WywiadyEuropa zdemilitaryzowała się sama – rozmowa z Aleksiejem Leonkowem

Redakcja13 godzin temu
Wspomoz Fundacje

Chciałbym zacząć od tego, czego obecnie wielu w Europie, w tym w Polsce, bardzo się obawia, przed czym się przestrzega. To scenariusz: Rosja kończy SOW odnosząc sukces, a następnie rusza dalej na zachód. Na ile ten mit jest uzasadniony? To pierwsze pytanie, nieco polityczne. I pytanie drugie: na ile Rosja w porównaniu z Unią Europejską i innymi krajami Zachodu posiada potencjał militarno-przemysłowy, żeby w ogóle planować tego rodzaju operacje?

– Zacznijmy od pierwszego z tych pytań. Na ile Rosja zainteresowana jest w dalszych ruchach po zakończeniu Specjalnej Operacji Wojskowej? Twierdzenie to, co ciekawe, choć teraz wydaje się czymś nowym, w rzeczywistości ma już pewną historię. Wiele mediów europejskich jeszcze w 2014 roku zaczęło zwracać uwagę na ćwiczenia wojskowe pod nazwą „Zachód”, które Rosja przeprowadzała wspólnie z Białorusią. Za każdym razem, gdy przygotowywane są te ćwiczenia, twierdzono, że to wcale nie ćwiczenia, że Rosja przygotowuje atak na kraje bałtyckie, na korytarz suwalski i w ogóle na Polskę i jeszcze dalej. Tymczasem Ministerstwo Obrony za każdym razem zapraszało tam zagranicznych dziennikarzy, by przyjechali i przekonali się, że nie chodzi o żaden atak. To zwykłe ćwiczenia. Można było nawet zaznajomić się z formatem tych ćwiczeń, który nie zakłada jakichkolwiek elementów wskazujących na to, że przeprowadzane są one z myślą o jakiejś walce z Zachodem w przyszłości. To po pierwsze. Po drugie, Rosja ma jasną i zrozumiałą, publicznie dostępną, przetłumaczoną na wiele języków doktrynę obronną, którą można uważnie przeczytać i przekonać się, że nie ma ona charakteru ofensywnego, lecz właśnie obronny. Oznacza to, że konflikt z Europą możliwy jest wyłącznie w sytuacji, w której to Europa dokona aktu agresji. Jeśli komuś tam puszczą nerwy, zaatakuje terytorium Rosji bronią konwencjonalną, dokona próby wtargnięcia jakimiś kolumnami zmechanizowanymi – to wówczas Rosja odpowie zgodnie ze swoją doktryną obronną. Reakcja zależeć będzie od tego, z jakim rodzajem agresji będziemy mieli do czynienia. Możliwe jest użycie w jej ramach zarówno broni konwencjonalnej, jak i jądrowej. Rosja ma zatem dokładnie rozpisane kroki, wskazując w jakich przypadkach będzie je podejmować. Jeśli chodzi o broń atomową, to mamy odrębną poświęconą jej doktrynę zatytułowaną Podstawy polityki państwowej w sferze powstrzymywania nuklearnego, w której wymienione są wszystkie okoliczności i przyczyny, gdy Rosja będzie rozważać użycie broni jądrowej.

