HistoriaOpinieJałta 1945 – polskie zwycięstwo

Redakcja1 rok temu
Wspomoz Fundacje

Konferencja jałtańska z lutego 1945 roku była jednym z najważniejszych wydarzeń historycznych w historii współczesnej Polski. Na konferencji wyznaczono nam nowe granice i nowy model polityczny władzy. Wpłynęło to bardzo silnie wpłynął na wszystkie sfery życia społecznego.

Polska od XV wieku –uwikłana we wschodni narodowościowy tygiel – została zeń wyrywana i „przesunięta” o 250 km na Zachód. Z dnia na dzień – poprzez zmiany polityczne i absorpcje poniemieckich ośrodków przemysłowych na Śląsku i Pomorzu kraj wyzwolił się z pozostałości istniejących (de facto) stosunków feudalnych i zaczął się rozwijać, tak jak inne europejskie narody.
W historiografii i powszechnej opinii demonizuje się konferencję, jako tzw. IV rozbiór Polski i zdradę polskich interesów. Uważa się tak głównie na skutek opinii historyków emigracyjnych, reprezentujących byłe warstwy ziemiańskie, które straciły swoje latyfundia na Kresach. Ale czy tak naprawdę większość narodu podzielała tą niesprawiedliwą opinię? Czy po straszliwiej klęsce we wrześniu 1939 roku, ktoś w ogóle marzył, że Polska wyjdzie z II Wojny, jako osobne państwo, z przyznanymi jej za lata cierpień i udręki wojennej – Śląskiem i Pomorzem? Kto wierzył, że odwieczne pruskie zagrożenie zostanie raz na zawsze odsunięte? Kto myślał, że zaczniemy być państwem posiadającym ciężki przemysł i prowadzącym gospodarkę morską? W przeciwieństwie do środowisk londyńskich – warstwy ludowe witały nowe zmiany z wielka nadzieją. Dla większości przeludnionych wsi perspektywa otrzymania własnego nadziału ziemi dzięki reformie rolnej, czy też szansy zatrudnienia przemyśle była realną szansą życiową.

Dwa rządy -PKWN i Londyn

W lecie 1944 roku na Białorusi Armia Czerwona zadała hitlerowcom decydujący cios. Operacja Bagration ostatecznie zadecydowała o klęsce niemieckiej w II Wojnie Światowej. Front zbliżał się do granic Polski. W lipcu 1944 wojska radzieckie wkroczyły na teren etnicznie polski i wynikła potrzeba administrowania wyzwolonymi ziemiami. Istniejąca na terenie ZSRR Krajowa Rada Narodowa – pełniąca funkcje polskiego parlamentu powołała 21 lipca 1944 Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, który miał pełnić rolę rządu tymczasowego. Na terenach wyzwalanych istniały równocześnie struktury wojskowe podległe rządowi w Londynie (AK), który to w instrukcji z 27 października 1943 zakazywał współpracy z Sowietami i nakazywał pozostawanie władz podziemnych w kraju oraz AK w konspiracji, a w przypadku represji i ewentualnych aresztowań – przejście do samoobrony. Struktury krajowe „Londynu” z delegatem Jankowskim i gen. Bór-Komorowskim nie chciały biernie się przyglądać, ale metodą faktów dokonanych narzucać swoją władzę na poszczególnych terenach ( Akcja Burza).Z kolei pełniący obowiązki tzw. Naczelnego Wodza – gen Sosnkowski uważał, że to nie ma sensu, bo doprowadzi tylko do kolejnych aresztowań i w depeszy z 25lipca 1944 nakazywał przejście do konspiracji.

Armia Krajowa – na ziemiach etnicznie polskich – nie pomagała Armii Czerwonej w śmiertelnej walce z Niemcami. Dochodziło do zamachów i jawnej kolaboracji AK i NSZ z Wehrmachtem i gestapo. Rozstrzeliwano partyzantów radzieckich i AL. Taka postawa „podziemia” powodowała, że władze wojskowe ZSRR uznały, że nie mogą tolerować na bezpośrednim zapleczu frontu elementów wrogich i pozostających w konspiracji. Rozpoczętego rozbrajanie leśnych oddziałów i wcielanie ich do wojsk generała Berlinga. Opornych internowano.

