Od czasu wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej powtarzają się trzy zarzuty wobec środowiska „Myśli Polskiej”. Jedni atakują nasze środowisko polityczne jako rusofili, endeckie onuce i stronników Putina. Drudzy piszą o nas dokładnie coś odwrotnego – wasza linia jest antyrosysjaka ,zbyt centrystyczna i krytykująca Putina.
Ci drudzy często dodają że czytają nas również Rosjanie i powinniśmy to brać pod uwagę. Trzecia grupa z kolei mówi, teraz nie piszcie o Rosji bo jest to źle widziane. Trzeba odczekać. Myślę że wszystkie trzy opinie są błędne. Dopóki jedni czytelnicy nam zarzucają „Myśli” prorosyjskość, a inni antyrosyjskość pozostaje w przekonaniu że w sprawach rosyjskich pisze się w niej odpowiednio. Bo wyznacznikiem naszej linii nie jest prorosyjskość, ani antyrosyjskość tylko a tylko i wyłącznie propolskość. Naród i państwo polskie są dla nas jedynym odnośnikiem. Cieszę się oczywiście że czytają nas również czytelnicy ze Wschodu. Jednak nigdy tak nie było i nie będzie, że teksty będą modyfikowane by zadowolić kogoś spoza Polski.
I tak jak kiedyś już nieżyjący niestety kolega Mariusz Urban z sopockiego Ruchu Narodowego pisał o „proradzieckiej opcji antykomunistycznej”, tak dzisiaj śmiało można się określić środowisko „Myśli” pozbawioną rusofobii opcją antywojenną. Jeżeli zdanie o tym że Rosjanie nas „czytają i powinniśmy to brać pod uwagę” ma oznaczać że mamy się przestraszyć, to zupełnie chybiło celu. „Myśl Polska” pomimo szykan i utrudnień w wydawaniu jest pismem niezależnym i jeżeli kiedykolwiek ta niezależność byłaby zagrożona to jestem głęboko przekonany że koledzy Jan Engelgard i Przemysław Piasta powiedzą „Non possumus”. Nie interesuje nas bycie pismem będącym reprezentantem interesu rosyjskiego. To nie byłaby linia narodowo-demokratyczna, a taka właśnie jest obecna w myśleniu o polityce w naszym środowisku.
Ale zadajmy sobie dzisiaj pytanie – czy dzisiaj w roku 2022 jest miejsce na opcję wolną od rusofobii? Wielu znajomych, których cenię a działali na rzecz zbliżenia polsko-rosyjskiego i normalizacji stosunków między naszymi państwami dzisiaj przeżywają rozterki. Ja sam przyznaję, że w momencie wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej pomyślałem – to jest pośmiertne zwycięstwo Targalskiego i wielka radość Macierewicza.
Politycznie mądry i rozważny redaktor Paweł Dybicz z „Tygodnika Przegląd” na swoim profilu napisał: „Przez dziesięciolecia starałem się działać na rzecz zbliżenia z Rosją, przekonania, że trzeba z nią szukać porozumienia i współpracy. Wypełniać przesłanie ojca, który mówił, żebym czynił tak, by on był ostatnim z przodków wywożonych w głąb Rosji. Brutalna agresja Rosji na Ukrainę zburzyła, zakwestionowała dotychczasową moją drogę życiową. Nie tylko wielce zasmuciła. I jeszcze ta świadomość, że tępe rusofoby dziś głoszą swój triumf, mówiąc, że zawsze wiedzieli, iż Ruskie to dzika Azja”.
Chociaż trudno zaliczyć red. Dybicza do środowiska MP, to z całą pewnością jest on bliski myśleniu politycznemu tego środowiska. Kolega Adam Wielomski w „Najwyższym Czasie!”: „Wszyscy wiedzą że przez lata byłem rosjo-realistą, a dla niektórych rusofilem. Uważałem że w interesie Polski jest prowadzić politykę Węgier Orbana (…) W 2022 roku opcja prorosyjska w Polsce jest skończona – paradoksalnie właśnie wtedy, gdy ze względu na napiętą sytuację międzynarodową byłaby jak najbardziej potrzebna”. Z kolei kolega Ronald Lasecki napisał zaraz po wybuchu wojny „Trawestując pewną prezenterkę, można by powiedzieć dziś w Polsce skończyła się opcja prorosyjska”. Nie zgadzam się po przemyśleniu tematu z tymi opiniami.
Moim zdaniem trzeba zdać sobie sprawę z dwóch spraw. Wojna kiedyś – miejmy nadzieję że szybko – się skończy a nasze położenie geograficzne pozostanie to samo. To co dzisiaj wydaje się nierealne, za dwa lub trzy lata może stać się faktem. Dziś procesy w zglobalizowanym świecie przyśpieszają. Trzeba planować by zabezpieczyć interesy narodu polskiego zarówno w kraju jak i na naszych dawnych Kresach. Musimy rozumieć Rosję, tak jak rozumiał jej znaczenie Prymas Stefan Wyszyński. Minister do Spraw Wyznań okresu Polski Ludowej Kazimierz Kąkol w rozmowie z Teresa Torańską w książce „Byli” wspominał słowa prymasa Stefana Wyszyńskiego – „to Niemcy, panie ministrze są największym zagrożeniem dla polskiej egzystencji i zagrażać będą nam zawsze, dlatego nie mamy wyjścia i musimy się mocno plecami oprzeć o mur Słowiańszczyzny. A że jest on czerwony – trudno – taka rzeczywistość”.
Jestem w dalszym ciągu za dobrymi stosunkami z Rosją. Nie oznacza to oczywiście tego że bez względu na to jaką Rosja by była to zawsze trzeba ją popierać. Uważam konsekwentnie od samego początku że na przykład ostatnia wojna jest niekorzystna dla Polski i trudno bym ją popierał. Ogólnie z zasady nie popieram wojen i nie wierzę w teorie o wojnach sprawiedliwych. Sądzę że bywają one nieuniknione. I wiem na pewno, że kiedyś się kończą. Właśnie dlatego, że opowiadam się za lepszymi w przyszłości stosunkami z naszym największym sąsiadem. Nie dlatego że tak kocham Rosję, ale dlatego, że jest to w interesie Polski.
Uważam, że Rosja musi być przedmiotem starannej analizy i krytycznych ocen. Jeżeli myślimy by w przyszłości poprawić realnie stosunki polsko-rosyjskie, to trzeba Federację Rosyjską obserwować i próbować definiować procesy zachodzące wewnątrz. Próbować odczytywać procesy zachodzące wewnątrz tego państwa. Czytać wypowiedzi rosyjskich polityków i analityków. Odrzucić zaklęcia mówiące, że wszystko co związane z Rosją to zło, jak również te mówiące, że żyje się tam jak w biblijnym Raju.
Na dzisiaj trzeba pozostać krytycznym wobec propagandy obu stron w mass-mediach, zachować trzeźwość oceny i myśleć przyszłościowo, odrzucać wszelkie prowojenne działania, pomagać mądrze i skutecznie w głównej mierze Polakom na Wschodzie i pamiętać że najważniejszy dla nas jest zawsze naród polski.
Łukasz Marcin Jastrzębski