Od wybuchu rewolucji na Ukrainie – zwanej przez światowe media Euromajdanem – minęło 7 lat. Pretekstem do wszczęcia masowych protestów i obalenia władzy było niepodpisanie przez prezydenta Wiktora Janukowycza umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
W efekcie – w imię pustych haseł o wolności i demokracji – tępym narzędziem rozszarpano kraj na strzępy. A wszystko dlatego, bo grupa szaleńców z Ukrainy – wsparta przez szaleńców z Zachodu – zapragnęła integracji z unijnym tworem, który de facto gardzi wartościami cywilizacji europejskiej.
Ubolewać przy tym należy, że dokonano tego przy haniebnym udziale znacznej części tzw. „polskich elit”, które bezkrytycznie poprały kijowski przewrót. Dość wspomnieć czynne zaangażowanie wielu polskich polityków i zniekształcające rzeczywistość relacje w polskojęzycznych mediach. Swoje dobre samopoczucie tłumaczyli tym, że należało „wyzwolić” Ukrainę spod dominacji Rosji. Szkoda, że nie liczono się z opinią znacznej części obywateli Ukrainy, którzy nie życzyli sobie radykalnych zmian, pchających ich państwo w szpony… No właśnie, czyje szpony? Przecież Ukraina nie stała się częścią Zachodu i śmiem twierdzić, że nigdy to nie nastąpi. Niebezpieczna zabawa w narzucanie innym jak mają żyć, skończyła się tym, że kraj został zdewastowany i podzielony, zginęło wiele niewinnych osób, oderwał się Donbas, a Krym przyłączono do Federacji Rosyjskiej. Co znamienne, po Majdanie Ukraińcom wcale nie żyje się lepiej – wielu z nich wyjechało za pracą i lepszym życiem do Polski i… Rosji.
Należy przy tym zauważyć, że jakiekolwiek głosy rozsądku płynące z Polski – a było ich też całkiem sporo – natychmiast spotykały się z oskarżeniami o powielanie „propagandy Kremla”. Z tego właśnie klucza – tj. pomówieniami o bycie „ruską agenturą” – na Ukrainie rozpoczęto walkę z własnymi obywatelami, którzy nie poparli Majdanu i głośno o tym powiedzieli. Obrzucanie prymitywnymi epitetami (bo brakuje racjonalnych argumentów) w walce politycznej specjalnie już mnie nie dziwi – co najwyżej wzbudza zażenowanie, że tak nisko upadła debata publiczna. Problem w tym, że u naszego wschodniego sąsiada takimi właśnie epitetami przykrywa się najokrutniejsze zbrodnie nowego ukraińskiego reżimu. Tragicznym tego przykładem jest masowe morderstwo dokonane w Odessie na kilkudziesięciu obywatelach Ukrainy – przeciwnikach „nowego porządku”. Ponieśli oni śmierć tylko dlatego, że mieli inne poglądy od władzy. Oto jakimi metodami Ukraina pcha się na europejskie salony.
Zaplanowana akcja
Masakry na niewinnej ludności Odessy dokonano 2 maja 2014 roku. Kilka lat później dotarłam do naocznych świadków tych wydarzeń: Aleksandra Naumowa i Olega Muzyki, szefa przymorskiego oddziału partii «Ojczyzna». Z ich wstrząsających relacji wynika, że tragicznego dnia przygotowano w Odessie zasadzkę na obywateli Ukrainy, którzy nie akceptowali zamachu stanu w tym kraju. Wszystko wskazuje na to, że podstępna intryga miała konkretny cel: zabicie wielu ludzi, zastraszenie pozostałych i zatuszowanie zbrodni. Moi rozmówcy zgodzili się podzielić swoimi przemyśleniami z Czytelnikami „Myśli Polskiej”. Wcześniej jednak zacytuję wywiady jakich udzielili w ubiegłych latach.
