KulturaChińska superprodukcja radziecka

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Chiński film „Bitwa na jeziorem Czangczin” (2021) z budżetem 200 mln. USD i dochodami z biletów na poziomie 911 mln. USD osiągnął status najdroższego dotychczas filmu chińskiego, najdroższego dotychczas filmu nieanglojęzycznego i drugiego najbardziej kasowego filmu 2021 r. Produkcja okazała się zatem niewątpliwym sukcesem komercyjnym chińskiego przemysłu filmowego, będąc jeszcze jednym świadectwem wysunięcia się przez Państwo Środka na pozycję drugiego mocarstwa świata.

Jest to tym wyraźniejsze, że dzieło reżyserskiego trio Chena Kaige, Tsui Charka oraz Dante Lama nie ukrywa że jest produkcją propagandową, wpisującą się w klimat obecnego napięcia na linii Waszyngton-Pekin. Produkcja ma rozbudzać dumę narodową Chińczyków, ukierunkowując ją na dodatek przeciwko głównemu rywalowi Pekinu i dotychczasowemu światowemu hegemonowi, czyli przeciwko USA.

Film osnuty jest na zwrotnym dla wojny koreańskiej (1950-1953) epizodzie, jakim była zwycięska dla Chin kampania przeciwko jankeskiemu korpusowi X w północno-wschodniej części dzisiejszej Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. Najważniejszym epizodem kampanii była stoczona w dniach 27. listopada – 13. grudnia 1950 r., przy trzydziestostopniowym mrozie, zacięta bitwa nad jeziorem Czangczin, zakończona strategicznym zwycięstwem Chin. Wraz z również udaną chińską ofensywą przeciwko 8. Armii USA w północno-zachodniej części kraju, doprowadziło to do wyzwolenia północnej Korei od jankeskiego okupanta.

Propagandowy charakter produkcji jest o tyle oczywisty, że pomija się w niej wszystkie elementy historii, które nie pasują do obrazu pełnego zwycięstwa Chin. W filmie nie ma mowy o tym, że chińskie siły pod dowództwem gen. Suna Sziluna liczyły sobie 120 tys. żołnierzy, podczas gdy występujące pod flagą ONZ i dowództwem gen. Oliviera P. Smitha siły USA jedynie 30 tys. żołnierzy. Nie wspomina się też oczywiście o tym, że jankesom udało się ostatecznie wyrwać z chińskiego okrążenia i ewakuować, zadając Chińczykom ciężkie straty – nie zdołano zatem wykonać polecenia Mao Tse-Tunga o zniszczeniu sił jankeskich i Chiny, zwyciężając na poziomie strategicznym, nie odniosły bynajmniej zwycięstwa na poziomie operacyjnym.

Dwa razy jedynie wspomniani są Koreańczycy – w początkowych sekwencjach filmu, gdy chińscy decydenci przywołują prośby „koreańskich towarzyszy”o pomoc, oraz w końcowych napisach, gdy mowa jest o poległych w konflikcie chińskich i koreańskich żołnierzach. Ta konwencja „narodowego egoizmu”charakterystyczna dla produkcji chińskiej wydaje się zresztą typowa dla kinematografii azjatyckiej w ogóle: w również opowiadającym o wojnie w Korei południowokoreańskim filmie „Braterstwo broni”(2004) mowa jest jedynie o żołnierzach koreańskich – jankesi ani Chińczycy nie pojawiają się w ogóle.

Propagandowe przejaskrawienia są jednak poniekąd zrozumiałe, nie raziłyby też zupełnie – również widza europejskiego – gdyby nie warsztatowa i scenariuszowa płycizna chińskiej produkcji. Oglądając „Bitwę nad jeziorem Czangczin” widz ma wrażenie, jakby obcował na zmianę z kiepską grą komputerową oraz teatrem telewizji. Zarówno panoramiczne sceny batalistyczne, od których zresztą produkcja się roi, jak i bardziej kameralne sceny walk wręcz rażą sztucznością – odpowiednio kiepskiej grafiki komputerowej i równie kiepskiej scenografii.

W mającej na przykład rozbudzać umiłowanie ojczyzny scenie gdy chińscy żołnierze widzą z wagonu zmierzającego na front pociągu malowniczą panoramę chińskiego krajobrazu, odnosi się wrażenie jakby postaci aktorów umieszczone zostały w kreskówce. Stale powracającym motywem kolejnych starć jest użycie przez jankesów lotnictwa bombowego (i niekiedy myśliwskiego), którym nie dysponują Chińczycy. Widzimy więc zbliżenia kamery „nurkującej” niejako naprzeciw nadlatującym samolotom. Miało to chyba naśladować odpowiednie produkcje jankeskie, znowu jednak – samoloty w chińskim filmie wyglądają jak wyjęte z kreskówki.

