„Powinniśmy zdać sobie sprawę, że jesteśmy w sytuacji wojny z Rosją; politycy się przed tym wzdragają, bo chcą powrotu do tego co było przed nią” – powiedział w rozmowie z PAP pełnomocnik rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski [1].
To niepokojące, że minister polskiego rządu postrzega zjawiska i rzeczy, których nie ma. A może jednak nie chodzi o zaburzoną percepcję rzeczywistości, tylko o projekcję? Wielu chyba nie może się doczekać wojny z Rosją, albo upatruje w niej swojej życiowej szansy. Na przykład kilka miesięcy temu Adam Słomka powołał Legion Polski w celu zbrojnego wspierania Ukrainy w wojnie z Rosją i zapowiedział, że oddział ten powróci do Polski 48 godzin po zdobyciu Moskwy [2]. Z kolei gen. Waldemar Skrzypczak otwarcie sugerował przyłączenie do Polski obwodu kaliningradzkiego.
Biorąc pod uwagę polityczną przeszłość Piotra Naimskiego – wypowiadane przez niego słowa szczególnie nie dziwią. Postać ta pojawiła się po raz pierwszy na politycznej niwie w połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, gdy był uczestnikiem protestów przeciw ówczesnym zmianom Konstytucji. Rok później był jednym ze współzałożycieli Komitetu Obrony Robotników. Następnie był redaktorem podziemnego pisma „Głos” oraz zasiadał w radzie programowej Ośrodka Badań Społecznych Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność”. Co znamienne – w latach 1981-1984 roku przebywał w USA. W III RP Piotr Naimski był między innymi podsekretarzem stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i szefem Urzędu Ochrony państwa w rządzie Jana Olszewskiego. W latach 2005-2007 był sekretarzem stanu w Ministerstwie Gospodarki, a następnie zajmował się rynkiem paliwowym i infrastrukturą energetyczną. Wiele wyjaśnia również fakt, że w latach 1992-1996 Naimski był prezesem Klubu Atlantyckiego oraz długoletnim najbliższym współpracownikiem Antoniego Macierewicza.
Można powiedzieć, że w zasadzie Piotr Naimski nie powiedział nic nadzwyczajnego – wyartykułował jedynie w sposób otwarty oraz jednoznaczny poglądy i opinie swojego środowiska politycznego, dla którego wojna na Ukrainie jest „naszą wojną”. Czy jednak jest przyzwolenie społeczne na wciągnięcie Polski do wojny i uczynienie z naszego kraju miejsca starcia sił NATO i Rosji? Warto w tym miejscu przytoczyć słowa Adama Doboszyńskiego napisane podczas II wojny światowej, a dotyczące lekkomyślnego i bezrefleksyjnego szafowania polską krwią: „Naczelnym naszym zawołaniem powinna być dziś ekonomia krwi (której tak mądry przykład dają nam w obecnej wojnie Brytyjczycy). Jeśli Naród nasz wyłoni się w dobrej kondycji z tej strasznej konwulsji dziejowej, czeka go wielka przyszłość. Jeśli się skrwawi powyżej dopuszczalnej granicy, braknie mu sił do odbudowy niepodległego bytu. Zauważmy: wszystkie agentury pchają nas dziś do przelewu polskiej krwi” [3]. Jak się okazuje słowa te wypowiedziane tak dawno i w zupełnie odmiennej rzeczywistości, w znacznej mierze zachowują swoją aktualność.
Michał Radzikowski
[1] MD, MNIE: „Piotr Naimski: Politycy nie chcą przyznać, że jesteśmy na wojnie” – www.tvp.info , 29.06.2022 r.
[2] Barbara Romańczuk: „Legion Polski wyrusza na Ukrainę. „Musimy dostać się do Lwowa i go bronić” – gazetakrakowska.pl, 05.03.2022 r.
[3] Adam Doboszyński: „Ekonomia krwi” – „Walka” Londyn 1943 r.