PublicystykaŚwiatArmenia na równi pochyłej

Redakcja6 godzin temu
Wspomoz Fundacje

W marcu tego roku media półgębkiem sączyły wiadomość o negocjacjach rządów Armenii i Azerbejdżanu w sprawie podpisania „Traktatu o pokoju i ustanowieniu stosunków międzypaństwowych”.

Po tym bombastycznym i ponurym określeniem kryje się kolejna porażka Armenii, w skutkach katastrofalna. Media globalistyczne (tzw. Zachodu) zaczęły piać z zachwytu nad szansą „normalizacji”  na Zakaukaziu- nareszcie ! nareszcie! U bacznych obserwatorów ten przedwczesny zachwyt powinien wzbudzić szczególną czujność. Rozmowy toczyły się opieszale. Co jakiś czas napomykano  o ustępstwach strony ormiańskiej. W maju doszło do „prywatnej” rozmowy Paszyniana i Alijewa przy okazji konferencji Europejskiej Wspólnoty Politycznej w Tiranie. W tym miesiącu obie strony podały do wiadomości, że negocjacje zostały pomyślnie zakończone, a traktat jest gotowy. Jak się okazało- nie do końca. Traktat zawiera ponoć siedemnaście ustaleń. Ujawniono zaledwie trzy lub cztery. Na tej podstawie można orzec, że Azerbejdżan postawił kolejne ultimatum słabszemu i dwukrotnie pokonanemu sąsiadowi.

Sytuacja wymaga zatem kilku wyjaśnień. Czy rozstrzygnięto los 150 tysięcy uchodźców ormiańskich wypędzonych z Arcachu, ich ojczystej ziemi, jesienią 2023 r.? Nie, wegetują nadal na terytorium dzisiejszej Armenii. Co prawda, pojawiły się pogłoski, że Azerowie przynajmniej uwolnią bezprawnie więzionych Ormian, obrońców swego kraju z 2023 r., uważanych przez zwycięzców za „terrorystów”, ale – o ile wiem – nie potwierdzono tego oficjalnie.

Czy ustalono status Arcachu (Górskiego Karabachu), ziemi odwiecznie armeńskiej, zagarniętej na skutek zbójeckiej agresji przez Azerów jesienią 2020 r. (w części ) i jesienią 2023 r. (w całości)? Nie, Azerowie uważają tę kwestię za wewnętrzną sprawę ich państwa. Po wypędzeniu Ormian (część cywilów została po prostu wyrżnięta w czasie działań wojennych) i dewastacji ich spuścizny historycznej zamienią tę prowincję w kraj wzorowo muzułmański i jednolity etnicznie.

Czy Azerbejdżan zdecydował się przyznać do brutalnego wymazania wszelkich śladów przeszłości armeńskiej w okręgu Nachiczewania, przyznanego mu z leninowskiej łaski u progu dziejów ZSRR? Przypomnę, że w tym okręgu jeszcze niedawno burzono kościoły ormiańskie i wysadzano nagrobki na cmentarzach ormiańskich. Nie, o tym w ogóle nie było mowy.

Czego w takim razie żąda obecnie Azerbejdżan? Po pierwsze – likwidacji tzw. Grupy Mińskiej OBWE – misji obserwacyjnej i mediacyjnej, rzeczywiście od dawna bezsilnej i nieudolnej, ale stwarzającej przynajmniej pozory międzynarodowego zainteresowania kwestią Arcachu. A więc Azerowie mówią wprost: Arcach-Karabach, zdobyty przez nas w krwawej walce, jest i będzie nasz. Nikomu nic do tego. Oto pierwsza propozycja  „pokojowa” dla Ormian. Po drugie – rząd azerski domaga się usunięcia z terytoriów obu państwa jakichkolwiek kontyngentów wojskowych państw trzecich. Kapitalny warunek. W Azerbejdżanie ich nie ma (pomoc logistyczna, zbrojeniowa  i szkoleniowa Turków nie jest w tym żądaniu brana pod uwagę).

