Jedną z immanentnych cech demokracji jako formy ustrojowej jest udział obywateli w sprawowaniu władzy. Z samej definicji demokracja oznacza bowiem „rządy ludu”. W systemie demokracji przedstawicielskiej, z jakim mamy do czynienia we współczesnym świecie, udział obywateli w sprawowaniu władzy odbywa się za pośrednictwem ich przedstawicieli wybieranych w wolnych wyborach. W państwie demokratycznym, przynajmniej w założeniu, decyzje podejmowane są zgodnie z wolą większości, a werdykty wyborcze winny być respektowane przez organy władzy. Niestety we współczesnych demokracjach typu liberalnego zasady te funkcjonują coraz częściej jedynie w teorii.
Klasycznym tego przykładem są niedawne wybory prezydenckie w Rumunii, w których zwyciężył kandydat niezależny Calin Georgescu, uzyskując wynik 22,94 % głosów. Tym samym Georgescu przeszedł do II tury wyborów, w której zmierzyć się miał z Eleną Lasconi, reprezentującą liberalny i proeuropejski Związek Zbawienia Rumunii. Do II tury nie przeszedł natomiast dotychczasowy faworyt sondaży – premier Rumunii Marcel Ciolacu. Wynik wyborczy Calina Georgescu był dużą niespodzianką, gdyż kandydat ten nie był związany z żadną liczącą się siłą polityczną w Rumunii. Jednocześnie demokratyczny werdykt wyborców wyborów niemal od razu zaczął być kwestionowany. Powodem tych działań był fakt, że poglądy zwycięzcy wyborów całkowicie odbiegały od narracji politycznej rządzącego Rumunią establishmentu. Między innymi Calin Georgescu krytykował członkostwo Rumunii w NATO, negatywnie odnosił się do wspierania Ukrainy w wojnie z Rosją oraz sprzeciwiał się ideologii globalizmu. To wystarczyło, aby został uznany za persona non grata w rumuńskiej polityce. Na dwa dni przed II turą wyborów zostały one unieważnione przez Trybunał Konstytucyjny. Oficjalną przyczyną takiej decyzji był rzekomy wpływ czynników zewnętrznych na wynik wyborów, przy czym nie przedstawiono na powyższą okoliczność żadnych dowodów. Stwierdzono jedynie, że podczas kampanii wyborczej miały miejsce „rosyjskie ataki hybrydowe”. Ta ewidentna manipulacja przyniosła skutki odmienne od zakładanych, sprawiając że poparcie dla Calina Georgescu zaczęło rosnąć. Na reakcję mainstreamu nie trzeba było długo czekać. W dniu 26 lutego br. Calin Georgescu został zatrzymany, przy czym następiło to gdy jechał zarejestrować swoją kandydaturę w powtórzonych wyborach prezydenckich. Zatrzymanie Geoegescu nastąpiło pod pretekstem nielegalnego finansowania swojej kampanii wyborczej oraz działań skierowanych przeciwko porządkowi publicznemu. Politykowi zarzucono również promowanie ideologii faszyzmu, co związane było z jego pozytywne oceną takich postaci jak Ion Antonescu i Corneliu Codreanu. Warto dodać, że przy okazji zatrzymania Calina Georgescu przeszukano mieszkania ponad czterdziestu jego współpracowników. Tak właśnie wyglądają w praktyce standardy polityczne w państwie formalnie demokratycznym, będącym członkiem Unii Europejskiej i NATO, przy czym centrum decyzyjne w tym przypadku nie musiało znajdować się w Rumunii.
Przy okazji unieważnienia wyborów w Rumunii przypomnieć należy wydarzenia o podobnym charakterze, które miały miejsce w 1991 roku Algierii. Otóż w wyborach parlamentarnych zwyciężył wówczas Islamistyczny Front Ocalenia, zdobywając około 47 % głosów. Wówczas z inicjatywy armii unieważniono wybory, co w konsekwencji doprowadziło do trwającej przeszło 10 lat wojny domowej. Pozornie te dwa wydarzenia nie mają ze sobą związku, jednak tylko pozornie, bowiem i w jednym i w drugim przypadku doszło do ewidentnej manipulacji, poprzez zakwestionowanie demokratycznego werdyktu wyborców. Wysnuć z tego można wniosek, że standardy polityczne w „demokratycznej” Rumunii są zbliżone do standardów obowiązujących w postkolonialnej Algierii sprzed ponad 30 lat. I w jednym i w drugim przypadku grupa trzymająca władzę przegrywając partię szachów, rozrzuciła pionki na szachownicy, aby nie dopuścić do zwycięstwa przeciwników.
W pewnych kręgach popularne jest hasło: „nie ma demokracji dla wrogów demokracji”. Problem polega na tym, że środowiska te uznają się za wyłącznie uprawnione do wyrokowania czym jest demokracja i kto jest wrogiem demokracji. Jeśli w wyborach zwyciężą siły kontestujące skostniały system, czy też układ polityczny, zaczyna się jazgot o zagrożeniu demokracji przez skrajną prawicę, faszystów, populistów itd. Przykładem tego były reakcje na sukcesy wyborcze partii sprzeciwiających się wynaturzeniom liberalnej demokracji, takich jak: Alternatywa dla Niemiec, Zjednoczenie Narodowe we Francji, Wolnościowa Partia Austrii, czy też holenderska Partia Wolności. Dotyczy to również Polski, w której wiadome środowiska za zagrożenie dla demokracji uznają na przykład Konfederację oraz środowiska eurosceptyczne i antyglobalistyczne. Wcześniej dotyczyło to Samoobrony, czy też zapomnianej już Partii X Stanisława Tymińskiego. Co ciekawe – zagrożeniem dla demokracji są również siły dążące do zakończenia wojny na Ukrainie. Czyli demokracja ma być jedynie dla „swoich”, a w stosunku do „reszty świata” obowiązują zupełnie inne reguły gry. I nie ma zupełnie znaczenia, że działania takie wypaczają samą istotę demokracji, sprawiając że mamy do czynienia z jej parodią. Wszak dla niektórych – jeśli teoria nie zgadza się z faktami, to tym gorzej dla faktów.
Michał Radzikowski