PublicystykaŚwiatSprzeczności Specjalnej Operacji Wojskowej (3)

Redakcja1 rok temu
Wspomoz Fundacje

Trwają nadal przepychanki polityczne między prezydentem Rosji, grupami oligarchatu i sztabem generalnym. Gdyby wojska wygrały szybko, to oligarchat zaakceptowałby nawet wojnę i jej zdobycze.

Ale na szybkie zakończenie wojny, według wszelkich prognoz, się nie zanosi. Oligarchowie rosyjscy nie są generalnie skłonni do prywatnego finansowania specjalnej operacji wojskowej na Ukrainie.

Bardzo interesujący jest przykład z giełdą metali kolorowych, niklu i aluminium w Londynie. W ramach sankcji ogłoszono zamknięcie giełdy dla rosyjskiego niklu. Światowa cena niklu natychmiast wzrosła o 30%. Spółka rosyjska z udziałem kapitału zachodniego natychmiast podniosła ceny niklu dla rosyjskich producentów na rynku wewnętrznym. Po wycofaniu z Chersonia ceny następnego dnia wróciły do poprzedniej wysokości. Ale po paru tygodniach ceny metali kolorowych ponownie wzrosły dla rosyjskich producentów, tym razem już o 43%. Jest to przykład światowego korporacyjnego zarządzania trwającym kryzysem. Mobilizacja ekonomiki rosyjskiej na cele wojenne nie nastąpiła. Pytanie o to dlaczego ceny produkowanych w Rosji surowców mają rosnąć na terenie Rosji o 43% pozostaje bez oficjalnej odpowiedzi? Być może decyzją oligarchatu wycofano się z Chersonia, aby wznowić dostawy surowców na Zachód i móc dalej jeszcze więcej zarabiać.

Bilans 30 lat

Po ponad trzydziestu latach rządów neoliberalnych elit w Rosji, bilans nie jest dla Rosji korzystny. Potrzebują one w związku z tym nowej legitymizacji do dalszego sprawowania władzy. Dlatego postawiły one na rozniecenie konfliktu z Ukrainą, propagandę nacjonalizmu i antykomunizmu, czemu sprzyjała polityka ekspansji USA. Elity te w ciągu 30 lat rządów powiększyły dystans dzielący Rosję od najwyżej rozwiniętych krajów Zachodu. Nastąpiła względna deindustrializacja Rosji. Udział ZSRR w światowym produkcie globalnym wynosił połowie lat 1970. XX wieku około 18%. Na Rosyjską Federacyjną Socjalistyczną Republikę Radziecką przypadała połowa, czyli około 9%. A obecnie udział Rosji w światowym produkcie globalnym spadł do około 3%. Spadła też siła nabywcza rubla w stosunku do siły nabywczej dolara.

W rezultacie prywatyzacji i deindustrializacji suwerenność ekonomiczna Rosji nie istnieje lub jest poważnie ograniczona. Większość eksportu Rosji stanowią surowce przemysłowe i energetyczne opanowane przez oligarchię. Połowa wartości wewnętrznej produkcji idzie na eksport – w ubiegłym roku eksport był 1,4 raza wyższy od importu. Rosja od 1994 roku ma dodatni bilans handlowy. Przez dziesięciolecia utrzymuje się przewaga eksportu nad importem, a w 2022 roku eksport był 2 razy wyższy od importu.

W 2022 roku za 10 miesięcy saldo dodatnie w obrotach z zagranicą wyniosło ponad 230 mld dolarów. Praktyka taka świadczy o tym, że znaczna część zysków jest wywożona przez prywatny kapitałów zagranicę, nie tworzy się rezerw na szczeblu państwowym – prywatny wywóz kapitału trwa, miast być kierowanym na potrzeby wewnętrzne. To jest prawdziwie neokolonialna zależność gospodarki rosyjskiej od zagranicy. Dodatnie saldo handlu zagranicznego ciągle rośnie, nie jest pokryte importem najpotrzebniejszych maszyn i urządzeń, następuje zatem dalsze surowcowe i ekonomiczne ograbienie Rosji, nad czym do tej pory pieczę sprawowała ekipa Putina.

