PolskaŚwiatPolska na kierunku uderzenia migrantami

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Obecne coraz większą popularność na świecie wśród strategów mają nowe technologie, w tym kosmiczne, które mają służyć zdobyciu przewagi strategicznej nad ewentualnym przeciwnikiem.

O wojnach hybrydowych mówi się w kontekście wykorzystania przez Rosję tzw. „zielonych ludzików” na Krymie i w Donbasie i możliwych scenariuszach kopiowania tych scenariuszy w innych regionach świata.

Dużo uwagi poświęcamy zagrożeniom informacyjnym, w tym cyberatakom na infrastrukturę krytyczną, czy też użytkową w poszczególnych krajach. Jesteśmy coraz bardziej wyczuleni na uderzenia specjalne w postaci wykorzystywania mediów i tzw. organizacji pozarządowych finansowanych z zewnętrznych źródeł w postaci kreowania w państwach zjawisk demoralizacji społeczeństwa, niszczenia więzów tożsamościowych czy też uderzenia w obszary szeroko pojętej ekologii, jako elementu zdobywania przewagi gospodarczej w energetyce, czy też przemyśle drzewnym. To wszystko znamy i jesteśmy na to wyczuleni.

Jednak patrząc na obecny kryzys migracyjny na granicy litewsko-białoruskiej w postaci wysłania w kilka tygodni na Litwę ponad 1500 nielegalnych imigrantów zasadniczo w percepcji mediów i znacznej części społeczeństwa jest to odbierane jako odwet Aleksandra Łukaszenki na Litwinach za popieranie opozycji i szkodzenie Białorusi na arenie międzynarodowej. Mało kto patrzy na to jako na zapowiedz prawdziwego uderzenia bronią „imigracyjną” na państwa, które według Moskwy są nieprzyjazne Rosji i Białorusi.

Polska niemrawo wzmacnia Straż Graniczną nad granicą z Białorusią, są przygotowywane scenariusze użycia wojska dla wsparcia służb granicznych, ale ciągle patrzymy na to w postaci ograniczonego w czasie zjawiska, kreowanego przez nieprzyjaznych sąsiadów ze wschodu. W rzeczywistości może to być przygotowanie do znacznie większej operacji specjalnej i to niekoniecznie kierowanej z Białorusi. Do jej przeprowadzenia potrzebne jest kosztowne, duże logistycznie przygotowanie lub wykorzystanie czynników naturalnych z którymi mamy obecnie do czynienia na świecie.

Patrząc na mapę widzimy, iż z punktu widzenia operacyjnego dogodnym krajem do takiego uderzenia jest nie Białoruś a Ukraina, państwo leżące nad Morzem Czarnym, które nie kontroluje wielu obszarów na wschodzie kraju. Jednocześnie graniczy ono na tysiącach kilometrów z obecnie nieprzyjazną dla niej Rosją i Białorusią, co powoduje, iż w rzeczywistości nie jest w stanie kontrolować tysięcy kilometrów swoich granic. Tak więc wywołanie na jego terytorium kryzysu migracyjnego jest niezwykle proste poprzez skierowanie setek tysięcy nielegalnych migrantów (a może milionów) dalej na wschód, w tym do Polski.

Dziś zawracając uwagę na te zagrożenia politykom otrzymamy odpowiedz, iż przecież Polska ma z Ukrainą umowę o readmisji i będziemy odsyłać migrantów. Problem polega jednak na tym, iż możemy tak myśleć w sytuacji, gdy będą ich setki a nie dziesiątki tysięcy, gdzie Kijów nie będzie w stanie realizować umów międzynarodowych.  Czy obecnie jest takie zagrożenie i taki potencjał na świecie, który może wygenerować taki kryzys?

Państwem, na które należy patrzeć z trwogą jest Afganistan, którego obszar według niektórych danych jest w większości już kontrolowany przez talibów. Amerykanie, podobnie jak w Wietnamie przegrali wojnę z prymitywnie uzbrojonym przeciwnikiem. Teraz w bardzo szybkim tempie opuszczają swoje bazy w tym kraju zostawiając setki tysięcy urzędników, żołnierzy, policjantów, którzy dla talibów są zdrajcami, których należy unicestwić. To oni stanowią zasadniczą grupę osób, które będą szukać nowego miejsca na ziemi. Współpraca z Amerykanami będzie wykluczała możliwości osiedleńcze dla tej grupy na obszarach i w państwach kontrolowanych przez Iran i Turcję (żadne z tych państw nie chce amerykańskiej „agentury”). Dodatkowo, kolejne rzesze obywateli Afganistanu będą emigrować, gdyż nie chcą mieszkać w państwie rządzonym przez talibów. Niektórzy eksperci szacują. iż może to dotyczyć ponad dwóch milionów osób. Do tego dochodzą mieszkańcy Iraku, licznie opuszczający swój kraj oraz ludność Afryki, a to już mamy miliony.

Państwami trzymającymi w ręku klucz do użycia „broni migracyjnej” jest Rosja i Turcja. To przepustowość ich terytoriów jest tu istotna. One mogą zatrzymywać tych ludzi lub wspomagać ten proces. Wydaje się, iż Zachód Europy pogrążony w traumie kryzysu migracyjnego lat 2015/16 ociepla coraz bardziej relacje z Rosją także widząc problem migracyjny.

W jakiej sytuacji wskazane zagrożenie stawia Polskę, która także ma na sobie współodpowiedzialność za operację afgańską USA? W razie uruchomienia przez Moskwę i Ankarę kryzysu migracyjnego i skierowanie go na „wschodni szlak” – jedynie drożny, jeżeli chodzi o miliony migrantów, to na dzisiaj jesteśmy prawie bezbronni. Po częściowym zdestabilizowaniu Ukrainy migrantami przez Rosję, na części tego państwa Moskwa może po pewnym czasie udzielić bratniej pomocy, a większość migrantów kierować nad granicą z Polską. Obecnie, nawet przy wsparciu wojska nie jesteśmy w stanie wstrzymać takiej masy ludzi. Nie mamy też gdzie ich umieścić, ale najistotniejsze nie będziemy mieli gdzie ich odesłać! Wystarczy, że Niemcy na Odrze stworzą naturalną zaporę.

Jeżeli dzisiaj ktoś uważa, że Unia Europejska czy też USA przyjdą Polsce z istotną pomocą w radzeniu sobie z kryzysem migracyjnym jest oderwany od rzeczywistości. W takiej sytuacji każde państwo będzie robiło wszystko, aby przejąć na siebie jak najmniejszy ciężar tego problemu. Czy dzisiaj możemy coś zrobić poza rozmowami politycznymi na ten temat z Rosją i Turcją? Tak, dać czytelny sygnał, iż budujemy system uniemożliwiający przekraczanie granicy polsko-ukraińsko-białoruskiej, licząc, iż podobne działania zrobią Słowacy i Węgrzy.

Polska może zostać zaatakowana migrantami a nie tylko czołgami i samolotami. Skutki takiej agresji mogą być porównywalne do skutków wojny, tyle tylko, że po wojnie państwo można odbudować a milionów migrantów nie damy rady się w prosty sposób usunąć z terytorium państwa.

Andrzej Zapałowski

Myśl Polska, nr 29-30 (18-25.07.2021)

Fot. Wikipedia Commons

Redakcja