PolskaBiernacki: Męczeństwo Agnieszki Romaszewskiej

Redakcja5 miesięcy temu
Wspomoz Fundacje

6 grudnia 2023 roku to symboliczna data dla ludzi kontrsystemu. Wreszcie ktoś utemperował „świętą krowę” polskiej polityki, czy szerzej salonu. Na dodatek jest to „krowa” z ekstraklasy, creme de la creme styropianowych elit. Osoba która uwielbia „rozstawiać wszystkich po kątach”, zwłaszcza ludzi o innych poglądach, i ich „opluwać”. 

Oczywiście o Agnieszce Romaszewskiej jest mowa. Dyrektorce Biełsatu, żonie ambasadora na Ukrainie, legendzie opozycji lat 1980. – bestialsko męczonej przez Wojciecha Jaruzelskiego, progeniturze jeszcze większych legend, bez których by nie było III RP. Romaszewska dostała nauczkę od Agnieszki Piwar, co jest wydarzeniem bezcennym.

Prewencja

Nie chodzi oczywiście o samą Romaszewską, bo ona się nie zmieni, ale o funkcję prewencyjną tych sądowych przeprosin. Może jakiś rusofob i amerykański patriota, zanim kogoś obrazi, zrobi bilans zysków i strat. Romaszewska robi to zawodowo i za piętnowanie „agentów Putina” bierze duże pieniądze. Nawet w przypadku wypłaty zadośćuczynienia będzie miała bilans dodatni. Mały ratlerek amerykańskiej sfory robi to za darmo, a w przypadku wypłaty zadośćuczynienia jego bilans będzie na dużym minusie. Warto by ów ratlerek pamiętał, że będzie przeciwnikiem znacznie łatwiejszym niż wielka Romaszewska. Poniżej kilka słów o tej sprawie i samej Agnieszce Romaszewskiej.

Przyczyna

Te przeprosiny to efekt zakończonego 6  grudnia 2023 roku procesu karnego wytoczonego  za zniesławienie Agnieszce Romaszewskiej-Guzy przez Agnieszkę Piwar. Zniesławiona bardzo precyzyjnie opisała to na swoim blogu piwar.info: „Romaszewska publicznie przeprasza za określenie ‘opłacana moskiewska najmitka’! Tu tylko fragment artykułu opisujący przyczynę procesu:

„W dniu 21 lipca 2021 roku otrzymałam akredytację prasową na Białoruś, o czym poinformowałam moich czytelników na portalu Facebook, jako zapowiedź, że wybieram się do tego kraju. Zobaczyła to Agnieszka Romaszewska, po czym opublikowała moją akredytację na swoim profilu Facebook, podpisując pod moim zdjęciem i nazwiskiem: «Jest się czym chwalić… doprawdy …  W czasie gdy uczciwi dziennikarze siedzą w więzieniu a wielce zasłużona Białoruska Asocjacja Żurnalistów ( BAŻ) jest właśnie likwidowana, pani dziennikarka Myśli Polskiej szpanuje. Skąd się takie biorą ?  Pewnie wybiera się ‘do Polaków’ uwaga, uwaga – kryć się kto może. Obejrzałam profil w internecie – regularnie opłacana moskiewska najmitka»”.

Agresywne komentarze

Agnieszka Romaszewska miesiąc przed swoimi 62. urodzinami dowiedziała się wreszcie, że mimo przynależności do klasy uprzywilejowanej, nie wszystko jej wolno. To dla niej szok i dramat. Jej cierpienie widać w dyskusji pod przeprosinami, gdy lakonicznie odpowiada swoim znajomym, którzy nadal hurtowo obrażają Agnieszkę Piwar. Romaszewska się hamuje, ale widać, że dużo ją to kosztuje. To mała próbka:

Jerzy Makuch: „Czyli jest ‘moskiewską najmitką’, tylko że za darmo?”

Agnieszka Romaszewska: „powiedzmy tak: nie dysponuję dowodami na to, że otrzymuje wynagrodzenie”.

Albo

Wojciech Stanisławski: „Ale w komentarzach można wyrażać opinię na temat tej patologicznej antysemitki?”

Agnieszka Romaszewska: „Jak rozumiem wolność słowa nadal w Polsce funkcjonuje”.

