PublicystykaLasecki: Zamiast rocznicy Powstania Styczniowego

Redakcja1 rok temu
Wspomoz Fundacje

Zamiast obchodzić kolejne rocznice rozpoczęcia szlacheckiej ruchawki 22 stycznia 1863 roku, Polacy upamiętniać powinni wydarzenie będące faktycznym „wyzwoleniem narodowym” – zniesienie pańszczyzny 2 marca 1864 roku.

Przeważająca większość Polaków dziś jest potomkami chłopów. Przeważająca większość etnosu polskiego w połowie XIX wieku również była chłopami. Zniesienie pańszczyzny miało więc dla przyszłego narodu polskiego nieporównanie większe znaczenie, niż bezsensowna i politycznie szkodliwa bieganina po lasach egzaltowanej młodzieży.

Powstanie Styczniowe nominalnie służyć miało ideałom demokratycznym, republikańskim i narodowym – czyli mieszało się w nim epigoństwo ustroju z czasów jagiellońskich i zachodnie „postępowe” nowinki Rewolucji Francuskiej. W praktyce Powstanie służyło sprawie rewolucyjnej międzynarodówki i mocarstw zachodnich, walczących rękoma Polaków z „moskiewską despotią”.

Zachodnia dewiacja polskiej cywilizacji

Zniesienie pańszczyzny w dużej części skorygowało polski rozwój historyczny. Od zapoczątkowania gospodarki folwarcznej w XII wieku, polski ustrój gospodarczy, społeczny, z czasem zaś także kształt terytorialny polskiej przestrzeni politycznej, ulegały coraz dalej idącej dewiacji od naturalnych dla nas formuł słowiańskich.

Wolni słowiańscy kmiecie średniowiecznej monarchii piastowskiej stawali się stopniowo w okresie nowożytnej monarchii jagiellońskiej niewolnikami wielkich posiadaczy ziemskich. Ci ostatni stworzyli nawet rasistowską ideologię „sarmatyzmu”, przedstawiającą ich samych jako „wyższą” rasę „sarmacką”, przeznaczoną do panowania nad „prymitywnym” słowiańskim (polskim w Polsce właściwej i ruskim na wschodzie) ludem.   Polska szlachta walczyła o posiadłości na Rusi, uzasadniając to ideologią Polski jako „spichrza Europy”, choć w praktyce polskie zboże żywiło zaledwie kilka prowincji na południu Niderlandów.

Skierowanie uwagi polskiej elity na Wschód, zaowocowało tymczasem zaniedbaniem umocowania polskiej wspólnoty politycznej na naturalnych dla niej granicach nad Odrą i Bałtykiem. Tymczasem to właśnie kontrola ujść Wisły i Odry faktycznie warunkuje istnienie niezależnego polskiego ośrodka politycznego, dlatego też nasi przodkowie zmagali się o nie od X wieku. Bałamutne stwierdzenie „nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy” w racjonalnej analizie polskiej racji stanu zastąpić więc powinniśmy stwierdzeniem prawdziwym – „nie ma wolnej Polski bez polskiej kontroli ujść Wisły i Odry”.

Walka etnosu z uciskiem państwa

Zniesienie pańszczyzny było zniesieniem formalno-prawnych ram faktycznego niewolnictwa, w którym „łacińska” zwesternizowana szlachta utrzymywała stanowiący etniczny, słowiański matecznik polskości lud. Pomiędzy rokiem 1864 a 1939 mamy do czynienia z najlepszym od XII wieku okresem w rozwoju polskiej kultury etnicznej; rozwija się drewniane budownictwo, pojawiają się barwne stroje ludowe, pieśni, rozwija się tkactwo, wycinkarstwo, hafciarstwo, folklor, pod koniec tego okresu pojawia się nawet w szerokim zakresie ludowe piśmiennictwo. Rozwija się organizacja polskiego ludu i uruchamia jego aktywność polityczna.

