Recenzje„Uległość” po polsku

Redakcja9 miesięcy temu
Wspomoz Fundacje

Nie mamy w Polsce wiele piszących o swojej wierze muzułmanek. Prawdę pisząc, Agnieszka Amatullah Wasilewska jest jedyną mi znaną. Z tym większym zaciekawieniem sięgnąłem po jej książkę „Bismillah i do przodu!”. Agnieszka pisze tam o sobie i swoim życiu oraz roli, jaką odgrywa w nim islam. Pisze o islamie z perspektywy, nie tyle uczonego interpretatora, co szeregowej wyznawczyni – jak sama to ujmuje „Polki, warszawianki, prażanki ze Szmulek”. W moich oczach to właśnie czyni jej książkę najciekawszą, pokazuje bowiem niejako islam „od kuchni”.

Agnieszka nie pochodzi z jakiegoś egzotycznego dla nas kraju ale jest jedną z nas – ja sam widziałem ją kilka razy przelotnie na mieście a nawet w siedzibie pewnej firmy. Jej doświadczenie islamu mogłoby więc być doświadczeniem każdego z nas. Religię tę na początku poznawała, na przykład, jak przyznaje, na grupie dyskusyjnej na nieistniejącym już dziś portalu społecznościowym nasza-klasa. Życie według zasad islamu Agnieszka wkomponować musi w warunki życia w kraju nieislamskim, jakim jest Polska.

Niektóre z tych wątków, poruszane przez Autorkę zarówno w książce jak i na również godnym polecenia jej kanale na YouTube, są naprawdę zajmujące. Ot, na przykład kwestia pięciokrotnej w ciągu dnia modlitwy – również zatem w miejscu pracy. Kwestia relacji z bliskimi – niektórzy z nas być może kojarzą córkę Agnieszki Mariettę Witkowską, z którą Autorka książki utrzymuje zażyłe i serdeczne relacje, pomimo innego sposobu ubierania się i wyznawania odmiennej religii. Kwestia noszenia chusty, kwestia muzułmańskich postów, kwestia poligamii – tego typu różne ciekawostki o życiu muzułmanów, „które chcielibyście wiedzieć ale o które nie mieliście kogo zapytać” Agnieszka porusza w swojej książce.

Chciałoby się wręcz w tym miejscu dodać, że odniesienia się do niektórych kwestii zabrakło i miejmy nadzieję, że sukcesywnie będą omawiane na kanale Autorki na YouTube. Agnieszka wspomina o reakcjach rodziny na konwersję religijną, o reakcjach w pracy na przywdzianie chusty, przytacza zabawne nieporozumienia z restauracji, pisze też o nieco zaskakującej znajomości z działaczami Polish Defence League, acz trochę zabrakło wzmianki, czy z racji wyróżniania się strojem, spotkały ją jakieś nieprzyjemne zaczepki na ulicy? Chciałoby się też zapytać, czy szczelnie „zakutanym” muzułmankom nie jest po prostu na co dzień gorąco? Agnieszka wspomina, ze miała z tym problemy, gdy na początku improwizowała ze strojem, czy jednak problem ten zniknął, gdy już dobrała odpowiednie jego elementy, nie dodała.

Tytułem dygresji, nie odmówię sobie przyjemności, by wspomnieć tu, ze ilekroć zdarzało mi się gdzieś Agnieszkę widzieć, tylekroć robiła na mnie wrażenie swoim strojem, a konkretnie „grą kolorami”w dobranych w nim elementach. Nawet posłużyło mi to później za punkt odniesienia w rozmaitych dyskusjach, gdzie argumentowałem że muzułmanki nieco banalną „grę golizną” zastępują robiącą dużo lepsze wrażenie „grą”dobieranymi umiejętnie fakturami tkanin i motywami zdobniczymi – co daje zresztą dużo lepsze wrażenie, niż bezwstydny model zachodni.

Refleksje Autorki są ciekawe, bo – jak wspomniałem – prowadzone z polskiej perspektywy. Agnieszka zmaga się nie tylko z islamskimi postami ale też z instytucja poligamii. Co szczególnie ciekawe, jej impresje na temat tej ostatniej okazują się wcale nie tak odległe od problemów, przed jakimi stają muzułmanki egipskie. Z kolei neutralizacja niektórych przynajmniej niedogodności postu okazuje się łatwiejsza dzięki rozwiązaniom kuchni bliskowschodniej.

