AktualnościŚwiatDrwęski: Delegitymizacja instytucji Republiki Francuskiej

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Przy 26 milionach obywateli (ponad 53 % zarejestrowanych wyborców), którzy odmówili udziału w głosowaniu, „partia” tych, którzy nie widzą perspektyw w ramach obecnych instytucji politycznych, umocniła się do pozycji „prawdziwego” lidera we Francji.

To jest pierwsza, znamienna i masowa lekcja tych wyborów. W tych warunkach żadna siła polityczna nie może się pochwalić sukcesem i nikt nie zna prawdziwego oblicza politycznego Francji, zwłaszcza, że do tej i tak już ogromnej liczby wstrzymujących się, należy dodać prawie 3 miliony osób niezarejestrowanych oraz ponad 7 milionów cudzoziemców, którzy nie głosują, choć często stoją na czele konkretnych walk socjalnych, tym samym uczestnicząc faktycznie w konkretnym życiu społeczeństwa. Niespotykany wzrost skali bojkotu wyborów świadczy o tym, że mamy do czynienia z „wołaniem” osób wstrzymujących się od głosu w tej drugiej turze wyborów o zasadniczą zmianę ustrojową. Jest to wołanie o konkretną rewolucyjną ofertę polityczną, jak i o codzienną obecność działaczy politycznych i społecznych w zakładach pracy i dzielnicach, u boku tych, którzy cierpią z powodu zużytego ustroju politycznego, społecznego i ekonomicznego.

Należy podkreślić, że w czasie obecnej kampanii wyborczej nie odbyła się zasadnicza debata na temat Unii Europejskiej, której unikali przywódcy, tak prawicy, jak i centroprawicy, ale również kandydaci lewicowej NUPES (Nowy Ludowy Sojusz Ekologiczny i Społeczny), co może również tłumaczyć wzrost liczby wstrzymujących się od głosu, ponieważ wielu obywateli wie, że w obecnej sytuacji zasadnicze dla ich codziennego życia decyzje nie są podejmowane w Paryżu i że, w związku z tym, nie mają oni instytucjonalnych możliwości wpływania na decyzje podejmowane w Brukseli (Eurokomisja i NATO) lub we Frankfurcie (Europejski Bank Centralny). Może to również wyjaśniać, dlaczego głosowanie na „nacjonalistów” wydaje się niektórym bardziej „konkretnym” sposobem wyrażania choćby swego niezadowolenia, nawet jeśli wiemy, że RN (Zgromadzenie Narodowe) jest niekonsekwentnym wyborczym wabikiem, który konkretnie nie wypowiada się w sprawach ekonomicznych interesów kraju, i – co za tym idzie – w sprawach UE i euro.

Drugi wniosek wyborów jest taki, że rząd Emmanuela Macrona dostał gigantyczny, a nawet historyczny policzek. Macron był i tak już najgorzej wybranym prezydentem V Republiki, więc logicznie rzecz biorąc stał się tym prezydentem, którego rządowa stajnia uzyskała najgorszy wynik w głosach i mandatach w całej jej historii. To było do przewidzenia i trzeba było być całkowicie pozbawionym kontaktu z narodem, żeby tego nie przewidzieć. Byliśmy świadkami zastoju „partii władzy”, która nie waha się iść w kierunku autorytaryzmu, przygotowując kraj do dryfowania w kierunku najczarniejszej reakcji i logiki wojennej, aby uniknąć kwestionowania  podstaw systemu.

Należy także odnotować odrzucenie przez wyborców wiodących osobistości obozu władzy jak Jean-Michel Blanquer, Christophe Castaner, Manuel Valls  i kilku innych. I także zanotować, że w ramach NUPES, wybrano posłów, którzy są uznawani za organizatorów walk społecznych lub przekaźników ich walki. Po raz pierwszy od lat wracają w ławy poselskie ludzie pracy, co może być znakiem końca mitu „klas średnich” jako klasy oderwanej od interesów innych pracowników najemnych.