Oczywiście, Polska odrodzona nie stworzyła odpowiednich ram, ani nie otworzyła pola dla pełnej aktualizacji polskiej cywilizacji słowiańskiej. Rządząca od 1926 roku sanacja blokowała reformę rolną, chroniąc przeżytki obszarnictwa. Dynamicznie rozrastający się liczebnie na wsi polski etnos słowiański przestrzeni życiowej dla siebie musiał szukać w krajach obcych, w jego ojczystym kraju jego rozwój blokował bowiem układ oligarchiczny cementowany przez piłsudczyznę.

Eksplozji kulturalnej polskiego etnosu po 1864 roku towarzyszyła więc walka socjalna z oligarchią ziemiańską i rodzącą się pasożytniczą oligarchią kapitalistyczną. Etnos polski, drenowany przez banki, zasysany do wyjaławiających go z sił życiowych nowoczesnych miast, wyalienowany ze swojej ziemi przez oligarchię chronioną układem politycznym, pozbawiony oparcia w zasiedlonych przez Żydów drobnych miastach, emigrował (z Galicji, z Kongresówki) na drugą stronę globu. Straty dla polskości z tego tytułu są wręcz nieocenione.

Odbudowa państwa polskiego zmieniła w sytuacji Polaków zbyt mało, bowiem masowa emigracja z polskich wsi i małych miasteczek trwała. Piłsudczyzna dała ludowi polskiemu katownię w Berezie Kartuskiej (dla politycznej elity chłopstwa) i masakry chłopskich strajków, jak ten z 1937 roku.

Czynnik rosyjski i marksistowski 

Dalsze dzieje Polski układają się równie dziwacznie, bowiem ocalenie polskiego etnosu od kolejnej (ubranej w formę hitleryzmu) nawały germańszczyzny, przywrócenie naturalnych granic i zasięgu polskiej przestrzeni politycznej, a także reformę rolną (co do potrzeby której zgadzały się wszystkie ówczesne siły polityczne z wyjątkiem zbrojnego podziemia antykomunistycznego) z 6 września 1944 roku, podobnie jak zniesienie pańszczyzny w 1864 roku, Polacy zawdzięczają Rosji.

W połowie XX wieku była to już jednak Rosja zatruta zachodnią ideologią marksizmu, toteż reforma rolna nie była realizowana w myśl zasad cywilizacji słowiańskiej i pod hasłami przywrócenia słowiańskiego charakteru Polski (słowiańska retoryka obecna była tylko przez kilka pierwszych powojennych lat), lecz według historiozoficznego schematu marksizmu, opracowanego na podstawie analizy rozwoju angielskiego kapitalizmu i stawiającego sobie za cel jego obalenie.

W rządzonej przez komunistów Polsce „lud” rozumiano w kategoriach czysto ekonomicznych, pomijając jego specyficzną mentalność i charakter narodowy wyrastające z zamieszkiwanej przestrzeni. Modernizacyjne działania komunistów (ateistyczna oświata, produktywizm, kult „postępu” i miast) doprowadziły do zaniku religii ludowej i ludowego światopoglądu polskiego chłopstwa, stanowiącego esencję etnosu polskiego.

Smutny wydźwięk mają powstające w okresie władzy komunistów prace antropologów jak prof. Bohdana Baranowskiego, dokumentujące jak mieszkańcy polskich wsi i małych miasteczek wstydzą się wiary, światopoglądu, zwyczajów, ubioru i języka swoich ojców i dziadów, starając się upodobnić do „miastowych”, podobnie jak w okresie pańszczyzny ich przodkowie naśladowali „panów”.

Żywiołowy rozwój kulturalny i polityczny polskiego etnosu w drugiej połowie XIX wieku i w pierwszej połowie wieku XX zastąpiony został pod rządami komunistów atrapą. Kultura, będącej matecznikiem polskiej rasy wsi, w koncepcjach komunistycznych była nieistotnym w gruncie rzeczy (i z czasem zanikającym) dodatkiem do dokonywanych tam przemian socjoekonomicznych i zaszczepiania nowych technologii.

