Felietony„Dwie agresje” w oczach klasy politycznej oraz „wolnych mediów”

Redakcja3 godziny temu
Wspomoz Fundacje

W tym samym czasie byliśmy niedawno adresatem aż dwóch „agresji” ze strony obcych państw.

Najpierw nasze terytorium „zaatakowało” około dwudziestu nieuzbrojonych dronów przybyłych z Ukrainy – według oficjalnych enuncjacji były one „rosyjskie”, o których „ataku” uprzedził nas „reżim białoruski” (nasi „sojusznicy” ich zbliżania się jakoś nie zauważyli). Potem statek pod polską banderą (czyli terytorium naszego kraju) zaatakowały drony izraelskie przy pomocy (jak podają nasze media) „bomb hukowych”, które jednak trwale uszkodziły jednostkę.

W przypadku pierwszym ów nieuzbrojony dron przebił dach oraz betonowy strop domu mieszkalnego (potem okazało się, że była to rakieta, którą niecelnie wystrzelono z samolotu w kierunku jakiegoś dronu). W drugim „hukowe” zbombardowanie owego statku wiązało się z tym, że na jego pokładzie znajdowała się żywność przeznaczona dla głodujących mieszkańców Gazy, która jest głodzona i mordowana przez izraelskiego okupanta. Na pokładzie tego statku znajduje się poseł PO, który zapewne w następnej kadencji nie znajdzie się na listach tej partii, bo „pomylił” agresorów.

Jak na owe zdarzenia zareagowały „wolne media” oraz cała klasa polityczna (tu POPiS mówi „jednym głosem”)? Nieuzbrojone drony rosyjskie są oczywiście kolejnym dowodem „wojny hybrydowej”, którą prowadzi przeciwko Polsce Federacja Rosyjska, „oburzing” sięgnął zenitu oraz zapowiedziano dalsze zestrzeliwanie wrogich obiektów latających, oczywiście pod warunkiem, że będą rosyjskie. W przypadku drugim jakoś nikt nie oburza się; nie jest to już „wojna hybrydowa” prowadzona przeciwko nam przez Izrael, nikt nie będzie starał się strzelać do ich obiektów latających, nawet gdy będą atakowały nas i naszych obywateli. MSZ nawet nie zaprotestował przeciwko tej „agresji” i nie wezwał ambasadora tego państwa po to, aby mu wręczyć notę protestacyjną. Jakich słów w tym przypadku użył szef owego resortu? Litościwie nie będę ich przypominać; jak głosi stugębna plotka dzięki swojej postawie będzie on w przyszłym roku naszym premierem, bo obecny jego szef traci również wejścia na europejskie salony i będzie jeździć już trzecią klasą (europejską).

Jak widać, „dbałość o bezpieczeństwo naszych obywateli” oraz „stanowcza obrona naszego terytorium przed obcą agresją” ma zdecydowanie selektywny charakter, a całość narracji POPiSu na ten temat jest niewiarygodna, a przede wszystkim nie budzi szacunku. Potwierdza się po raz nie wiem który teza, że istotą polityki zagranicznej (prawie) wszystkich sił politycznych III RP, w tym tzw. postkomunistycznej Lewicy, jest gotowość spełnienia wszelkich życzeń tzw. Zachodu, do którego zalicza się również Izrael. W końcu jeszcze nie tak dawno zmiany w ustawie IPN dyktował nam niski rangą oficer Mosadu (tej informacji nikt nie zdementował), a pogardliwe, wręcz uwłaczające słowa pod naszym adresem ze strony polityków izraelskich padały nader często: pomyślcie, jak grzmiałyby „wolne media” gdyby coś takiego plótł polityk rosyjski.

Zachód może nami pomiatać, obrzucać nas bombami (jak dotąd hukowymi); my mamy tylko cieszyć się z „przynależności” do jego stajni, co przecież jest dowodem „naszej wysokiej pozycji międzynarodowej”.

Jak widać, wiara w to, że z czasem każdy prędzej czy później zmądrzeje jest przynajmniej w naszym przypadku całkowicie bezpodstawna. Jeden z Czytelników tego cyklu podzielił się dość gorzką refleksją, że zmądrzejemy dopiero wtedy, gdy nie tylko gospodarczo, ale również bezpośrednio przegramy „naszą wojnę”. Wolę jednak wariant obecny: lepiej być głupim, ale żyjącym w pokoju, niż mądrym po przegranej wojnie.

prof. Witold Modzelewski

Myśl Polska, nr 41-42 (12-19.10.2025)

Redakcja