Tragedia Powstania Warszawskiego zrodziła się właśnie wskutek próby „narzucenia” przez struktury londyńskie swojej „władzy” nad stolicą za wszelką cenę. Była to de facto szaleńcza odpowiedź Londynu na powstanie PKWN. Odpowiedź nieudana, zakończona hekatombą 200 tys. warszawiaków. AK nie była w stanie samodzielnie walczyć z Niemcami. To rząd lubelski miał argumenty w swoim ręku, za nim stał najpotężniejszy sojusznik- ZSRR i faktyczna władza na wyzwolonych ziemiach . Jedynie, co można było zrobić to współpracować w jakiś sposób ze strukturami PKWN. Rozumiał to dobierze Churchill, rozumiał to też premier rządu londyńskiego – Stanisław Mikołajczyk. Rząd londyński, tak samo jak i lubelski nie były strukturami legalnymi. Nikt z tych polityków nie był wybrany w wyborach. Wszyscy zawdzięczali swoje pozycje woli wielkich mocarstw i kooptacji przez kolegów.. Dlatego też nie można było powoływać się na legalizm, należało wziąć pod uwagę realną siłę, a tą miał w Polsce tylko ZSRR.

Mikołajczyk był „zaufanym” Churchilla i z reguły ślepo realizował zalecenia rządu angielskiego. W końcówce roku 1944 dla premiera rządu angielskiego najważniejszą rzeczą było zaś potrzymanie wojennego wysiłku radzieckiego. Oszczędzało to krew angielską we Francji i Włoszech. Dlatego Churchill zrobił wszystko, aby rząd londyński ze swoim protegowanym, za cenę daleko idących ustępstw dogadał się ze Stalinem i rządem lubelskim. Miała temu służyć i pierwsza wizyta Mikołajczyka w Moskwie w sierpniu, jak i druga 12 października 1944, gdzie wypłynęła już oficjalnie kwestia zgody na tzw. Linię Curzona, jako podstawy granicy polsko-radzieckiej. Churchill już wtedy wprost zagroził Mikołajczykowi cofnięciem uznania dla rządu w przypadku odmowy zgody. Premier angielski zrobił wszystko, co mógł, aby zmusić Polaków do uległości. To na jego polecenie prezydent Raczkiewicz zwolnił Sosnowskiego z funkcji Naczelnego Wodza, to też za jego namową Mikołajczyk podał się do dymisji licząc, że rząd w Londynie ugnie się i przyjmie propozycje aliantów. Niestety dymisja Mikołajczyka 24 listopada 1944 nie wywarła oczekiwanych skutków w Londynie. Jego następcą wybrano Arciszewskiego z PPS i utrzymano kurs kolizyjny z „realpolitik”. Churchill, zrozumiał, że trzeba cofnąć poparcie londyńczykom, a swojego pupila Mikołajczyka spróbować dokooptować do PKWN. Innej opcji, bowiem nie ma. Inaczej Anglia w ogóle nie będzie miała żadnych realnych wpływów na terenie Polski.

Dymisję Mikołajczyka i niechęć Anglików do Arciszewskiego natychmiast wykorzystał ZSRR i zaproponował przekształcenie komitetu lubelskiego w oficjalny polski rząd tymczasowy wraz z ustanowieniem przy nim przedstawicieli aliantów. Pomimo zastrzeżeń Anglosasów ZSRR 24 grudnia 1944 przyrzekło uznać PKWN, jako polski rząd tymczasowy. Wywołało to protest Arciszewskiego, który w przemienieniu radiowym z 19 stycznia 1945 r. „wyciągnął rękę do Związku Sowieckiego” i obiecywał uczciwą współpracę. Ale było już za późno, Armia Czerwona 12 stycznia rozpoczęła wyzwalanie reszty ziem polskich i w ciągu dwóch tygodniu doszła do Odry. W kraju to PKWN faktycznie administrował krajem, AK już nie istniała. Tymczasem rozgromieni kompletnie w Ardenach zachodni alianci lizali rany. W obliczu zbliżającej się Konferencji Jałtańskiej wszystkie asy w rękawie miał Stalin i nie omieszkał ich wykorzystać.