Oleg Muzyka tragicznego dnia znalazł się w środku budynku Domu Związków Zawodowych w Odessie, który został celowo podpalony. Był pewien, że zginie – zdążył już nawet pożegnać się rodziną przez telefon. Opatrzność miała inne plany. Muzyka ocalał i kilkanaście dni później udzielił wywiadu portalowi timer-odessa.net [„Таймер”]. Na pytanie dziennikarki czy jego zdaniem pożar to była zaplanowana akcja czy przypadek, Muzyka odpowiedział: «Sądząc po tym, że policja i strażacy nie reagowali na to, co się działo, można przypuszczać, że ofiary były potrzebne. W końcu ktoś wydał rozkaz strażakom, aby nie gasili budynku, a policji, by nie przeszkadzali. Jestem przekonany, że 2 maja już rano wielu policjantów i SBU wiedziało, że coś się wydarzy.» Na poparcie tej tezy Muzyka podał szereg przykładów, w tym wyłączenie kamery monitorującej teren czy pojawienie się funkcjonariuszy Ukraińskiej Służby Bezpieczeństwa na kilka godzin przed masakrą. Mówił też o tym, że do miasta ściągnięto wcześniej oddziały „Samoobrony Majdanu” i „Prawego Sektora”.
Aleksander Naumow w płomieniach Domu Związków Zawodowych stracił przyjaciela. Sam uniknął zasadzki z pożarem, ponieważ został na pobliskim placu, by towarzyszyć znajomym, którzy zostali poważnie ranni w wyniku zamieszek. A jak do zamieszek doszło? Tego dnia w Odessie miał się odbyć mecz piłki nożnej, poprzedzony proukraińskim pochodem kibiców Czornomorcia Odessa i Metalista Charków. Przy tej okazji do miasta ściągnęły tłumy tzw. ultrasów i bojówkarzy batalionu Ajdar. Świadkowie przyznają, że właśnie te grupy wszczęły tragiczne w skutkach prowokacje. Co znamienne, w wywiadzie dla czeskiego dziennika „Haló noviny” [udzielonym w trzecią rocznicę masakry], Naumow powiedział: «Tego dnia wszyscy dowódcy policji byli na specjalnym zebraniu. Byli dosłownie zamknięci w jednej sali, musieli wyłączyć telefony komórkowe. To było zamierzone. Jeśli tego dnia miał się odbyć taki problematyczny mecz sportowy, a dowódcy policji są odcięci od informacji, to jest dziwne…»
Z relacji Aleksandra Naumowa przekazanej czeskiej gazecie, geneza wydarzeń wyglądała następująco. Znaczna część ukraińskiego społeczeństwa nie akceptowała zasad Majdanu, które ich zdaniem doprowadziły do rozkładu państwa. W związku z tym proponowali swoim przeciwnikom powołanie federacji. By wyrazić swoje niezadowolenie wobec nowej sytuacji, odescy przeciwnicy zamachu stanu przez kilka miesięcy spotykali się na placu Kulikowe Pole w Odessie, gdzie zorganizowali miasteczko namiotowe. Spotkania gromadziły wiele osób. Najwięcej demonstrantów docierało w weekendy. W marcu pojawiało się nawet kilkanaście tysięcy osób. Naumow zapewniał, że protesty były pokojowe, więc nie było powodów do użycia siły wobec przeciwników władzy.
2 maja 2014 r. Antymajdanowcy z Odessy i okolicznych miejscowości tradycyjnie zaczęli gromadzić się na Kulikowym Polu. Ok. godz. 11.00 w pobliżu miasteczka namiotowego zaczęli pojawiać się bojówkarze batalionu Ajdar wyposażani w narzędzia świadczące o gotowości do akcji z użyciem siły. Wyczuwając, że coś się szykuje, na miejscu pojawiła się ochrona z organizacji strzegącej bezpieczeństwa miasteczka namiotowego. Chwilę po tym, pojawili się ultrasi, którzy zaczęli rzucać kamieniami w mężczyzn ochraniających miasteczko namiotowe, wywabiając ich w kierunku Placu Greckiego. Plac ten otoczony jest kamienicami i wąskimi ulicami, przez co biegnących za ultrasami Antymajdanowców z łatwością otoczyła i ogrodziła policja. Doszło do zamieszek. W międzyczasie ultrasi zaczęli strzelać i rzucać kostką brukową w ludzi zgromadzonych na Kulikowym Polu. Pojawili się pierwsi zabici i ranni. Nagle jeden z ultrasów przeszedł jakby na stronę Antymajdanowców, a następnie oddał z ich otoczenia strzał w kierunku ludzi stojących po przeciwnej stronie, zabijając przy tym jednego z ultrasów. Zdaniem Naumowa była to celowa prowokacja mająca na celu wywołanie wielkiego konfliktu. Mówiąc o ultrasach, zaakcentował, że na Ukrainie takie określenie dotyczy nie tylko kibiców – ultrasi, to także opłacani najemnicy, którzy robią to, czego „ktoś” od nich chce.
