Historia,,Cyrograf” generała Brusiłowa

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Nazwisko generała Aleksieja Brusiłowa na zawsze związało się ze słynną ofensywą na froncie wschodnim I wojny światowej latem i jesienią 1916 r. I choć kampania ta  dzięki doskonałej autoreklamie jej wykonawcy przeszła do powszechnej historiografii jako wielki sukces oręża rosyjskiego, nie ma to wiele wspólnego z prawdą. Jeszcze mniej znana niż prawdziwy bilans letnio-jesiennych działań na Wołyniu i Podolu pozostaje kariera wodza spod Łucka zarówno przed 1914 r., jak i po rewolucji.

Aleksiej Brusiłow urodził się w 1853 r. w rodzinie o bogatych tradycjach militarnych. Wiemy, że oficerem w służbie Piotra Wielkiego był już jego pradziad Iwan Iwanowicz Brusiłow. W ślady wiarusa spod Połtawy poszedł następnie dziad autora zwycięstwa pod Łuckiem. Ojciec Aleksieja Aleksiejewicza, Aleksiej Nikołajewicz, walczył już jako młody oficer przeciw Napoleonowi w 1807 r. Pozostając w szeregach do końca wojny krymskiej, doszedł do stopnia generała lejtnanta. Matką z kolei była córka polskiego pracownika kancelarii Gubernatora Kaukaskiego, Maria Niestrowska. Osierocony przez oboje rodziców w wieku sześciu lat, chował się w rodzinie zastępczej inżyniera wojskowego niemieckiego pochodzenia, by w wieku 14 lat wstąpić do Korpusu Paziów, najbardziej prestiżowej niższej szkoły wojskowej Imperium Rosyjskiego.

Od tego momentu zaczęła się długa żołnierska droga bohatera artykułu: najpierw jako dowódca kolejno plutonu i szwadronu w 15 Pułku Twerskich Dragonów, w którego szeregach dzielnie walczył podczas wojny z Turcją, następnie ćwierć wieku służby od kursanta po komendanta Oficerskiej Szkoły Kawalerii, by podczas zawirowań kadrowych po przegranej wojnie z Japonią – dzięki protekcji wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza młodszego, zamierzającego zastępować generałów pochodzenia niemieckiego rdzennie rosyjskimi – ponownie przejść do linii, i to od razu jako dowódca 2 Dywizji Kawalerii Gwardii, a po upływie dwóch lat trafić stamtąd na stanowisko dowódcy XIV Korpusu Armijnego. Zbudowało to opinię części środowisk oficerskich na jego temat jako karierowicza i intryganta, towarzyszącą mu już do końca życia.

Po wybuchu I wojny światowej Brusiłow stanął na czele 8 Armii Frontu Południowo-Zachodniego, odnosząc na jej czele poważne sukcesy: w zwycięskiej bitwie nad Gniłą Lipą  pobił austro-węgierską 2 Armię i udaremnił próbę deblokady oblężonego przez wojska carskie Przemyśla. Podczas samego szturmu twierdzy 7 października, jak zauważa autor doskonałej monografii rosyjskiej artylerii w I wojnie światowej, generał Jewgienij Barsukow, nie czekając na uformowanie i wsparcie baterii niezbędnych dział oblężniczych, posłał swą piechotę do ataku na forty. Doszło do prawdziwej jatki. Niewątpliwie o podobnym pomyśle żaden niemiecki czy austriacki, ba! choćby i francuski dowódca nawet by nie pomyślał, a co dopiero przeprowadził. Z drugiej strony, gdyby Brusiłow czekał to… by się nie doczekał, pierwszych bowiem dziewięć baterii ciężkiej artylerii oblężniczej wysłano na front dopiero miesiąc po tym nieudanym szturmie. Dobrze ilustruje to z jakiego rodzaju dylematami musieli mierzyć się rosyjscy wodzowie.

W kampanii 1915 r. w ciężkich warunkach Brusiłow znakomicie prowadził odwrót swego związku operacyjnego. W uznaniu umiejętności, szef sztabu Naczelnego Wodza, faktycznie kierujący w jego imieniu działaniami na najwyższym szczeblu, gen. Michaił Aleksiejew, powierzył mu od 25 marca 1916 r. dowództwo Frontu Południowo-Zachodniego, na którym to stanowisku zastąpił swojego dotychczasowego zwierzchnika, zafascynowanego Rasputinem nieudolnego starca, gen. Nikołaja Iwanowa. To wówczas Brusiłow przeprowadził swą słynną ofensywę.