„Polskość” Agnieszki uwidacznia się też w dość specyficznej interpretacji islamskich zaleceń dotyczących stosunku wobec zachowań nieobyczajnych. Gdy Agnieszka pisze o stosunku do homoseksualistów, de facto zawężając możliwości stwarzane przez islam w odniesieniu do reakcji na postępowanie osób ulegających takim popędom, jej wywód wydaje się najmniej przekonujący; islamskie potępienie takich zachowań czyni bowiem niejako „martwą literą”. Zdobywając wyznawców wśród rodowitych mieszkańców Zachodu, islam będzie musiał zmierzyć się z wyzwaniem takiej liberalnej interpretacji swoich zaleceń.

Dla równowagi dodam tu, że Autorka zachęciła mnie do lektury przywoływanej przez siebie powieści „Gej w wielkim mieście” Mikołaja Milcke, która trafiła już na moją listę pozycji do przeczytania. Choć nie jestem pewien, czy wszyscy muzułmanie byliby szczęśliwi porównaniem ich miejsca w społeczeństwie akurat do pozycji „gejów”. Ze swej strony, ciekaw jestem jakie wrażenia Agnieszka miałaby po lekturze będącej polemiką z subkulturą gejowską książki „Androphilia. Rejecting the Gay Identity, Reclaiming Masculinity” Jacka Donowana – którą to pozycję jej z tego miejsca serdecznie polecam.

Książka „Bismillah, i do przodu!” jest książką o samej Autorce, trudno więc zalety tej publikacji rozdzielić od osobowości samej Agnieszki. A zarówno z jej audycji na YouTube jak i z omawianej pozycji wnoszę, że jest ona osobą o otwartym umyśle i w najlepszym tego słowa znaczeniu tolerancyjną. Stąd też jej umiejętność wejścia w dialog zarówno z islamofobami (Polish Defence League, „Laila Shukri”, odporność na „obrazę uczuć religijnych”), jak i umiejętność znalezienia wspólnego języka z niemuzułmaniami (mnie osobiście szczególnie fascynuje – jak się wydaje – świetna relacja Agnieszki z córką Mariettą i pozostałymi niemuzułmańskimi członkami jej rodziny). Stąd też jednak chyba umiejętność wkomponowania swojego islamu w realia życia w Polsce.

Środowiska muzułmanów ani samego islamu Autorka skądinąd nie idealizuje; od początku poznając je od strony praktycznej codzienności, z ust innych wyznawców aktywnych w grupach dyskusyjnych na naszej-klasie, nie idealizuje nawrócenia ani nie twierdzi, że zmieni ono od ręki wszystko. W islam Agnieszka wkracza z bagażem swoich niełatwych doświadczeń życiowych, już po nawróceniu zmagając się – choć z „wyzerowanym” kontem moralnym – z ich pamięcią i dalekosiężnymi skutkami. Nie ukrywa też – i nigdy nie żywiła złudzeń, że jest inaczej – że dotyczy to też społeczności muzułmańskiej w ogóle, której członkowie nawet po nawróceniu wciąż borykają się z różnymi kryzysami i trudnościami życia.

Co ciekawe, Agnieszka łączy otwarty umysł z „twardym” rdzeniem światopoglądowym – dla mnie to mało zaskakujące, bo już wiele lat temu doszedłem do wniosku, że przyjęcie radykalnie odmiennego od głównego nurtu światopoglądu, wymaga umysłowości żywej i pozbawionej uprzedzeń. Drugie Agnieszki imię można wszak tłumaczyć jako „służebnica Boga” i w żadnym miejscu swojego wywodu – nawet tam, gdzie stara się zasady islamu naginać w kierunku mniej surowym – Agnieszka z islamem nie polemizuje, nie sprzeciwia się mu, ani nie odrzuca żadnej jego treści. Bez zająknienia określa się też mianem „fundamentalistki”, rozumiejąc pod tym przyjęcie i stosowanie pełni zasad islamu, bez jednak intelektualnego „zamykania”się i ideologicznego „zacietrzewiania” – co z kolei nazywa „radykalizmem”.

