Okazuje się, że szaleństwo polityczne, to nie tylko polska cecha. To cecha odziedziczona również przez dawne części składowe I RP. Ukraina przegrywa wojnę, jednak cały czas słyszymy bajeczki o odzyskiwaniu Krymu, pokonywaniu Rosji, odbudowie Donbasu i rozminowywaniu terenów zajętych obecnie przez Rosję (te dwie ostatnie sprawy z rzekomym udziałem szaleńców z Polski) itp.!!!
Ale z pewnością najbardziej w tym wszystkim groteskowym szaleństwem jest postawa karła – Litwy. Najwyraźniej 31 lat niepodległości dla szaleńców z Wilna to i tak dużo (poprzednio udało się tylko 22 lata), i może wystarczająco. Jakiś czas przed ostatnim konfliktem na Ukrainie Litwa zaczęła się stawiać Chinom, bredzić o Tajwanie. Chiny nawet niespecjalnie się tym zainteresowały, ale Chiny o takich zniewagach pamiętają i jak przyjdzie co do czego, to się takiego pioneczka jak Litwa – cytując klasyka noblistę – przydepnie nieznacznie i zdechnie prędko.
Chiny jednak prawdopodobnie nie będą potrzebowały litewskiego karła przydeptywać, gdyż wcześniej zrobi to Rosja. Niepoczytalni politycy rządzący Litwą grożą Rosji blokadami Obwodu Kaliningradzkiego a ich prezydent zapowiada, że żadnych ustępstw nie będzie. Z jednej strony jest oczywiste, że to wszystko dzieje się z podpuszczenia USA, które szuka w ten sposób pretekstu do eskalacji wojny z Rosją, na którą teraz chce się przerzucić odpowiedzialność za ewentualny otwarty konflikt z NATO.
Ktoś powie, że USA gra sobie zwyczajowo losem maleńkiego kraju i jego mieszkańców. O, tak, ale przecież bez woli szaleńców z Wilna, tego by nie było. USA powtarza manewr ukraiński – postawić Rosję pod ścianą. Jest to prawdopodobnie ucieczka do przodu. Oto, wydawało się, że Rosja obrywa na Ukrainie, a tu sytuacja się komplikuje. Więcej, ludzie w USA i na całym Zachodzie, poza naturalnie np. polskimi szaleńcami, burzą się, coraz więcej ekspertów krzyczy o rozsądek itd. No, to trzeba powtórzyć stawianie Rosji pod ścianą. Operacja taka jest oczywiście wielowątkowa, dlatego m.in. nagle media zachodnie zaczęły trąbić o tzw. Przesmyku Suwalskim, pomimo oczywistego idiotyzmu tej koncepcji. Ale może uda się sprowokować polskich kretynów po raz n-ty? A jak nie, to zostaje Litwa, której być może obiecano w razie czego jakąś formę masowej emigracji do USA. Tylko w ten sposób można wytłumaczyć skalę obecnego szaleństwa polityki litewskiej.
Litwa wyraźnie nie szanuje swojej kruchej państwowości i niepodległości, dlatego drażni wroga, dla którego jest ledwie pryszczem do wyciśnięcia. Z tej sytuacji płynie nauka. Naturalnie nie dotrze ona do szaleńców nad Wisłą, ale powinna dotrzeć do Rosji. Ta ostatnia zawsze wyciągała rękę po Wilno i pozostając w tym względzie nienasyconą, popełniła kardynalne błędy, bardzo podobne jak w sprawie Lwowa i Ukrainy. Dwukrotnie – w 1920 i 1939 – przekazała Wilno Litwie sądząc, że w nowej formule Rosji, czy Związku Radzieckiego i tak będzie jej. Chcąc zrobić na złość Polsce, wyhodowała (wiem, wiem, nie sama, swoją część dołożyły również Niemcy) nowych Litwinów, nie tylko jako naród nienawidzący Polski i Polaków, ale i nienawidzący Rosji i Rosjan. Nie wyszło… Powinna to być wielka nauczka dla Rosji, tak zresztą, jak wspomniałem, również i w sprawie Lwowa i Ukrainy. I jestem przekonany, że będzie. Tyle tylko, że jeżeli Litwa przekroczy granice szaleństwa, wówczas Wilno trafi do innego dziedzica I RP i Wielkiego Księstwa Litewskiego – do łukaszenkowskiej Białorusi.
USA doprowadziło Rosję do ściany w sprawie Ukrainy. Teraz szykuje podobny zabieg z Litwą. Na Ukrainie poszło nie tak. Jeśli pójdzie podobnie z Litwą, znów ucierpią przede wszystkim zwykli ludzie, także Polacy, Białorusini, Rosjanie od wieków mieszkający na Litwie, jak również normalni Litwini. Dla USA i rządzących nimi szalonych neokonserwatystów ewentualna porażka na Litwie będzie kolejnym punkcikiem na liście ich zbrodni i niepowodzeń ostatnich 30 lat. Dla litewskich polityków-szaleńców, którzy w podszepty zza oceanu wierzą, będzie to narodowe samobójstwo.
Polska może na tym – biorąc pod uwagę obsesję rusofobiczną naszej tzw. klasy politycznej – wyłącznie stracić. Możemy, w razie rozwoju sytuacji z Litwą w kierunku otwartego konfliktu znaleźć się na krawędzi wojny z Rosją.
Pozostaje jedno rozwiązanie. Zachód, zwłaszcza zaś bogacze Zachodu, mają za dużo do stracenia w wojnie atomowej. Przeciągają strunę do granic możliwości w prowokowaniu Rosji. Mogą oczywiście pomylić się z kalkulacją i zgotować nam wszystkim Armageddon. Sądzę jednak, że prędzej realiści wyhamują szaleństwo polityki USA. Pytanie, w którym momencie to się stanie i czy wówczas jeszcze będziemy mieli do czynienia z bytem pod nazwą niepodległa Litwa. Każdy jednak jest kowalem swojego losu…
Adam Śmiech
26 czerwca 2022 r.