OpiniePolskaŚwiatCzas płacenia rachunków

Redakcja19 minut temu
Wspomoz Fundacje

Ukraina jest najbardziej przegranym w tej wojnie – to nie ulega wątpliwości. Nie dość, że straci co najmniej 20 proc. terytorium, to zmuszona jest do podpisania z USA poniżającej umowy o oddaniu prawie wszystkich zasobów naturalnych, jakie jeszcze znajdują się na jej terytorium.

W ciągu trzech lat wojny Ukrainę opuściło, być może na zawsze, ok. 10 mln obywateli, ilu zginęło na froncie – nikt, poza władzami ukraińskimi, nie wie dokładnie, ale na pewno nie jest to 45 tys., jak twierdzi Zełenski, a raczej 3-4 razy więcej.

Donald Trump, który wywrócił stolik geopolityczny nie szczędzi słów krytyki pod adresem wielbionego u nas i w Europie Wołodymyra Zełenskiego. Mówi:  „Pomyślcie: umiarkowanie udany komik, Wołodymyr Zełenski, namówił Stany Zjednoczone Ameryki do wydania 350 mld dolarów, aby rozpocząć wojnę, której nie można było wygrać, która nigdy nie musiała się zacząć, wojnę, której on, bez USA i Trumpa nigdy nie będzie w stanie zakończyć”. „Dyktator bez wyborów, Zełenski lepiej niech działa szybko, inaczej nie będzie miał kraju” – dodał. Wielu uznaje tę ocenę za skrajnie nieobiektywną, niesprawiedliwą i oburzającą. Pomijając styl w jakim Donald Trump wyraził swoje zdanie – jego ocena jest jednak zasadna.

Po pierwsze, Zełenski, wybrany przez rosyjskojęzyczną ludność wschodniej Ukrainy, gdzie otrzymał ponad 70 proc., głosów zwyczajnie zdradził swój elektorat i przeszedł na złą stronę mocy. Obiecywał pokój z Rosją, tymczasem nie tylko nie miał zamiaru wypełnić ustaleń Porozumień Mińskich (autonomia dla Donbasu), ale zapowiadał odbić siłą Krym i wprowadzić Ukrainę do NATO, po czym poparł wymierzone w ludność rosyjskojęzyczną działania ograniczające jej prawa. Ale jego największym błędem było odrzucenie w kwietniu 2022 roku, już po rozpoczęciu przez Rosję inwazji,  wynegocjowanego w Turcji pokoju, który gwarantował istnienie neutralnego państwa ukraińskiego. Wybrał, pod naciskiem USA i W. Brytanii – wojnę.

Ukraina padła ofiarą szaleńczo-romantycznej polityki swoich polityków, prawie wszystkich opcji, którzy uwierzyli w podpowiedzi Zachodu i zgodzili się pełnić na styku dwóch wrogich sobie bloków – rolę zmilitaryzowanego bufora, nastawionego na konfrontację z mocarstwem atomowym. Polska przerabiała to już w wieku XVIII i XIX, kiedy byliśmy wykorzystywani przez różne ośrodki, także tajne, do dywersji przeciwko Rosji. Płaciliśmy za to rozbiorami, przegranymi powstaniami i represjami. Ukraińcy przerobili to teraz. Większa część politycznej Ukrainy systematycznie popychała ten kraj na skraj przepaści. Ktoś powie – to wina Zachodu, który Ukrainę do tego skłaniał. Racja, ale jeśli ma się rozum i analizuje historię, to nie należało na to pozwolić. W 1790 roku Prusy obiecały Rzeczpospolitej wszystko, dały gwarancje i zapewniły o przyjaźni. W dwa lata później mieliśmy wojnę z Rosją i rozbiór. Przykład Ukrainy potwierdza tylko starą mądrość, że historia jeszcze nikogo niczego nie nauczyła.
Jan Engelgard

fot. wikipedia

Myśl Polska, nr 9-10 (2-9.03.2025)

Redakcja