AktualnościPolitykaPolskaOd Sawczenko do Nawalnego

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Jak widać, polscy posłowie niczego się nie nauczyli. Co jakiś czas w ogromnym podnieceniu przyjmują kuriozalne uchwały wzywające do szerzeni demokracji na wschodzie. Dotyczy to prawie zawsze Rosji, Ukrainy i Białorusi. Tym razem chodzi oczywiście o Aleksieja Nawalnego. Uchwała w jego sprawie jest typowym przykładem braku profesjonalizmu i po raz kolejny ośmiesza Sejm.

Tym razem czytamy: „Sejm RP wyraża podziw dla niezłomnej postawy Aleksieja Nawalnego, który daje światu przykład bezkompromisowości w sprawach najistotniejszych dla demokracji i praworządności; wzywa władze Federacji Rosyjskiej do zaprzestania represji wobec Aleksieja Nawalnego i jego współpracowników oraz niezwłocznego uwolnienia zatrzymanych”. Za przyjęciem uchwały głosowało 438 posłów (230 z klubu PiS, 129 z klubu KO, 47 z klubu Lewicy, 23 z klubu Koalicji Polskiej, 2 z klubu Konfederacji oraz 7 parlamentarzystów niezrzeszonych m.in. Joanna Mucha, Lech Kołakowski oraz Hanna Gill-Piątek. Dokumentu w sprawie rosyjskiego opozycjonisty nie poparł Janusz Korwin-Mikke, a Dobromir Sośnierz wstrzymał się od głosu. Siedmiu posłów Konfederacji w ogóle nie wzięło udziału w głosowaniu.

Krytykujący pierwotny tekst uchwały posłowie Konfederacji zwracali uwagę na jej formę i treść. „Ten projekt uchwały to wręcz podręcznikowy przykład braku zrozumienia, a może świadomego odrzucenia, czym jest polityka realna w sprawach zagranicznych. Prezydium Sejmu, PiS, PO, PSL, SLD zaproponowały kuriozalny projekt uchwały. Tekst emocjonalny, brak profesjonalizmu jest ewidentny i wynoszący pod niebiosa Nawalnego” stwierdził Krystian Kamiński. „Prezydium Sejmu zaproponowało kuriozalny projekt uchwały ws. próby otrucia i zatrzymania Nawalnego. Tekst emocjonalny i wynoszący pod niebiosa Nawalnego, który gdyby rządził w Rosji tak samo wspierałby Nord Stream jak Putin” – dodał Robert Winnicki.

Mimo stosunkowo łagodnego sprzeciwu, na Konfederację posypały się gromy. Małgorzata Gosiewska, znana z poparcia dla formacji wojskowych na Ukrainie, stwierdziła: „Słyszeliśmy skandaliczne słowa z mównicy sejmowej, ale czego można się spodziewać po ugrupowaniu, którego przedstawiciele jeżdżą do Rosji, jeżdżą na okupowany Krym; tak wygląda niestety fragment polskiej rzeczywistości. Dobrze jednak, że większość sejmowa poparła uchwałę i bardzo się cieszę, że mogłam mieć w tym swój udział”. W ten sam ton uderzyli posłowie KO – Bartłomiej Sienkiewicz i Robert Tyszkiewicz. Ten pierwszy uznał, że zachowanie posłów Konfederacji to dowód na działanie w Polsce „Partii Rosja”, a drugi uznał postawę posłów Konfederacji za „haniebną”. Trzeba przyznać, że tego rodzaju „opinie” kompromitują obu posłów, pokazując do jakiego stopnia polska „klasa polityczna” uległa degrengoladzie, także intelektualnej. Okazuje się, że w polskim Sejmie nie można mieć innego zdania niż tzw. obowiązująca konwencja. W tym przypadku zarówno PiS, jak i PO działają wspólnie, a Lewica i PSL postępują oportunistycznie, czyli ze strachu glosując za, choć wewnątrz Lewicy są zapewne ludzie zgadzający się z treścią tego kuriozalnego dokumentu.

Sejm już raz sparzył się na takich emocjonalnych wyskokach. Dotyczy to sprawy Nadii Sawczenko, ukraińskiej lotnik-nawigatora, która została schwytana przez separatystów w Donbasie i oskarżona przez władze Rosji o spowodowanie śmierci rosyjskich dziennikarzy. W jej obronie  rzecz jasna stanął cały Zachód i oczywiście Polska, mimo że w innych przypadkach, np. mordów politycznych na Ukaranie, także na dziennikarzach – milczy się konsekwentnie. Pamiętamy jeszcze groteskowe spektakle w izbie poselskiej, kiedy posłowie PO trzymali w rękach tabliczki z napisem „Uwolnić Nadię Sawczenko!”. Kiedy została zwolniona, nagle okazało się, że już nie jest fetowana, nie pojawia się też w Polsce, mimo że początkowo traktowano ją niczym świętą (w walce z Rosją oczywiście).

Dlaczego? Oto bowiem Nadia Sawczenko uznała separatystów w Donbasie za „braci Ukraińców”, z którymi trzeba rozmawiać a nie do nich strzelać, proponowała też oddanie Krymu w zamian za odzyskanie Donbasu (co jest propozycją rozsądną). Ale to nie wszystko – zaczęła chwalić film „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego. I nagle stała się w banderowskiej Ukrainie „ruską agentką”. W grudniu 2016 r. została usunięta z partii Batkiwszczyna, bezpośrednią przyczyną było spotkanie z przywódcami separatystycznych „republik” w Mińsku. W marcu 2018 r. została aresztowana pod zarzutem przygotowania aktu terrorystycznego, zamiaru wysadzenia parlamentu, zabicia deputowanych, ataku na rezydencje prezydenta i innych wysokich urzędników, próby zmiany porządku konstytucyjnego państwa oraz werbowanie innych członków siatki. Według oskarżenia miała współpracować z liderami separatystycznych republik donieckiej i ługańskiej, by doprowadzić do powrotu Ukrainy pod wpływy Rosji. I tak, o Nadii Sawczenko zrobiło się cicho a polski Sejm nie podjął już uchwały domagającej się jej uwolnienia, mimo tego, że zarzuty pod jej adresem są niewiarygodne już na pierwszy rzut oka.

W przypadku Nawalnego mamy taką samą sytuację. Głupota zmieszana z wyrachowaniem. Głupota, bo jak wszyscy dobrze wiedzą, Nawalny ma w wielu kwestiach zdanie takie samo jak Putin, a jako rosyjski nacjonalista, z punktu widzenia „demokracji liberalnej” jeszcze  gorsze. Jest np. zdania, że Krym jest rosyjski, o czym chyba zapomniała pani Gosiewska. Ma też na koncie wypowiedzi „rasistowskie”. Co ciekawe, nawet pisowskie i propisowskie media zwróciły na to uwagę (portal wpolityce i tygodnik Do Rzeczy), choć, jak widać, na zachowanie posłów PiS w Sejmie nie miało to wpływu.

Jan Engelgard

fot. Wikipedia Commons

Redakcja