Cele Roosevelta

Prezydent USA F.D. Roosevelt zaledwie 20 stycznia 1945 zainaugurował swoją czwarta kadencję, był słaby i schorowany. Do Jałty przyleciał z całym wachlarzem spraw ogólnych, takich jak podział Niemiec, dokończenie wojny w Azji, ustanowienie ładu międzynarodowego (ONZ) . Do realizacji tych celów potrzebował pomocy ZSRR i Stalina. Był skłonny płacić ustępstwami zwłaszcza w obszarze Europy Środkowo-Wschodniej. W kwestii polskiej Roosevelt generalnie zgadzał się z założeniem podjętymi przez Wielką Trójkę w Teheranie, – czyli wschodnia granica Polski będzie wyznaczona na zasadzie etnicznej, której odzwierciedleniem jest tzw. Linia Curzona. Na zachodzie Polska miała dostać rekompensatę z ziem niemieckich, z których przesiedlono by ludność. W kwestii rządu, który administrowałby Polską do czasu wyborów – pierwotnym pomysłem Roosevelta było powołanie tzw. rady prezydeckiej, która pełniłaby role zarządczą. Prezydent podkreślał, że zarówno rząd lubelski, który reprezentuje ok 30% Polaków, jak i konkurencyjny rząd londyński nie są legalne, gdyż nie wybrano ich w żadnych wyborach. Utworzona rada umożliwiałaby połączenie różnych nurtów politycznych, jako tzw. „rząd reprezentatywny”. Występując w imieniu polskiej mniejszości w USA Roosevelt próbował nakłonić Stalina do rezygnacji ze Lwowa i Zagłębia Borysławskiego, jako rekompensaty za Królewiec, który miał przypaść ZSRR, ale się przy tym nie upierał.

Cele Churchilla

Głównymi celami Anglii i Churchilla było maksymalne odepchnięcie ZSRR od środka Europy i uzyskanie jakikolwiek kontroli nad rządami w państwach Europy Południowej i Środkowej. Premier Anglii nie chciał też drastycznego osłabiania Niemiec. Dlatego jeżeli chodzi o wschodnią granicę Churchill bezwzględnie stał na straży Linii Curzona licząc, że zaspokoi tym apetyt Stalina. Sprzeciwiał się zbyt dużym nadaniom dla Polski na Zachodzie. Churchill nie uznawał PKWN, jako rządu reprezentatywnego dla Polaków, nie darzył też sympatią Arciszewskiego. Proponował utworzenie rządu polskiego w Jałcie i włączenie do niego swoich protegowanych: Mikołajczyka, Romera i Grabskiego a wtedy cofnie uznanie Arciszewskiemu i nową władzę uzna. Churchill spodziewał się, że jego stanowisko nie spodoba się polskim siłom zbrojnym walczącym u boku Anglii. Wzywał więc Stalina do okazania ewentualnie Polakom wspaniałomyślnego gestu i „podarowania” Lwowa, aby mógł on wyjechać z Jałty z czymś więcej.

Cele Stalina

Stalin wskazał na kluczowe położenie Polski na drodze z Europy do Moskwy i związaną z tym kwestię bezpieczeństwa ZSRR. Przez polski „korytarz” dwukrotnie przez ostatnie 30 lat przechodziły najazdy niemieckie. Dlatego tez Polska powinna być silna militarnie i powiązana z ZSRR, aby nigdy nie powtórzyła się kolejna wyprawa „krzyżowa” na Moskwę. Ponadto poruszył sprawę honoru ZSRR i podjętych wcześniej zobowiązań. To przecież Linię Curzona wymyślili Anglosasi w czasie I Wojny Światowej bez udziału Rosji. Naturalne jest, że rząd ZSRR nie może żądać mniej niż dawali mu jego oponenci 20 lat temu. Poza tym ZSRR przekazał już Lwów Ukraińcom i nie może się z tego wycofać. W kwestii granic zachodnich Stalin bezwzględnie forsował linię odry i Nysy Łużyckiej z ujściem Odry na Bałtyk, jako odpowiedniej rekompensaty dla Polaków. Na takim stanowisku stał już zresztą w Teheranie. Swoje postulaty przekazał już wcześniej członkom lubelskiego KRN.

Sprawę polskiego rządu prowadził Mołotow. Odrzucał on jakiekolwiek próby tworzenia ad hoc – w Jałcie polskiego rządu – jako niezgodne regułami samostanowienia narodów. Uważał on, że rząd lubelski „sprawuje się dobrze” i cieszy się uznaniem zarówno ludności jak i wojsk radzieckich walczących z Niemcami, więc nie ma potrzeby tworzenia nowego rządu. Najlepiej, aby to on był podstawą utworzenia nowego tymczasowego rządu jedności narodowej. Należy go tylko rozszerzyć, ale wyłacznie o elementy „niefaszystowskie”. Ten wymóg ma rzucony przez Mołotowa sprawiał, że odpadały z góry – dwie największe polskie partie – większość PPS i SN, których działaczy kojarzono albo z sanacją albo sympatiami dla faszyzmu. W takim stanie rzeczy jedynymi z niewielu kandydatów do kooptacji z Londynu byli ludowcy z PSL, a tak naprawdę Mikołajczyk ze swoim otoczeniem.

