OpinieRok 2020

Wspomoz Fundacje

Końcówka roku to wygodny pretekst do nieco szerszego spojrzenia na naszą rzeczywistość. Miniony rok, który tak bardzo różnił się od poprzednich, przyniósł wiele pesymizmu i zwątpienia. Po raz pierwszy w naszej pamięci kontrolę nad ludźmi przejął lęk. Nie tylko w wymiarze jednostkowym, ale i w wymiarze społecznym. Niezbyt imponująca (w ujęciu historycznym) epidemia, w epoce globalnej informacji zaskakująco mocno wpłynęła na naszą świadomość. Człowiek zachodu, który odrzucił swego Boga, zajmując świętokradczo jego miejsce, uświadomił sobie własną kruchość, słabość i śmiertelność. Oraz porażającą samotność. Świat, który wydawał się być uczyniony poddanym, objawił swoje groźne oblicze.

Pierwszą ofiarą lęku stał się rozum. Na złożone problemy zaczęliśmy spoglądać jednowymiarowo. Niemal wszyscy odnaleźli swoje proste odpowiedzi. Z jednej strony przepełniony pychą narcyzm przyznał wykształceniu monopol na prawdę. Z drugiej antynaukowa negacja, wzrosła w siłę karmiona własną ignorancją. Obie okopane na swoich pozycjach, niezdolne do jakiejkolwiek elastyczności poznawczej i w gruncie rzeczy wcale jej nie potrzebujące. Samoistne i kompletne, choć równie fałszywe.

Oczywiście nie jest to nic nowego. Jak nauczał zmarły niedawno, znakomity francuski historyk Jean Delumeau, bywały już czasy w naszych dziejach gdy przedłużająca się trwoga groziła rozkładem społeczeństwa. Miało to miejsce choćby w końcówce wieków średnich gdy akumulacja wszelkiej maści nieszczęść, które dotykały zarówno jednostki jak i zbiorowości, wywołała w całym społeczeństwie głębokie zachwianie psychiczne. Powstała wówczas „kraina strachu” a wewnątrz niej cywilizacja pełna lęku, zaludniona obsesjami i urojeniami. Brzmi znajomo, nieprawdaż?

Wśród całego pesymizmu dominującego w obecnej sytuacji przebija się jednak i nieśmiała nadzieja. Zamknięci w klatkach naszych mieszkań zaczęliśmy doceniać małe radości i przyjemności. Przymusowa izolacja pokazała nam jak bardzo potrzebujemy drugiego człowieka, jak bardzo nam go brakuje. Być może więc pęknięcia, które tak wyraźnie widzimy, nie są objawem kruszenia fundamentów naszego świata. Być może w niwecz obraca się jedynie kokon egoizmu i zobojętnienia, który obrósł nas przez dziesięciolecia. Który zatomizował nasze społeczności czyniąc z nas samotne wyspy, powoli zabijając w nas dobro.

Mimo wszystko także w tym nieszczęsnym roku wydarzyło się wiele dobrego. Niemal nie zauważyliśmy, że po dziesięcioleciach skupionych na „tu i teraz” ludzkość znów zaczęła spoglądać w gwiazdy. Jest w tym coś symbolicznego a zarazem szalenie optymistycznego. Bo choć powrót do domu chińskiej sondy Chang’e 5 był przede wszystkim wydarzeniem o znaczeniu politycznym, jednocześnie stanowił kolejny mały krok ku realizacji naszych odwiecznych marzeń.

Zatem nawet w tym mrocznym obrazie można dostrzec przebijające się nieśmiało światło. I nadzieję. Tego właśnie Państwu życzę na rok 2021: nadziei. Niech nas nie opuszcza.

Przemysław Piasta

Historyk i przedsiębiorca. Prezes Fundacji Narodowej im. Romana Dmowskiego. Autor wielu publikacji popularnych i naukowych.