Import, który Rosja dokonuje obecnie, świadczy o jej neokolonialnej zależności od zagranicznego kapitału. W 2022 roku w produkcji rosyjskiej 42,5% stanowiły komponenty z importu (w większości stanowiła go produkcja pośrednia, czyli detale, uzupełnienia, produkty węzłowe oparte na surowcach rosyjskich). Po roku 2014, po wcieleniu Krymu, przyjęto w Rosji ponad 20 programów o zastąpieniu importu – wszystkie plany nie zostały zrealizowane, a w elektronice import nawet się zwiększył w porównaniu z 2014 rokiem. Programy o ograniczeniu importu realizowano w iście biurokratyczny sposób: zmniejszano w produkcie ilość i wartość importowanych części, ale często pozostawiano import tych, które miały zasadnicze znaczenie dla finalnego wykonania towaru. W niektórych produktach ze stemplem „Sdiełano w Rosiji” 90% stanowiły komponenty z importu.

Ekipa Putina nawet w ciągu 9 miesięcy wojny nie zrobiła nic dla zmniejszenia zależności od importu. Z powodu zmniejszenia importu i zwiększenia eksportu stworzyła nawet warunki do jeszcze większej przewagi eksportu nad importem. Trudno to określić inaczej niż podrywanie suwerenności Federacji Rosyjskiej. Rosja importuje nawet własne surowce poprzez zagraniczne giełdy lub jako produkty, które są poddane tylko wstępnej obróbce zagranicą. Staje się takim sposobem importerem inwestycyjnych towarów, ale taki import nie zwiększa jej suwerenności gospodarczej, a wręcz ją osłabia. Zwiększenie eksportu surowców energetycznych do wyżej rozwiniętych „wrogich państw”, dokonywało się przy całkowitym braku importu z tych krajów towarów o znaczeniu strategicznym, a zwłaszcza niezbędnych maszyn i technologii.

W ciągu 30 lat stworzono w rosyjskiej gospodarce system, który pozwala wysyłać wszelkie środki surowcowe, bez realizacji własnych strategicznych celów gospodarczych i politycznych oraz przy utrzymaniu oligarchicznej struktury społecznej. W Związku Radzieckim było około 48 milionów krów, a obecnie jest ich około 8 milionów. Rosja za czasów rządów oligarchii stała się importerem stosunkowo droższych przetworów mlecznych, ale dzięki temu stała się znaczącym eksporterem zboża, którego nie trzeba teraz zużywać na pasze dla bydła. Nawet samoloty do Ameryki Łacińskiej latały przez Miami, a nie przez popierającą Rosję Kubę (co dowodzi zapewne powiązania interesów rosyjskiej oligarchii z amerykańskim kapitałem finansowym).

Istnieje systemowa oligarchiczna organizacja osłabiająca, rozbijająca i ograbiająca Rosję, a wojna na Ukrainie jest tylko jednym z elementów utrwalania tego typu zależności. Trzeba przestać traktować Rosję jako kraj „pokomunistyczny”. Komuniści rosyjscy krytykujący reżim Putina są zwalczani i prześladowani, może jeszcze skuteczniej niż prozachodnia opozycja.

Pomimo wyżej ukazanych sprzeczności wewnętrznych specjalnej operacji wojskowej na Ukrainie, spotkała się ona z jednoznacznym potępieniem tak zwanych państw zachodnich, w tym szczególnie USA, Polski oraz Litwy, Łotwy i Estonii. Ta „krytyka” jest tak prowadzona, aby wywierać nacisk i wsparcie dla prozachodnich kręgów rosyjskiej oligarchii. Utrzymują się jednak różnice w podejściu do oceny tej operacji specjalnej, np. przez Węgry czy Turcję, które należą do NATO, co jest odzwierciedleniem specyficznych interesów tych krajów, ale również hybrydowego charakteru tej wojny, której początku nie można upatrywać w dniu 24 lutego 2022 roku. Rosyjscy publicyści rządowi mamią naród rosyjski perspektywą rozpadu Unii Europejskiej i NATO, ale realnych możliwości, tego jak na razie nie widać.