Tymczasem w wyniku starć na Placu Greckim zginęło już ok. 5 osób, z czego w większości Antymajdanowcy. Z kolei pokojowi demonstranci z miasteczka namiotowego zostali otoczeni przez ultrasów i bojówkarzy z Ajdaru, a następnie rozproszeni – część z nich zepchnięto na plac Przemienia Pańskiego, część została na placu Kulikowe Pole, w tym wiele kobiet. W obliczu niebezpiecznej sytuacji spowodowanej zamieszkami, wystraszeni ludzie uciekli do Domu Związków Zawodowych, by się w nim schronić. Wtedy podpalono namioty i budynek. Ultrasi otoczyli płonący dom związkowców i nikogo nie wypuszczali. Żadnej karetki, żadnych strażaków, żadnej policji – relacjonował Naumow, który został na Kulikowym Polu z ciężko rannymi przyjaciółmi, gdyż bali się oni udać do placówki medycznej w obawie przed zatrzymaniem.
Na YouTube znalazłam materiał filmowy, który potwierdza relacje cytowanych przede mnie świadków. Zachęcam Czytelników „Myśli Polskiej” do weryfikacji na kanale «Вся Одесса на Odessa1.com». Nagranie opublikowano 4 maja 2014 roku pod tytułem: «2 мая в Одессе (материалы для следствия)». Na filmie widać przerażająco agresywny tłum ukraińskich nacjonalistów (kibiców, ultrasów, bojówkarzy) wznoszących okrzyki „Sława Ukrajini! Herojam sława!” [organizacyjne przywitanie członków OUN i UPA w czasach II wojny światowej]; rozwalają oni kilofami i młotami kostkę brukową (wyłupane kawałki kamieni służyły następnie do rzucania w ludzi i wszczynania prowokacji), a stojący obok kordon policji nie reaguje na bandyckie zachowania prowokatorów. Na nagraniu widać też licznie przybyłych bojówkarzy ubranych w odzież militarną, z hełmami na głowie. Ponadto widać podpalenie miasteczka namiotowego, rzucanie koktajlami Mołotowa z dachu Domu Związków Zawodowych i uwięzionych w budynku przeciwników Majdanu, w tym nastoletnie dzieci. [LINK: https://www.youtube.com/watch?v=Cq1OhkuLzeA].
Zbiorowa egzekucja
Oleg Muzyka opowiedział w wywiadzie dla „Tajmera” jak wszedł do Domu Związków Zawodowych za ludźmi, którzy poszli tam się schronić. Następnie budynek został otoczony, obrzucony koktajlami Mołotowa i podpalony. Dodatkowo ktoś w środku puszczał specyficzną substancję dymną. Zdaniem Muzyki nie był to dym z ognia, gdyż miał zabarwienie zielonkawożółte z brązowym odcieniem i nie unosił się do góry lecz opadał tworząc wokół ludzi duszącą zasłonę i zaślepiając ich. Z relacji Muzyki wynika, że w budynku byli prowokatorzy, słychać było ich klaskanie, po czym szybko znikali za osłoną dymną. Późniejsze relacje z miejsca zrządzenia potwierdziły przerażający fakt, że ludzie ginęli nie tylko w płomieniach, ale byli też mordowani bezpośrednio.
Muzyka wraz z kilkoma ludźmi wszedł się schronić do jednego z biur. Kiedy dym zaczął opadać na parapet wychylili się do okna. Wtedy zaczęto z zewnątrz obrzucać ich kamieniami. Będący z nimi staruszek oberwał w głowę, pojawiło się dużo krwi. W całym budynku było słychać huki i krzyki. Oleg Muzyka zrozumiał, że śmierć jest blisko – zadzwonił do żony i dziecka, by się z nimi pożegnać.
Zwolennicy Majdanu twierdzili później, że pomagali ludziom wydostać się z płonącego budynku – mieli rzekomo umieścić pod oknami opony dla tych, którzy wyskoczyli. Muzyka w rozmowie z „Tajmerem” powiedział, że to kłamstwo. Co więcej, z jego relacji wynika, że zwolennicy Majdanu przygotowali płonące stosy – dym z tych ognisk unosił się wzdłuż zewnętrznej ściany budynku i nie pozwalał oddychać nawet tym, którzy wystawiali głowy przez okno. Do ludzi uwięzionych w budynku zaczęło docierać, że są tylko dwie możliwości: albo przeżyją więcej minut w tym dymie na górze, albo natychmiast zabiją ich na dole.
