Zacznę od refleksji politycznej. Czasami słyszę, że współczesna inteligencja polska in gremio od lat czyta „Gazetę Wyborczą”. Więcej – pozostaje przed jej przemożnym wpływem.
Biorąc pod uwagę jak bardzo upolitycznione jest to medium, ów wpływ dotyczy głównie poglądów z tej sfery, choć przecież media mogą być przede wszystkim biznesem, bo rynek medialny to również sposób na zarabianie pieniędzy, a nie uprawiania nachalnej polityki. Raczej nie podejrzewam, że ów dziennik założyli ludzie interesu. Raczej byli to (i chyba wciąż są) politycy „opozycyjni”, którzy odziedziczyli i zachowali do dziś najważniejszą spuściznę Polski Ludowej, gdzie media miały zadania propagandowe, czyli „walczyły na froncie ideologicznym”, a ta działalność z zasady nie spina się ekonomicznie. Ktoś musi do tego dokładać, i to hojnie, a takie środki ma tylko władza państwowa. Stąd zależność ekonomiczna: trzeba wspierać w drodze do władzy tych, którzy następnie dołożą się do medialnego interesu. Gdy do władzy dochodzą polityczni przeciwnicy, przychodzą dla ich medialnych wrogów chude lata. Zapewne ów „model biznesowy” charakteryzuje niejedno współczesne medium, ale to tak na marginesie.
Zastanawiające jest to, że wspomniana „Gazeta Wyborcza” ponosi na swoim froncie spektakularne klęski. Która to już porażka wyborcza wspieranych przez owo medium polityków? Nie sposób zliczyć. Zaczęła się od poparcia dla Tadeusza Mazowieckiego w 1990 roku w pierwszych powszechnych wyborach na urząd prezydenta, który w pierwszej rundzie spektakularnie przegrał z egzotycznym kandydatem (był to Stan Tymiński – kto go dziś pamięta?). Potem przyszła klęska wyborcza Unii Demokratycznej wspieranej w wyborach parlamentarnych w 1993 roku. Jedynym, zresztą niewielkim, sukcesem było wejście do Sejmu Unii Wolności (w 1997 roku) i wicepremierowanie przez niecałą kadencję jej szefa – Leszka Balcerowicza, którego partia w następnych wyborach dostała tęgie i ostateczne lanie. W tym wieku wszyscy wspierani kandydaci na urząd prezydencki przegrali wybory z jednym tylko wyjątkiem Bronisława Komorowskiego. Przedtem przegrał Donald Tusk (też był faworytem tej gazety), teraz, już dwukrotnie Rafał Trzaskowski.
Wynik jest jeden do ośmiu, licząc tylko wybory prezydenckie. Tak rażąco nieudolne politycznie medium wychowuje „polską inteligencję”? Trzydziestopięcioletnia droga rozpoczęta i zakończona porażką powinna dać im coś do myślenia. Może właśnie dlatego nasze elity inteligenckie są w tak niskim poważaniu całej reszty naszego narodu, czyli jego większości?
A cóż powyższe dywagacje mają wspólnego z relacjami polsko-rosyjskimi? Odpowiedź jest dość prosta: gorąco wspierana przez „Gazetę Wyborczą” „nasza wojna” również zakończyła się porażką, Ukraińcy nas „zdradzili” lub są „niewdzięczni”, czyli bilans porażek jest dużo dłuższy.
Gorzej, że koszty tych porażek płacimy my, nieważni obywatele. Również ci, którzy głosowali na faworyta „Gazety Wyborczej”. Naród po raz kolejny zawiódł zaufanie elit.
prof. Witold Modzelewski
Myśl Polska, nr 25-26 (22-29.06.2025)