Tymczasem „moment dialektyczny”, czyli naukowe, zdaniem Georga W. F. Hegla, badanie pierwotnych, prostych i pozytywnych tez, polega na wykazaniu różnicy, związków i samego przejścia do tez przeczących. Zdaniem Władimira Lenina, który studiował dialektykę Hegla, w stosunku do tez i twierdzeń negatywnych ów „moment negatywny” „wymaga wskazania ‘jedności’, tj. związku tego, co negatywne, z tym, co pozytywne, odnajdywanie tego, co pozytywne, w tym, co negatywne. Od twierdzenia do przeczenia – od przeczenia do ‘jedności’ z tym, co twierdzone – bez tego dialektyka stanie się samą tylko negacją, zabawą albo sceptycyzmem” [1].

W „Zeszytach filozoficznych” pisał on, że w dialektyce najważniejsze jest zrozumienie negacji. Za najistotniejsze nie uważał „samej tylko negacji’, „próżnej negacji”, „sceptycznej negacji”, chociaż zawierają one w sobie „pierwiastek negacji”. Za to, co w negacji najważniejsze uważał „moment związku, jako moment rozwoju, z zachowaniem tego, co pozytywne, tj. bez jakichkolwiek wahań, bez jakiegokolwiek eklektyzmu” [2]. Patrząc przez pryzmat tego „momentu dialektycznego” ocena walczących stron nie powinna być tak jednostronna i obliczona na wywołanie silnych efektów emocjonalnych pozbawiających ludzi wolności myśli, jak to się działo do tej pory.

Spółki akcyjne i amerykańskie papiery wartościowe a przyczyny wojny

Spółki z ograniczoną odpowiedzialnością występują nie tylko w USA, ale praktycznie wszędzie na świecie – u nas też. Te spółki mają na celu gromadzeniu funduszy i kierowanie ich w ryzykowne przedsięwzięcia inwestycyjne, na które trudno zdobyć kredyty bankowe oraz osiąganie szybko jak największych zysków. Kwestia spółek i kapitału jest jedną z ważniejszych w globalekonomii i dlatego nie sposób jej pominąć.

Omawiając problem roli państwa w gospodarce, George Friedman (założyciel i dyrektor prywatnej agencji wywiadu Stratfor, pracującej także na potrzeby rządu USA), napisał m. in., – co dla liberałów i neoliberałów może być paradoksem – że nowoczesny wolny rynek jest wynalazkiem państwa, gdyż zasady według jakich funkcjonuje nie wynikają z „natury”, lecz są „rezultatem układów politycznych”. Jednostki, które są właścicielami spółek akcyjnych, czy nawet państwo, nie odpowiadają za ich długi osobiście. „W ten sposób prawo i państwo – pisał Friedman – przenoszą ryzyko z dłużników na wierzycieli. Jeśli przedsiębiorstwo upada, wierzyciele zostają z niczym. (…) Przedtem za firmę właściciel odpowiadał osobiście. Bez tej innowacji nie powstałby taki rynek akcji, jaki znamy, nie byłoby inwestycji w start-upy, niewielka byłaby przedsiębiorczość” [3].

Friedman kontynuując swój wywód o spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością, pisał, że „tego rodzaju rozdzielenie ryzyka to decyzja polityczna. Nie ma nic naturalnego w zakreślaniu granic indywidualnego ryzyka tam, gdzie znajdują się one obecnie. Zresztą w miarę upływu czasu te granice się przesuwają. Spółka istnieje tylko dlatego, że stworzyło ją prawo. Taka polityczna decyzja oznacza, że granice ryzyka i odpowiedzialności określa prawo dotyczące przedsiębiorstw, a nie prawo natury” [4].

