HistoriaPolskaPublicystykaZ kim chce prowadzić dialog Kościół w Polsce?

Redakcja2 godziny temu
Wspomoz Fundacje

27 czerwca br. w Sejmie RP odbyło się polsko-ukraińskie śniadanie ekumeniczne poprzedzone wspólną modlitwą w kaplicy sejmowej. Wydarzenie zorganizowane było przez posła Pawła Kowala przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych, we współpracy z Katolicką Agencją Informacyjną.

Spotkanie odbyło się z udziałem zwierzchników i delegatów Kościołów z Polski i Ukrainy, przedstawicieli parlamentów obu krajów, dyplomatów, ekspertów oraz środowisk obywatelskich. Marcin Przeciszewski, prezes KAI podkreślił, że to pierwsze wydarzenie takiej rangi i na tym szczeblu z wizytą liderów Kościołów i organizacji religijnych z Ukrainy, a także ukraińskich parlamentarzystów oraz wyraził nadzieję, że przyczyni się to do poznania istotnej roli Kościołów w czasie wojny, ich autorytetu w społeczeństwie. Wspomniał także, iż w kontekście zbliżającej się rocznicy tragedii wołyńskiej jest to okazja do dania refleksji o potrzebie umacniania wzajemnego dialogu i procesu pojednania oraz konkretnych działań na tym polu.

Niby dobrze, że mówi się o pojednaniu na wysokich szczeblach, a jednak trudno pokonać opór wewnętrzny u Polaków. Dlaczego? Otóż, na sukcesy polityków i mediów w oblepianiu i zaciemnianiu ludzkich umysłów w celu pozbawiania ich samodzielnego myślenia i kreatywności wpływa wiele czynników, a jednym z nich jest taka konstrukcja filozofii dialogu, aby skutecznie wpływać na propriocepcję, czyli czucie głębokie u ludzi. Jednakże skutkiem żenujących błędów w polityce polskiej i skandalicznych, aroganckich wypowiedzi polityków ukraińskich na temat ludobójstwa na Polakach, blokowania ekshumacji Ofiar tego ludobójstwa etc. wytworzono taką atmosferę, która godzi boleśnie w najgłębsze uczucia Polaków, a „ukropolińscy” politycy kompletnie się z tymi uczuciami nie liczą. Z tego właśnie powodu jeśli Ukraińcy nie staną w prawdzie i nie uczynią gestów zadośćuczynienia wymaganych przez Polaków żadne prawdziwe pojednanie nie będzie możliwe.

Never! Propriocepcja zaś wg. definicji medycznej to zmysł, który pozwala nam orientować się w przestrzeni i odczuwać położenie i ruchy naszego ciała oraz jego poszczególnych części. Dzięki niej ludzie są np. świadomi pozycji swoich kończyn, mogą wykonywać precyzyjne ruchy bez patrzenia, a także utrzymywać równowagę. Odwołując się do fizjologii w szerokim kontekście jakie obejmuje mechanizm czucia głębokiego jest jasne, że świadomość krzywd w narodzie polskim nie pozwala na osiągnięcie wewnętrznej harmonii i czyni obecne spotkania „pojednawcze” polsko-ukraińskiego establishmentu niczym więcej jak sztucznym i podejrzanym w swych intencjach tworem politycznym. Balans pomiędzy wymaganiami ciała ludzkiego a rozumem i duchowością musi być zachowany, inaczej zawsze będzie człowieka uwierała wewnętrzna dysharmonia.

Jak mawiał ksiądz prof. Józef Tischner: nie ma takich prawd, o których się nie dyskutuje, dlatego dialog z Ukraińcami, Żydami, Niemcami, czy innymi oczywiście jest potrzebny, a nawet konieczny jednakże w kwestii koncepcji filozofii dialogu, politycy i przywódcy religijni powinni odwoływać się do mądrych ludzi, a nie wymyślać ją „na kolanie”, na potrzeby chwili.

Według „Słownika języka polskiego” PWN termin „filozofia dialogu, spotkania” oznacza: «kierunek w filozofii współczesnej uznający za cel komunikację z drugim człowiekiem, Bogiem, światem, która jest możliwa dzięki potraktowaniu ich jako partnerów w dialogu».

Wybitny polski filozof i ksiądz Józef Tischner twierdził: „Dialog oznacza, że ludzie wyszli z kryjówek, zbliżyli się do siebie, rozpoczęli wymianę zdań. Początek dialogu – wyjście z kryjówki – jest już dużym wydarzeniem. Trzeba się wychylić, przekroczyć próg, wyciągnąć rękę, znaleźć wspólne miejsce do rozmowy.”

