HistoriaRecenzjeKto zabił syna Bolesława Piaseckiego?

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Byłem zaskoczony, że prof. Szymon Rudnicki podjął ten temat, ale po przeczytaniu wniosków tej książki już wiem dlaczego. Otóż cały tok narracji służy jednemu – obalić wiarygodność tzw. teorii żydowskiego śladu przy porwaniu i zabójstwie syna Bolesława Piaseckiego – Bohdana.

Autor, znany jako autor monografii o „Falandze” (nota bene dosyć obiektywnej) – skłania się do uznania za najbardziej wiarogodną teorii… Tomasza Piątka. A tam gdzie jest Piątek jest oczywiście „rosyjska agentura”. Proszę przeczytać ten fragment:

„Spójną koncepcję sformułował Tomasz Piątek, który zna materiały śledztwa znacznie lepiej niż wszyscy piszący przed nim. Łączy on porwanie z sytuacją polityczną w ostatnich miesiącach 1956 r. Jego zdaniem całą ak­cję zorganizowali oficerowie UB, agenci rosyjscy, związani z natolińczykami, a personalnie z Zenonem Nowakiem. Cały tekst stanowi udowodnienie tezy, że kierowali porwaniem i później torpedowali wykrycie swego udzia­łu trzej pułkownicy: Stefan Mikołajski, Adam Malik, obaj związani bez­pośrednio z Grupą Operacyjno-Śledczą i pozostający za kulisami Mikołaj Krupski, niejako ich nadzorujący, a nad nimi Moczar. Wszyscy oni przeszli przez Biuro Studiów Służby Bezpieczeństwa i przez III Departament MSW. Wszyscy spędzili kilka lat w Moskwie w ramach akcji „Wisła” – we współ­pracy ze służbami rosyjskimi śledzili Polaków przebywającymi w ZSRR”.

Czyli „Natolin” (a nie „Puławy”), nie Żydzi z UB, tylko „moczarowcy”. Problem w tym, że śledztwa nie hamowali „moczarowcy”, którzy na przełomie lat 50. i 60. jeszcze nie istnieli a MSW nadal było pod kontrolą żydo-komuny” (do 1962 roku). Śledztwo w kluczowym okresie, czyli w końcu lat 50. i na początku lat 60., nadzorował Antoni Alster, wiceminister spraw wewnętrznych, sympatyzujący z „puławianami” a nie z „natolińczykami”. A śledztwo zostało umorzone na wniosek m.in. sekretarza KC PZPR Jerzego Albrechta za zgodą Józefa Cyrankiewicza (także sympatyka „Puław”), też nie „moczarowca”. Zostało wznowione dopiero na wniosek… Mieczysława Moczara. Tak więc Piątek konfabuluje – to nie kręgi związane z Moczarem i Moskwą hamowały postępy śledztwa. Tylko Alster i Albrecht, z poparciem Romana Zambrowskiego.

Śledztwo nabrało tempa dopiero po objęciu szefostwa MSW przez Moczara i wedle relacji rodziny Piaseckich, w tym Jarosława Piaseckiego, grupa oficerów śledczych zrobiła wtedy bardzo dużo, by wykryć sprawców. Poza tym, jak wynika z ostatnio ujawnionych dokumentów (są w rękach rodziny Piaseckich) – w sprawę mógł być zamieszany wywiad wojskowy, ale wtedy nadzorowany przez… gen. Wacława Komara, a więc też bynajmniej nie „moczarowca”.

Dodajmy tylko, że Piątek wyważa otwarte drzwi – tzw. ślad moskiewski podjął już niejaki Jakub Bukowski (emigrant marcowy), który prawie 30 lat temu własnym sumptem opublikował w Kopenhadze książkę pt. „Za kulisami bezpieki i KGB”, w której sugerował, że zabójstwo Bohdana Piaseckiego był „aktem zemsty” KGB, gdyż Bolesław Piasecki jakoby po Październiku 1956 roku odmówił współpracy z Moskwą. To wygodna teoria dla ludzi, którzy uważają, niesłusznie, że podejrzenie b. funkcjonariuszy UB pochodzenia żydowskiego to przejaw… antysemityzmu.

Szymon Rudnicki powołuje się na mój artykuł z 1992 roku (w „Nowym Świecie”), w którym napisałem, że najprawdopodobniej zbrodni „dokonali go niższej rangi funkcjonariusze MBP żydowskiego pochodzenia zwolnieni z pracy po przełomie październikowym 1956 roku”, ale nie wiadomo na czyje zlecenie. Takie stwierdzenie, wbrew opinii autora, nie jest przejawem antysemityzmu, to oczywiste. „Byli funkcjonariusze UB pochodzenia żydowskiego” to nie znaczy, że odium spada na wszystkich Żydów.

Jak się jednak okazuje, po ukazaniu się pierwszej książki Petera Rainy na ten temat pt. „Sprawa zabójstwa Bohdana Piaseckiego” (IW PAX, Warszawa 1989) – w pewnych kręgach tak to zinterpretowano. To znaczy uznano,  ze książka posługuje się antyżydowskimi stereotypami i jest de facto antysemicka.

Przy okazji – autor omawianej książki sugeruje, że Petera Rainę ściągnął do Polski w 1989 roku Zygmunt Przetakiewicz po to, by wykorzystać go do nagłośnienia tezy o „żydowskiej” odpowiedzialności za mord na Bohdanie Piaseckim.

W odpowiedzi na książkę Rainy niemal od razu pojawiały się sugestie mniej więcej takiej treści – to nie Żydzi, to Moskwa. Biorąc pod uwagę rosnącą z roku na rok obsesyjną rusofobię, autorzy tych rewelacji liczą pewnie na to, że trafią one na podatny grunt. Myślę, że póki co – to się nie udaje. Dziwne tylko, że Szymon Rudnicki podjął się napisania tej książki tylko po to, żeby uwiarygodnić teorie Tomasza Piątka.

Jan Engelgard

Na zdjęciu: Bolesław Piasecki pod koniec lat 50. XX wieku.

Szymon Rudnicki, „Zagubiony” – Bohdan Piasecki. Najdłuższe śledztwo PRL”, Warszawa 2022, ss. 419.

Redakcja