Nowa westernizacja 

W sensie cywilizacyjnym i duchowym rok 1989 nic w pozycji polskiej wsi nie zmienił, bowiem kolejne ekipy rządzących wówczas inteligenckich „wykształciuchów” odnosiły się do wegetujących jeszcze resztek polskiego chłopstwa równie protekcjonalnie jak komuniści, wcześniej zaś jak szlacheccy inteligenci i kler rzymskokatolicki.

Gwoździem do trumny polskiego chłopstwa była akcesja do Unii Europejskiej w 2004 roku, gdy chłopstwo zaczęto zastępować nowymi kapitalistami, niezwiązanymi z ziemią ani nie osadzonymi w zamarłej już do tego czasu doszczętnie tradycji ludowej. Znaczące dla dziedzictwa Polski „ludowej” było, że za akcesją do UE (czyli za likwidacją polskiego chłopstwa jako grupy społecznej) opowiedziało się postkomunistyczne PSL, przedstawiające się jako „partia polskiej wsi”, choć w rzeczywistości będące partią postkomunistycznych układów i sitw.

Za akcesją do UE opowiedziało się również PiS, o którym często powtarzano, że w wielu wymiarach życia polskiego wracało do siermiężnych wzorców PRL. Dobrą tego miarą jest promocja w opanowanych przez tę partię mediach, będącego małpowaniem Zachodu, komercyjno-erotomańskiego „disco-polo”, w miejsce będącego wyrazem muzycznej wrażliwości etnicznej folku.

W ostatnich latach mamy w polskiej historiografii i publicystyce historycznej wysyp prac spod znaku „ludowej historii Polski”. Zjawisko to nie jest, niestety, endemiczną polską reakcją na rozpanoszoną po 1989 roku „szlachetczyznę”, tylko echem zachodniej mody na studia „postkolonialne”. Obciążone jest dodatkowo balastem marksistowskiego ekonomizmu i materializmu, zapoznając zupełnie wymiar duchowy, światopoglądowy, kulturowy i etniczny tożsamości polskiego ludu.

Narracja tożsamościowa 

Polska historiografia potrzebuje, owszem, historii napisanej z perspektywy polskiego ludu – ludu jednak rozumianego jako etnos, a nie jako klasa. Nie należy historii ludu polskiego wulgaryzować jednoczynnikowymi i jednowymiarowymi ujęciami marksistowskimi. Dla polskiej tożsamości odzyskać musimy nie tylko świadomość walki ekonomicznej polskiej wsi, ale również jej duchowość, folklor, światopogląd, słowiańską wrażliwość kolorystyczną i muzyczną.

Taka etnoludowa idea „wyzwolenia etnicznego i społecznego” powinna stać się mitem politycznym polskiego ruchu tożsamościowego. Mit ten przeciwstawić należałoby mitowi „cywilizacji łacińskiej”, której nośnikiem były w nowożytności warstwy najbardziej kosmopolityczne –  zwesternizowana szlachta i będący pasem transmisyjnym westernizacji kler rzymskokatolicki.

O ile  jedną z symbolicznych dat polskiego mitu zachodniego jest rocznica wybuchu Powstania Styczniowego, dla polskiego ruchu tożsamościowego taką datą-symbolem byłoby zniesienie pańszczyzny. Polski mit zachodni odwołuje się do kosmopolitycznych elit, polski mit eurazjatycki i tożsamościowy odwoływać się zatem powinien do rdzennego polskiego ludu (chłopstwa i drobnej szlachty  – jako warstw zdrowych; oraz polskiego mieszczaństwa i robotników – jako warstw zniewolonych i zdegradowanych).