W czasie stanu wojennego ksiądz Tischner prowadził cykl wykładów dla studentów reżyserii dramatu w krakowskiej PWST i z sobie właściwym polotem zapoznawał młodzież z filozofią Fryderyka Nietzschego, Martina Heideggera i Emmanuela Lévinasa i innych. Zainteresowanie wykładami księdza było tak duże, że gdy zataczało coraz większe i większe kręgi, ówczesne władze PRL poczuły się zaniepokojone, poczęły piętrzyć przeszkody i domagać się ograniczenia spotkań księdza ze społecznością akademicką.

Co tak niebezpiecznego było w naukach tego filozofa, że do dziś na słowa takich filozofów jak ks. prof. Józef Tischner, czy papież Jan Paweł II spuszcza się zasłonę milczenia, albo wręcz je odrzuca? – Wygląda na to, że główne niebezpieczeństwo wyznawcy podstępnego matactwa, materializmu i osiągania swoich celów poprzez wyniszczające wojny każdego z każdym, dostrzegli w tworzeniu przestrzeni chrześcijańskiego dialogu pomiędzy ludźmi!

W prawdziwym, jedynie sensownym dialogu nie chodzi bowiem tylko o uzgodnienie stanowisk, o to kto będzie górą, ale o poszerzenie pola widzenia, spojrzenie poza koniec własnego nosa i znalezienie punktu równowagi, który wg. Johna Nasha osiągalny jest wtedy gdy jednocześnie czynimy to co jest dobre dla nas i dla wszystkich. Dla dobra wspólnego musi być zaś tworzony łańcuch ogniw łączący ludzi i instytucje. Do tego w grupach małych i dużych, takich jak narody muszą być kreowane odpowiednie nawyki. Dziś tego nie ma na Ukrainie, a i w Polsce nie jest najlepiej, bo od dekad „krasnoludki” pilnie pracują, aby społeczeństwo i Kościół były podzielone tak jak tylko się da.

Dominujące stały się zasady: „oko za oko, ząb za ząb”, nastawienie na materializm (posiadacze, egoiści to zwycięzcy), a nie duchowość (ludzie uduchowieni, przyjacielscy, poświęcający się dla innych, altruiści to frajerzy), zbrojny atak, zbrojny opór, wszelka wojna, również wojna religijna bez Boga, ale z imieniem Boga na krwawych sztandarach. I dotyczy to także osób odrzucających, jako nieracjonalne, istnienie istot nadprzyrodzonych, w tym Boga i głoszących ateizm i antropocentryzm.

Światopogląd opracowany przez Ayn Rand nazwany obiektywizmem również cechuje ateizm, pochwała egoizmu i indywidualizmu, akceptacja dla obiektywnej rzeczywistości, uznawanie za źródło poznania uznaje wyłącznie rozum i logikę, w etyce – wyłącznie interes własny, a w polityce – wyłącznie kapitalizm i korporacjonizm. W „Atlasie Zbuntowanym” czytamy: „Moja filozofia, w istocie, jest konceptem człowieka jako heroicznego bytu, z własnym szczęściem jako moralnego celu życia, z osiągnięciem produktywności jako najszlachetniejszej czynności oraz rozumem jako jedynym absolutem.” Czarno-biały obiektywizm Rand w myśl zasady „oko za oko, ząb za ząb” przeciwstawia się też wszelkim kompromisom moralnym, uznając je za zgodę na zło. Ta przewrotna ideologia, oparta na samej tylko egzystencji ludzkiej, wywarła jednak znaczący wpływ na libertarian oraz amerykańskich konserwatystów.

Z obiektywizmu chętnie czerpią dziś niektórzy liberałowie i libertarianie, a zwłaszcza zwolennicy radykalnej ideologii anarchokapitalizmu i globalizmu. Jak niedorzeczna jest ta koncepcja pokazuje choćby przykład amerykańskiego psychoterapeuty Nathana Blumenthala (Brandena) zafascynowanego teoriami Ayan Ryand. Pewnego razu zasugerował bowiem swojemu pacjentowi, że neuroza na którą cierpi, spowodowana jest m.in. irracjonalnym wyborem małżonki, ponieważ była ona chrześcijanką, a wiara w Boga naruszała u niego randowską zasadę pierwszeństwa rozumu. Terapeuta zalecał zatem pacjentowi przekonanie żony do ateizmu lub zmianę partnerki. Ostatecznie pacjent przerwał „terapię”, ponieważ jak to określił zrozumiał z jakim niedorzecznym psychologiem miał do czynienia. To bardzo smutne, że ludzie najczęściej posługują się niespójnym zespołem przekonań i poglądami przejętymi od innych, bowiem wynika z tego wiele szkód dla nich samych.