Nie mamy zatem jakichś ukrytych planów, które gdzieś chowamy czy trzymamy w tajemnicy. Przejdźmy teraz do kwestii potencjału militarnego. Z czasem Rosja zorientowała się, że sytuacja na Zachodzie robi się coraz bardziej napięta. Pojawiło się tam bardzo dużo retoryki antyrosyjskiej, zaczęto nas oskarżać o rzeczy, których nie zamierzaliśmy nawet robić. Jednocześnie zauważyliśmy, że wzdłuż naszych granic prowadzone są działania, które z wojskowego punktu widzenia określić można mianem przygotowania teatru działań wojennych. Po tym jak do NATO przystąpiły dwa neutralne do tej pory kraje – Finlandia i Szwecja – stało się jasne, że musimy podjąć w odpowiedzi na to jakieś kroki wiążące się nie tylko ze wzmocnieniem ochrony naszych granic, lecz także rozbudową armii, czyli zwiększeniem jej liczebności, utworzeniem nowych garnizonów, nowych baz, nowych szlaków logistycznych, magazynów itd. Podobnymi działaniami objęto również nasz kompleks militarno-przemysłowy. Reformy tego sektora wprowadzane są już od dość dawna. Zaczęły się w 2015 roku i związane były z tym, że konieczne było całkowite przekształcenie technologiczne i techniczne naszych zakładów zbrojeniowych. Czasy się przecież zmieniły, pojawiły się nowe rodzaje broni i sprzętu wojskowego, które wymagały doskonalszego i nowocześniejszego oprzyrządowania. Realizowano to wszystko w ramach ówczesnego programu rządowego, jednak gdy rozpoczęła się Specjalna Operacja Wojskowa, okazało się, że zdolności produkcyjne zakładane przez ten program nie są wystarczające w warunkach konfliktu na taką skalę, jak ten, który ma obecnie miejsce na Ukrainie. Niezbędne okazało się zatem zwiększenie produkcji zbrojeniowej, szczególnie tych rzeczy, których najszybciej zaczynało brakować – różnego rodzaju pocisków. Dlatego musiało dojść do zwiększenia produkcji. Pierwsza część programu została już zrealizowana i można było przejść do rozszerzenia mocy produkcyjnych.

Trzeba przy tym pamiętać, że kompleks militarno-przemysłowy Rosji nie przeszedł jeszcze w tryb wojenny. Jak jednak wskazują fakty publikowane zarówno przez Ministerstwo Obrony, jak i Ministerstwo Przemysłu i Handlu, wielkość produkcji zbrojeniowej zwiększyła się kilkukrotnie w zależności od rodzaju produktów. Przykładowo, jeśli chodzi o produkcję amunicji artyleryjskiej, to wzrosła ona w przybliżeniu 20-krotnie i zaczęła być liczona w milionach. Produkcja broni pancernej wzrosła 3-4-krotnie, systemów obrony przeciwlotniczej – 5-6-krotnie. Chciałbym wyjaśnić dlaczego tak dużą wagę przykłada się do zestawów obrony przeciwlotniczej. Mamy obecnie do czynienia z nową sytuacją, w której konflikt lokalny wychodzi poza swoje pierwotne granice. Mam na myśli ataki dronów oraz precyzyjnej broni rakietowej na cele położone poza obszarem operacji. Oczywiste jest, że tego rodzaju broń, nazywana powietrzną bronią ofensywną, uderza w obiekty cywilne i te obiekty cywilne trzeba chronić. Początkowo taka obrona przewidziana była na wypadek innego rodzaju konfliktów i dlatego ilość środków obrony przeciwlotniczej była ograniczona. Trzeba było coś z tym zrobić. Gdy pojawiły się tego rodzaju zagrożenia i doszło do ataków, zaczęto realizować program intensyfikacji rozwoju ich produkcji. Ilość systemów obrony przeciwrakietowej oraz ośrodków zwalczania dronów i całego ich otoczenia wzrosła kilkukrotnie w porównaniu na przykład z rokiem 2022. Poza tym równolegle zaczęła się rozwijać nowa dziedzina, czyli masowa produkcja dronów, wśród których były też takie służące do przechwytu dronów przeciwnika, a następnie ich niszczenia bądź uszkodzenia w taki sposób, aby nie były one w stanie realizować swych zadań bojowych.

Osiągnęliśmy już teraz takie tempo ich produkcji i takie parametry, że jeśli się nie zatrzymamy, to w przypadku – nie daj Boże – wybuchu konfliktu z europejskimi krajami NATO okazuje się, że Rosja będzie do niego jak najbardziej przygotowana. Nawiasem mówiąc, mówił o tym nasz prezydent, gdy zapytano go o groźby docierające obecnie z Zachodu. Szczególnie lubują się w wypowiadaniu tych gróźb przywódcy Unii Europejskiej, którzy otwarcie mówią, że trzeba przygotowywać się na wojnę z Rosją, publicznie twierdzą, że trzeba zwiększyć budżety na obronność. Zapowiadają, że znajdą się na to środki, niezależnie od innych programów realizowanych przez Unię Europejską, opowiadają o różnych rodzajach broni itd. Nie jestem skłonny do traktowania tych słów przywódców europejskich jedynie jako pewnego populizmu mającego na celu pozyskanie zaufania Europejczyków przerażonych tym, że Rosja może na nich w każdej chwili napaść. Traktuję je raczej w sposób poważny, bo podobne rzeczy zdarzało się nam słyszeć już wcześniej.