Po rewolucji marcowej, opromieniony sławą ,,wielkiego zwycięstwa” (a także swym chłodnym stosunkiem wobec dworu Romanowych), Brusiłow stał się naturalnym kandydatem na stanowisko Naczelnego Wodza, na które to mianowano go w maju 1917 r. W okresie Rządu Tymczasowego deklarował się jako zdecydowany przeciwnik działalności bolszewickiej, uznając ją za czynnik rozkładowy. Latem tego roku, pod naciskiem sojuszników, przeprowadził ostatnią ofensywę rosyjską tej wojny. Jej niechybne fiasko przekonało Naczelnego Wodza, że dalszy udział Rosji w konflikcie jest niemożliwy.

W czasie bolszewickiego zamachu stanu Brusiłow przebywał w Moskwie, nie opowiadając się jednak po żadnej ze stron konfliktu, mimo że junkrzy zamierzali przekazać mu dowództwo Moskiewskiego Okręgu Wojskowego. Pod koniec zaciętych walk (inaczej niż w Piotrogrodzie, w ,,starej stolicy” łącznie po obu stronach zaangażowanych w nie było ok. 60 tys. ludzi), 16 listopada został przypadkowo ciężko raniony odłamkiem zbłąkanego pocisku w nogę, po czym spędził osiem miesięcy na rekonwalescencji.

Opuściwszy szpital, już na początku września został aresztowany przez WCzK, która jednak nie postawiła mu żadnych zarzutów. Powodem uwięzienia stała się przechwycona przez policję polityczną korespondencja brytyjskiego agenta w Moskwie, Bruce’a Lockharta  z rządem w Londynie, w której to wymieniano nazwisko Brusiłowa jako potencjalnego kandydata na przywódcę Rosji po wykonaniu planowanego zamachu na rząd sowiecki. Brusiłow w tej sprawie napisał do komisarza ludowego spraw wewnętrznych, Feliksa Dzierżyńskiego i choć wykazał swą niewinność, profilaktycznie utrzymano areszt domowy do 25 października 1918 r.

Po uwolnieniu odwiedzały go liczne osobistości wojskowe i cywilne, a wśród nich wielu agentów wysyłanych przez gen. Antona Denikina. Proponowano mu potajemny wyjazd na południe Rosji, by objął tam naczelne dowództwo nad siłami ,,białych”. Przedstawicieli kontrrewolucjonistów Aleksiej Aleksiejewicz odprawił lakonicznym oświadczeniem: Nigdzie nie pojadę. Pora nam zapomnieć o trójkolorowym sztandarze i podporządkować się czerwonemu. Przyczyną zajęcia przez wodza spod Łucka tak kategorycznego i niechętnego wobec kontrrewolucjonistów stanowiska, było przekonanie, że należy dla dobra wyższych racji państwowych uniknąć eskalacji rujnującej wojny domowej, w związku z czym ,,biali” powinni się pogodzić z przejęciem władzy przez inną formację ideologiczną i podjąć służbę na rzecz ojczyzny takiej, jaka realnie istniała. Gdy jego syn – dowódca pułku kawalerii Armii Czerwonej dostał się pod Orłem do niewoli, został natychmiast przez białogwardzistów rozstrzelany. Mimo to, nawet wówczas Brusiłow nie chciał angażować się w bezpośredni  udział w wojnie domowej. Jego postawę odmieniła dopiero wyprawa kijowska. Chociaż zarówno podczas służby w Warszawskim OW, jak i służby na froncie należał on do grona wyższych dowódców przychylnych wobec aspiracji niepodległościowych Polaków i pozytywnie odnosił się do koncepcji wspólnej walki Słowian przeciw Niemcom, w 1920 r. z punktu widzenia wielkoruskiego nacjonalisty działania zaczepne Polaków interpretował generał jednoznacznie jako akt agresji celem uzyskania granic sprzed 1772 r., przywołując jako analogię okres smuty z początku XVII w.

2 maja 1920 r. rozkaz Rewolucyjnej Rady Wojennej Republiki powołał do życia Radę Specjalną przy Głównodowodzącym, Siergieju Kamieniewie, nota bene byłym pułkowniku i dawnym koledze Denikina z lat wspólnej nauki w Mikołajewskiej Akademii Sztabu Generalnego. Na czele tej zrzeszającej tuzin eksgenerałów instytucji stanął Brusiłow. Z inicjatywy jej szefa Rada wystosowała 30 maja 1920 r. wezwanie Do wszystkich byłych oficerów, gdziekolwiek by oni nie przebywali!, w którym generałowie domagali się kategorycznie wstąpienia w historycznej godzinie dla dziejów narodu w szeregi Armii Czerwonej i karnego wypełniania przypisanych im zadań. W ślad za powyższym apelem prasa opublikowała oświadczenie Lenina o udzieleniu amnestii wszystkim białogwardzistom, jacy zaoferują swą pomoc w walce przeciw Polakom i Wranglowi. Na odezwę Rady Specjalnej odpowiedzieli w niemałej liczbie wzięci do niewoli przeciwnicy komunistycznej władzy, natomiast środowisko oficerów kontrrewolucyjnych przyjęło ów akt z niedowierzaniem i jawną wrogością.

