OpinieComing out Warchoła

Wspomoz Fundacje

Poniedziałkowa prasa donosi, że wiceminister sprawiedliwości, pan Marcin Warchoł, który niedawno nieszczęśliwie zapadł na COVID-19, wyleczył tą chorobę w zaledwie 3 dni za pomocą amantadyny. Pod tą enigmatyczną nazwą kryje się znany od dawna lek stosowany w leczeniu układu nerwowego, m.in. choroby Parkinsona. Nie jestem lekarzem i nie mam zamiaru odnosić się do medycznego aspektu tej sprawy, paradoksalnie jednak znacznie ciekawszy jest jej aspekt polityczny.

Zacznijmy od początku. Kilka miesięcy temu o wspomnianej amantadynie stało się głośno za sprawą doktora Włodzimierza Bodnara z Przemyśla. Twierdził on, że osiąga dobre rezultaty w leczeniu COVID-19 właśnie za pomocą przedmiotowego medykamentu. Dodajmy, że doktor Bodnar jest osobą poważną i szanowaną, nie żadnym czarownikiem czy znachorem. Niestety, pechowo nie jest profesorem silnie osadzonym w naszym medyczno-naukowym bagienku, stąd sprawa zaczęła przybierać zgoła dziwny obrót. Bogu ducha winnego doktora Bodnara spotkała jednogłośna krytyka wielce uczonych siwych głów polskiej medycyny. Dostojni profesorowie z pełną powagą wygłosili opinię, w której jednocześnie stwierdzili, że leczenie amantadyną to zwykłe szamaństwo, a poza tym oni już dawno zlecili swoje badania, które będą przynajmniej siedem razy lepsze. Rzecz jasna w przypadku sukcesu rzeczonych badań aura szamaństwa natychmiast ulotni się zastąpiona twardą, konwencjonalną nauką. Nie mi oceniać kto ma rację, nie jestem lekarzem i nie znam się na tym. Konkluzją całej sytuacji była decyzja ministra Niedzielskiego, zarządzającego w naszej umiłowanej ojczyźnie zdrowiem publicznym, o reglamentacji sprzedaży amantadyny i ograniczeniu jej stosowania do leczenia chorób neurologicznych.

To zapewne zamknęło by sprawę gdyby nie swego rodzaju ideologiczny coming out wiceministra Warchoła, który okazał się być warchołem pełną gębą. Zamiast grzecznie stosować się do przepisów produkowanych przez Ministerstwo Zdrowia i spokojnie acz w cierpieniu gdzieś sobie dogorywać, sięgnął po zakazany środek i… cud, po trzech dniach ozdrowiał. I znów nie powiem Państwu czy amantadyna pomogła panu wiceministrowi czy nie bo się na tym nie znam.

Znam się jednak trochę na praktycznej polityce stąd wiem, że taka publiczna deklaracja to poważny wizerunkowy cios w gabinet Mateusza Morawieckiego. Wziąwszy pod uwagę, że wiceminister Kowalski, partyjny kolega wiceministra Warchoła z Solidarnej Polski, ogłosił, że nie ma zamiaru się zaszczepić mam nieodparte wrażenie, że szorstkawa przyjaźń w ramach koalicji rządzącej osiągnęła kolejny, nieznany dotąd poziom szorstkości. Reasumując: chłopcy przestali okładać się po twarzach, trafiając obecnie w punkty może mniej eksponowane, lecz zdecydowanie bardziej newralgiczne dla każdego mężczyzny. Nam pozostaje rola widzów w tym równie ekspresyjnym co pociesznym teatrum.

Natomiast jeśli komuś z Państwa przyszło by do głowy, by śladem wiceministra Warchoła kurować się innymi środkami, niż zezwala na to nasz umiłowany rząd, polecam państwu czynić to w zaciszu własnych domostw, bez zbędnego rozgłosu. Bowiem, jak głosi starożytna ludowa mądrość: co wolno wiceministrowi sprawiedliwości to nie tobie, szary człowieku…

Przemysław Piasta

Historyk i przedsiębiorca. Prezes Fundacji Narodowej im. Romana Dmowskiego. Autor wielu publikacji popularnych i naukowych.