Aleksiej Leonkow

Nie bez przyczyny nasz minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow powiedział, że niestety wielowiekowa historia dowodzi, iż bardzo często źródła zagrożeń dla Rosji płynęły z Europy. Działania zbrojne przeciwko niej zawsze zaczynały się z kierunku europejskiego. Dlatego tego rodzaju zapowiedzi traktowane są w Rosji poważnie. Nie siedzimy z założonymi rękoma, nie czekamy na atak i kolejne zaskoczenie napaścią, jak 22 czerwca 1941 roku. Pracujemy nad tym. Trwają prace na wielu obszarach, w tym nad nowymi rodzajami broni nie mającymi nic wspólnego z bronią atomową. Mamy tu na myśli nowy zestaw, którego działanie już zademonstrowano. Chodzi o rakietę balistyczną średniego zasięgu Oriesznik, która stanowi jeden z naszych kluczowych argumentów w sytuacji, gdy próbuje się stworzyć wobec Rosji casus belli poprzez różnego rodzaju prowokacje, na które nie możemy nie odpowiedzieć. Oriesznik to znakomity argument, którym możemy odpowiedzieć. Praktyka międzynarodowa pokazuje, że używano już tego rodzaju reakcji, choćby wtedy, gdy doszło do wymiany ciosów między Izraelem a Iranem. Jak pamiętamy, ostatnie słowo należało do Iranu. Jego reakcja z wykorzystaniem broni rakietowej, w tym hipersonicznej, doprowadziła do natychmiastowego obezwładnienia systemów obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej Izraela. Istnieją zatem określone mechanizmy dające pewność, że jeśli miałaby się zacząć wojna, to jesteśmy do niej gotowi. Trzeba jednak pamiętać, że Rosja w XX i XXI wieku przeżyła już dwie wyniszczające wojny.

W wieku XX, w czasie I wojny światowej i II wojny światowej, przyszło nam zapłacić bardzo wysoką cenę za to, by zachować naszą suwerenność. Nie dążymy zatem do wojen. Dążymy do tego, by nasi sąsiedzi mogli się w sposób pokojowy rozwijać w ramach współpracy gospodarczej z nami. Przecież właściwie tak już było, czego charakterystycznym przykładem jest Gazociąg Północny. Gdy doszło do jego wysadzenia, zrozumieliśmy, że Europa faktycznie zerwała z nami wszelkie więzi. Tym samym wybrała ona niestety militaryzację, której jesteśmy obecnie świadkami, zamiast pokojowego współistnienia. Rosja jednak nadal powtarza Europie, że jest gotowa odpowiedzieć na wszystkie jej problemy gospodarcze, lęki i fobie w sposób konstruktywny, formułując odpowiedź alternatywną, która pozwoliłaby Europejczykom na wybór drogi rozwoju i wzrostu, zdecydowanie korzystniejszej dla zwykłych obywateli. Nie mam tu na myśli polityków, którzy realizują jakieś swoje własne cele. Tak to mniej więcej wygląda.

Wielu ludzi zadawało sobie w ostatnich latach pytanie o to dlaczego Rosja nie była w stanie zniszczyć dróg zaopatrzenia wiodących z terytorium Polski do centrum Ukrainy. Mam na myśli trasy kolejowe, mosty, całą infrastrukturę, po której dostarczana jest na Ukrainę broń.

