PublicystykaRękas: Samotność rusofoba

Redakcja4 minuty temu
Wspomoz Fundacje

PR-owa katastrofa projektu „Rosjanie wysadzili tory w Polsce” trwa. Teraz okazuje się, że zrobili to specjalnie, żeby… wszyscy uznali, że to robota Ukraińców. 

„Perfidię bolszewików znamy nie od dziś!” – dopowiedziałby Sturmbannführer Lothar.

Strzelając śmiechem

Rozbrajające są też zapowiedzi „wypalania żywym ogniem ruskiej propagandy!”. Przecież dość spojrzeć na reakcje czytelników pod dowolnym artykułem, choćby luźno związanym z rosyjską specoperacją czy pobytem Ukraińców w Polsce. Nie trzeba żadnych farm trolli, żadnych onuc. Zwykli ludzie rozwalają śmiechem wszystko, co choćby zalatuje kijowską propagandą. Oczywiście, drodzy tropiciele onucyzmu, możecie sobie wierzyć, że to wszystko ruskie boty, że jesteście głosami i sumieniem narodu – ale fakty są takie, że zostaliście sami. Garstka silnych zrazem i moherów po każdej stronie oraz ci, którym sami płacicie. Nikt wam już poza tym nie przytakuje.

Powrót zdrowego rozsądku

W istocie przypomina to sytuację pod koniec pandemii. Coraz więcej ludzi miało wówczas dość lockdownów i kolejnych obostrzeń, ich nonsensowność, uciążliwość czy (jak kto woli) zupełna nieskuteczność były już ewidentne – a media III RP właściwie aż do 24 lutego 2022 roku grzały temat niczym na samym objawieniu koronawirusa, promując kolejne dawki przypominające i paszporty COVIDowe, żądając zaostrzenia sankcji wobec niezaszczepionych i strasząc antyszczepionkowym terroryzmem, o genezie – a jakże! – moskiewskiej. Jakby nic się przez dwa lata nie zmieniło, jakby już dawno nie opadła histeria, która w lutym i marcu 2020 roku opanowała niemal 100% polskiego społeczeństwa. 

Podobnie i dzisiaj: nastrój humanitarnego skretynienia, które stało się udziałem Polaków wnoszących na własnych rękach ukraińskich nachodźców – to dziś wstydliwa przeszłość, do której niemal nikt nie chce się przyznawać. Rozjazd między coraz wyższym C w mediach i wystąpieniach polityków a nastrojami społecznymi jest dziś bodaj czy nie wyższy niż przed upadkiem COVIDa. Niemal nikt już nie popiera finansowania Kijowa, a ostatnie afery korupcyjne na Ukrainie tylko potwierdzają słuszność naszych sprzeciwów. Mało kto cieszy się z masy ukraińskiej w Polsce, o której naprawdę naiwnie myślano, że wpadła na chwilę i zaraz wróci do siebie, odbudowywać kraj po krótkiej, zwycięskiej wojence. Propaganda prokijowska w Polsce jest martwa, to zombie straszący w telewizjach i na portalach internetowych, bez żadnej realnej treści społecznej. A jednak dalej istnieje, łazi i wciąż chce Polakom wygryzać mózgi.

Czy na pewno bez konsekwencji?

Oczywiście, łapanie propagandystów za rękę nie jest wcale łatwe, nawet gdy kolejna afera jest szyta grubymi… torami. Tymczasem wszystko powinno mieć konsekwencje, nawet w III RP. 

Jeśli neo-wojna o szyny to dywersja – to czy jesteśmy w stanie wojny? Nie hybrydowej, nie ostrzeżeń, nie odgrażań – tylko po prostu: jest wojna, czy jej nie ma? A jeśli jest – to z kim? A w III RP wszystko jest jak zwykle – paręnaście tygodni temu zaczęto opowiadać, że jednak nie wybraliśmy prezydenta. I co, ten wybrany okazał się nielegalny? Nie? To może ci, którzy tak twierdzili ponoszą konsekwencje oszczerstwa? A może to była pomyłka? Rosyjski dron miał spaść na polski dom, potem okazało się, że nie rosyjski, tylko ukraiński, a właściwie to była polska rakieta. No i? Coś sprostowano, coś zmieniono w całym tonie propagandowej histerii, wyciągnięto jakieś wnioski, przeproszono może kogoś, np. tych bez domu? Czy znowu jak zwykle? Bo tak jest ze wszystkim, czego się nie tkniemy w III RP: telewizja niby bezprawna, ale działa, sędziowie nie wiadomo czy legalni, ale sądzą, Sejm zupełnie nieważny bez dawno temu zatrzymanych posłów – i też nikogo to już nie obchodzi. Niby ktoś nas napadł – ale o wojnę proszę się dopiero dowiadywać. Przez ten swój obecny kształt III RP jest jedynym na świecie i największym kwadratowym cyrkiem!