Kwestia granic

W Jałcie nie prowadzano tak naprawdę żadnej głębszej dyskusji nad wschodnią granicą Polski. Była ona jak wspominano ustalona już w Teheranie a za podstawę jej wytyczenia przyjęto tzw. Linię Curzona 1920 w wersji E–, która odzwierciedlała de facto rozkład etniczny narodowości na ziemiach wschodzących w skład państwa polskiego. Rozgraniczeniem była generalnie rzeka Bug z Brześciem i Lwowem po stronie ZSRR i Białymstokiem po stronie polskiej. Linia była oczywiście kompromisem, gdyż z jednej strony zabierała Polakom czysto polska Grodzieńszczyznę jak i Wileńszyznę, z drugiej zaś Polska przejmowała tereny o dużej ilości elementu ukraińskiego i białoruskiego. Polska w sumie oddawała ZSRR około 179 tys. km2.

Granica zachodnia Polski w wersji forsowanej przez ZSRR przebiegała przez dolny bieg Odry aż do ujścia a dalej przebiegała wzdłuż Nysy Łużyckiej aż do granicy z Czechami. Obszar tzw. Ziem Odzyskanych liczył 101 tys. km2 i obejmował bogate i uprzemysłowione ziemie Śląska i Pomorza. Były to ziemie etnicznie w większości czysto niemieckie.

W Jałcie nie przesądzono dokładnie przebiegu tej granicy, choć de facto zrobił już to Stalin. Roosevelt, podnosząc niefortunne przemówienie Arciszewskiego, –(który w grudniu 1944 udzielił wywiadu, w którym podkreślił, że rząd polskie nie chce Szczecina i Wrocławia) – sugerował, aby najpierw zapytać samych Polaków, czego naprawdę chcą. Z tego względu w komunikacie końcowym nie określono dokładnie nowych granic na Zachodzie. To właśnie stało się jedną z głównych powodów oskarżeń aliantów o tzw. zdradę jałtańską. Tak silne poczucie pokrzywdzenia w kręgach londyńskich brało się właśnie z faktu nieznajomości faktycznej rekompensaty terytorialnej, którą otrzymać Polska. Gdyby w lutym 1945 wyraźnie powiedziano, że za Lwów i Wilno Polska dostanie Wrocław, Szczecin, Gdańsk, Opole i Kołobrzeg – lament podnoszony w prasie londyńskiej byłby o połowę mniejszy.

Rozstrzygnięcie kwestii rządu

Niewątpliwie najbardziej zaciekle dyskutowaną kwestią w Jałcie było utworzenie reprezentacji państwa polskiego na wyzwalanych ziemiach polskich i konieczność rozwiązania dualizmu administracyjnego związanego z istnieniem dwóch polskich rządów. Alianci pomimo wielkich różnic w tej kwestii chcieli ten problem rozwiązać tutaj, aby pokazać swoją jedność na zewnątrz. Wyjaśniono już wcześniej stanowiska stron i próbę forsowania przez Anglię i USA tworzenia polskiej reprezentacji w Jałcie, rozważano nawet sprowadzenie do Jałty Witosa, bpa Sapiehy, profesorów Bujaka i Kutrzeby, Mikołajczyka, oraz Bieruta i Osóbki –Morawskiego, aby z nich spróbować stworzyć postulowaną radę „prezydencką”. Te wszystkie próby były konsekwentnie rozbijane przez Stalina i Mołotowa, którzy stali na stanowisku konieczności zapewnienia bezpieczeństwa wojskom radzieckim walczącym z Niemcami. A bezpieczeństwo to może zapewnić wyłączne rząd lubelski faktycznie administrujący już wyzwolonymi ziemiami. Anglosasi po 4 dniach oporu zrezygnowali w całości ze swoich postulatów. Podstawą tworzenia polskiej reprezentacji miał być „zreorganizowany na szerokiej podstawie demokratycznej” rząd lubelski z Bierutem i Osóbką- Morawskim, uznany już dwa miesiące wcześniej przez ZSRR. Będzie o nosił nazwę „tymczasowego rządu jedności narodowej”. Po kooptacji do niego elementów niefaszystowskich z Londynu -alianci akredytują przy nim swoich ambasadorów.

