AktualnościZmarł ks. prof. Andrzej Maryniarczyk

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Tuż przed Wigilią wiedzieliśmy tyle, że x. Profesor żyje, bo ma serce jak dzwon, ale jego stan jest ciężki i najbliższe dwa, trzy dni będą rozstrzygające. Dziś przed południem zmarł pod respiratorem. Trzydzieści lat mogłem patrzeć na Jego życie, postawy, pracę. Nie tylko dziś, ale zawsze mówiłem, że to piękne życie. Tytan ciężkiej pracy. Niezwykle pogodnego ducha.

Heroicznie praktykujący wiele cnót: cierpliwość, męstwo, roztropność, wielkoduszność, pracowitość. Także subtelne poczucie humoru. Nigdy nie przygniatały go liczne i ciężkie trudności. Jawił się wobec nich jako heros. „Nic to, róbmy swoje” – mawiał, gdy Katedrę Metafizyki, Redakcję Powszechnej Encyklopedii Filozofii, Polski Oddział Towarzystwa Tomasza z Akwinu spotykały ciosy w postaci odmowy dotacji, instytucjonalne odmowy pomieszczeń czy inne formy zorganizowanych ataków, czasem personalnych.

Organizowane przez Niego doroczne sympozja poświęcone istotnym zagadnieniom filozoficznym jednoczyły w namyśle nad tymi zagadnieniami, za Jego właśnie sprawą, ludzi różnych filozoficznych szkół i środowisk. Jako profesor, mógł być wyłączony z posługi duszpasterskiej, on jednak w salezjańskim kościele na Kalinowszczyźnie regularnie zasiadał w konfesjonale i stawał na ambonie. Mało kto wie, że chodził do rodzin przeżywających problemy czy to materialne, czy wychowawcze z dziećmi. Odwiedzał także salezjańskich parafian w więzieniu. Nigdy nie widziałem Go zdenerwowanego czy przygnębionego. „Że też przyszło mi salezjański charyzmat realizować na uniwersytecie” – mawiał do nas, niesfornych swoich uczniów. Góral z Witowa. „Uwazajcie ino, bo w górach dziś halny, to moge pozeźbić kogoś scyzorykiem” – tak nam groził w góralskiej gwarze.

Kilka lat temu kolega-filozof z Warszawy, Paweł Milcarek, przyjechał uzgadniać charakter współpracy nad tłumaczeniem „Komentarza do Etyki Nikomachejskiej” św. Tomasza z Akwinu. Już po tych uzgodnieniach odwoziłem Pawła na dworzec. „Jaki on jest?” – zapytał, mając na myśli x. Profesora. „Wiesz, znam Księdza trzydzieści lat, był moim profesorem, potem szefem, potem jeszcze podejmowaliśmy współpracę na różnych polach. Nie mogę o Nim powiedzieć ani ćwierć złego słowa, za to wiele, wiele dobrego”. Taki był x. Profesor: bardzo dobry jako Nauczyciel, jako Szef, jako Człowiek.

To ogromna strata dla ludzi, którzy Go znali, ale też dla polskiej kultury i filozofii. Zapewne także dla Zgromadzenia Salezjańskiego.

Arkadiusz Robaczewski

 

Redakcja