PolitykaPublicystykaŚwiatBrak dialogu budzi demony

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Akcja rodzi reakcję. Odpowiedź rosyjska na polską politykę historyczną promowaną przez Instytut Pamięci Narodowej musiała nastąpić. Trudno jednak czasami zrozumieć jakość i treść tej odpowiedzi, jej luki faktograficzne i brak zachowania ciągłości logicznej. Jestem zwolennikiem pozostawiania historii, nawet tej najtrudniejszej, uczonym. Nie będąc historykiem, wolę skoncentrować się na możliwych następstwach politycznych wykorzystywania historii i jej interpretacji w bieżącej rozgrywce.

Na niedawnej konferencji w okolicach Tweru, jej rosyjscy uczestnicy wyciągnęli sprawę zbrodni katyńskiej. Zdawać by się mogło, że w tej kwestii wszystko już zostało powiedziane. Okazuje się jednak, że w Rosji nadal są środowiska kwestionujące rzeczy, jak sądzono, dawno ustalone. Nie odwołują się one przy tym do żadnych nowych dokumentów, które do tej pory mogły leżeć w przepastnych archiwach. Decydują się na kwestionowanie zbrodni katyńskiej bez żadnych dowodów. Na dodatek, chyba w wyniku określonych kompleksów, próbują podbudować swoją narrację głosem „autorytetu” zza oceanu (naiwna wiara w geniusz nauki tzw. Zachodu wydaje się łączyć wszystkie narody Europy Wschodniej).

Owym autorytetem w sprawie Katynia ma być negujący sprawstwo radzieckie i przypisujący zbrodnię Niemcom dr Grover Furr z Uniwersytetu Stanowego Montclair w stanie New Jersey (na zdjęciu). Amerykański uczony mógłby zapewne być autorem istotnych odkryć i prac naukowych, gdyby skoncentrował się na średniowiecznej literaturze angielskiej, którą istotnie, jako filolog, się zajmował i zajmuje. Jako politolog ja też nie zamierzam zabierać merytorycznego głosu w dyskusjach, które zarezerwować należy dla kolegów historyków.

Sprawę zbrodni katyńskiej i jej sprawców uznać można za dość jasną i czytelną. Michaił Gorbaczow, Borys Jelcyn, Dmitrij Miedwiediew i Władimir Putin – wszyscy oni wyrażali ubolewanie z powodu radzieckiego autorstwa tej tragedii. Stanowisko obecnego prezydenta Federacji Rosyjskiej w tej sprawie nie uległo zresztą zmianie. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow wspomniał, że już przed laty odbyły się debaty, na których „wyrażano różne opinie, na których zebrali się wszyscy historycy i obecny był prezydent Rosji, także trzeba brać to pod uwagę w ocenach”. Dyrektor Departamentu Nauki i Edukacji Rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo-Historycznego Jurij Nikiforow podkreślił słusznie, że „gdy ekspert wyraża jakiś punkt widzenia, to nie wolno traktować tego jako oficjalnego stanowiska państwowego”. Ma rację.

Oburzenie wyrażone przez naszą ambasadę z powodu wspomnianej konferencji nie było zbyt sensowne. Nadaje ono bowiem tylko zbędnej rangi wypowiedziom Furra i innych ekscentrycznych negacjonistów zbrodni katyńskiej. Poza tym placówka dyplomatyczna nie może i nie powinna komentować wypowiedzi uczestników konferencji, którzy nie są urzędnikami państwowymi. Nie mają jednak racji ci, którzy uważają, że zaproszenie Furra w miejsce wezwania do profesjonalnej dyskusji historyków polskich i rosyjskich, choćby takiej, jaka toczyła się w ramach prac Polsko-Rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych, jest rzetelną działalnością naukową czy badawczą. To tak, jakby uznać, że „eksperci” Binienda czy Berczyński są istotnymi autorytetami w dziedzinie badania katastrof lotniczych, jak próbuje wmawiać nam Antoni Macierewicz.

Rosja do tej pory zachowywała się godnie, milcząc lub zajmując bardzo dyplomatyczne i zwięzłe stanowisko w obliczu kolejnych prowokacji strony polskiej, prób obrażania Rosjan, opluwania ich historii i tożsamości. Jej reakcja nie była jakimś wyniosłym milczeniem, a raczej pobłażliwym, ironicznym spojrzeniem na ujadających niczym ratlerki szaleńców znad Wisły. Nadal nie powinna wchodzić w buty Warszawy, a ostatnie głosy w sprawie Katynia sprawiają, że ma się wrażenie lustrzanego odbicia. Politycznym efektem organizowania i nagłaśniania głosów takich, jak głos Furra może stać się sprowadzenie całej dyskusji polsko-rosyjskiej do poziomu rynsztoku, w którym brodzą dziś po szyję polscy rusofobowie. To właśnie oni odczuwać będą największą satysfakcję z tego, że ich ujadanie przyniosło właśnie po latach jakiś efekt. Rosja powinna zatrzymać w porę spiralę, w którą niektórzy rosyjscy historycy i działacze dają się zbyt łatwo wciągać.

Katyń zaś jest wprost idealnym miejscem do tego, by wspólnie przeżywać pamięć o ofiarach tragedii XX wieku. Ma potencjał łączący, jak pokazały ostatnie dekady. Starajmy się zatem tłumaczyć Rosjanom, że niszczenie naszego wspólnego dorobku powstałego wokół tego symbolicznego miejsca, postawi w jeszcze trudniejszej niż dziś sytuacji polskie środowiska opowiadające się za uczciwą i wzajemnie korzystną współpracą Warszawy z Moskwą. Chyba, że w Moskwie machnięto już na nasz kraj ręką i nikt specjalnie w jakieś racjonalne stosunki nie wierzy.

Mateusz Piskorski
Myśl Polska, nr 49-50 (6-13.12.2020)

Redakcja