OpinieOd „ruskiej agentury” do forpoczty rusofobii

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Pamiętamy dobrze lata 90., kiedy Radio Maryja zaczęło być popularne. Wtedy uznaliśmy je za rozgłośnię propagującą narodowe treści, także w sferze programu politycznego dla Polski. Dotyczyło to również spojrzenia na międzynarodową sytuację naszego kraju.

Nic wie dziwnego, że obóz pretendujący do monopolu na patriotyzm, a takim był już wtedy ośrodek skupiony wokół Jarosława Kaczyńskiego,  widział w Radiu główna przeszkodę w alce o rząd dusz zwykłego Polaka. W 1998 roku obecny prezes PiS-u mówił: „Radio Maryja jest dziś głęboko antyzachodnie, prorosyjskie, wcale nie nieżyczliwe PRL-owi. Po naszej stronie działają aktywnie rosyjskie służby specjalne. Radio Maryja jest dziś głęboko antyzachodnie, prorosyjskie, wcale nie nieżyczliwe PRL-owi (…). Czyż targowica nie była właśnie taka: narodowa, katolicka?”. Wtórowała mu „Gazeta Polska”, która w 2004 opublikowała „wnikliwą” analizę, w której oskarżano wprost Radio Maryja o agenturalność i prorosyjskość. Pamiętamy te słynne nadajniki na Uralu a także wymienione z nazwiska prorosyjskich „ideologów” Radia, wśród których znalazły się także nazwiska reaktorów „Myśli Polskiej” („zarzut” był zresztą nieprawdziwy).

Z dzisiejszej pespektywy wydaje się to czymś surrealistycznym, ale tak było. Szok jest tym większy, że słuchając dzisiejszego przekazu Radia Maryja nie widzimy żadnych różnic w antyrosyjskiej paranoi jaką serwuje „Gazeta Polska”. Pomimo zachowania dystansu (o. Tadeusz nie darował tej gazecie tzw. sprawy abpa Stanisława Wielgusa) – trwa swoiste zawieszenie broni. Czytelnik „Gazety Polskiej” i słuchacz „Radia Maryja” jest bombardowany takim samym przekazem na temat Rosji, i często w ogóle nie wie, że oba ośrodki tak naprawdę się nie cierpią. No bo spójrzmy kto nadaje ton w audycjach Radia, kto wypowiada się na temat Rosji i Putina?

Niewątpliwym liderem przekazu w wydaniu histeryczno-metafizycznym jest Antoni Macierewicz (ma tam stały program „Głos Polski”). 3 lutego zachwalał sojusz UPA (Ukraina-Polska-Anglia) twierdząc, że razem bronimy Polski i całej Europy. Zakończył tradycyjnym „Z Panem Bogiem”. Ale aktywny jest nie tylko on, wystarczy przeanalizować ostatnie dni. Np. w sprawie „rosyjskiego szantażu gazowego” 8 lutego mówił… Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny wściekle antyrosyjskiego i proamerykańskiego portalu BiznesAlert.pl. Nie, nie Andrzej Szczęśniak, tylko Jakóbik.  9 lutego swoje teorie prezentował nikt inny tylko Witold Waszczykowski, twierdząc, że „Rosja korumpuje polityków europejskich (…) i narzuca swoje ciemne interesy i sprawki Europie”. Dzisiaj Marcin Przydacz z MSZ ostrzegał: „Niestety w ostatnich latach obserwujemy kontynuację agresywnej polityki Rosji, którą doskonale znamy z historii. Władimir Putin powiedział kiedyś, że rozpad Związku Radzieckiego to największa katastrofa geopolityczna XX wieku. Dziś wysuwa żądania wobec państw sąsiednich dotyczących kierunków ich polityki. Władimir Putin chce odbudować strefy wpływów”.

7 lutego prof. Krzysztof Kubiak, politolog oraz historyk wojskowości mówił: „Polska znalazła się w najbardziej złożonej sytuacji od 1945 roku. Podporządkowanie się przez Zachód żądaniom rosyjskim oznaczałoby stworzenie w środkowej części Europy szarej strefy bezpieczeństwa, by nie powiedzieć, że rosyjskiego pasa przesłaniania. Nie chcielibyśmy się znaleźć w takiej przestrzeni międzynarodowej”.