Natomiast Armenia wedle tego warunku powinna wypowiedzieć umowę wojskową z Rosją i usunąć oddziały rosyjskie, które do tej pory strzegły newralgicznych punktów na granicy z Turcją i na południowej rubieży Armenii  nad rzeką Araks. Warunek ten jest równoznaczny z ostatecznym rozbrojeniem Armenii. Jej własna, niewielka armia nie poradzi sobie z inwazją azerską, a co dopiero z nawałnicą turecką od zachodu. Trzeba jednak zaznaczyć, że armia rosyjska zawiodła jako obrońca Ormian po 2020 r., a szczególnie w 2023 r., gdy nie chciała nawet przełamać blokady tzw. korytarza laczyńskiego między Armenią a reliktowym terenem Arcachu. Blokada ta była jawnym złamaniem umowy rozejmowej z listopada 2020 r. ze strony Azerbejdżanu. Bierność Rosjan miała jasną przyczynę geopolityczną. Podczas przewlekłej jatki na Ukrainie Rosja stara się z powodzeniem o neutralność Turcji  i unika ostrego konfliktu z Azerbejdżanem (rezerwowe zasoby paliw). Ormianie przestali zatem ufać Rosji.

Pakiet azerski do omawianego traktatu zawiera prawdziwą rewelację. Azerbejdżan żąda, aby Armenia zmieniła konstytucję w tych artykułach, które mówią o utraconych przemocą historycznych obszarach narodowych ( ostatnim był Arcach) i wyrzekła się jakichkolwiek rewindykacji w przyszłości. Wojenne i polityczne zdobycze Azerów mają pozostać wieczyście w ich posiadaniu. Żadna formuła prawna tego stanu rzeczy nie może podważać. Do tej pory na tę bezczelność delegacja ormiańska odpowiedziała odmownie.

Projektowany „traktat pokojowy” jest spodziewaną klęską Armenii. Rząd Paszyniana od schyłku 2023 r. ma nastawienie kapitulanckie, bowiem nie widzi wyjścia z rozpaczliwej sytuacji. Po upokorzeniu z 2024 r. – utracie czterech wsi pogranicznych w prowincji (marz) Tawusz (pomimo masowych protestów narodu)- szykuje się gorsza przyszłość. Azerowie jawnie podtrzymują żądanie, o którym pisałem w lutym tego roku. Jak Hitler w 1939 r. żądają od Armenii eksterytorialnej szosy tranzytowej wschód-zachód, biegnącej wzdłuż północnego brzegu rzeki Araks na odcinku między azerskim okręgiem Nachiczewania a zdobytym jesienią 2020 r. terenem azerskiej „otuliny” Karabachu. Jeśli to nastąpi, odetnie Armenię od ostatniego taktycznego sojusznika (rywala Turcji) czyli Iranu. Jak już  pisałem, przez graniczne i nadrzeczne miasto Meghri idzie codzienne do Armenii życiodajny import paliw irańskich (ropa naftowa, benzyna, oleje pędne, gaz). Nie można jednak przeoczyć faktu, z jakim zagrożeniem boryka się obecnie Iran ze strony Izreala.

Podobnie jak Niemcy w 1939 r., Azerbejdżan, poparty przez Turcję, na tym nie poprzestanie. Raz po raz pojawia się hasło zabrania armeńskiej prowincji (marz) Sjunik, zwanej też Zangezur. Strata tej prowincji, wciśniętej między dwa terytoria azerskie, na zawsze odepchnie Armenię od granicy z Iranem. Karłowata Armenia znajdzie się na łasce-niełasce Turcji. Każdy przytomnie myślący Ormianin pamięta, co oznacza byt narodowy w takich warunkach. Każdego dnia warto sobie przypominać lata 1895 i 1915-1916. Nad Armenią zawisło olbrzymie niebezpieczeństwo.

Prof. Tadeusz M. Trajdos

Fot. wikipedia

Myśl Polska, nr 27-28 (6-13.07.2025)

Redakcja