Na YouTube znalazłam kolejne dowody potwierdzające relacje cytowanych świadków, tym razem na kanale «Dima kotov». Nagranie zatytułowane «Одесса 2мая ПОЖАР, ДОМ ПРОФСОЮЗОВ» [opublikowane 24 maja 2014 r.], znowu ukazuje agresywnych zwolenników Majdanu wykrzykujących banderowskie pozdrowienie: „Sława Ukrajini! Herojam sława!”. Na materialne filmowym widać m.in. płonące stosy rozpalone pod okami domu związkowców czy szturmujących wnętrze budynku ukraińskich nacjonalistów. Agresorzy wyposażeni w kije do bicia i dewastacji wybijali szyby, rozpalali ogień, wyważali drzwi do pomieszczeń, w których ukryli się przeciwnicy Majdanu. Ujęcia kręcone z zewnątrz pokazują na rannych (i martwych?) leżących pod oknami budynku, zaś w oknach widać uwięzionych ludzi, w tym przerażone kobiety. Czuję się w obowiązku ostrzec, że dalsza część nagrania jest szczególnie drastyczna – widać pełno trupów, w tym zwęglone zwłoki. [LINK: https://www.youtube.com/watch?v=7PqztnhCg98].
Oleg Muzyka powiedział w wywiadzie dla odeskiego portalu, iż ma informacje, że polecono strażakom nie reagować. Zaznaczył, że oczywiście nikt nie potwierdzi tego oficjalnie. Po czym dodał, że jego znajomi i krewni dzwonili zarówno do strażaków, jak i na policję, ale po prostu nie odbierali telefonu. Ponadto, rozmówca „Tajmera” przyznał, że widział tego dnia wysokich rangą funkcjonariuszy policji, którzy nic nie zrobili, gdy na ich oczach zabijano ludzi.
Czarę goryczy przelała postawa władz i mediów. Muzyka podał przykład deputowanego rady regionalnej Aleksieja Gonczarenko, który był na miejscu i wszystko widział. Na jego oczach zabijano ludzi, lecz przedstawiciel władzy nie stanął przed brutalnym tłumem i nie wezwał do powstrzymania morderstwa. Zamiast tego poinformował na żywo w telewizyjnym talk-show Sawika Szustera, że Kulikowe Pole zostało oczyszczone z separatystów, za co zebrał oklaski w studiu.
Aleksander Naumow w rozmowie z czeską gazetą przyznał, że na Ukrainie panuje bardzo silna presja propagandowa i strach. Dlatego ludzie boją się mówić o tragedii w Odessie i przeciwstawić władzy. Tymczasem pożar domu związkowców został przedstawiony w mediach jednoznacznie: «w płomieniach zginęli separatyści». Podpalenie Domu Związków Zawodowych było transmitowane na żywo w trzech ukraińskich stacjach telewizyjnych, które kierowały kamerę na zwłoki ludzi! Medialny komentarz brzmiał: «Dom związkowców sam się podpalił, zabijając rosyjskich separatystów i rosyjskich najemników.» W wywiadzie dla „Haló noviny” Naumow powiedział, że w tym kłamstwie pomagał fakt, że jedna z ofiar miała rosyjskie obywatelstwo, a jedna mołdawskie. Tymczasem wszyscy inni byli obywatelami Ukrainy, odessyjczykami!
Oleg Muzyka wydostał się z Domu Związków Zawodowych w kordonie policji. Wraz z innymi ocalałymi trafił na komisariat. Na miejscu zobaczył kolejnych kilkudziesięciu zatrzymanych, w większości poważnie rannych, z czego jeden z mężczyzn miał wybite wszystkie przednie zęby. Muzyka zaczął wyjaśniać ludziom ich prawa, po czym został wezwany do gabinetu przez zastępcę szefa miejskiej policji. W środku czekali funkcjonariusze Ukraińskiej Służby Bezpieczeństwa [SBU]. Rozpoczęło się przesłuchanie, w trakcie którego jeden z funkcjonariuszy – przeklinając i krzycząc – zarzucił szefowi przymorskiej «Ojczyzny», że „uwielbiał dostawać rosyjskie pieniądze”. Muzyka odpowiedział, że powinni znaleźć przynajmniej jedną osobę, która potwierdzi, że brał lub rozdawał pieniądze. Podczas przesłuchania zrozumiał, że chcą z nich zrobić kozły ofiarne.