Problem w tym, że glosy te nie są konfrontowane z innymi, a przecież w kręgu Radia Maryja byli wybitni naukowcy i politycy nie podzielający narracji a la Macierewicz. Byli, ale już ich nie ma. Swego czasu, w 2009 roku,  zbulwersowany ordynarną propagandą na falach Radia i politycznym rozgrywaniem zbrodni katyńskiej, nieżyjący już prof. Bogusław Wolniewicz wygłosił 20-miunutowy (na żywo) emocjonalny  protest przeciwko takim praktykom. Mówił m.in.:

„Cała nasza polityka wobec Rosji po 1993 r. zdaje mi się jakaś bez sensu. Nie widzę, co myślimy nią osiągnąć. Pchamy palec między drzwi; rozumiem, że czasem trzeba robić nawet to, ale w tym wypadku nie rozumiem po co (…) Wszelkie próby, by umniejszyć wyjątkową grozę zbrodni katyńskiej, są z góry daremne. Tej zbrodni umniejszyć się nie da. Nie potrzeba też przyklejać do niej etykiety „ludobójstwa” ani żadnej innej, bo ona stoi ponad wszelkimi etykietami, jest sui generis. Sami jej tylko nie desakrujmy, czyniąc z niej obiekt przetargów politycznych lub zgoła tytuł do jakichś roszczeń materialnych. Rosja uznała swoją winę głębiej, niż ktokolwiek mógł był się spodziewać; zgodziła się także, by w miejscu zbrodni stanął krzyż. Nic więcej nie było tu do zrobienia, więc czego jeszcze od nich chcemy? Nie rozmieniajmy świętości narodowej na drobne„

Rok później wydarzyła się katastrofa smoleńska, która była jakże tragicznym potwierdzeniem słów Profesora. I co się stało? Ano wystąpienie prof. Wolniewicza było jego ostatnim w tym Radiu (radzący audycję jednak nie śmiał mu przerwać), a „Nasz Dziennik” nie zamieścił jego tekstu. Wtedy tylko „Myśl Polska”, po uzgodnieniu z Profesorem, opublikowała w całości to doniosłe przesłanie. A co Radio Maryja? Już w kilka dni po katastrofie przyłączyło się do wyssanej z palca teorii zamachu, mimo że w pierwszym odruchu o. Tadeusz Rydzyk takie teorie potępił. Ale trwało to tylko jeden dzień.  

Z Radia Maryja zniknęli też w tym samym mniej więcej czasie – dr Andrzej Horodecki, działacz katolicki i wieloletni publicysta „Myśli Polskiej” oraz prof. Anna Raźny, znawczyni Rosji propagująca tezę, że Polska i Rosja mają tego samego wroga – zachodni antychrześcijański liberalizm. I taka teza też nie spodobała się Radiu Maryja. Inni, jak np. Jan Łopuszański, po prostu przestali na te tematy mówić.

Czyż zatem dziwić się należy, że tysiące słuchaczy poddawanych temu praniu mózgu nie śpi po nocach i żyje w strachu przed wojną. Sam słyszałem wiele takich wypowiedzi wypowiadanych szczerze podczas audycji. Dzwoni pani, z głosu wynika, że wiekowa, i łamiącym się głosem mówi mniej więcej tak: „Ojcze redaktorze, co to będzie? Nie śpię po nocach. Czeka nas wojna, ten Putin chce odbudować Związek Radziecki, to pewne. Co to będzie, ojcze redaktorze?”. Tych słuchaczy, bezrefleksyjnie wierzących we wszystko co usłyszą w Radiu – mają na sumieniu twórcy tej polityki poddania się obozowi politycznemu, który Radio chciał swego czasu zniszczyć. Może i to jest objaw przezorności i oportunizmu, ale w przypadku rozgłośni katolickiej jest trudne do zaakceptowania.

I mało pocieszające jest to, że praktyczne wszystkie media katolickie stały się takie same, po realistycznej myśli i postawie Prymasa Stefana Wyszyńskiego i abpa Józefa Glempa – nie został  kamień na kamieniu. Media katolickie konsekwentnie fałszują ich przesłanie z okresu PRL, koncentrując się na rzeczach wygodnych z obecnego punktu widzenia i zgodnych z wymogami tzw. polityki historycznej.

Jan Engelgard

Fot. Wikipedia Commons

Redakcja