GospodarkaZagramy z Białorusią?

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Litwa prowadzi agresywną politykę wobec Białorusi, gości dysydentów, daje im wsparcie polityczne, pieniądze i bazę do obalania „reżimu”. Razem z Polską stała się   Piemontem Wschodu, inicjując w Unii sankcje wobec Białorusi, a nawet osobiście prezydenta Łukaszenki. Ten odpowiedział w stylu amerykańskim – sankcjami ekonomicznymi. Jak to tam mówią „hit where it hurts”. Zapowiedział zerwanie tranzytu białoruskich towarów przez bałtyckie porty.

Dla litewskiej Kłajpedy Białoruś to największy klient, dający 1/3 obrotów portu. To nawozy potasowe, produkowane przez Biełaruskalij, ale przede wszystkim paliwa – miliony ton rocznie, wytwarzane z taniej rosyjskiej ropy. Likwidacja tranzytu białoruskiego byłaby potężnym uderzeniem ekonomicznym dla Litwy. Dzięki Białorusi udawało się uchronić port przed losem tych, które zapadły się po utracie przeładunków rosyjskiego węgla, ropy i paliw. Rządy państw bałtyckich twardo atakowały Rosję, więc ta w obawie przed blokadą przekierowała tranzyt towarów masowych. W pobliżu Petersburga powstały nowe terminale, które dzisiaj są największymi portami na Bałtyku. Ust-Ługa przeładowuje 104 miliony ton, głównie ropy, a Primorsk jest drugi (61 mln ton ropy i paliw). Nasz Gdańsk jest na czwartym miejscu z 52 mln ton przeładunków. Generalnie Rosja dominuje na Bałtyku – jej porty przeładowały w 2019 r. 256 milionów ton produktów (ponad 27% bałtyckich obrotów portowych). Za nią jest Szwecja (19%), Polska (11%), Finlandia (10,7%) i Dania (10,0%).

Jak prezydent Łukaszenko powiedział, tak i zrobił. Białoruski trader produktów naftowych „Белорусская нефтяная компания” (БНК) ogłosił 15 grudnia, że zatrzymuje eksport produktów naftowych przez Kłajpedę. Rosjanie zaoferowali natychmiast własne usługi, jednak ta opcja jest bardziej kosztowna, dlatego Mińsk rozpoczął negocjacje o obniżeniu opłat kolejowych, ale, co ciekawe, zażądano także sprzedaży terenów w rosyjskich portach, by wybudować na nich własne białoruskie terminale. Rosja musi czymś zachęcić Białoruś do porzucenia wygodniejszego tranzytu, więc może przystać i na takie koncesje.

No właśnie, ale czy najwygodniejszego? I tutaj przychodzi na myśl Polska. Przecież jesteśmy sąsiadami Białorusi, po co więc mają ładować paliwa na cysterny, potem rozładowywać w terminalu morskim, ładować na statki, rozładowywać w porcie docelowym, i znowu na cysterny… Po co? A teraz jeszcze dalej pchać miliony ton pociągami do rosyjskich portów? Nie lepiej od razu do Polski? Przecież pod tym względem idealnie do siebie pasujemy. Polska importuje 10,4 mln ton paliw, a Białoruś eksportuje 10,5 mln ton. Jednak z tego niewiele idzie do Polski – jedynie pół miliona ton oleju napędowego i trochę LPG.

Kiedyś przecież wspólnie planowaliśmy budowę rurociągu produktowego Biernady – Priłuki – Małaszewicze, czyli przedłużenia białoruskiej rury dochodzącej do polskiej granicy. Wystarczyłoby 8,5 km rurociągu, dokończenie przejścia pod rzeką Bug, i mielibyśmy 2 miliony ton taniego białoruskiego oleju napędowego prosto z rafinerii Mozyr. Był to projekt rządowy, uzgodniony na nawet przez wicepremierów Polski i Białorusi w 2009 r. Ale to były czasy, gdy ministrem gospodarki był pragmatyczny Waldemar Pawlak, potem jednak nastał czas ideologów i dzisiaj nie ma mowy o żadnej współpracy między naszymi państwami. Już wtedy najwyższą instancją była amerykańska strategia odcinania związków Polski ze wschodem, cięto więc po wszystkich połączeniach, jak choćby po linii energetycznej łączącej Polskę i Białoruś przez Roś. Łączącej to dużo powiedziane, raczej straszącej jako rdzewiejące i rozsypujące się widmo dawnych planów współpracy.

Moglibyśmy tę sytuację korzystnie rozegrać, jednak nawet nie podchodzimy do rozmów. Niestety prowadzimy „politykę wartości”, nie martwiąc się straconymi korzyściami gospodarczymi czy politycznymi.

Andrzej Szczęśniak

Myśl Polska, nr 1-2 (3-10.01.2021)

 

Redakcja