Aleksander Naumow stracił w pożarze przyjaciela. Niedługo po tragedii wszedł do Domu Związków Zawodowych kilka razy – 4, 5 i 6 maja. Zobaczył, że ściany wewnątrz budynku były skropione krwią. To potwierdza, że strzelano do ludzi, którzy otwierali okna, by zaczerpnąć świeżego powietrza, gdy rozprzestrzeniał się duszący dym. Na miejscu były też poplamione krwią młoty z resztkami ludzkich włosów.
Oficjalna liczba ofiar masakry w Odessie to 48 zabitych, 248 osób odniosło rany. Jako że mam pięcioletni zakaz wjazdu na Ukrainę, nie mogłam pojechać do Odessy, by zapytać miejscowych urzędników i przedstawicieli służb mundurowych o ich wersję wydarzeń. Wysłałam więc oficjalnie pismo do Ambasady Ukrainy w Warszawie, z prośbą o udzielenie odpowiedzi na kilka pytań: Jakie jest oficjalne stanowisko władz Ukrainy nt. wydarzeń w Odessie z dnia 2 maja 2014 roku? Czy to prawda, że policja celowo nie reagowała na prowokacje ultrasów i członków batalionu Ajdar? Czy to prawda, że policja nie reagowała, gdy zaczęto zabijać przeciwników władzy? Jakie obywatelstwo mieli ludzie, którzy tego dnia zginęli w Domu Związków Zawodowych? Czy to prawda, że rodziny ofiar były zastraszane? Czy rodziny ofiar otrzymały jakiekolwiek wsparcie od ukraińskich władz? Czy winni prowokacji i zabójstw zostali schwytani i postawieni przed sądem? Na żadne z tych pytań nie otrzymałam odpowiedzi.
Wołanie o pomstę do Nieba
Do świadków, których relacje wyżej zacytowałam, dotarłam kilka lat po masakrze w Odessie. Zgodzili się wypowiedzieć dla „Myśli Polskiej”. Poniżej przedstawiam ich odpowiedzi na moje pytania.
Czy światowa społeczność zareagowała na tragedię w Odessie, do której doszło 2 maja 2014 roku?
Oleg Muzyka: «Światową społeczność należy podzielić na dwie grupy. Cały świat jest podzielony na dwie grupy. Nie wierzę w trzecią grupę, która wyznaje neutralność wobec sytuacji kontrowersyjnych i konfliktowych. Stało się to również po wydarzeniach w Odessie 2 maja 2014 r., kiedy to w budynku Domu Związków Zawodowych zginęło kilkudziesięciu obywateli Ukrainy, mieszkańców Odessy. Celowo wskazuję na śmierć dziesiątek, nie podając żadnych liczb, ponieważ oficjalna liczba deklarowana przez ówczesne władze kryminalne została celowo zaniżona. Wróćmy do światowej społeczności. Wspierała nas część światowej społeczności. Byli wśród nich zwykli obywatele, osoby publiczne, niewielka część dziennikarzy i bardzo mała część polityków. W pierwszych miesiącach po tragedii w Parlamencie Europejskim zorganizowano przesłuchania, na które przybyli krewni ofiar i uczestnicy wydarzeń. Mieliśmy nadzieję, że tragedia przyciągnie uwagę w szeregach eurodeputowanych. Jakie było zaskoczenie, gdy okazało się, że na sali pojawiło się zaledwie 10 posłów PE, z siedmiuset. O przesłuchaniach nawet nie wspomnę, bo rozczarowało mnie i moich kolegów. Tylko ja odwiedziłem 15 krajów Unii Europejskiej z misją „PAMIĘTAJ ODESSA”, a moi towarzysze również organizowali podobne spotkania ze wspólnotą europejską. I rezultat był taki, że powtarzały się te same twarze na spotkaniach.»
