To jeszcze nie czerwona, ale już żółta kartka dla zdegenerowanych i odrealnionych elit europejskich. Wyniki wyborów w Austrii, Francji, Niemczech, Holandii, Belgii czy na Węgrzech pokazują jasno, że Bruksela na waszyngtońskiej smyczy nie jest tym, czego oczekują Europejczycy. Francuskie, austriackie i niemieckie wyniki wstrząsnęły wykoślawionymi ideologami i urzędasami Brukseli.
Patrzę na wyniki bez entuzjazmu, ale również bez lamentu. Tego można było się spodziewać. Jeżeli Unia Europejska w dalszym ciągu będzie tylko narzędziem Stanów Zjednoczonych, to za kilka lat wynik Austrii i Francji przeleje się na resztę Europy. Wtedy projekt Unia Europejska będzie zakończony. Moim zdaniem tak się właśnie stanie. Nie będę płakał. Zdycha na własne życzenie.
Wybory w Polsce oczywiście różnią się od tych w innych państwach. U nas liberalno-prowojenne stronnictwo władzy zwyciężyło. Zaraz za nim znajduje się stronnictwo opozycyjne, którego elity zajmują podobne jednostronne stanowisko w kwestii wojny.
Przeszło 40 procent wyborców, którzy zdecydowali się pójść do wyborów w ok. 85 procentach wsparło partie jawnie prowadzące nas na zderzenie czołowe z Rosją. Oczywiście, że znaczna część wyborców PiS, TD (PSL), a nawet PO nie chce wojny czy ideologicznych szaleństw, ale nie rozumieją zależności swojego głosowania od kierunku obranego przez ośrodki decyzyjne. O postlewicy nie ma nawet co wspominać.
Do Polski wszystko przychodzi później i jest takie nie do końca. Czasem ma to dobre, czasem złe konsekwencje. Nie dotarł do nas jeszcze wiatr zmian. On zapewne przyjdzie do nas wtedy, gdy w Europe Zachodniej będziemy już obserwować huragan zmiatający stary liberalno-wolnomyślicielski porządek rzeczy. Gdy zachodnioeuropejski świat będzie obracał się w gruzy, u nas będą próbować łatać pęknięcia. Niestety perspektywiczne patrzenie nie ma u nas wielu zwolenników.
Elity dobrze wiedzą jakie są alternatywy w UE. Zdają sobie sprawę z schyłkowości tego projektu. W szczerej, bo potajemnie nagranej w restauracji „Sowa i Przyjaciele” rozmowie b. premier Mateusz Morawiecki mówił „pięćdziesiąt lat ludziom się wydawało, że zawsze będzie lepiej, emerytury będą dość wysokie, żyć będziemy coraz dłużej, służba zdrowia będzie za darmo ku… i edukacja za darmo, oni tą krzywą, która wiesz tak szła co do oczekiwań, oni muszą ją odkręcić, nie. I takie rzeczy się dzieją (…) Najlepszym sposobem zawsze była wojna. Wojna zmienia perspektywę w pięć minut”.
I to mnie martwi. Być może zdegradowane elity w wielu państwach widząc końcówkę projektu wspólna Europa, będą próbować ratować swoje zbankrutowane idee wpychając nasz kontynent w bliższe i dalsze konflikty zbrojne i kwestie migracyjne. Wojna i uchodźcy budzą strach, więc są solidnym paliwem. Wyznawcy klimatyzmu, genderyzmu, brukselizmu, atlantyzmu i pomniejszych sekt będą wciskać się w zbroje obrońców obecnego status quo i łgać o powrocie do dawnej Europy. Znając łatwowierność moich rodaków – zapewne uwierzą.
Zadaniem ludzi realistycznie patrzących na otaczający nas świat, jest mówienie prawdy, nawet tej mało przyjemniej i burzącej spokój. Trzeba uświadamiać ludzi, ze starej Europy – Unii (która w znacznym stopniu była od dawna utopią) już nie ma. Unia Europejska jest w stanie agonalnym. Niech zdechnie. Zamiast zajmować się reanimacją przyszłego trupa, trzeba ignorować jego ostatnie podrygi i błyskawicznie szukać nowych odważnych rozwiązań.
Łukasz Jastrzębski
Na zdjęci: wiec wybroczy Marion Marechal z francuskiej partii Rekonkwista („X”)