OpiniePolitykaŚwiatCzy wojna skończy się w Budapeszcie?

Redakcja2 godziny temu
Wspomoz Fundacje

Prezydent USA Donald Trump i prezydent Rosji Władimir Putin odbyli wczoraj długą rozmowę telefoniczną i zgodzili się spotkać osobiście w Budapeszcie, aby zakończyć wojnę na Ukrainie. Prezydent USA wspomniał o „bardzo owocnej” rozmowie telefonicznej. W związku z tym najprawdopodobniej znaleźli już kilka punktów w tle, co do których można się zgodzić.

Konsekwentny wysiłek dyplomatyczny węgierskiej polityki zagranicznej przez wiele lat przyniósł efekt. Fakt, że prezydent USA Donald Trump i prezydent Rosji Władimir Putin będą negocjować w Budapeszcie w sprawie zakończenia wojny na Ukrainie, sprawił, że nasz kraj stał się ważnym  czynnikiem międzynarodowego życia politycznego.

W życiu politycznym naprawdę nie ma przypadków. Premier Węgier Viktor Orbán już w momencie wybuchu walk na Ukrainie powiedział, że ta wojna musi i może zostać zakończona nie na polu bitwy, ale przy stole dyplomatycznym. Zełenski i jego zachodnioeuropejscy sojusznicy na próżno próbowali i próbują kontynuować walkę, ale miejmy nadzieję, że negocjacje, które odbędą się w stolicy Węgier, zakończą wojnę.

Mówiąc o ukraińskim stanowisku, należy zauważyć, że szczyt w Budapeszcie odbędzie się po przyjęciu przez prezydenta USA swojego ukraińskiego odpowiednika w Białym Domu. Biorąc pod uwagę uporczywą i upartą prowojenną postawę Zełenskiego, wynik tych negocjacji byłby trudny do przewidzenia. To, co wydaje się pewne, to to, że wyraźna amerykańska wola zakończenia wojny nie może zostać w tej chwili złamana.

Wcześniej w Magyar Hírlap, w związku ze szczytem w Szarm el-Szejk, gdzie Viktor Orbán był jedynym przedstawicielem Europy Środkowo-Wschodniej, zadał pytanie: Jakie będą następstwa tego ważnego wydarzenia dyplomatycznego z węgierskiego punktu widzenia? Wiadomo było, że amerykański prezydent jest bardziej biznesmenem niż politykiem. Nic nie robi bez konkretnego pomysłu.

To nie przypadek, że Trump wypowiadał się w samych superlatywach o węgierskim premierze w Szarm el-Szejk na oczach całego świata. Pełny węgierski „atak” dyplomatyczny został szczególnie podkreślony, gdy Viktor Orbán spotkał się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem i prezydentem Chin Xi Jinpingiem podczas swojej prezydencji w UE, a także z republikańskim kandydatem na prezydenta Donaldem Trumpem, który w tym czasie wciąż przygotowywał się do wyborów prezydenckich w USA.

O czym będą rozmawiać w Budapeszcie prezydenci? Wiadomo, że Moskwa konsekwentnie odrzuca bezwarunkowe zawieszenie broni, twierdząc, że dałoby to Kijowowi czas na wzmocnienie militarne. Kreml nie ustąpi z tego stanowiska, chcąc gwarancji, że nie zostanie ponownie wbity w plecy, jak to miało miejsce pod koniec kwietnia 2022 r. po podpisanym już porozumieniu o zawieszeniu broni w Stambule. W tym czasie strony porozumiały się już w sprawie zawieszenia broni, ale już na początku maja do Kijowa przyjechał Boris Johnson, ówczesny premier Wielkiej Brytanii, który nakazał Zełenskiemu kontynuowanie wojny.

Drugim tematem, który na pewno się pojawi, są przyszłe losy terytoriów okupowanych przez Rosjan. Rosjanie zajęli Półwysep Krymski już w 2014 roku, a następnie ten strategicznie ważny obszar w wyniku referendum stał się częścią Rosji. Większość Donbasu na wschodzie, 70-90 proc. – jest już w rękach wojsk rosyjskich. Ze względu na znaczny udział ludności rosyjskiej w Dombasie, znając okoliczności poprzedzające – Ukraina od lat prowadzi wojnę przeciwko ludności cywilnej, w której zginęło 14 tys. osób – Moskwa również w tej kwestii nie pójdzie na znaczące ustępstwa.

W rzeczywistości chciałby on zdobyć pewnego rodzaju międzynarodowe uznanie dla tych obszarów. Jeśli do tego dojdzie, będzie to miało bardzo poważne konsekwencje dla polityki wewnętrznej Ukrainy i z pewnością zaważą się losy politycznej przyszłości Zełenskiego.

Wtedy jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, że pomimo tego, że na Malcie w grudniu 1989 r. prezydent USA George Bush i przywódca ZSRR Michaił Gorbaczow zgodzili się, że Moskwa nie będzie ingerować w zmiany społeczne w Europie Wschodniej w zamian za nierozszerzanie NATO na wschód.

Jak widzimy, prawie wszystkie kraje całego regionu, nawet trzy byłe radzieckie republiki bałtyckie – Estonia, Łotwa i Litwa – są obecnie członkami NATO. Waszyngton odpowiedział na tę rosyjską sugestię, mówiąc, że nie złożyli oni konkretnej wiążącej obietnicy. Być może tak było, ale Moskwa i tak przeżyła to, co się stało, jako rozczarowanie.

Stephen Bryen, znany i szanowany na całym świecie ekspert ds. technologii wojskowych i zastępca sekretarza obrony w administracji Reagana, również postrzega ten problem jako poważną przeszkodę na drodze do porozumienia. Ujmuje to w ten sposób: obecność NATO jest przeszkodą dla Moskwy. Chociaż sama wojna ma w dużej mierze charakter terytorialny, dogłębne zaangażowanie NATO – dostarczanie broni, danych wywiadowczych, konsultantów, operatorów i opracowywanie strategii wojskowej – jest przedmiotem troski Rosji.Moskwa nadal postrzega NATO jako silną siłę wroga.

Optymizmem napawa jednak sam fakt, że spotkanie się odbędzie. Nie wiadomo, co dzieje się za kulisami. Jednego możemy być jednak pewni, że żadna ze stron nie przystąpiłaby do takich negocjacji, gdyby nie było kilku punktów, co do których można się zgodzić.

Péter G. Fehér

Za: Magyar Hirlap

Redakcja