FelietonyZinkiewicz: Wszelkiej maści makkartyści

Redakcja3 godziny temu
Wspomoz Fundacje

W ubiegłym roku w maju, po opublikowaniu mojego felietonu Wybrał wolność pewien redaktor z białoruskiej TV, poprosił mnie o udzielenie im wywiadu w związku z treścią tego felietonu.

Odmówiłem, wyjaśniając, że obecnie w Polsce tworzone są listy proskrypcyjne na wzór amerykański z okresu makkartyzmu* (działań politycznych, pozbawionych skrupułów metod śledczych oraz tworzenia atmosfery strachu i podejrzeń w walce z „wewnętrznym zagrożeniem komunistycznym” w latach 1950–1954 w USA). Makkartyzm po polsku, został scharakteryzowany w tygodniku „Przegląd” w artykule Radosława Czarneckiego z 12 czerwca 2018 roku Makkartyzm po polsku.

Makkartyzm na długo

„Havel uznał komunistów za byty ludzkie, w Polsce zamierzano ich powiesić na drzewach zamiast liści. To jedna z ‘drobnych’ różnic, które ukazują źródła polskiego makkartyzmu. On się zrodził, kiedy tzw. demokratyczna opozycja zaczęła w latach 80-tych przyjmować pieniądze od CIA. Kiedy dwóch obsesyjnych antykomunistów, R. Reagan i K. Wojtyła, zawarło święte przymierze, którego celem było podzielenie się USA i Watykanu wpływami przyszłej Polsce. Cel został zrealizowany, czego symbolicznym dowodem jest obowiązujący w Polsce kult obu tych ludzi. Polski makkartyzm, w przeciwieństwie do oryginału, nie wygaśnie po kilku latach. Będzie się rozrastał, bo nikt nie zaryzykuje zwolnienia z pracy czy niezdania matury za niewłaściwe poglądy polityczne. Bo został on przeszczepiony z zewnątrz, ma potężnych mocodawców – a nie jest tylko produktem chorej wyobraźni grupki rodzimych fanatyków. Bo Polacy go po prostu chcą. Bo muszą wylać swoje kompleksy, zwalić winę na urojonego wroga w postaci ‘komuny’ albo agentów Putina. Bo, ci którzy maja inne zdanie, będą się zwyczajnie bali je wyrazić. Bo jedynymi, którzy nie muszą się bać utraty pracy czy problemów w szkole są emeryci – a tych wystarczy po prostu przeczekać i za parę lat problem rozwiąże się w sposób naturalny”. „Rzeczowe argumenty nie mają dziś znaczenia – uniwersalną odpowiedzią jest agresywny, prawicowy wrzask, a ostatnio interwencje odpowiednich ‘służb’. No to mamy w Polsce wolność słowa pełnej krasie” – głosił komentarz pod artykułem.

Ukraińcy monitorują

W moim felietonie Wybrał wolność szczególnie interesującą frazą było jego zakończenie: W mojej subiektywnej ocenie sędzia Tomasz Szmydt po prostu wybrał wolność. Natomiast władzom wyrosłym z etosu „Solidarności”, zarzucającym przestępstwo szpiegostwa sędziemu, sugeruję bicie się we własne piersi. A w ramach powyższego – uważnie przeczytanie książki Petera Schweizera wydanej w 1994 roku ‘Victory’ czyli zwycięstwo. Tajna historia świata lat osiemdziesiątych. CIA i Solidarność. Jej autor, Amerykanin, wyjaśnia mało znane w Polsce powiązania ówczesnego podziemia i tworzącej się „Solidarności” nie tylko z CIA. Jej treść przed wielu laty – jeszcze w ubiegłym, XX wieku – szczegółowo, detalicznie, przedyskutowałem z pewnym człowiekiem, autentyczną legendą „Solidarności”, jej twórcą. Natomiast wcześniej, bo w 2023 roku, wykryłem, że do chóru, który „docenił” mój felieton z 2023 roku Kiedy wojna, dołączyła Olena Koceruba z zespołu Ukraińców, działających w ramach projektu nazywającego się „Stop Lie”, zajmującego się monitorowaniem działalności publicystycznej.

