PublicystykaRękas: Czy Kijów wygra wybory prezydenckie w Polsce?

Redakcja23 minuty temu
Wspomoz Fundacje

Cóż, minęły już na szczęście czasy, gdy list od Bohdana Chmielnickiego decydował o wyborze polskiego króla.

Zresztą, dość spojrzeć – Wołodymyr Zełeński może sobie udawać Napoleona, ale na pewno nie kozackiego hetmana. A skoro ma taki niedosyt własnego udziału w kampanii prezydenckiej – nic nie stoi na przeszkodzie, by takie wybory rozpisać na Ukrainie, chyba już na to najwyższy czas, prawda?

Fałszywi ukrainosceptycy

Wypowiedź Zełeńskiego można postrzegać jako celowe i przemyślane uwiarygodnienie kandydata PiS, Karola Nawrockiego w oczach wyborców coraz bardziej niechętnych dalszemu finansowaniu Kijowa i oburzonych bezczelną i roszczeniową postawą ukraińskich władz. Nawrocki ostatnio udaje ukrainosceptyka, bo to po prostu przysparza w Polsce głosów, a ponadto PiS mimo swojej rusofobii, a może właśnie w związku z nią chce też nadrobić swój falstart wobec administracji Donalda Trumpa. Skoro amerykański prezydent-elekt krytykuje pomysł przyjmowania Ukrainy do NATO, to nadwiślańscy amerykanofile również, chcąc nie chcąc, będą musieli to powtarzać, skoro i tak zostali już daleko w tyle już nie tylko za Viktorem Orbánem, ale nawet za Robertem Fico, którzy znacznie lepiej i szybciej odbierają nowe sygnały docierające z Waszyngtonu. Pamiętajmy też jednak, że urzędujący jeszcze prezydent RP nie przestaje płaszczyć się przed Kijowem (prawie tak, jak przed Tel Awiwem), a zatem słowom Nawrockiego towarzyszą zupełnie przeciwne deklaracje i działania Andrzeja Dudy. PiS to nadal słudzy Ukrainy, a hucpa Zełeńskiego to także wynik polityki spasania Kijowa polskim majątkiem, realizowanej przez poprzednie jeszcze rządy. A że to miłość bez wzajemności…

Strach Zełeńskiego

Wołodymyr Zełeński walczy o życie i to dosłownie, dla niego zmiana w Białym Domu może oznaczać nie tylko utratę stanowiska, ale po prostu likwidację, by zrobić miejsce następnemu zarządcy ukraińskiej kolonii. Wszak takich bohaterów się nie dymisjonuje, zresztą właśnie dlatego wybory są zakazane. Zostaje zatem zamach (oczywiście „rosyjskich terrorystów”), albo bohaterska śmierć pod bombami, na gruzach Kancelarii Rzeszy… Tzn., oczywiście, pałacu prezydenta Ukrainy. Komikowi nieśpieszno do roli tragicznej, ginąć to inni, ale nie on. Dlatego sam coraz mocniej przymila się już nie do Amerykanów, tylko do tych Europejczyków, którzy mają przejąć zadanie podtrzymywania i finansowania wojny. Oczywiście na pierwszym planie jest Zjednoczone Królestwo, stąd i stuletnie przymierze z sir Keirem Starmerem, natrętnie przywodzące na myśl mit tysiącletniej III Rzeszy. Liczą się też jednak eurokraci, Berlin i Paryż, a więc i ich ekspozytury w Europie Wschodniej, jak w III RP uśmiechnięta koalicja. Zełeński wyjadł już całą czekoladę amerykańskim dzieciom, teraz chce głębiej sięgnąć do poświątecznych zapasów dzieci europejskich. W końcu ukraiński prezydent jest jak ten czwarty król, który chodzi zaraz za tamtymi trzema i odbiera dary…

Stop ukrainizacji Polski

A jaki może to mieć wpływ na wybory w Polsce? Cóż, u nas też startuje paru komików, nie można powiedzieć, choć żaden aż tak tragikomiczny, jak ten z Kwartału’95. Przykład Nawrockiego wskazuje jednak, że jeśli któryś z kandydatów chce być traktowany poważnie przez polskich wyborców – po prostu musi odnieść się do narastającego problemu ukraińskiego. I inaczej niż Nawrocki – musi zrobić to szczerze i wiarygodnie. Bo nie, sprawy nie załatwi samo wznowienie ekshumacji i oddanie przez Kijów czci ofiarom ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nazistów. To jest psi obowiązek władz w Kijowie, nie kompromis, nie przedmiot jakichś układów i umów. I nie, nie wolno od tego uzależniać polskiej zgody na członkostwo Ukrainy w UE i NATO, bo takiej zgody żaden uczciwy, odpowiedzialny, naprawdę polski polityk dać nie może. W tych wyborach może zostać wreszcie usłyszany głos tych mówiących bezwzględnie „nie” dla Ukrainy w NATO i UE. Ponadto zaś wybrzmieć powinno jeszcze jedne hasło: remigracja. Powrót Ukraińców do swoich domów.

Dlatego właśnie, choć słowa Zełeńskiego nie mają żadnej wartości ani żadnego znaczenia, także dla wyborów w Polsce – to już kwestia ukraińska może być w tej kampanii sprawą na wagę zwycięstwa. Stop ukrainizacji Polski! – to, niestety, wciąż bardzo aktualne hasło i zarazem program na przyszłość.

Konrad Rękas

Redakcja