– To pytanie wielu zadawało już w 2022 roku. Pojawiało się przy tym wiele czynników, które nie pozwalały rosyjskim Wojskom Powietrzno-Kosmicznym na realizację takiego zadania bojowego. Jeśli chodzi o kwestie wojskowe, to w 2022 roku na Ukrainie powstał zupełnie nowy system obrony przeciwlotniczej. Był to system wielopoziomowy, funkcjonujący na zasadzie sieci, w której skład wchodziły wszystkie zestawy obrony przeciwlotniczej, radary, wyrzutnie. Zniszczenie jednego elementu nie powodowało, że cały ten system przestawał funkcjonować. Dlatego próby działania w głębi terytorium Ukrainy kończyły się stratami rosyjskiego lotnictwa. Drugi czynnik polega na tym, że często podczas ataków na infrastrukturę i linie zaopatrzenia, takie jak tory kolejowe, wypuszczano mieszane składy kolejowe. Wagony pasażerskie doczepiano do składów wiozących sprzęt wojskowy. Istniało zatem duże ryzyko, że w przypadku zniszczenia takiego składu w wagonach mogli być nie tylko wojskowi konwojujący ten transport broni, lecz także cywile, w tym kobiety i dzieci. Trzeci czynnik to fakt, że odbudowa linii kolejowych, linii logistycznych to jedynie kwestia czasu. Dobrym przykładem są tu podejmowane przez Rosję próby zniszczenia mostu kolejowego w Zatoce, w obwodzie odesskim. Udało się zniszczyć kilka jego przęseł, ale wszystko to za cenę ludzkiego życia – poległych żołnierzy sił specjalnych, którzy uczestniczyli w tej operacji. Wkrótce przęsła odbudowano.

Dlatego podjęto pewną nowatorską decyzję. Funkcjonowanie linii kolejowych zależne jest od dostaw elektryczności. Dlatego zaczęły się ataki na obiekty infrastruktury elektroenergetycznej, co od razu miało wpływ na logistykę i transporty, które do pewnego czasu masowo docierały na front, szczególnie do lata 2023 roku. Jak tylko zaczęły się problemy z działaniem systemu energetycznego, transport kolejowy przestał mieć wiodące znaczenie. Zastąpił go transport morski w ramach tzw. umowy zbożowej. Ładunki z bronią, ze sprzętem wojskowym docierały wówczas pod przykrywką towarów cywilnych na statkach. Wtedy doszło do uderzeń rakietowych w porty w obwodzie odesskim, obwodzie chersońskim, nikołajewskim. Tak czy inaczej, linie dostaw zostały przerwane. Przedstawiciel sztabu generalnego jednego z krajów członkowskich NATO powiedział wtedy, że logistyka dostaw broni na linię frontu odbywa się w ramach bardzo trudnej, wielowektorowej i wielopoziomowej operacji, która musi być wykonywana z jubilerską precyzją, określać dokładnie każdą trasę, żeby tylko nie dostać się pod ogień rosyjskich Wojsk Powietrzno-Kosmicznych lub rakiet o dużej precyzyjności trafienia. Wówczas zdecydowano, że transport odbywać się będzie cywilnymi ciężarówkami, na naczepach, które mogą przewozić ładunek o wadze do 40 ton.