Niestety „obiektywizm” i inne tego typu „wynalazki” znacząco wpłynęły na zmiany kulturowe w świecie Zachodu, do którego tak nachalnie i dramatycznie aspiruje obecnie Ukraina poświęcając życie i zdrowie swoich obywateli na paskudnej wojnie z Rosją.

„Ja”, moje świadome życie, samoakceptacja, odpowiedzialność za siebie, moje cele, moje prawość i uczciwość, a przede wszystkim asertywność zdominowały całe społeczeństwa i narody. „Ty”, twoja prawość i uczciwość, twoja prawda historyczna, życie wspólnotowe, społeczna sprawiedliwość zdają się być zupełnie zepchnięte na daleki plan. Jednak pomimo zwycięstwa indywidualizmu w świecie Zachodu i forsowanego zaniku tożsamości zbiorowych, wymiar zbiorowy nie został wyeliminowany z polityki i nie zostanie. Polski antropolog kultury, prof. Wojciech Józef Burszta w artykule „Wojny kulturowe jako fenomen antropologiczny” stwierdził: „W głębszym sensie wojny kulturowe są permanentnym stanem napięcia między tradycyjnym i ponowoczesnym sposobem rozwiązywania problemów moralnych; wojny kultur, słowem, toczą się w rejestrze moralności i dotyczą nie tyle kwestii materialnych (zarobki, praca, rola państwa), ile konfliktów związanych z porządkiem normatywnym życia społecznego i kwestią tożsamości zbiorowych. Przyjęło się ten obszar nazywać wartościami postmaterialnymi. Tym samym – ostatecznie – gra idzie o opowiedzenie się za określoną wizją społeczeństwa i jego moralnych obligacji. Dlatego nietrudno się domyślić, że fronty bitewne moralnie fundowanych sporów o wartości dotyczą w istocie niemal wszystkich aspektów życia zbiorowego i indywidualnych wyborów aksjologicznych”.

Wojny kulturowe i coraz bardziej wyboiste drogi komunikacji między ludźmi blokują każdy dialog, a właściwie jedynie prawdziwy dialog w duchu chrześcijańskim, w duchu miłości, empatii i wybaczenia. Niestety nawet wśród samych katolików widać czasem taki rodzaj nieprzyjemnego zawieszenia na własnym „ja”, że można się obawiać, iż w dyskusji uchwycą jakiś krzyż i będą nim okładać swoich rozmówców jak mieczem. To kompletny brak rozumienia słów Jezusa Chrystusa i odwracanie się od Niego, a nie słuchanie Go i podążanie za Nim. Dialog, niestety także wśród wielu odłamów chrześcijan, jest blokowany za sprawą owych nieszczęsnych zmian kulturowych przy cichej akceptacji tych hierarchów Kościoła, którzy sami im ulegli.

Ksiądz prof. Józef Tischner słusznie apelował kiedyś o „rozum we dwoje”, ponieważ „Ja” i „Ty” istnieją tylko we wzajemnym odniesieniu do siebie i podkreślał, że doktryna katolicka nie dzieli się na monologiczną i dialogiczną („Filozofia dramatu”). Natomiast dziś ks. Marek Wittbrot, organizator spotkań w pallotyńskim Centre du Dialogue w Paryżu, w wywiadzie Moniki Florek-Mostowskiej dodaje: „tak też czynił św. Tomasz z Akwinu posługując się tezami i antytezami, poprzez nie dochodząc do konkluzji. Problem w tym, że z coraz większymi oporami, wręcz nieufnością, a niekiedy wrogością traktujemy wszelkie korelacje, nie mówiąc już o dostrzeganiu „twarzy innego” czy przestrzeni obcowania z kimś drugim, różniącym się od nas. Dziś raczej każdy trzyma się swoich niezmiennych prawd i rzekomej stuprocentowej pewności. Tymczasem, jak dawno ostrzegał Tischner, kto szuka niepodważalnych pewników, z reguły odnajduje ideologie.” oraz „i w najbardziej mrocznych czasach musi być miejsce na publiczne wypowiedzenie niewygodnych faktów i trudnych prawd.” wskazując, że skoro trudno jest pogodzić różne cele i wartości, to „ważny jest zwykły savoir-vivre, jak i na przykład kultura prawna”, bo społeczeństwa to łańcuchy relacji i „wiele zależy od tego czy liderzy propagują ducha dialogu czy raczej ducha mniej lub bardziej brutalnej konfrontacji”.