W okresie globalizacji odpowiedzialność ta nabiera międzynarodowego i globalnego charakteru. Amerykańskie państwo neoliberalne pełni więc rolę strażnika interesów kapitału amerykańskiego, opartego w dużym stopniu na spółkach akcyjnych, i to tego najbardziej agresywnego, co u Friedmana jest widoczne m. in. w stwierdzeniu o „przenoszeniu ryzyka z dłużników na wierzycieli”, o pozostawianiu „wierzycieli z niczym”, o „zakreślaniu granic indywidualnego ryzyka”.

Administracja amerykańskich prezydentów propagując „wolny rynek” i rozwijając rynek papierów wartościowych na niespotykaną skalę, rozpowszechniła więc pewną iluzję, a faktycznie stworzyła jedynie korzystne warunki dla działalności amerykańskich korporacji, które dzięki ściąganiu funduszy z całego świata zachowują dominującą pozycję. Oszczędności przeciętnego obywatela dostarczają tylko kapitału założycielskiego dla spółek i wspomagają ich funkcjonowanie, po czym w większości są przez nie trwale pochłaniane, pozostawiając drobnego ciułacza „z niczym”… Interesy to nic osobistego, zwłaszcza interesy globalne, warto o nie sprowokować niejedną lokalną wojnę. Amerykańskie spółki potrafiące pozostawić „wierzycieli z niczym”, mają ogromne zyski i działają na całym świecie, według zasad przedstawionych z całą otwartością przez Friedmana. Ale, aby tego interesu z przenoszeniem „ryzyka z dłużników na wierzycieli” pilnować, amerykańskie państwo musi być wszechobecne jak te spółki, musi w tym celu zaciągać długi i prowadzić największy na świecie program zbrojeniowy, zwiększając swoje zadłużenie zagraniczne nawet wobec tak lekceważonego kraju, jak Chiny. W Stanach Zjednoczonych wiedzą, że, jak na razie, dla odzyskania swojego długu Chiny niewiele mogą zrobić, ale dostrzegają ich rosnącą siłę militarną i nakazują pośpiech w pokonaniu takich ich potencjalnych sojuszników, jak Rosja.

Za sprawą ekspansjonistycznych celów amerykańskich i europejskich władz oraz korporacji, koncepcja „stanu wyjątkowego”, jako trwałego systemu politycznego, zaproponowana przed wielu laty przez Giorgio Agambena, została podniesiona na nowy wyższy poziom – permanentnego i globalnego „stanu wojennego” [5]. Ponieważ wyrażenie „permanentny stan wyjątkowy” zawiera wewnętrzną sprzeczność, bo jak może być „stan wyjątkowy”, skoro on jest „permanentny” – to oznacza sytuację, w której ludzkość rozstała się już z tradycyjnie pojmowaną wolnością i demokracją, i nastał czas mniej lub bardziej zamaskowanych dyktatur i postprawdy w imię interesów międzynarodowej oligarchii finansowej i wspierających ją państw.

W świetle sprzeczności specjalnej operacji wojskowej Rosji na Ukrainie widać, że wbrew apokaliptycznej propagandzie, Rosja nie ma racjonalnych powodów ani możliwości najazdu na Europę, natomiast Stany Zjednoczone stworzyły taki system ekonomiczny i polityczny, który musi się ciągle rozszerzać oraz być zasilanym z zewnątrz i bronionym wszelkimi dostępnymi środkami.

dr Edward Karolczuk

[1] Włodzimierz Lenin, „Zeszyty filozoficzne”, „Dzieła Wszystkie”, t. 29, Książka i Wiedza, Warszawa 1988, s. 191.

[2] Tamże, s. 190.

[3] G. Friedman, Następna dekada. Gdzie byliśmy i dokąd zmierzamy, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012, s. 70-71.

[4] Tamże, s. 71.

5 Giorgio Agamben, Stan wyjątkowy. Homo sacer II, 1, przeł. M. Surma-Gawłowska, posłowie G. Jankowicz, P. Mościcki, „Ha!art”, Kraków 2008. Patrz również: Marek Zagajewski, Permanentny stan wyjątkowy, w: „Zdanie”, 3-4 (166-167), 2015, s. 43-47.

Myśl Polska, nr 9-10 (26.02-5.03.2023)

Redakcja