Upór Stalina był zrozumiały, z zachodnich Niemiec i Szwajcarii dochodziły niepokojące sygnały o porozumieniach zawieranych pomiędzy hitlerowcami i władzami wojskowymi sił anglosaskich. Wehrmacht przestawał walczyć i oddawał stopniowo ziemię niemiecką zachodnim aliantom. W zamian Anglosasi pozwalały im przesuwać się na wschód, aby mogli walczyć z ZSRR pod Berlinem. Dochodziło to transferu zagrabionych majątków i ukrywania zbrodniarzy wojennych. Montgomery tworzył nawet jednostki bojowe z byłych oddziałów SS. Dlatego też Stalin nie mógł sobie pozwolić na żaden błąd i utratę kontroli na polskimi władzami.

Jednak zwycięstwo

Trzeba wyraźnie powiedzieć, że ustalone w Jałcie granice były wielkim polskim zwycięstwem. Był to tryumf realizmu nad szlacheckim sentymentalizmem. Państwo traciło ziemie, w której Polscy byli mniejszością od zawsze. W nowych realiach spowodowanych wojną i rozbudzeniem nacjonalizmów – szczególnie ukraińskiego, po zbrodni wołyńskiej, nie było żadnych szans na zgodnie współistnienie obok siebie Polaków i Ukraińców i Białorusinów. Polacy także nie mogliby już pełnić na Kresach dotychczasowych funkcji „przewodników kulturowych” i właścicieli ziemskich. Rewolucja komunistyczna w Rosji w bardzo silny sposób oddziaływała na warstwy chłopstwa białoruskiego i ukraińskiego , które zaczęło podkreślać swoją odrębność klasową i etniczną. Ludzie ci wytworzyli już własne elity i siłę zbrojna. W 1945 roku antagonizmy była tak silne, ze rozdział tych narodowości był koniecznością. Nawet gdyby uchwalono plebiscyt na tych ziemiach –za Polską opowiedziałoby się mniej niż 20% ludności. Razem z Kresami likwidowano polską wielką własność rolną i magnaterię, przez wieki mającą negatywny wpływ na wewnętrze polskie sprawy. Był to też ostatni akt dramatu Polski szlacheckiej, która nie była w stanie zrobić ze swoich włościan – pełnoprawnych obywateli i do samego końca trzymała ich w iście kolonialnym wyzysku. Warstwa ta zapłaciła za egoizm własnym unicestwieniem. Dokonany odgórnie rozdział graniczny zamrażał jednak bieżące animozje etniczne i dawał jednak szansę w dłuższej perspektywie czasu na ułożenie wzajemnych stosunków w sposób dobrosąsiedzki.

W zamian za biedne, zacofane ziemie kresowe przeżarte konfliktami narodowościowymi, Polska otrzymywała bogate, uprzemysłowione ośrodki, z których deportowano ludność niemiecką. Ziemie te były wielokrotnie więcej warte niż Kresy. Polska dostawała szeroki dostęp do morza z portami, stoczniami i możliwość uczestniczenia w wymianie handlowej z całym światem. Ale najważniejszą sprawą była olbrzymia szansa cywilizacyjna, którą dawały nowe – uprzemysłowione ziemie. Pomimo sentymentu II Rzeczpospolita była jedną wielką katastrofą gospodarczą i regresem cywilizacyjnym w życiu przeciętnego Polaka. W 1939 dochód na głowę był dużo niższy niż 1913 w Kongresówce za cara, w dalszym ciągu 60% ludności żyło w na roli, brak było przemysłu ciężkiego i kapitału, procesy urbanizacji stanęły, 3% wsi miało dostęp do energii elektrycznej a powszechnym zjawiskiem był nawrót do zaprzęgów konnych.

Jałta- poprzez swoje fundamentalne rozstrzygnięcia dała nowy, bardzo pozytywny impuls dalszemu życiu narodu. Była kuracją dla wielu gorzką (ziemianie), ale niewątpliwie skuteczną dla większości. Dziedzictwa kulturowego Kresów nikt nam nie zabierze i możemy stale do niego wracać. Jednakże życie nie może opierać się na iluzji i sentymentach historycznych. Prawdziwy, realny rozwój wymaga stałego podniesienia poziomu cywilizacyjnego i kulturowego najniższych warstw. O tym w II RP w ogóle nie myślano, stało się to możliwe dopiero poprzez przemiany, które zapoczątkowała tak opluwana Jałta.

Piotr Panasiuk

Redakcja