Mit słowiański

PiS nie można jak dotychczas pokonać politycznie, bowiem stało się ono upostaciowieniem polskiego mitu narodowego: republikanizmu, powstań narodowych, piłsudczyzny, „Solidarności”, Jana Pawła II. Dobrze obrazuje to tandetny okolicznościowy banknot wydany przez NBP, gdzie obok siebie widniały Stocznia Gdańska, Lech Kaczyński, Muzeum Powstania Warszawskiego itp. PiS-u nie da się pokonać z pozycji racjonalistycznych, ze stanowiska „liberalnej ironistki”,  uderzając w wywołujący głęboką emocjonalną identyfikację polski mit narodowy.

Polskę można przeistoczyć a świadomość Polaków przekuć, przeciwstawiając polskiemu mitowi zachodniemu (szlachecko-katolickiemu) słowiański mit eurazjatycki (społecznie i religijnie ludowy). Datami symbolicznymi tego mitu byłyby zniesienie pańszczyzny w 1864 roku,  reforma rolna w 1944 roku i pokonanie Niemiec hitlerowskich w 1945 roku. Wszystkie te wydarzenia wpisywały się w ideę odrzucenia zachodniego okupanta „wewnętrznego” i „zewnętrznego”. Wszystkie, na swój sposób, miały charakter ludowy, dokonały się w oparciu o Rosję i wyzwoliły pasjonarność polskiego etnosu.

Mit słowiański i eurazjatycki modelowi cywilizacji „łacińskiej” (zachodniej, z koncentracją własności i alienacją od środków produkcji, indywidualistycznej) powinien przeciwstawiać cywilizację słowiańską: gromadzką, opartą o pracę własnych rąk i rodową własność ziemi, zdecentralizowaną, samorządną, o światopoglądzie ludowym i religijności ludowej (obojętnie w jakiej wspólnocie religijnej miałaby ona się urzeczywistniać), o ekologicznym i zrównoważonym sposobie gospodarowania, o silnym „gospodarskim” przywództwie politycznym.

Słowianie przeciwko zachodniemu światu

To wszystko niekompatybilne jest z latyfundialnym modelem społeczno-ekonomicznym, tworzącym społeczną mierzwę próżniactwa, zbytku i luksusu. Kompatybilne jest za to katolicką zasadą pomocniczości i dystrybucjonistycznym hasłem „krowa i dwa morgi ziemi dla każdego!”. Polska tożsamościowa powinna być Polską zdecentralizowaną, z rozwiniętym samorządem i swobodnym gospodarowaniem rodzin (rodów-klanów) oraz konkurencją między nimi, etnicznie zwartą i z ludem zakorzenionym w ojczystej ziemi.

Warunkiem takiego modelu jest likwidacja nieefektywnych, nieekologicznych, zachodnich form centralizacji własnościowej – niegdyś latyfundiów, dziś zachodnich korporacji. Dlatego właśnie zaczynem naszego słowiańskiego mitu cywilizacyjnego jest zniesienie pańszczyzny.

Mit ten pobudzać nas powinien do działań emancypacyjnych także dziś: przeciwko zachodnim korporacjom, bankom i instytucjom finansowym. Politycznie zaś, przeciwko zachodnim mediom, NATO i jankeskim bazom wojskowym.

Dlatego uważam, że o ile polscy zachodniacy obchodzą co roku rocznicę Powstania Styczniowego, to polscy tożsamościowcy powinni obchodzić rocznicę zniesienia pańszczyzny. O ile też polscy zachodniacy obchodzą rocznicę Powstania Warszawskiego, o tyle polscy tożsamościowcy powinni obchodzić rocznicę zwycięstwa nad Niemcami i ogłoszenia reformy rolnej.

Przy czym w dorocznych dyskusjach nad rocznicami tych wydarzeń, pamiętać powinniśmy, że najbardziej twórcza okazała się pruska metoda ewolucyjnego znoszenia pańszczyzny, która doprowadziła do wykształcenia się gospodarnego, zorganizowanego i dojrzałego cywilizacyjnie ludu. Nieprzypadkowo to właśnie Wielkopolska stała się później matecznikiem politycznym polskiego ruchu narodowego.

Ronald Lasecki

Redakcja