FelietonyIV Rzesza?

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Gdyby być ścisłym to należałoby rozstrzygnąć na gruncie historii, że w burzliwych dziejach naszego kontynentu była tylko I Rzesza. Istniała ona począwszy od roku 962, a zakończyła swój polityczny byt w roku 1806, na skutek decyzji Napoleona I.

Była ona właściwie germańską kontynuacją Cesarstwa Zachodniego, które upadło pod naporem tych plemion, w roku – jak się przyjmuje – 476. To państwo bez stolicy w naszym rozumieniu, reprezentowało polityczno – religijny uniwersalizm, wskazujący na ciągłość dziejów.

Z kolei II Rzeszę zadekretowaną w 1871 r. w Wersalu, musimy uznać za wielki sukces geniuszu politycznego Ottona Bismarcka, ale w gruncie rzeczy były to powiększone Prusy, które legitymizowała Brandenburgia, mająca władcę będącego jednym z wielkich elektorów. Od tego też czasu można mówić o niemieckim narodzie ze stolicą w Berlinie, mieście położonym na piaskach i nieużytkach. Krótko ujmując ta Rzesza była już niemieckim państwem narodowym, pozostającym w zgodzie z trendami i prądami tamtej epoki. Trzecia Rzesza proklamowana z kolei przez Hitlera,  w swoim realnym wymiarze nigdy nie była ani rzeszą, ani polityczną organizacją o przyszłościowym, pewnym charakterze. Po prostu awanturniczy – jak zobaczyliśmy – byt sezonowy, po którym pozostały tylko ruiny.

Obecnie  nadszedł z kolei czas na tę czwartą. Jest to jednak wciąż zaledwie pojęcie ze świata rodem z publicystyki politycznej, wciąż oderwanym od rzeczywistości. Zacznę od konkluzji: współczesna Republika Federalna, mimo swej ekonomicznej mocy, jak też niewątpliwemu kunsztowi niemieckich elit jest zbyt słaba, by tak ambitny zamiar urzeczywistnić. Ale po kolei: Berlin jest wprawdzie europejskim liderem i ekonomicznym, i politycznym, lecz musi się liczyć z wieloma uwarunkowaniami, niekiedy nie do rozwikłania. Potencjały Francji, Włoch, czy nawet Hiszpanii są też niemałe, zaś ta pierwsza dysponuje bronią jądrową i na tle Berlina potężną armią. Nikt z nich nie da się zapędzić w kozi róg, godząc się na odgrywanie marginalnej roli. Nic z tych rzeczy. Owszem centralne położenie Niemiec i ich gospodarcza moc mają swój gatunkowy ciężar, lecz ich przewaga nie jest miażdżąca, zaś taka musiałaby być. Jedyną szansą jest tak zwana likwidacja państw narodowych i zarządzanie licznymi regionami powstałymi na ich gruzach. Dziś doskonale widzimy, że to jest zwyczajna utopia i iluzja.

Drugą sprawą byłoby powołanie wspólnej, ujednoliconej europejskiej armii, przy jednoczesnym ograniczeniu narodowych sił zbrojnych. Może powstać jakaś namiastka takich scentralizowanych oddziałów, lecz będzie to tylko kwiatek do kożucha. Narodowe armie mają się wciąż dobrze i tak  pozostanie. To pewne. Już te dwie kluczowe przesłanki są decydujące do uznania, że projekt IV Rzeszy będzie chybiony. Można, co prawda dowodzić, że wcielenie w życie owej wizji  nastąpi przy użyciu metod subtelnych, z zachowaniem obowiązującego języka politycznej poprawności.

Można realnie pisać Unia Europejska, a widzieć IV Rzeszę. Taki wybieg byłby skuteczny w ograniczonym zakresie. W dalszych wywodach pominę demografię i inne niekorzystne dla Niemców czynniki. Jednak, co im w takim razie pozostaje? Olbrzymia przestrzeń Centralnej Europy, czyli pomysł na tak zwaną Mitteleuropa brzmi prawdopodobnie. To może być ta IV Rzesza, lecz z kolei bez przyzwolenia Rosji to jest niemożliwe. Zobaczymy zatem!?

Antoni Koniuszewski

Myśl Polska, nr 7-8 (13-20.02.2022)

Redakcja