W ogóle zresztą, film eksponuje przewagę technologiczną i materialną USA, które posługują się lotnictwem bojowym, czołgami, wozami z działkami za pancernymi tarczami, a do transportu używają floty wojennej. Chińczycy mogą im przeciwstawić jedynie broń lekką i pociągi. Oraz, oczywiście, własną odwagę, pomysłowość i hart ducha. Jankesi zajadają się soczystym mięsem, słuchają „Jingle Bells” i raczą pornograficznymi obrazkami, podczas gdy Chińczycy zamarzają w górach, dzieląc się między sobą skamieniałymi z zimna kartoflami. Dochodzi zresztą kilka razy do zderzenia przeciwieństw: chińscy żołnierze stają oniemiali po zdobyciu wypełnionego rozmaitymi gadżetami jankeskiego baraku, jankeski generał oddaje zaś honory zwłokom zamarzłych na stanowiskach chińskich żołnierzy.

Jankesi nie są w filmie przedstawieni na sposób odrażający. Raczej są pewni siebie, butni, odważni i okrutni. Niekiedy uciekają w popłochu, ale równie często ostrzeliwują się na stanowiskach aż do śmierci. Pewni są, że ich wyszkolona i zaprawiona w bojach armia zwycięży przed Bożym Narodzeniem chińską chłopską armię z poboru. Przeprawa tej ostatniej przez ośnieżone koreańskie góry i przeprowadzony znienacka atak wprawiają jankesów z zaskoczenie. Walczą jednak twardo i do końca. Ciekawym epizodem jest przemówienie gen. Douglasa MacArthura, w którym co drugie słowo pojawiają się inwokacje do chrześcijańskiego Boga, a kampania w Korei zapowiadana niemal jako chrześcijańska „święta wojna”. Podobnie jak z piosenką „Jingle Bells” mamy tu niezamierzenie karykaturalny obraz jankesa, przypominający nieco groteskowe przedstawienia z filmów radzieckich – czy tak jak w ich przypadku, skrywające po prostu nieznajomość rzeczy?

Inspiracji kinematografią radziecką w „Bitwie nad jeziorem Czangczin” jest zresztą więcej; wzorem „klasycznego” kina wojennego, obraz niekiedy dzielony jest na trzy lub więcej części, by pokazać równolegle rozwijające się wydarzenia lub rozmowę kilku postaci – wydaje się, że jednak bardziej odpowiadałoby dzisiejszym możliwościom technicznym i wrażliwości dzisiejszego widza zastosowanie bardziej dynamicznego montażu. Bohater chińskiej superprodukcji jest oczywiście bohaterem zbiorowym, choć – tak jak w produkcjach radzieckich – szczególnie akcentowane są niektóre postaci. Nie wyodrębniają się one jednak na tle społecznej całości (w tym przypadku elitarnej jednostki chińskiej, znanej ze szczególnego poświęcenia w walce) ani nie dominują fabuły. Można by w tym miejscu przywołać równie „uspołeczniony” fantastyczny film chiński „Wędrująca Ziemia” (2019), mający równie patriotyczne przesłanie jak „Bitwa nad jeziorem Czangczin”, lecz przy tym bardziej od niego „internacjonalistyczny” (chińskim bohaterom pomaga tam sympatyczny Rosjanin, epizodycznie pojawiają się też Indonezyjczycy, Kanadyjczycy i Francuzi).

Jest przy tym element wyraźnie różniący propagandowe produkcje chińskie od radzieckich, w czym, jak się wydaje, uwidacznia się różnica charakterów narodowych Chińczyków i Rosjan. W rosyjskich filmach o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej patosowi towarzyszy bowiem raczej rzewność, czy wręcz sentymentalizm. Dusza rosyjska wydaje się mieć w sobie silną skłonność do liryzmu, charakteryzuje się ją często poprzez cechy takie jak wrażliwość, podatność na zachwyt, rozbudzona wyobraźnia, skłonność do wzruszania się do łez – nieokazywanych jednak publicznie, współczucie, pokorę i wytrwałość zarazem, mistycyzm, fatalizm, melancholię, introspektywność, nieufność wobec rozumu, namiętną pasję, cierpliwość pozwalająca znieść sytuacje dla nie-Rosjanina nie do zniesienia. Wszystkie te cechy z różną częstotliwością i natężeniem powracają szczególnie w mających ambicje epickie filmach radzieckich, w obecnej kinematografii dużo bardziej niż ZSRR zwesternizowanej Rosji zaznaczając się coraz słabiej.

W superprodukcjach chińskich, inaczej niż w radzieckich, sentymentalizm jest w ogóle nieobecny. Wzruszenie płynie co najwyżej z patosu i poświęcenia, brak jednak zupełnie elementów rzewnych. Zamiast nich, bohaterom chińskich filmów towarzyszy humor. Bohaterowie zarówno „Bitwy na jeziorem Czangczin” jak i „Wędrującej Ziemi”żartują, droczą się ze sobą, prawią sobie psikusy, „bawią się” ze sobą. Jest to oczywiście „zabawa” męska – udająca walkę i, jak u zwierząt, przygotowująca do niej. Szczególnie widoczne jest to właśnie w „Bitwie nad jeziorem Czangczin”, gdzie jeden z bohaterów mówi to innemu – będącemu ofiarą „fali” – nawet całkiem wprost: że „walka” z całym tłumem naśmiewających się z niego i dokuczających mu kolegów z oddziału ma go przygotować na prawdziwą walkę z przeważającym wrogiem na polu bitwy.

