OpiniePolskaŚwiatPutin na Alasce i polska hipokryzja

Redakcja36 minut temu
Wspomoz Fundacje

Generał Leon Komornicki słusznie zauważył, że spotkanie na Alasce naznaczone było „atmosferą znieważania prezydenta USA, braku powagi, jazgotu i upodlenia mediów, polityków, wojskowych oraz ekspertów, którzy nie dorośli do odpowiedzialności za sprawy bezpieczeństwa i obronności”.

W rezultacie polskie i zachodnie media oraz politycy przypominają stado rozwrzeszczanych dzieci: jeszcze wczoraj krzyczeli, że Trump to „agent Putina” i „sprzedał Ukrainę”, a dziś, gdy wiatr historii na trawniku Białego Domu zawiał inaczej, wychwalają go jako mądrego mediatora, a rozmowy oceniają jako „dobre i konstruktywne”. Przy okazji wylewają się wiadra hipokryzji, co w środowiskach politycznych i dziennikarskich jest zjawiskiem codziennym. Weźmy panią, która ubolewa, że „dla Amerykanów krępujące było przyjęcie na własnym terytorium znanego zbrodniarza wojennego”.

Cóż za subtelność! Spotkanie z Putinem jest krępujące, ale z Benjaminem Netanjahu – którego działania w Gazie doprowadziły do śmierci tysięcy cywilów, w tym dzieci – już nie. Ten może przylecieć do Waszyngtonu, uśmiechać się w Kongresie, a nikt się nie rumieni. Widać mamy „naszych” zbrodniarzy, z którymi robimy zdjęcia na tle flag, i „obcych”, których przyjmowanie budzi wstyd.

Z kolei pewien generał dostrzegł na Alasce „drugą Jałtę”, argumentując to tym, że Trump zaprosił Putina do limuzyny i entuzjastycznie mu klaskał. Inny ekspert z powagą ogłosił, że „cały świat jest w szoku”. To ciekawe, bo ilekroć coś dzieje się w polityce, słyszymy o „szoku całego świata”. Gdyby zsumować te wszystkie szoki, świat dawno leżałby na oddziale intensywnej terapii, podłączony do respiratora. Światowe media i samozwańczy eksperci żyją tym, by jak najgłośniej się oburzać. Im głośniejsze ich oburzenie, tym szybciej przełykają własne słowa. Dlatego gen. Komornicki ma rację – w tym teatrze oburzenia najśmieszniejsi nie są Trump, Putin czy Zełenski, lecz moraliści, którzy jutro powiedzą coś zupełnie przeciwnego niż dziś.

Leszek Miller

fot. kremlin.ru

Za: „X”

Redakcja