, lecz uznanie niepodległości nie wchodzi w grę. „Moja odpowiedź nie będzie inna od tej, którą wyraziłem w Białym Domu (podczas podpisania porozumienia we wrześniu ub. r. – przyp.) – że Serbia się na to nie zgodzi. Już raz powiedziałem im prosto w twarz, co myślę na temat obustronnego uznania niepodległości. (…) Co w takim kontekście mógłbym życzyć z okazji 4 lipca? Wiele pomysłów przychodzi mi do głowy. Dla nas Spotkanie Pańskie (tu rozumiane jako rocznica wybuchu powstania narodowego – przyp.) jest ważną datą, tego dnia uczyniliśmy wiele rzeczy i są one dla nas ważniejsze od oczekiwań amerykańskich i albańskich” – ocenił serbski lider.

Część serbskich komentatorów oceniła życzenia z Białego Domu jako wręcz „rękawicę rzuconą w twarz całemu narodowi”.

Wpływowy analityk polityczny Sasza Aadmowić uważa z kolei, iż Belgrad nie powinien żywić iluzji w stosunku do bałkańskiej polityki nowej administracji. W wymiarze geopolitycznym, presja na Serbię w kwestii Kosowa i Bośni wiążę się jego zdaniem z dążeniem do osłabienia wyraźnego zbliżenia Belgradu z Moskwą i Pekinem, które obserwujemy od lat. Stąd, Adamović sądzi, iż Serbia broniąc swoich interesów narodowych powinna wystrzegać się realizacji tzw. scenariusza macedońskiego (protestów w Macedonii Północnej w 2017 roku, które zakończyły się odejściem od władzy rządzącej przez 11 lat partii VMRO-DPMNE i podpisaniem przez nowe władze porozumień z Bułgarią i Grecją normujących relacje dwustronne – przyp.) prowadzącego do zmiany ekipy rządzącej w Belgradzie. Mogłaby ona w konsekwencji spowodować uznanie niepodległości Kosowa i osłabienia Republiki Serbskiej w Bośni.

Jak można się domyśleć, zupełnie inaczej odebrała życzenia Bidena dla Serbów strona kosowska. W kraju, w najbliższą niedzielę (14.2) odbędą się przyśpieszone wybory parlamentarne. Premier Avdullah Hoti uznał zawarte w posłaniu fragmenty nawiązujące do uznania niepodległości jako „bardzo dobrą wiadomość z Waszyngtonu”. Zdaniem premiera, pokazuje ona, że Kosowo będzie jednym z europejskich priorytetów administracji Bidena. „Gdy mamy mocnych przyjaciół, radośniej bije nasze serce. Dostrzegam to! Dziękuję, Panie Prezydencie” – napisał Hoti w sieciach społecznościowych.

Łukasz Kobeszko

Na zdjęciu prawosławny monastyr w miejscowości Pecz (Kosowo) – Wikipedia Commons

 

Redakcja