Wizyta w Polsce prezydenta Joe Bidena była dla mnie doświadczeniem przygnębiającym. Przede wszystkim dlatego, że pokazała, iż największe ugrupowania polityczne w Polsce są beznadziejnie pogrążone w tym, co nazywam myśleniem zależnym.
Mówiąc trochę metaforycznie, to myślenie zależne jest jak świecenie światłem odbitym. Ktoś tak myślący nie ma w sobie tyle własnych mocy intelektualnych i moralnych, by być samodzielnie źródłem światła, może nawet słabego, ale mimo wszystko generowanego z własnych zasobów. Myślący zależnie świeci tylko wtedy, gdy potężniejsze źródło światła łaskawie zechce rzucić na niego snop swoich promieni. Z innej strony przypomina to gady, które do dziennej aktywności potrzebują poleżeć na słońcu, co podnosi temperaturę ich ciała, budząc energię życiową. Same w sobie nie mają tyle energii, by samodzielnie móc funkcjonować.
Przyjazd prezydenta USA stał się powodem chyba już nie poniżającego, a wręcz upadlającego wyścigu po jakąś legitymizację, potwierdzenie ważności czy jak to inaczej nazwać. Z kim się Biden przywita, kogo poklepie po ramieniu albo z kim się sfotografuje, ten lepszy, ten ważniejszy, tego racje przeważają. Kogo ta łaska i zaszczyt pominie ten się w polskiej polityce nie liczy, a nawet nie ma prawa legalnie działać. Zasługuje tylko na pokazanie zdjęcia z Włodzimierzem Putinem, o ile takie ma, a jak nie ma, to mu szybko takie zmontują. Zdjęcie z Putinem z kolei ma degradować, deprecjonować i w efekcie delegalizować. Oto w internecie krąży zdjęcie Bidena poklepującego protekcjonalnie Donalda Tuska jak jakiegoś chłoptasia. Zwolennicy lidera Platformy Obywatelskiej w komentarzach mało nie posikają się z radości i dumy, że oto na ich lidera spadł snop światła z najwyższego źródła, a Jarosław Kaczyński tej łaski i zaszczytu nie dostąpił. Żeby lidera Prawa i Sprawiedliwości jeszcze bardziej upokorzyć i poniżyć, zamieścili obok zdjęcie Kaczyńskiego, witającego się z Putinem. Oczywiście ten obraz „tryumfu” Tuska nad Kaczyńskim ma tysiące polubień. Dodatkowo nie mogłem wyjść ze zdumienia, ponieważ wśród rozpowszechniających wspomniane zdjęcie są osoby, które znam i za aktywność w życiu publicznym cenię. Czyżby dali się do tego stopnia ogłupić, że za najwyższy honor uważają coś, co faktycznie jest co najmniej upokarzające?
Co począć z taką – żeby nie używać zbyt mocnych określeń – skrajną infantylizacją zachowań politycznych? Pewnie wkrótce druga strona przypomni zdjęcia Tuska witającego się z Putinem w Smoleńsku po katastrofie samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Po jednej i po drugiej stronie są zapewne jacyś inteligentni ludzie, którzy rozumieją absurd budowania w ten sposób przekazu do społeczeństwa. A może się mylę? Może po raz kolejny potwierdza się moja myśl o tym, że jeszcze się nigdy nie zawiódł ten, kto liczył na głupotę Polaków.
Swoją drogą prezydent Biden nie był ani trochę oryginalny. Wykorzystał tylko ograne chwyty propagandowe, na które do tej pory Polacy zawsze się nabierali. I tak w przemówieniu w Warszawie pojawia się epizod z papieżem Janem Pawłem II, a w mediach zdjęcia z plamą na czole po popiele, bo akurat była środa popielcowa. Przecież wiadomo, że za różne działania jako prezydent, drastycznie łamiące katolickie zasady moralne, powinien w zasadzie zostać ekskomunikowany. Ogromnej większość polskich katolików to nie obchodzi. Z drugiej strony te gesty pod katolicką publiczkę nie przeszkadzają zaciekłym przeciwnikom Kościoła, którym wystarcza, że Biden poklepuje Tuska.
Tych kilka, wielokrotnie sprawdzonych numerów, wystarcza, by szerokie kręgi uznały Bidena za wielkiego, a może nawet opatrznościowego męża stanu, bez akceptacji którego żadna władza w Polsce nie ma prawa istnieć. Oczywiście najmniejszych szans na przebicie się do opinii publicznej nie ma najważniejszy wniosek wynikający z wizyty prezydenta USA w Polsce. Sprowadza się on do stwierdzenia, że Biden przyjechał do podległego sobie kraju, którego sens istnienia sprowadza do szkodzenia Rosji. Rujnująca kraj pomoc dla Ukrainy jest tylko funkcją szkodzenia Rosji. Zatem po to, żeby Putin miał choć tylko zły humor, to niech Polskę szlag trafi! A co – nie stać nas? Wystarczy, że nas za to jakiś prezydent USA poklepie… Jak Donalda Tuska.
Andrzej Szlęzak