OpinieFico jedzie do Moskwy

Red.43 minuty temu
Wspomoz Fundacje

W czasie „gdy jeszcze nie można”, „jeszcze nie wypada”, „to jeszcze nie ten czas”, bo w końcu i tak wszystko „wróci do normy” Robert Fico nie ogląda się na innych i zapowiada przyjazd do Moskwy na obchody 80 rocznicy zwycięstwa nad nazizmem, które 9 maja nazywają się cały czas Dniem Zwycięstwa, co w Polsce zmieniono na 8 maja po tym jak padł cały Blok Wschodni. Słowacki premier powiedział, że nikt go nie powstrzyma i pojedzie tam pomimo krytyki ze strony państw Unii Europejskiej. Co gorsza złożył on takie oświadczenie dla rosyjskich mediów, a przecież także można powiedzieć, że zanim wszystko wróci do normy, czyli wróci handel z Rosją, połączenie lotnicze, a Putin znów będzie witany na salonach zachodnich to jeszcze „nie powinno się” takich wywiadów udzielać. „Wskazane jest” udzielać wywiadów tylko mediom zachodnim i do tego najlepiej „pod linijkę” czyli tak aby się kierownictwu mediów „niezależnych” i „wolnych” podobało.

Liczy się obiektywizm.

Fico rozumnie uzasadnia swoją decyzję, że dla niego jest to przejaw elementarnego szacunku i honoru. Stwierdził, że po 80 latach rozejrzymy się wokół i odpowiemy na pytanie, kto poniósł największe straty podczas II wojny światowej. A odpowiedź na to pytanie jest jednoznaczna: były to byłe republiki Związku Radzieckiego. A przecież to nie pierwszy raz gdy odradzano Jemu wyjazd do Moskwy. Wcześniej taka sytuacja miała w 2014 roku. Unia Europejska dała wtedy im zalecenie aby nie lecieli do Moskwy. Z Milosem Zemanem byli wtedy jedynymi przedstawicielami z całej Unii Europejskiej. Ingerował przecież wtedy u Milosa Zemana także ambasador USA Andrew Shapiro, który skrytykował pomysł Zemana. Zeman wtedy na tego typu sugestie powiedział z oburzeniem: „Nie potrafię sobie wyobrazić, żeby czeski ambasador w Waszyngtonie udzielał rad amerykańskiemu prezydentowi i podpowiadał, dokąd ma podróżować. Nie pozwolę na to, aby którykolwiek z ambasadorów ingerował w plany moich zagranicznych podróży„. Jak więc widać najwięcej zasad oraz odwagi mają politycy od naszych południowych sąsiadów.

Dla Unii Europejskiej liczy się ideologia.

Bo dlaczego dla polityków Unii Europejskiej miał by się w zasadzie liczyć obiektywizm jeśli większość tych krajów bądź współpracowała z nazistami, bądź sama była twórcą tej okropnej ideologii. Najgorsze, że ofiara tej ideologii, która nigdy nie poszła na współpracę z nazistami czyli Polska również staje w opozycji do Fico, a zapewne można by znaleźć wypowiedź niejednego polskojęzycznego polityka, który byłby oburzony z powodu tego, że ktoś jest obiektywny i poprzez swoją postawę zwyczajnie szanuje historię, która udowadnia, że to dzięki konkretnym dokonaniom Armii Czerwonej możemy dzisiaj mówić w ojczystym języku oraz mamy trwałe cały czas granice naszego państwa? Ideologia ma za zadanie wymazać z pamięci te fakty co skutecznie poprzez politykę historyczną robi się w Polsce działając kilkutorowo. Poprzez politykę historyczną polegającą na negacji dokonań Armii Czerwonej, odczłowieczając ich w publikacjach oraz kulturze masowej, ale także poprzez niszczenie pomników symbolizujących zwycięstwo Armii Czerwonej ale i Wojska Polskiego nad niemieckim nazizmem. Ale także poprzez wycinanie z nauki historii aby można było urabiać kolejne roczniki ignorantów mających być wyspecjalizowanych w wąskiej dziedzinie wyrobników nieświadomych zupełnie tego skąd pochodzą, kim są i dokąd zmierzają. Fico widocznie nie ma zamiaru się temu trendowi poddawać i stąd taka wrogość w Jego kierunku ze strony dzieci i wnuków nazistów oraz kolaborantów będących u władzy w krajach Europy.

Bartłomiej Doborzyński (Klub Myśli Polskiej w Gdańsku)

Tekst za Barometr Polski.

Red.