Ta tak zwana dyskusja, to nic innego jak potok obrzydliwych wyzwisk i dalszych oszczerstw pod adresem Agnieszki Piwar, za aprobatą Romaszewskiej. Współczuję zniesławionej, ale dzięki amokowi tego towarzystwa, zapewne uznającego się za elitę intelektualną, możemy poznać ich małostkowość, chamstwo, fanatyzm i brak akceptacji dla innych poglądów. Kuriozalna jest troska Romaszewskiej o wolność słowa w Polsce, gdy sama tej wolności innym odmawia, stawiając się często na pozycji „policjantki myśli”. Każdy kto nie jest rusofobem, jest dla Romaszewskiej podejrzany. Każdy kto chce normalnych relacji z Rosją i Białorusią, jest szpionem Putina.

Klasa „wyższa”

Romaszewska, pomimo zawartej ugody i przeprosin, w których oficjalnie przyjęła do wiadomości, że zniesławiona publikowała za darmo, w dyskusji „puszcza oko” i w sposób dorozumiany sugeruje, że jednak Piwar kasę brała, tylko zniesławiająca (A.R.) nie ma na to dowodów. Psychologicznie nie potrafi sobie poradzić z sytuacją, że ktoś może coś przez dłuższy czas robić za darmo. Wszak sama pochodzi ze środowiska które od lat 1980. bardzo starannie i metodycznie buduje swoje kariery zawodowe i fortuny finansowe. Nie trzeba daleko szukać – „klan Romaszewskich”.

Seniorka Zofia Romaszewska jest etatowym doradcą Prezydenta RP, Agnieszka Romaszewska-Guzy – dyrektorką Biełsatu, a jej mąż Jarosław Guzy jest ambasadorem na Ukrainie. Oczywiście w oczach troskliwych dyskutantów Romaszewska jest męczennicą, bo wraży sąd zmusił ją do „ugięcia hardego karku”, a co gorsza uzmysłowił, że nie żyjemy w Polsce folwarcznej i klasa panująca też ma przestrzegać prawa, a nie „prać po pyskach chłopów pańszczyźnianych”. Agnieszka Romaszewska od zawsze lansuje się na męczennicę, ofiarę Jaruzelskiego. Owszem, po 13 grudnia 1981 roku posiedziała kilka miesięcy w „internacie”, ale to się jej opłacało. W jej ukochanej III RP ludzie nieraz siedzą z przyczyn politycznych nawet trzy lata bez wyroku i nic z tego nie mają. Na tej odsiadce Agnieszka Romaszewska zbudowała swoją legendę niezłomnej buntowniczki i dość szybko zaczęła od niej odcinać finansowe kupony.

Klan Romaszewskich

Oto relacja Zofii Romaszewskiej zamieszczona w książce Ewy Winnickiej Milionerka. Zagadka Barbary Piaseckiej Johnson (fragmenty książki opublikowane 7 maja 2017 roku na portalu tygodnikprzeglad.pl). Podrozdział pod znamiennym tytułem „Na opozycję – Warszawa – Nowy Jork 1985”: „Na koniec pani Barbara zapytała, co bym chciała dla siebie, a ja powiedziałam, że chciałabym nie mieszkać ze swoją córką.  Byłyśmy z Agnieszką w dobrych relacjach, ale nie chciałam z nią mieszkać. Gdy wyszłam z więzienia, Agnieszka była już mężatką. (…)  A nie było żadnych szans na mieszkanie dla Agnieszki. I ona to mieszkanie dla Agnieszki ufundowała. Przysłała 20 tys. dol., co wystarczyło na mieszkanie i urządzenie go. Opłaciła też stypendium w Yale. Pożegnałyśmy się bardzo serdecznie…”.

Tu mała dygresja dla młodszych czytelników. Te 20 tys. USD w tamtych czasach było kwotą gigantyczną, bo średnia pensja przeliczona na dolary po czarnorynkowym kursie to ok. 30 USD. Czyli ok. 670 średnich pensji. Dziś te 670 średnich pensji to ponad 4,5 mln zł. Wspaniały start w życie dla 23 letniej młodej mężatki.

Czarna limuzyna za Atlantykiem

Ale wracamy na pole walki z Jaruzelskim. Wszak obalenie tyrana i odzyskanie przez Polskę niepodległości było wtedy dla Agnieszki Romaszewskiej sprawą nadrzędną i walczyła z nim nawet na terenie USA.

