OpinieŚwiatChamstwo Melnyka i dyktat USA

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Na rosyjskim portalu „Argumenty i Fakty” (aif.ru) ukazał się wywiad z Siergiejem Fiodorowem z Instytutu Europy Rosyjskiej Akademii Nauk. Tematem rozmowy sa kolejne skandaliczne wypowiedzi ukraińskiego „dyplomaty” Andrija Melnyka i batalia o czołgi Leopard. Oto tekst

Osławiony były ambasador Ukrainy w Niemczech (a obecnie wiceminister spraw zagranicznych Ukrainy) Andrij Melnyk nazwał deputowaną Bundestagu z ramienia Partii Lewicy Sarah Wagenknecht „obrzydliwą starą czarownicą” za wezwanie rządu do niedostarczania niemieckich czołgów na Ukrainę.

Wagenknecht wyraziła opinię, że dostawy broni na Ukrainę tylko podsycają konflikt. Przypomniała, że większość Niemców nie popiera takiego kroku władz. Na to ukraiński urzędnik, który wcześniej nazwał kanclerza Niemiec Olafa Scholza „obrażonym kiełbasą wątrobową”, zareagował postem na Twitterze, w którym nazwał deputowaną „czarownicą”.

Dlaczego europejscy politycy tolerują obelgi ze strony ukraińskich władz i czy Berlin dostarczy Kijowowi czołgi, aif.ru zapytał Siergiej Fiodorow z Instytutu Europy Rosyjskiej Akademii Nauk.

aif.ru: Siergieju Matwiejewiczu, dlaczego w Europie ignoruje się takie zachowanie ukraińskich władz?

– W Europie istnieje obraz Ukrainy jako „ofiary” i bardzo trudno jest skrytykować  te „ofiarę”. Krytykowanie Ukrainy na Zachodzie jest teraz w zasadzie źle widziane. Niemieckim urzędnikom bardzo trudno jest zareagować w takiej sytuacji, i to wykorzystują Ukraińcy. Na ogół wykorzystują każdy taki skandal, aby w jak największym stopniu promować swoje stanowisko.  Jedynymi ludźmi, z którymi to podejście nie działa, są Amerykanie. Pamiętamy, że Elon Musk bardzo ostro zareagował na obelgi pod jego adresem w sieciach społecznościowych, kiedy przedstawił swój plan pokojowego rozwiązania konfliktu. Kijów prawie stracił środki komunikacji. Musieli przeprosić Muska, a sprawa została rozstrzygnięta dopiero po interwencji Pentagonu. Europejczycy najwyraźniej nie są zdolni do tak twardego postępowania. Innym powodem jest to, że w ostatnich latach kultura dyplomacji publicznej bardzo spadła. Publiczne przekleństwa i obelgi w dobie sieci społecznościowych są normą naszych czasów.

Czy sądzi pan, że Niemcy w końcu ustąpią w kwestii zaopatrzenia czołgów?

– Myślę, że tak, ale pytanie brzmi, w jakiej formie. Mogą zgodzić się na dostawę, powiedzmy, kilkudziesięciu czołgów lub mogą oddać do dyspozycji swój przemysł jako miejsce obsługi dla stałych dostaw czołgów na Ukrainę. Nie sądzę, że dojdzie do tego drugiego. Berlin prawdopodobnie zgodzi się również na dostawy Ukrainie Leopardów z innych krajów. Sygnały tego już nadchodzą. I widzimy, że tak naprawdę nie pyta się Niemców o pozwolenie. Polacy nawet mówili, że postawią czołgi bez pozwolenia, Norwegowie myślą tak samo. Ale z drugiej strony pytanie brzmi, ile czołgów Kijów będzie w stanie wykorzystać. Kilkadziesiąt ich problemów nie rozwiąże. Potrzebują więcej. Można zebrać czołgi ze wszystkich krajów europejskich, do których Niemcy je dostarczały, ale jak długo to wystarczy?

Dlaczego jest taka presja na Niemcy? Przecież Stany Zjednoczone, Francja, Wielka Brytania mają swoje czołgi…

– Po pierwsze, Niemcy są najbliżej, logistycznie dostarczenie ich będzie znacznie szybsze i łatwiejsze niż przewiezienie, powiedzmy, przez ocean. Po drugie, presja na Stany Zjednoczone, od których Ukraina jest w dużym stopniu uzależniona, jak już powiedzieliśmy, nie działa. Jeśli chodzi o Francję, Macron zachowuje się bardziej zdecydowanie. Z jednej strony zdawał się mówić, że zostaną dostarczone francuskie czołgi lekkie, z drugiej strony będzie ich niewiele, a francuskie czołgi ciężkie w dużych ilościach nie mogą być teraz produkowane, więc nie było o czym rozmawiać. Niemcy natomiast najbardziej uginają się pod presją. Wreszcie, Stany Zjednoczone, które faktycznie zarządzają tym procesem, z pewnością byłyby bardzo zadowolone, gdyby wszystkie niemieckie czołgi z krajów europejskich zostały przekazane na Ukrainę, a w ich miejsce zamówiono amerykańskie czołgi. Tak jak to się stało w Polsce. Pozostaje więc jeszcze element walki handlowej między USA a Niemcami. I wydaje się, że zwycięzca jest znany z góry.

za: aif.ru

 

Redakcja