OpiniePolskaŚwiatSzlęzak: A jednak Schadenfreude

Redakcja1 godzinę temu
Wspomoz Fundacje

Dzień dobry. Chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się pisać przed południem. Odłożyłem różne sprawy do załatwienia i postanowiłem pisać. Schadenfreude to nieładne uczucie nie tylko dlatego, że po niemiecku się nazywa.

Tak, tak odczuwam schadenfreude po tym, jak dziś rano usłyszałem, że kandydat PiS-u w wyborach prezydenckich powiedział, że mógłby rozmawiać z Włodzimierzem Putinem.  Zaczyna wyglądać na to, że 95% polityków rządzącej koalicji i opozycyjnego PiS-u lada dzień wyjdzie na skończonych idiotów. Okazuje się, że rację mieli ci, których jak mnie przezywano „ruską onucą”. Putin i Rosja we wszystkich oficjalnych przekazach medialnych i wystąpieniach polityków określani są zbrodniarzami, bandytami itp. O ile wiem jedynym politykiem, który unikał nazywania tak Putina był Leszek Miller. Z Millerem jest ten problem, że do końca nie wiadomo czy jego mądra powściągliwość jest wynikiem politycznej mądrości, czy też uwikłania przed laty w branie pieniędzy od Rosjan na potrzeby upadającej PZPR (kto dzisiaj wie, co to było?)

Okazuje się, że po oficjalnym świecie politycznym w Polsce krąży widmo konieczności podjęcia rozmów z Putinem. Pierwszy jest kandydat PiS-u na prezydenta. Bardzo wątpliwe, że to jego osobista inicjatywa. Bardziej prawdopodobne, że ta wypowiedź musiała być uzgodniona z Jarosławem Kaczyńskim. A jak Kaczyński, to i cały PiS. Poza tym wydaje się, że PiS idzie za polityką prezydenta Donalda Trumpa, jak za panią matką.

Co na to koalicja rządowa? Premier Donald Tusk ewidentnie zapędził się w mówienie o mocarstwowości Europy, rozumianej jako Unia Europejska i trochę NATO, bo Brytyjczycy, ale nie Amerykanie. To zapędzenie się Tuska było napinaniem muskułów, tyle tylko, że szybko mu uświadomiono, że te muskuły są z waty. Co dalej? Sprawy ulegną przyspieszeniu, jeśli Amerykanie zdecydują się wycofać swoje wojska z Polski. Bardzo mało o tym wiem, ale zaryzykuję opinię, że szanse na wycofanie są większe niż mniejsze. Ostatecznie zależeć to będzie od stanu rozmów amerykańsko-rosyjskich, czyli na ile będzie to elementem rozgrywki o odciągnięcie Rosji od Chin, a w tej sprawie Amerykanie pokazali, że są skłonni zrobić wiele.

Na dzisiaj sytuacja zaczyna wyglądać tak; Europa nie jest gotowa nie tylko dać Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa, ale również zapewnić jej pomocy wojskowej na poziomie pozwalającym armii ukraińskiej skutecznie przeciwstawiać się armii rosyjskiej. Amerykanie odmówili wspierania Ukrainy i wprowadzają Rosję do gry dyplomatycznej, traktując ją jako równoprawnego partnera na poziomie międzypaństwowej dyplomacji. W związku z tym Polska powinna się obawiać, że Amerykanie nie będą za nią stali murem. Jeśli Polska chce choć w ograniczonym stopniu wyprzedzić coraz gorzej wyglądającą przyszłość, czyli bezpośrednie zderzenie z Rosją, powinna mieć plan na ułożenie po nowemu relacji z Putinem. Niestety wygląda na to, że nic takiego nie ma. Nie wiem czy już to się stało, czy jest w trakcie zawieszenie Polski w politycznej próżni, wobec skrajnie wrogiej Rosji, bo ani Europa, ani Ameryka albo nie są w stanie, albo nie chcą dać bezwzględnych gwarancji w razie ostrego konfliktu. No cóż, sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało!

Z ciekawością oczekuję teraz kiedy Donald Tusk albo Jarosław Sikorski, a może Władysław Kosiniak-Kamysz na pytanie czy nadal nazywają Putina zbrodniarzem, niczym Trump względem Zełeńskiego, którego nazwał dyktatorem, udadzą głupka i spytają czy ja coś takiego mówiłem?

Jedno nie ulega wątpliwości, otóż zbliżamy się do momentu całkowitej kompromitacji polityki względem konfliktu rosyjsko-ukraińskiego wszystkich polskich rządów od 2014 roku. Główny akcent tej kompromitacji polega na zlekceważeniu i pominięciu polskiego interesu narodowego na rzecz interesów głównie Ukrainy, a także USA i najsilniejszych państw europejskich. I tak oto Polska słaba militarnie, słaba gospodarczo, bezprecedensowo wewnętrznie skłócona politycznie z ogromnym ryzkiem braku gwarancji na szybką i skuteczną pomoc militarną, staje naprzeciwko co prawda osłabionej gospodarczo i militarnie Rosji, ale Rosji agresywnie wrogo nastawionej do Polski, mającej instrumenty militarne i polityczne, żeby Polsce dotkliwie szkodzić. Trzeba dodać, że ta agresywna wrogość Rosji w ogromnej mierze wywołana jest przez Polskę. I co dalej?

Andrzej Szlęzak

Redakcja