Mimo swego zaangażowania po stronie bolszewików Brusiłow rozpaczał nad losem masowo mordowanych na Krymie ,,białych” oficerów, którzy nie zdołali się ewakuować po upadku półwyspu. Wódz spod Łucka zadawał sobie pytanie, czy może się czuć współwinnym tej masakry za sprawą swej wcześniejszej o kilka miesięcy agitacji. Wywołany traumatycznymi wydarzeniami na Krymie kryzys psychiczny, według własnych słów generała, doprowadziłby go do samobójstwa, gdyby nie wzgląd, że był człowiekiem głęboko wierzącym . Jego mediacja przyniosła za to pożądany efekt w 1921 i 1922 r. w przypadku sprowadzania do Rosji, internowanych w nieludzkich warunkach bytowych na Gallipoli, części rodzin kozackich emigrantów. Aleksiej Aleksiejewicz nigdy nie ukrywał, że nie zgadzał się z wieloma posunięciami bolszewickiego rządu, co nie wpływało wszakże na poczucie obowiązku dzielenia wraz z narodem jego losów i służby Rosji bez względu na dominującą w niej opcję ideologiczną.

Przyjęcie powyższego punktu widzenia uzasadniało zaangażowanie się dawnego carskiego generała i jedynego spośród byłych naczelnych wodzów, który pozostał przy życiu i nie udał się na emigrację, w proces budownictwa Armii Czerwonej, tym bardziej że główne armie białogwardzistów już pokonano. W okresie działania w Radzie Specjalnej składał on  Głównodowodzącemu szereg raportów o różnorodnej tematyce wojskowej. W grudniu 1920 r. podnosił znaczenie posiadania za wszelką cenę nowoczesnego lotnictwa, stwierdzając, że zapóźnienie sowieckich sił zbrojnych w tym zakresie względem potencjalnych przeciwników Rosji, spowoduje w przyszłości poważne problemy. W tym samym dokumencie poruszał sprawę prawidłowej organizacji korpusu dowódczego Armii Czerwonej, jako jeden z pierwszych wprost domagając się zniesienia instytucji komisarzy politycznych przy dowódcach wielkich jednostek wojskowych i wprowadzenia zasady jednoosobowego dowodzenia.

W porządku posiedzeń Rady Specjalnej z inicjatywy jej przewodniczącego dominowały jednak zagadnienia kawaleryjskie. Brusiłow pozostawał jak najdalszy od pojawiających się na Zachodzie poglądów o przejściu jazdy do przeszłości. Nawoływał zaś do rozsądnego korzystania z tego rodzaju wojsk na miarę realiów aktualnej sztuki wojennej oraz nikłych możliwości przemysłowych Rosji Sowieckiej. W październiku 1923 r., już jako Generalny Inspektor Kawalerii, pisał, iż nowoczesne środki techniczne nie były wrogiem rzeczonej broni, lecz dobrze zorganizowane, mogły się stać jej sprzymierzeńcem, odciążając ów rodzaj wojsk od wielu dodatkowych zadań, jak np. prowadzenie rozpoznania operacyjnego.

Pomimo, przeprowadzanej w latach 1921-1924, wielkiej demobilizacji Armii Czerwonej (siły zbrojne zmniejszono niemal piętnastokrotnie), w ramach której drastycznie zredukowano również etaty dowódcze, Brusiłow pozostał w czynnej służbie, co dobitnie świadczy o jego znaczeniu w ówczesnej hierarchii wojskowej. 1 lutego 1923 r. objął obowiązki Generalnego Inspektora Kawalerii. Zakres zadań na tym stanowisku był szeroki i obejmował takie zagadnienia jak organizacja wielkich jednostek tego rodzaju wojsk, nadzór nad szkoleniem bojowym pododdziałów zgodnie z wymogami nowoczesnej wojny, nadzór nad szkolnictwem kawaleryjskim, przygotowywanie dowódców i opiniowanie kadr kawaleryjskich od szczebla pułku wzwyż, opracowanie regulaminu walki i nadzór nad jego przestrzeganiem w związkach konnicy.