Aleksander Naumow: «Termin „społeczność światowa” w twojej interpretacji oznacza prawdopodobnie społeczeństwo zjednoczone wspólnymi wartościami (na przykład: prawo do wolności słowa, prawo do życia, prawo do prawa jako podstawa sprawiedliwości). Reakcja na wydarzenia, które miały miejsce 2 maja 2014 roku w Odessie, przekonała mnie osobiście, że społeczeństwo jest podzielone na tych, którzy dla osiągnięcia swoich celów są gotowi usprawiedliwić wszelkie okrucieństwa – jak spalenie ludzi, mordowanie rannych i ocalałych – oraz tych, którzy są krytyczni nie tylko dla swoich przeciwników, ale przede wszystkim dla ich działań. Ci drudzy nadal wierzą w możliwość zachowania odchodzącego ładu świata i jego wartości. Mija 7 lat od masakry mieszkańców Odessy dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów. W tym czasie wiele materiałów i dowodów zostało opublikowanych na całym świecie przez tych, którzy wierzą w znaczenie przestrzegania podstawowych wartości ludzkich. Nie nabrały one jednak uprawnionej mocy ani w umysłach większości społeczeństwa, ani w orzecznictwie sądowym. „Społeczność światowa” nie zaakceptowała tych faktów jako zagrożenia dla umowy społecznej między ludźmi o różnych punktach widzenia. Umowy opartej na traktacie, którego podstawą jest prawo (a tymczasem państwo ma wyłączne prawo do przemocy); traktacie, który chroni świat przed chaosem; traktacie, który jest podstawą rozwoju ludzkości. Aby utrzymać się przy władzy, przedstawiciele zdeklarowanej większości, czyli tzw. „światowej społeczności”, próbują zniwelować swoją odpowiedzialność za popełnione zbrodnie, uderzając w fundamenty, na których opiera się ich władza – wiarę większości społeczeństwa w sprawiedliwość prawa. Jeśli spojrzymy wstecz oraz przyjrzymy się temu, co się dzisiaj dzieje, zobaczymy, że dokonali już ogromnego postępu w tym procesie. Coraz więcej ludzi zaczyna zdawać sobie sprawę, że poprzednie porozumienia powstrzymujące świat przed wojną wszystkich przeciwko wszystkim nie są już prawomocne.»
Jak ocenia Pan zagraniczne przekazy medialne dotyczące tych tragicznych wydarzeń w Odessie? Czy dziennikarze z zagranicy rzetelnie przedstawili to co się wydarzyło 2 maja 2014 roku?
Oleg Muzyka: «Jak już powiedziałem, społeczność światowa została podzielona na dwa obozy. Granicę tę wytyczono między społeczeństwem, politykami i dziennikarzami. I tych, którzy byli gotowi do relacjonowania wspomnianych wydarzeń – nie chcę powiedzieć, że prawdziwych, bo każda grupa ma swoją prawdę – ale przeciwnych do wersji struktur państwowych, to nie było ich tak wiele. Jednak ci, którzy byli gotowi napisać o tragedii w Odessie, dostali przekaz od agencji rządowych, znajdowali się pod presją różnych grup nacjonalistycznych (w krajach, w których mieszka dziennikarz), z Ministerstwa Spraw Zagranicznych Ukrainy dziennikarze zostali wpisani na listę na stronie „Peacemaker” (Ukraina / SBU). Przykład: Paul Moreira, francuski reżyser filmu „Ukraina”, był prześladowany przez ambasadę Ukrainy we Francji, a następnie miał proces sądowy z tłumaczem. Niemieccy dziennikarze Saadi Isakov i Ulrich Heiden zostali deportowani z Ukrainy w 2016 roku za publikację artykułów o tragedii w Odessie. Do listy deportowanych dodano dziennikarzy z Polski, Hiszpanii i Holandii. Tymczasem przeciwny obóz dziennikarzy miał pełne poparcie europejskich struktur państwowych, pisali i piszą wszystko, co jest korzystne dla tych, którzy zorganizowali zbrojne przejęcie władzy na Ukrainie. Nigdy nie przestanę mieć urazy do podwójnych standardów polityki europejskiej i amerykańskiej. Potwierdzają to dzisiejsze wydarzenia. Spójrzmy, jak światowe media relacjonują wydarzenia, które mają miejsce dziś w Rosji wokół osoby A. Nawalnego, jak chronieni są zatrzymani, jakie jest to zamieszanie. I jak zignorowali tragedię, która wydarzyła się w Odessie 2 maja 2014 roku. Przeciwnicy zamachu stanu czy etykietka „separatyści” i to wystarczyło, aby usprawiedliwić mord na cywilach w 2014 roku i kontynuować zabijanie przez 7 lat.»