Zawsze i wszędzie ideologizacja wiary i bezrefleksyjność przynosiły i przynoszą ludziom nieszczęścia i wojny. Tak dzieje się na całym świecie. Tak działo się także II Rzeczypospolitej na terenach Małopolski Wschodniej i dzisiejszej Ukrainy gdy po wybuchu II wojny światowej Ukraińcy podżegani także przez owładniętych banderowskim nacjonalizmem prawosławnych duchownych dokonali potwornych rzezi na polskich obywatelach mimo, że sami byli obywatelami polskimi. Dialogu nie było. Ze strony Ukraińców były pistolety, karabiny, łopaty, widły, noże i pięści kierowane nawet do dzieci polskich w brzuchach swoich matek, a setki kapłanów greckokatolickich namawiało do pozbycia się Polaków, na przykład:

– w Mikuliczynie, ks. Łuciów głosił na ambonie, że przyszedł czas, by Polaków wyrzucić poza Kraków i Warszawę, zabronił sprzedawać Polakom, twierdząc, że Polak i Żyd to jest to samo;

– w Manasterzu, ks. W. Smolka tak nauczał wiernych: „kiedyś św. Piotr zapyta ciebie o dobre uczynki, ileś wyplenił polskiego kąkolu. I co ty na to, skoro tak bezczynnie czekasz, aż inni za ciebie to zrobią”;

– w parafii Germakówka, ks. Iwan Wołoszyn poświęcał Ukraińcom narzędzia mordu i wzywał do walki „z kąkolem w pszenicy”;

– w parafii Głęboczek, ks. Antoni Kaznowski nazywał Polaków, Żydów i Moskali wrogami niepodległości Ukrainy i nawoływał do likwidowania ich;

– w Litowisku, ks. Pasiecznik nawoływał do mordowania Polaków;

– ksiądz z Chlebowic Świrskich twierdził, że „Ukraińcy nie mogą przyjść na święcone, jeśli nie zlikwidują Lachów” …itd.

Odnotowane są nawet przypadki osobistego zaangażowania duchowieństwa greckokatolickiego w rzeź na ludności polskiej na przykład:

* kapłan greckokatolicki w Hallerczynie;

* ks. Wasyl Namyj, greckokatolicki proboszcz parafii Skomorochy Stare;

* Pałabicki, greckokatolicki kapłan dowodził napadem UPA na Korościatyn;

* Zakrzewski, ksiądz greckokatolicki z Kut, święcił noże, którymi później zabijano Polaków i zdaniem świadków, także osobiście brał udział w mordach;

* Kurytas, kapłan greckokatolicki w Bucniowie;

* Raich, ksiądz greckokatolicki w Iławczach…itd.

Czy można dziś tak po prostu lekceważąco powiedzieć, że to diabeł machnął ogonem i stało się? – Na pewno nie na szczeblu dyplomatycznym Polski, Ukrainy i przedstawicieli Kościołów! Do projektowania sensownego dialogu potrzeba nie tylko kurtuazyjnego spotkania dyplomatów, ale przede wszystkim zrozumienia na poziomie czucia głębokiego, oraz iście chrześcijańskiego podejścia.

Trwająca na Ukrainie od 2022 roku wojna z Rosją nie pomaga Polakom budować płaszczyzny otwartego dialogu ani relacji międzyludzkich opartych o wzajemny szacunek i zaufanie do Ukraińców, a Ukraińcom nie pomaga budować kultury narodowej, godnych postaw oraz kreować pozytywnych bohaterów narodowych jako wzorów do naśladowania. Kolejne rządy Ukrainy chętnie i często bezczelnie zawłaszczają dziedzictwo kulturowe Polski, Rosji, Rusi Kijowskiej, Białej, Czerwonej, Halickiej i od ponad 30 lat uporczywie forsują swoją politykę historyczną opartą nierzadko o przemilczenia i zwykłe kłamstwa historyczne. Ukraina, jako bardzo młode państwo nie ma własnej, dziedzicznej kultury i wielowiekowej historii, dlatego tuż po rozpadzie ZSRR i uzyskaniu suwerenności przyjęła ponad 30 aktów prawnych związanych nie tyle z historią, opartą na dokumentach i dowodach, co z polityką historyczną, a najwięcej za czasów Wiktora Juszczenki.