Ukraińscy śledczy

W skład tego zespołu wchodzą następujące osoby: Koceruba, Anna Stożko, Bogdan Myronenko, Anatolij Kurnosow oraz Wiktoria Czyrwa. Piszą oni o sobie: „My ukraińscy dziennikarze i analitycy, połączyliśmy siły, aby zwalczać rosyjską propagandę i obalać rosyjskie fake newsy w Polsce i w Niemczech”. Informują, że wyśledzili następujące polskie media, które regularnie rozpowszechniały rosyjskie narracje w sierpniu 2023 roku (zachowuję pisownię oryginału): C-z06.neon24, Neon24, Sputniknews, News-front, Wolnemedia, Myslpolska, Dziennik Polityczny, Marucha, Boomerangmedia, Olej w głowie, TG Ukraina w Ogniu, TG Ciezka Artyleria, TG Ruch Oporu, TG Niezależny Dziennik Polityczny, TG NewsFactoryPl, TG Antypropaganda, TG Qanon Polska, TG RuskiStatek, TG Ciezka Artyleria, TG swiatinformacji, TG GrzegorzBraun, TG Warszawska Syrenka…

„Myśl Polska” na celowniku makkartystów

W okresie słusznie minionym, pasjonując się polityką, oprócz paryskiej „Kultury” (do której od czasu do czasu podsyłałem gorące tematy z Polski), czytałem „Trybunę Ludu”, „Trybunę Robotniczą”, „Politykę”, „Sztandar Młodych”, „Żołnierza Wolności”, „Szpilki” (zawieszone w stanie wojennym), „Przekrój”, „Radar”, studenckie „Itd”, powszechnie dostępne w czytelniach MPiK-u. Zmiany ustrojowe spowodowały likwidację większej części wymienionych publikatorów. W ich miejsce ukazała się „Gazeta Wyborcza”. W Gdańsku po pierwsze egzemplarze sprzedawane w „Akwenie” (był to lokal w gmachu obecnej Solidarności) ustawiała się długa kolejka. Ludzie obok łatwo zrozumiałej informacji łaknęli innego języka. Ponieważ język w czasopismach okresu PRL-u był językiem sztywnym, drętwym, mieszczącym się w obowiązujących, nakreślonych standardach przez cenzurę. Nie było w nim miejsca na odstępstwo. Aby odkodować (ezopowy język) ukrywaną treść trzeba było „posiadać umiejętność czytania między wierszami”. Początkowa ogromna popularność „GW” brała się stąd, że oferowała ona inny, prosty język przekazu, który trafiał do świadomości większości Polaków. Język ten stanowił wyraźne odstępstwo od trudnej do strawienia sztywnej formy przekazu z okresu PRL-u. Dawał proste, zero-jedynkowe odpowiedzi na skomplikowane problemy. Z czasem w „GW” wyraźnie zarysował się jej neoliberalny profil, operujący magicznym pojęciem „niewidzialnej ręki rynku”, która to miała być uniwersalnym panaceum dla metodycznie rujnowanej post PRL-owskiej gospodarki w trakcie budowania kapitalizmu kasynowego w Polsce. Obecnie po odcięciu finansowania z USAID, zlikwidowanego przez Donalda Trumpa, jest „granie na sensację”. Redaktor „GW”, powołując się na jednego z członków komisji do spraw badania wpływów rosyjskich w Polsce, między innymi napisał, że komisja ta przekazała podobno do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) dokument zawierający 25 nazwisk osób podejrzewanych o „szerzenie propagandy Kremla w polskiej przestrzeni informacyjnej”. Raport ma status tajny, jednak „GW” w jakiś chytry, tajemniczy sposób do niego dotarła. Za „GW” parę innych polskojęzycznych mediów żarliwie powieliło ten temat. Celem, tarczą strzelniczą polskiego makkartyzmu stał się zespół ludzi z „Myśli Polskiej”.

Gorzej niż w PRL

Porównując sposób informowania przez PRL-owskie media (enumeratywnie wymienione powyżej) z obecnym, XXI-wiecznym przekazem polskojęzycznych mediów, w mojej subiektywnej ocenie pomimo ezopowego języka (formułowanie wypowiedzi tak, aby jej treści zostały zasugerowane w sposób utajony, pośredni, zawoalowany) ówczesnej XX wiecznej prasy, przekaz był rzetelny, ponieważ nie był obliczony na komercję.

Eugeniusz Zinkiewicz

*Makkartyzm w USA nie polegał tylko na szukaniu sowieckich szpiegów. Makkartyzm polegał także na wprowadzaniu nastroju zagrożenia społecznego.

Redakcja