Podrozdział „Na ubogą siostrzenicę Jasna Polana, grudzień 1985”:

„Na stypendystkę Agnieszkę Romaszewską czeka na lotnisku długa, czarna limuzyna z barkiem i fantazyjnym oświetleniem. Zawozi ją do Princeton. Barbara udostępnia bajkowy pokój Małcużyńskiego. Jest w nim fortepian, na ścianach Grottger, Wyczółkowski i portret pianisty. Na łóżku wielkie poduszki, batystowa pościel i puchowa kołdra. Marmurowa łazienka ma podgrzewaną podłogę i pachnie w niej orchideami, które rosną w podłużnej donicy. Agnieszka chce kupić kosmetyki, których nie można dostać w Polsce, więc następnego dnia gospodyni wzywa ochroniarza i we troje jadą na zakupy do taniego marketu, co Basi sprawia dużą radość. Idą, a za nimi ochroniarz pcha wózek”.

Stypendystka

Potem, w 1986 roku, Barbara Piasecka Johnson uznała Romaszewską za zdrajczynię. Poszło o jakieś kwestie towarzysko-erotyczne. „Kiedy zadzwoniłam, powiedziała: ‘Nie masz już stypendium. Wracaj do Polski’. Nie było żadnej rozmowy. ‘Wszystko skończone. Nie chcę cię znać’, dodała. Zasugerowała jeszcze, że Marek, gdy mnie odwoził [do New Haven], za późno wrócił. To były żenujące insynuacje. Nigdy więcej nie rozmawiałyśmy” (A. Romaszewska, fragment z książki Ewy Winnickiej Milionerka. Zagadka Barbary Piaseckiej Johnson).

W oficjalnych biografiach Agnieszki Romaszewskiej jest informacja, że w latach 1987-1990 przebywała na stypendium doktoranckim w Yale University w Stanach Zjednoczonych. Odbyła staż dziennikarski zorganizowany przez amerykańską fundację National Forum Foundation w „The Washington Times”, „The Washington Post” i w tygodniku opinii „The New Republic”. Opierając się na informacjach z książki i z biografii, należy założyć, że Romaszewska spędziła w USA pięć lat. Po zaprzestaniu finansowania przez Piasecką Johnson, jak widać, znalazł się inny sponsor. Nic niezwykłego, w tym środowisku bilans zawsze musi być dodatni. Ten pięcioletni pobyt w USA był dla Romaszewskiej świetną trampoliną do dalszej kariery. Dla osób znających realia PRL jest oczywiste, że skoro władze wypuściły ją do USA, to miały w tym jakiś zamysł. Mogli oczywiście nie wypuścić i nikt by im nic nie zrobił. Paradoksalnie Kiszczak i Jaruzelski są ojcami chrzestnymi dzisiejszego sukcesu Agnieszki Romaszewskiej.

Dolary grają w duszy

Wracając do przeprosin, Agnieszka Romaszewska napisała je z wielkim trudem, na odwal i umożliwiła, by banda chamów w komentarzach obrażała Agnieszkę Piwar. Co za brak klasy, co za buta i arogancja. Jednak jeden komentarz mnie rozbawił i jednocześnie przeraził. Autorem jest oczywiście niezawodny Radosław Żurawski Vel Gajewski:

„Gratuluję! Wzorem naszych pradziadów i dziadów a w Pani wypadku także Ojca, będzie Pani mogła kolejny wyrok oprawić w ramki i chlubić się nim przed następnymi pokoleniami”. To do Agnieszki Romaszewskiej, „poszkodowanej” przez sąd, gdzie sędzia jest pewnie agentem Kremla.

Poziom patosu i infantylizmu przekroczył tu wszystkie dopuszczalne poziomy. Niestety to norma w tym środowisku. Najgorsze jest to, że oni mają duży wpływ na politykę Polski. To bardzo niebezpieczne. Trzeba im przyznać, że świetnie grają wykreowane przez siebie postacie patriotów. Gdy jednak zajrzy się im głęboko w duszę, to zbyt wiele biało-czerwonych flag się tam nie znajdzie. W większości będą to $. $. $.

Cezary Michał Biernacki

Redakcja