Wkrótce Brusiłow zaczął odczuwać nawrót choroby nogi. Już 25 września 1923 r. zwrócił się z raportem do Głównodowodzącego Kamieniewa, zawierającym prośbę o przeniesienie w stan spoczynku. Spotkało się to z odmową, a RRWR poleciła mu wytrzymać w służbie jeszcze kilkanaście miesięcy, dodając mu w charakterze Pomocnika Generalnego Inspektora Kawalerii, Budionnego, który pod okiem sędziwego generała miał się przygotować do zastąpienia go w tej roli. Od kwietnia 1924 r., zdając Generalną Inspekcję swemu dotychczasowemu zastępcy, Brusiłow nie przeszedł w stan spoczynku, lecz znajdował się w dyspozycji RRWR jako specjalista wojskowy do szczególnie ważnych specjalnych poruczeń przy tym organie, choć jego aktywność wojskowa faktycznie zmalała.

W gęstniejącej atmosferze rywalizacji o schedę w RKP(b) po śmierci Lenina życie ekscarskich generałów pogorszało się, coraz częściej bowiem posługiwano się argumentem służby wojenspeców jako przyczyny, mającej tłumaczyć rozliczne patologie trawiące młode państwo komunistyczne. W trakcie zażartych walk frakcyjnych Brusiłow mógł jednak liczyć zawsze na ochronę ze strony czołowej figury w Armii Czerwonej, Michaiła Frunzego, który cenił talenty militarne i przymioty charakteru starego wodza.

Dzięki wstawiennictwu Frunzego władze państwowe wyraziły zgodę na kilkutygodniowy wyjazd Brusiłowa, wraz z żoną, na leczenie do Karlowych Warów w Czechosłowacji. Należy podkreślić, że wypuszczenie w tamtym czasie zagranicę byłego carskiego generała stanowiło precedens. Frunze postawił jednak przed nim warunek, by dał mu słowo honoru, że po zakończeniu leczenia terminowo powróci do ZSRS.

Czeskie kurorty należały do często odwiedzanych miejsc przez przebywających na emigracji oficerów białogwardyjskich. Brusiłow nie miał zamiaru wdawać się w niebezpieczne dlań kontakty z przedstawicielami tego środowiska, zachowała się jednak pojedyncza relacja, uwieczniająca wypadek, gdy Aleksiej Aleksiejewicz ostentacyjnie krytykowany przez młodych oficerów za zaprzedanie się bolszewikom, złamał swą zasadę i wszedł z nimi w krótką polemikę. Przerywając dokuczliwe uwagi kontrrewolucjonistów, kategorycznym tonem zadał im retoryczne pytanie: „A kto, jeśli nie komuniści wraz z narodem rosyjskim, obronili ojczyznę w czasie wojny domowej przed zakusami obcych mocarstw?” – nieoczekiwana odpowiedź zaskoczyła interlokutorów, wywołując u nich nagłe milczenie. Nie tracąc rezonu, sędziwy generał stanowczo posłał kolejne fundamentalne pytanie: „A gdzie byliście i komu poszliście służyć wy, panowie? Do Niemców, Francuzów, a może do Rumunów?!”. Odpowiedź nie padła

Wbrew namowom części swego otoczenia, Brusiłow dotrzymał danego słowa i powrócił w określonym terminie do ZSR. W trakcie pobytu w Czechosłowacji zaszły wszakże niekorzystne dla jego pozycji zmiany. 31 października 1925 r. niespodziewanie zmarł na stole operacyjnym Michaił Frunze , co stanowiło dla Brusiłowa szok i zapowiedź przytłaczającej atmosfery stalinowskich czystek, która miała dopiero nadejść . W lutym 1926 r. stary generał ciężko zachorował na zapalenie płuc, a w efekcie powikłań zmarł 17 marca na atak serca.

Tego samego dnia Rewolucyjna Rada Wojenna ZSRS postanowiła sfinansować koszty pogrzebu, a także zwrócić się do Rady Komisarzy Ludowych z wnioskiem o przyznanie drugiej żonie generała renty po mężu. Nazajutrz w gazetach takich jak ,,Prawda” i ,,Czerwona Gwiazda”, ukazały się panegiryczne nekrologi zmarłego. 19 marca, przy eskorcie kompanii piechoty, szwadronu kawalerii i półbaterii artylerii, ruszył żałobny kondukt. Armię Czerwoną reprezentowała na pogrzebie oficjalna delegacja RRW ZSRS w składzie: Jegorow, Budionny i Gaj-Chan. Spośród przedstawicieli zagranicznych towarzyszyć wodzowi spod Przemyśla i Łucka w jego ostatniej drodze przybyli jedynie reprezentanci Czechosłowacji i Finlandii. Nikogo z państw – sojuszników z czasów Wielkiej Wojny nie było… Dla Brusiłowa tym samym otwierał się jeszcze jeden kontrowersyjny rozdział w konterfekcie – meandry swoistego życia po życiu – tym razem w historiografii i zawiłej mitologii państwa sowieckiego.

Rafał Igielski

Myśl Polska, nr 51-52 (5-13.12.2020)

Redakcja