W dawnych powieściach przygodowych, szczególnie tych napisanych na przełomie XIX/XX wieku, gdy Zachód żył pod wpływem ideologii „żółtego niebezpieczeństwa”, pojawiał się często motyw „dwulicowego Chińczyka”, zza nieprzeniknionej fizjonomii którego nie sposób dociec jego prawdziwej postawy i zamiarów. Stereotyp ten powrócił zresztą na krótko w latach 1980. – na przykład w wydanej w 1992 r. powieści Michaela Crichtona „Wschodzące Słońce” gdzie źródłem zagrożenia byli tym razem Japończycy. Wydaje się, że taka stereotypizacja może wynikać z różnic rasowych i obcości ludów rasy żółtej dla ludów rasy białej, co do dziś utrudnia nam rozpoznanie różnic między Chińczykami, Japończykami, Wietnamczykami czy Koreańczykami, mieszkańcom Azji Wschodniej zaś zapewne podobnie utrudnia rozpoznanie różnic np. między Polakami a Rosjanami. Być może dzisiejsza chińska kinematografia pozwoli nam te stereotypy zweryfikować, a za nieprzeniknionym obliczem Chińczyka dostrzeżemy „homo ludens”.

Ciekawych różnic kulturowych ukazanych przez kinematografię chińską jest zresztą więcej: oto bowiem w naszym kraju, nawet do filmu o Edwardzie Gierku musiano wcisnąć element „romantyczny”. Motywy romantyczne, czy wręcz erotyczne, dominują całą w zasadzie kulturę Zachodu. Idea miłości romantycznej w większości kultur niezachodnich jest natomiast zupełnie niezrozumiała, a przypisywanie szczególnej wagi tej sferze relacji międzyludzkich przez ludzi Zachodu w patriarchalnych kulturach Azji Wschodniej budzi wręcz pogardę. W filmach chińskich wątków „damsko-męskich” praktycznie nie ma. Sceny erotyczne kręcą tylko zwesternizowani chińscy emigranci osiadli w krajach anglosaskich, jak urodzony na Tajwanie i mieszkający w USA Ang Lee. W „Bitwie nad jeziorem Czangczin”odniesienie damsko-męskie pojawia się tylko raz: gdy ludność rzuca na dworcu odjeżdżającym pociągiem żołnierzom ciepłe ubrania a jednemu z nich dostaje się czerwony szal rzucony przez piękną dziewczynę z warkoczami. Nie inaczej zresztą było w innych chińskich superprodukcjach jak choćby „Ustanowienie Republiki” (2009) i „Założenie Partii” (2011), gdzie jedynym odniesieniem erotycznym było przytulenie przez Mao Tse-Tunga swojej żony.

„Bitwa nad jeziorem Czangczin” interesująca może być zatem z powodów poznawczych, pozwalając nam rozpoznać pewne cechy dzisiejszej chińskiej kultury i mentalności narodowej, a także chińskiej samopercepcji i chińskiego spojrzenia na świat. Na tym tle znacząca jest, powtórzona przez bohaterów dwukrotnie myśl,że wojna dziś (tzn. w latach 1950., gdy toczy się akcja filmu) jest konieczna, by kolejne pokolenia mogły żyć w pokoju. Oraz że Korea jest bezpośrednim sąsiadem Chin i Państwo Środka, postawione wobec rozmieszczenia wojsk USA na Tajwanie (do dziś na wyspie znajduje się ok. 40 żołnierzy USA) wbrew przyjętym przez Waszyngton zobowiązaniom, nie może sobie pozwolić na wzrost zagrożenia u własnych granic. Zważywszy, że „Bitwa nad jeziorem Czangczin” uzyskała aprobatę Komunistycznej Partii Chin, kwestie te można traktować jako wyraz chińskiej percepcji bezpieczeństwa regionalnego i „czerwonych linii”, których przekroczenie uzasadniałoby rozpoczęcie wojny.

Jako dzieło artystyczne film okazał się jednak zupełnym niepowodzeniem, czy wręcz nieporozumieniem. Razi sztampowością, sztucznością, naiwnością, nieporadnością i jednowymiarowością oraz płytkością bohaterów. Film zupełnie nie angażuje widza, choć, trzeba przyznać, że również nie nudzi. Czas spędzony na jego oglądaniu mija szybko, jest to jednak czas w gruncie rzeczy stracony, który można spędzić pożyteczniej. Na tym tle, ilość pieniędzy wpakowanych w produkcję, przywodzi na myśl słowa Leonarda Da Vinci skierowane do mniej udolnego rzeźbiarza Renesansu: „czemuś tyle marmuru zmarnował?”.

Ronald Lasecki

Tytuł: „Bitwa nad jeziorem Czangczin” (chin: 长津湖)
Rok produkcji: 2021
Kraj produkcji: Chiny
Reżyseria: Chen Kaige, Tsui Hark, Dante Lam
Obsada: Wu Jing, Jackson Yee i in.

Redakcja