W tej sytuacji radykalna prawica uzyskała rekordową liczbę deputowanych. Ona może potrójnie za to podziękować tym siłom, podającym się za lewicowe lub prawicowe, które przez dziesięciolecia prowadziły politykę ograniczającą, ustawa po ustawie, głosowanie po głosowaniu, prawa socjalne ludzi pracy i suwerenność narodu. Kolejne władze zabijały nadzieję na zmiany i przyczyniały się do wzrostu izolacji, podziałów pozornych, rasizmu, wskazując palcem na imigrantów i dzieci imigrantów, a zwłaszcza na muzułmanów, których utożsamiono często z terroryzmem. W tej atmosferze, prorządowa koalicja Ensemble (Razem) wskazała na NUPES jako głównego przeciwnika zaraz po pierwszej turze, do tego stopnia, że w drugiej turze w wielu okręgach wyborczych mogliśmy zaobserwować znaczący transfer głosów obozu rządzącego na rzecz RN, gdy stała się ona przeciwna kandydatom NUPES.

We Francji zbudowano instytucjonalną pułapkę, która w następstwie konstytucji ustanawiającej de facto monarchię elekcyjną wprowadziła kolejnymi ruchami głosowanie większościowe w dwóch turach, na bazie w dużej mierze sztucznie wykreowanych okręgów wyborczych mających uprzywilejować „partię władzy”. A późniejsze odwrócenie kalendarza wyborczego w celu uprzywilejowania wyborów prezydenckich na niekorzyść parlamentarnych miała zapewnić wybranemu monarsze wygodną większość w „dającym się rządzić” Zgromadzeniu Narodowym.

Dziś w tej pułapce znaleźli się jej twórcy, a kryzys polityczny, o którym mówią media, nie byłby gorszy w zgromadzeniu wybieranym w systemie reprezentacji proporcjonalnej, a przynajmniej miałby tę zaletę, że byłoby ono bezspornie reprezentatywne. Przynajmniej dla tej Francji, która jeszcze głosuje, bo przy pełnej reprezentacji proporcjonalnej bowiem, Ensemble, NUPES i RN miałyby odpowiednio, na podstawie wyników pierwszej tury, około 150, 150 i 107 mandatów. W obecnym systemie partia rządząca, ale także RN, uzyskuje zawyżoną liczbę mandatów w stosunku do swojego wyniku procentowego i liczby głosów, ponieważ w drugiej turze RN zdobył o połowę mniej głosów niż NUPES.

Dla wielu Francuzów, konkretnie przy delokalizacjach i koncentracji własności w rękach ponadnarodowych firm, konieczność walki o planową reindustrializację i o uspołecznienie środków produkcji oraz wymiany staje się coraz częściej widoczną koniecznością, razem z walką o zmianę konstytucji, która przywróci narodowi suwerenność narodową i ludową, z walką o przeciwstawienie się dyktaturze kapitału w ramach Unii Europejskiej, o uznaniu prawa narodów do samostanowienia, o przeciwstawienie się wojenogennemu imperializmowi zachodniemu, a zwłaszcza francuskiemu, oraz o współpracę z krajami naprawdę suwerennymi.

W momencie kiedy Macron ogłosi oficjalnie przestawienie gospodarki na tory wojenne z powodu konfliktu na Ukrainie, społeczeństwo oczekuje raczej rozwoju silnego ruchu społecznego przeciwko wojnie i na rzecz pokoju, zawieszenia broni, rozpoczęcia prawdziwych rokowań w celu położenia kresu bratobójczej wojnie zdalnie sterowanej od lat przez USA i NATO, przy aktywnej współpracy wszystkich państw UE i oligarchów różnej maści. Liczba protestów społecznych we Francji ciągle wzrasta, bez już tradycyjnej przerwy w okresie wyborczym, więc wielu obserwatorów przewiduje niedługo „piątą turę społeczną” przy osłabionym już rządzie. Dla wielu tylko wojna może przedłużać żywot systemu, który stracił wszelką legitymację, we Francji i gdzie indziej.

prof. Bruno Drwęski (Paryż)

fot. wikipedia commons

Myśl Polska, nr 27-28 (3-11.07.2022)

 

Redakcja