Do dziś jest już tych ustaw około 60, co czyni Ukrainę ilościowym rekordzistą w penalizowaniu treści historycznych. Krajem rządzą elity głęboko uzależnione od interesów Zachodu i stawiające na piedestale postaci najgorsze z możliwych, takie jak polityczni liderzy UPA, zbrodniarze wojenni z SS Galizien, czy grecko-katoliccy i prawosławni duchowni, którzy ochoczo nawoływali lud ukraiński stanowiący polską mniejszość narodową w II RP, do zbrodni na swoich polskich sąsiadach.

Na kłamstwie można zbudować tylko jeszcze więcej kłamstw i takie twory wznoszą od 30 lat elity Ukrainy. Zamiast budowy solidnych podstaw tożsamości narodowej, opartych o etyczne wzorce moralne, postawiono pomniki oprawcom, bandytom i szermierzom mowy nienawiści. Było więc kwestią dość krótkiego czasu kiedy wiatr historii zwalił Ukraińcom na głowę taki oszukańczy „domek z kart” i rozpętała się tam wojna. Błędem z założenia było także uznanie dziejów Kozaków zaporoskich, Kozaków i Hajdamaków za ważne źródła w procesie budowania tożsamości narodowej Ukraińców. Oczywiście, że Kozacy odegrali rolę w dziejach Polski i Rosji, ale stawianie ich w XXI wieku za wzór nowej Ukrainie, było nie tylko błędem, lecz wręcz haniebną, krótkowzroczną głupotą. Kozak, to słowo wywodzące się z języka tureckiego – quazzaq – oznaczające awanturnika, bandytę, zbira wyjętego spod prawa. Hajdamaka, to również nazwa pochodząca od tureckiego słowa „hajdmak” – rabować, grabić, ścigać, pędzić. Bandyci, wcześniej czy później, zawsze i wszędzie są zwalczani przez społeczeństwa i trafiają do więzień, albo na szubienice. Na tradycji i etyce nieokrzesanych bandytów i grabieżców nie powinno się budować zdrowej kultury społecznej i „państwa czystego jak szkło”. Tak właśnie  od początku jednak budowano na Ukrainie. Do kogo ona dziś należy łatwo sprawdzić, ale nawet szkoda tu o tym wspominać. Miliony Ukraińców uciekły z ojczyzny oligarchów i mafijnych krwiopijców, skorumpowanych urzędników i wszelkiej maści „daj, dajów” dość dobrze już identyfikowanych w świecie.

Z kim zatem Polacy rozmawiają dziś w polskim Sejmie? Z kim dialog chce prowadzić Kościół w Polsce? Przecież dopóki Ukraina nie przeprowadzi sensownej zmiany ideowej w swoim kraju, tak jak ponad 1000 lat temu zrobili to polscy książęta i królowie, aby należycie wpisać się w kulturę europejską i dopóki Kościół Prawosławny Ukrainy nie stanie w prawdzie bożej i Ukraina nie zaniecha błędnej polityki historycznej i nieustannych zabiegów o dalszą wojnę, to prawdziwy i szczery dialog nie będzie możliwy. Ukraina potrzebuje etycznych wzorców kulturowych dla swoich obywateli jak żaby dżdżu, oderwania się od swoich racji, często obłąkańczych, niemoralnych i pełnych arogancji oraz przyznania się do ludobójstwa i do błędów swoich polityków, aby stać się partnerem w dialogu z Polską i resztą świata. Tymczasem żadnej pokory, chęci wyrzeczenia się ideologii banderyzmu, hajdamactwa, „dajdajstwa” i zmian nie widać, dlatego w tej sytuacji „w kontekście rocznicy tragedii wołyńskiej refleksje o potrzebie umacniania wzajemnego dialogu i procesu pojednania oraz konkretne działania na tym polu” rysują się marnie, bo z psychologicznego i racjonalnego punktu widzenia inaczej być nie może.

Anna Larysz-Recz

fot. wikipedia

Myśl Polska, nr 29-30 (20-27.07.2025)

Redakcja