Aleksander Naumow: «Uważam, że niezależni dziennikarze zachodnich mediów zrobili wszystko, co w ich mocy, aby przekazać swoim odbiorcom cały horror egzekucji mieszkańców Odessy. Szkoda, że ich głosy utonęły w oceanie kłamstw propagandzistów, którzy w obawie przed utratą kapitału społecznego wciąż podżegają do nienawiści i swoimi działaniami przyczyniają się do wzrostu liczby ofiar wojny domowej na Ukrainie. Najprawdopodobniej nie zdają sobie z tego sprawy, ale mają na rękach krew kobiet i starców z Odessy.»
Czy winni masakry w Odessie stanęli przed sądem?
Oleg Muzyka: «Dla każdej z grup zidentyfikowano własnych sprawców tej tragedii. Dlatego odpowiem w ten sposób, że na ławie oskarżonych byli tylko przedstawiciele „Antymajdanu” – ci, którzy wypowiadali się przeciwko zamachowi stanu, dojściu do władzy ukraińskich nacjonalistów i ich zwolenników. Nawet wszystkie zebrane przez nas dowody, które wyraźnie wskazują na udział zwolenników „Euromajdanu” w zabijaniu ludności cywilnej, nie zostały przyjęte do rozpatrzenia przez prokuraturę ukraińską, MSW i SBU. Wręcz przeciwnie, przedstawiciele „Euromajdanu” zostali uznani za obrońców integralności Ukrainy i zwolnieni z odpowiedzialności.»
Aleksander Naumow: «Sprawcy nie zostali postawieni przed sądem. Aby tak się stało, Ukraina musiałby mieć wysoki poziom podmiotowości. Tymczasem współczesna Ukraina to kolonia, w której nikt nie odważy się samodzielnie podejmować decyzji. Mieszkańcy kolonii są zależni od woli kolonialistów i celowości politycznej chwili. Dotyczy to wszystkich szczebli władzy na Ukrainie – od sędziów po prezydenta. Trudno mi sobie wyobrazić okoliczności, w których kolonialiści pociągają do odpowiedzialności swoich sług, stawiając ich przed wymiarem sprawiedliwości za zbrodnie przeciwko geopolitycznym wrogom.»
Czy rodziny ofiar otrzymały jakiekolwiek wsparcie / rekompensatę od państwa ukraińskiego?
Oleg Muzyka: «Nie słyszałem o jakiejkolwiek pomocy ze strony władz ukraińskich dla rodzin ofiar. Wsparcie pochodziło od osób prywatnych, ruchów społecznych. Ale obelgi i upokorzenia ze strony ukraińskich nacjonalistów, przedstawicieli Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Prokuratury i Służby Bezpieczeństwa Ukrainy trwają do dziś.»
Aleksander Naumow: «Nie wiem na pewno, ale czytałem w gazetach, że zaraz po zabójstwach krewnym ofiar zaoferowano pieniądze. Nie wiem dokładnie ile i na jakich warunkach, ale wtedy krewni odmówili przyjęcia tych pieniędzy.»
W trakcie pisania tekstu o tragicznych wydarzeniach w Odessie przypomniałam sobie pewną sytuację. Kilka lat temu poznałam w Gliwicach młodego Ukraińca. Podczas luźnej rozmowy zapytałam dlaczego przyjechał do Polski. Odpowiedział, że wyjechał z Ukrainy, bo chcieli go wziąć do wojska. Po czym wyjaśnił, że nie mógł pójść w kamasze, gdyż jego matka jest Rosjanką, a on nie chciał zabijać swoich braci. Wspomniałam o tym dlatego, bo tak naprawdę chcę zakończyć mój artykuł jednym prostym pytaniem. Czy politycy i dziennikarze z Polski, którzy poparli kijowski przewrót, pomyśleli choć przez chwilę – jaki dramat twórcy Majdanu zafundowali mieszkańcom Ukrainy?
Agnieszka Piwar
Fot. http://gallery.prizm-film.info/
Myśl Polska, nr 11-12 (14-21.03.2021)