OpiniePolitykaPolskaPod butem sługusów Kijowa

Redakcja8 minut temu
Wspomoz Fundacje

Prof. Aleksandr Butiagin to archeolog, na co dzień pracujący w najbardziej znanym petersburskim muzeum – Ermitażu. Jego dorobek naukowy budzi szacunek na całym świecie.

Zajmuje się przede wszystkim starożytnością ze szczególnym uwzględnieniem wpływów i artefaktów helleńskich. Ostatnio wygłaszał cykl wykładów na temat Pompejów. 1 grudnia wystąpił w Pradze. 2 grudnia wygłosił wykład o Pompejach w Amsterdamie. 4 grudnia o ostatnich dniach Pompei opowiedzieć miał w Warszawie, by w kolejnym dniu udać się do Belgradu. Jego publikacje naukowe są cytowane w najbardziej renomowanych pismach naukowych. Od 1999 roku zajmował się wykopaliskami i badaniami archeologicznymi na Krymie, niezależnie od przynależności państwowej tego półwyspu.

Władze Czech i Holandii nie tworzyły żadnych przeszkód dla jego działalności naukowej. Wykłady rosyjskiego uczonego cieszyły się sporym zainteresowaniem nie tylko w gronie specjalistów, ale także szerszych odbiorców zainteresowanych popularyzowaną przez niego dziedziną nauki i jej dokonaniami. Butiagin nigdy nie angażował się politycznie, ani nie wypowiadał na temat konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. W Unii Europejskiej przebywał całkowicie legalnie i nie zajmował się żadną podejrzaną działalnością. Polskie służby pochwaliły się, że zatrzymały i aresztowały go przed śniadaniem w jednym z warszawskich hoteli. Trafił na 40 dni do aresztu, gdzie oczekiwać ma na decyzję o ekstradycji na Ukrainę. Ukraińcy oskarżają go o nielegalne prace wykopaliskowe w Kerczu na Krymie. Nielegalne, bo prowadzone po przyłączeniu półwyspu do Rosji w 2014 roku. W ukraińskim areszcie grozi mu śmierć lub tortury. W najlepszym wypadku trafi do zasobów zakładników przetrzymywanych przez Kijów w celu wymiany ich z Rosją na jeńców ukraińskich.

Polskie służby przekraczają nie po raz pierwszy pewną granicę. Wcześniej zresztą przekraczały ją również w stosunku do własnych obywateli. Sławomir Nowak przetrzymywany był w polskim areszcie w związku zarzutami rzekomych przestępstw korupcyjnych, jakich dopuścić miał się na Ukrainie. Janusz Niedźwiecki spędził cztery lata w areszcie „tymczasowym” podejrzany i oskarżony o współpracę z legalnymi partiami opozycyjnymi na Ukrainie. Niżej podpisany również spędził w areszcie prawie trzy lata na podstawie zarzutów podyktowanych polskim organom przez ukraińskie źródła, przede wszystkim Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy.

Tak – chodzi o tą samą służbę (SBU), która dokonywała zamachów terrorystycznych, przestępstw, zabójstw i stała za represjami wobec zwykłych Ukraińców. Tą samą, od której order z przygłupim uśmiechem przyjmował redaktor naczelny PiSowskiej „Gazety Polskiej” Piotr Sakiewicz. Potraficie wyobrazić sobie, że ktokolwiek z polskich dziennikarzy, polityków czy osób publicznych przyjmuje odznaczenie od rosyjskiej FSB czy białoruskiego KGB? Nie. I słusznie – praktyka nagradzana przez obce służby specjalne wygląda jak jakaś aberracja i stanowi bezpośrednie, publiczne przyznanie się do współdziałania z obcym wywiadem. Czy Sakiewicz usłyszał w tej sprawie zarzuty? Nie – był hołubiony przez partię rządzącą, karmiony niczym tucznik kolejnymi zamówieniami reklam z państwowych spółek dla jego szmatławca.

Przejdźmy jednak na poziom nieco bardziej ogólny. Ukraina podporządkowała sobie różnymi sposobami polską klasę urzędniczą, polityczną i organy ścigania. SBU może dokonać zamówienia zatrzymania i aresztowania dowolnego człowieka – zarówno Polaka, jak i obywatela państw trzecich. To sytuacja skrajnie niebezpieczna. Oto bowiem obca służba znana z nadużyć, korupcji i zbrodni wysługuje się swoimi pachołkami w kraju sąsiednim, teoretycznie demokratycznym i praworządnym. W efekcie każdy z nas może we własnym kraju paść ofiarą współpracowników służb ukraińskich ulokowanych wśród naszych polityków, prokuratorów czy w służbach specjalnych. Wszyscy doskonale o tym wiedzą, również w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Pewnie część polskich funkcjonariuszy się nawet jakoś buntuje, ale tylko wewnętrznie, bo to w końcu służby mundurowe oparte na dyscyplinie.  W czasach rządów PiS ówczesny rzecznik prasowy MSZ określił nas wszystkich mianem „sług Ukrainy”. Jest gorzej. Władze polskie odgrywają rolę poślednich sługusów kijowskich siepaczy spod najciemniejszej gwiazdy. Gotowe są wykonać ich najbardziej głupie, bezprawne zamówienia i zlecenia.

Jakie są ich motywy? Nie wiemy. Niektórzy wskazują na tzw. aferę podkarpacką i kompromitujące materiały, jakie SBU ma mieć na polską klasę polityczną. Sam słyszałem też przed laty od Ukraińców o zachowaniu niektórych polskich polityków odwiedzających Kijowski majdan. Wielu z nich prowadziło nie tylko bujne życie towarzyskie w obcej stolicy, ale też zapewne prowadziło intratne rozmowy biznesowe. Jednym słowem: sprawa Butiagina pokazuje po raz kolejny w jakim miejscu znajduje się dziś nasze państwo. Jego struktury bez obrzydzenia gotowe są do wykonywania najbardziej absurdalnych zleceń płynących od decydentów zza naszej południowo-wschodniej granicy. Polska nie raz w swej historii ulegała potężnej sile ościennych mocarstw. Teraz jednak ulega presji rozpadającego się, pogrążonego w chaosie i skorumpowanego do szpiku kości kraju, który w obecnej formule stanowi zagrożenie nie tylko dla własnych obywateli, lecz również dla mieszkańców państw ościennych.

Mateusz Piskorski

Myśl Polska, nr 51-52 (21-28.12.2025)

Redakcja