To jest bałkanizacja, a dokładniej odwrócona bośniakizacja, bo właśnie Bośnia i Hercegowina (podobnie jak wcześniej Macedonia) zaczęła funkcjonować dopiero wtedy, gdy nie miała ani powszechnie uznawanego rządu, ani głowy państwa, ani w praktyce żadnego aparatu państwowego zdolnego podejmować jakiekolwiek decyzje. Nagle, jak na rondzie fazowym, które staje się przejezdne dopiero po awarii świateł – wszystko zaczęło się jakoś kręcić. W III RP natomiast wszystkiego mamy w nadmiarze i podwójnie: legalnych i nielegalnych sędziów, prokuratorów, prezydentów, nawet wojen hybrydowych. I nic nie działa sprawnie, za to wszystko toczy się dalej, od jednego ostatecznego kryzysu do kolejnej absolutnie finalnej tragifarsy. 

Bez żadnych konsekwencji dla kogokolwiek poza Polakami, bo to my musimy ten cyrk znosić, czekając aż się któryś klaun w końcu pośliźnie na ubijanej pracowicie pianie i wszyscy razem z nim polecimy na pysk.

Mają ludzi gdzieś

Zjawisko to potwierdza istotną cechę polityki obecnego okresu przejściowego od liberalnej demokracji partyjno-parlamentarnej do liberalnego autorytaryzmu medialno-inwigilacyjnego. Nadal jeszcze, asekuracyjnie posługuje się on prymitywnie wzbudzanymi emocjami społecznymi, jednak nie reaguje już, gdy takowe opadną lub dana prowokacja się nie powiodła, jak w przypadku obecnej parodii wojny o szyny. Media i politycy nie badają nastrojów społecznych, by na nich budować swoje poparcie; oni odpowiednie nastroje starają się wywoływać (co oczywiście działo się i wcześniej), jednak gdy się nie uda – bynajmniej nie zmieniają tematu, ciągną ten który został odgórnie ustalony jako jedynie słuszny i konieczny, jak w tym przypadku wojna z Rosją. 

Oznacza to, że samo deklarowanie sprzeciwu wobec dalszego finansowania Kijowa, protestowanie przeciw eskalacji w relacjach polsko-rosyjskich, domaganie się remigracji Ukraińców, czy chociaż większej selektywności w ich przyjmowaniu – zwyczajnie nie wystarczą. Wszystkie takie postulaty, hasła i naturalne oczekiwania społeczne zostaną zignorowane, jeśli nie zostaną przekształcone w realną siłę polityczną. Nie wystarczą nawet tysiące roześmianych emotek, drwiących z wyskoków Applebaumowego i odrzucających niezmiennie prokijowskie lamenty mediów. Działanie kierowników III RP jest doskonale schematyczne i obojętne wobec tego co ludzie myślą, mówią i piszą. Przecież ta farsa znowu się powtarza! Trzy lata temu ludzie bez maseczek, gnojeni przez system, rzucani na glebę przez policjantów i opluwani (dosłownie!) przez COVIDowe ORMO byli przedstawiani jako groźni terroryści, zorganizowana mafia podważająca fundamenty państwa i dybiąca tylko na niewiniątka stojące w kolejkach po czwartą dawkę. Dziś podobnie, nie ma w mediach i niemal nie ma w Sejmie głosów mówiących, żeby przerwać prokijowskie, rusofobiczne szaleństwo, a gdy takie wypowiedzi pojawiają się w internetowych komentarzach – to się sekcję komentarzy wyłącza. Według mediów i polityków to Polacy napadają na Ukraińców na ulicach, a nie odwrotnie, jak to się przeważnie zdarza. Oczywiście też to Rosja chce napaść na Polskę, podczas gdy cała polityka nakazana III RP zmierza do jednego – do wojny. A jednak…

Polaka znak: 😀

A jednak te roześmiane, kpiące emotki to jest polska szansa. O ile nie pozostaną emotkami i nie staną się tylko emocjami, tylko kolejną zerwaną flagą czy tylko kolejnym bandziorkiem zza południowo-wschodniej spacyfikowanym celnym ciosem walizki. Stop ukrainizacji Polski! Nie dla wojny z Rosją! – muszą stać się hasłami wyborczymi, ważniejszymi niż wszystko inne, bo na wagę przetrwania Polski i polskości, a także wewnętrznego uporządkowania naszego polskiego domu. Rusofobi i podżegacze wojenni już nie są w większości, ale wciąż są u władzy. Muszą czuć tę swoją samotność, dlatego nie dawajmy im spokoju ani komfortu głoszenia ich bzdur bez zdrowej, polskiej, także prześmiewczej reakcji. Ale przede wszystkim trzeba ich odsunąć od zarządzania polskimi sprawami, a przynajmniej zarząd ten maksymalnie im utrudnić. Tak, by to oni nie utrudniali życia zwykłym ludziom i przede wszystkim, by polskiego życia nie narażali na zagładę.

Drwijmy, komentujmy, ale też organizujmy się i głosujmy.

Konrad Rękas

Aniemowilem.pl

Redakcja