HistoriaNie było z kim…

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Na łamach „Myśli Polskiej”, w jej zimowej odsłonie, w czasie politycznych niepokojów i geopolitycznych rozterek ujawnił się spór o orientacje polityczne w Polsce. Pod pretekstem dyskusji o koncepcjach Władysława Studnickiego odżyły dwie szkoły, zdawałoby się, że martwe: pasywistów i aktywistów. Otóż nie mniej ni więcej, na mój tekst „Wyznania germanofila: o Stanisławie Studnickim”, krytycznie odpowiedział dr politologii z Wrocławia p. Gaweł Strzędała.

Swoją polemikę zatytułował On „Władysław Studnicki – mesjanista czy realista?”. Pomijając kilka niepotrzebnych uwag rzuconych pod moim adresem, tę polemikę przyjąłem z zainteresowaniem, bowiem dało mi to możliwość głębszego spojrzenia i na mój własny tekst. Dodam jeszcze tylko, że p. Strządała może z nadmierną gorliwością staje w szeregi obrońców Studnickiego, a nie zauważa, iż dla mnie jego poglądy były dobrym tłem do prezentacji własnych opinii o aktualnym położeniu Polski. Ale do rzeczy. Sedno polemicznego artykułu umieszczone jest w jego podsumowaniu. Autor konkluduje: „Stanisław Studnicki nie był romantycznym nauczycielem, ale realistycznym geopolitykiem, który przewidział anschluss Austrii, rozbiór Czechosłowacji i przegraną Polski…” A dalej: „Wojna albo nie wybuchałby wcale, albo zaczęła się nie od nas”.

Trzeba zauważyć, że ostatnie zdanie jest całkowicie nieempiryczne; właściwie gołosłowne i niepoparte rzeczową argumentacją, która choćby je trochę uprawdopodobniała. Należy przede wszystkim zauważyć, że stworzony przez Hitlera system władzy, jej agresywny w słowach charakter, logika i konsekwencje tej całej jego retoryki prowadzą do nieodpartego wniosku, że wojna stawała się z wolna żelazną konsekwencją i koniecznością nie do uniknięcia. Dla kierunku rozwoju sytuacji taka czy inna postawa Polski nie miała zatem większego znaczenia. Jednocześnie tylko kwestią czasu było – przy zasobach Anglosasów – kiedy Niemcy tę batalię przegrają. Jaki zatem był sens, by Polska wpisywała się w bieg spraw po stronie Berlina? A teraz możemy powrócić do podstawowej sprawy. Studnicki – mesjanista czy realista? Czy za realistyczne można uznać sądy, które nigdy nie doczekały się praktycznej realizacji, nawet zdecydowanie coś więcej: w tamtej epoce, w uwikłaniach owych czasów nie miały na to najmniejszych szans. Realiści nie plasują się po przegranej stronie.

Tu pozwolę sobie na pewną uwagę osobistą. Otóż mój Ojciec w Galicji Wschodniej jesienią 1942 r. obserwował niemieckie oddziały udające się szosą Lwów – Brody na wschód. Świetnie wyekwipowane, znakomicie odżywione i uzbrojone. Żołnierze roześmiani i pewni siebie. Po pół roku na tej samej drodze widział niemieckich żołnierzy wracających z rosyjskiego frontu. Byli to wynędzniali ludzie, wychudzeni, z odmrożeniami, w łachmanach. Cienie. Czy o takim powrocie mogą myśleć realiści? Czy zatem Studnicki nie wpisywał się jednak w nurt polskiego, politycznego mesjanizmu? Choćby wbrew swoim szczerym intencjom. Polska była dla niego jednak przedmurzem zachodniej cywilizacji…

Antoni Koniuszewski

Myśl Polska, nr 9-10 (27.02-6.03.2022)

Redakcja