Jako rekomendację książki dodajmy tu, że wiara Autorki wydaje się naprawdę szczera i silna – Agnieszka nie przyjęła islamu „dla męża”, bo obraziła się na chrześcijaństwo lub któryś z Kościołów, nie wyznaje islamu ze strachu, wbrew sobie ani jako „mniejsze zło”. Z wielu rozdziałów książki widać, że islam przyjęła dogłębnie, że on ją przepełnia, że ona nim żyje. Warto z tym spojrzeniem osoby, w której życiu Bóg obecny jest na co dzień, zapoznać się, żyjąc w społeczeństwie podlegającym wszechogarniającej sekularyzacji i stopniowo „zamykającym się” na religię.

Gdy ja się z przemyśleniami Agnieszki zapoznawałem – na początku na YouTube, potem na łamach książki – uderzyło mnie, że przedstawione przez nią motywy nawrócenia na islam tak bardzo odpowiadały tym często przedstawianym w podręcznikach historii czy w literaturze pięknej („Uległość” Houellebecqa): islam ma wspólną z chrześcijaństwem część mitologii (Jezus, Maryja, anioły itd.), zarazem jednak jest w dobrym tego słowa znaczeniu „prostszy”a jego doktryna bardziej „intuicyjna”.

Bohater „Uległości” zatrzymał się wobec chrześcijańskiej kontemplacji postaci Maryi, Agnieszka wobec kontemplacji Ofiary Chrystusa. W oczach zarówno powieściowego bohatera Houellebecqa jak i autorki „Bismillah…” islam pozbawiony jest teologicznych niejednoznaczności i niejasności, towarzyszących chrześcijaństwu. Szczególnie też dziś – w dobie widocznego przecież doskonale rozkładu chrześcijaństwa – zasady islamu wydają się bardziej przejrzyste, wyraźniejsze, bardziej kompletnie porządkują życie codzienne. Ot, ze świecą dziś choćby szukać chrześcijanina przestrzegającego zakazu lichwy, który stosowałby rozbudowaną obrzędowość pogrzebową itd. W islamie wszystko to jest widoczne na pierwszy rzut oka i porządkuje życie człowieka.

Znaczenie ma także poczucie przynależności i wsparcia – ten wątek przewija się w całej książce Agnieszki, niezależnie, który moment swojego życia opisuje: obecności Boga zawsze jej albo brakowało albo stanowiła ona fundament dla jej osobistej wolności i stabilności jej osobowości. Przed nawróceniem Agnieszka za Bogiem tęskniła i Go wyczekiwała, odnajdując Go wreszcie w islamie i odnajdując w Nim wyczekiwane oparcie i spełnienie. Dlatego islam nie jest dla niej czymś narzuconym ani sztucznym ale naturalnym, spontanicznym i dogłębnie zinternalizowanym. Jej „przymus” wiary jest „przymusem” wewnętrznym.

Szczerze pisząc, mnie w islamie, czy raczej może w muzułmanach, najbardziej fascynuje wspomniane wyżej przełożenie wiary na życie społeczne, brak rozdziału na „sacrum” i „profanum” – kto z chrześcijan zdecydowałby się na przykład dziś na tradycyjny chrześcijański strój, też przecież wyróżniający z otoczenia? Kto nie wstydziłby się dziś publicznie modlić? Kto tak skrupulatnie przestrzega przepisanych postów i ograniczeń dietetycznych? Nie wspominając już o przepisach obyczajowych, jak choćby seks i mieszkanie ze sobą jedynie w małżeństwie. Niezależnie, jak zapatrujemy się na wiarę islamską, taka samodyscyplina i odporność na presję liberalnego i permisywnego społeczeństwa musi budzić uznanie.

Mającej tak solidne „oparcie” i tak silne morale Autorce wypada życzyć dalszego owocnego spełniania się w swojej wierze, w rodzinie, w społeczności a także – co dla nas najważniejsze – jako blogerka youtubowa. Spolszczając tytuł jej książki, „Z Panem Bogiem, i do przodu!”.

Ronald Lasecki

(książkę można kupić pod adresem: Bismillah, i do przodu! – Agnieszka Amatullah Wasilewska (naffy.io) )

Redakcja