Nietrudno zauważyć, że po 2023 roku podstawowe rodzaje broni i sprzętu dostarczanych na Ukrainę miały masę jednostkową nie przekraczającą owych 40 ton. W ten sposób sprzęt zaczął trafiać na linię frontu. Wydawało się wówczas, że to skuteczne rozwiązanie – rosyjskie Wojska Powietrzno-Kosmiczne, rakiety precyzyjnego rażenia nie będą w stanie powstrzymać tego nieprzerwanego napływu sprzętu wojskowego. Na to jednak także udało się znaleźć sposób. Rozwijać zaczął się wywiad na tyłach przeciwnika oraz wywiad satelitarny, które pozwoliły na lokalizację miejsc magazynowania tego sprzętu, gdzie zbierano go, by następnie szybko przerzucać go na linię frontu. W 2024 roku te uderzenia były już na tyle skuteczne, ze Europa zaczęła mówić o tym, iż nie ma już broni, którą mogłaby dostarczać Ukrainie. Rzeczywiście tak było. Wystarczy popatrzeć na różne publikowane dane, które pokazywały ilość broni i sprzętu wojskowego, jaką dysponowała Europa. Pojawiały się tam konkretne dane i sporządziłem nawet takie obliczenia na bazie informacji z 2012 roku, czyli momentu, w którym Europa nie prowadziła żadnych czynnych działań zbrojnych. Do jej dyspozycji było wówczas około 37 tys. różnych rodzajów sprzętu wojskowego – pojazdów opancerzonych, lekko opancerzonych, wozów bojowych i pojazdów specjalnych. Stany Zjednoczone miały 34 tys. sztuk takiego sprzętu. Jeśli jednak przyjrzymy się statystykom regularnie publikowanym przez Ministerstwo Obrony, to okazuje się, że w ciągu trzech lat Specjalnej Operacji Wojskowej w strefie działań wojennych zniszczonych zostało prawie 60 tys. egzemplarzy takiego sprzętu. Oczywiście nie zawsze był to sprzęt pochodzący ze składów armii. To sprzęt pochodzący często ze składów rezerwowych. Można zatem stwierdzić, że Rosja faktycznie poradziła sobie z tym problemem. Rzeczywiście zrealizowała zadanie polegające na rozbrojeniu Europy. To dlatego, gdy europejscy, szczególnie unijni, politycy usłyszeli o końcu wojny, zrozumieli, że zaczną się rozliczenia i sprawdzanie jak wygląda stan rezerw sprzętowych. Przecież powtarzali oni ciągle, że po Ukrainie Rosja napadnie na Europę, a tu okazuje się, że mają puste magazyny.

Tymczasem naprawdę jest pod tym względem źle. Był taki ciekawy przypadek w Belgii, gdzie jeden belgijski obywatel kupił sprzęt wojskowy przeznaczony do utylizacji za symboliczną cenę, a następnie chciał go odsprzedać. Usłyszał, że nie wolno mu tego zrobić. Musiał wszystko zwrócić państwu, wprawdzie za całkiem przyzwoitą cenę. Sprzęt ten, już po odzyskaniu go przez państwo, trafił na Ukrainę. Oznacza to, że na przykład w Belgii po prostu nie ma już na składach tej broni, jakiej żąda nieustannie Ukraina. Żeby ją wyprodukować, trzeba by uruchomić kompleks militarno-przemysłowy. Jeśli chciałoby się to zrobić w trybie zagrożenia wojennego, to trzeba to jakoś uzasadnić. Do tego potrzebna jest jako argument wojna z Rosją. A jak uzasadnić zwiększenie wydatków na zbrojenia w sytuacji zawarcia porozumienia pokojowego? Mówi się w tym kontekście o kwocie 800 mld euro. Unia Europejska musiałaby gdzieś znaleźć te środki, gdzieś te pieniądze pożyczyć, by móc wyprodukować tą broń. Jak rozumiem, w kwocie tej miałyby się mieścić: a) modernizacja sprzętu wojskowego europejskich krajów członkowskich NATO; b) uzupełnienie magazynów rezerwy sprzętu. Wyjaśnię co to oznacza. Gdy zaczyna się jakiś konflikt zbrojny, to uczestniczą w nim na początku regularne wojska, których zadaniem jest utrzymanie linii frontu na tyle długo, by mogły do niego przystąpić rezerwy mobilizacyjne. Rezerwy mobilizacyjne przystępują do walki używając właśnie tego sprzętu, który znajduje się w magazynach przechowywania długoterminowego rezerw. Dopiero po przystąpieniu do walki tych dwóch rodzajów sił, kraj przechodzi w tryb wojenny, zaczyna masowo produkować broń i przeprowadzać powszechną mobilizację. A jak prowadzić wojnę w sytuacji, w której rezerwy nie otrzymają dostatecznej ilości broni ze składów mobilizacyjnych, bo jej tam po prostu zabraknie? Nawiasem mówiąc, generałowie brytyjscy i francuscy, szczególnie ci emerytowani, ostrzegali, że jeśli zaczęłaby się wojna, to mają na składach sprzęt, który wystarczy na tydzień – dwa, maksymalnie na miesiąc.

Wielu sądziło, ze to ich starcza demencja, że w ten sposób chcą się wypromować, ale ja uważam, że mówili oni prawdę. Żeby ukryć tą prawdę, w Europie promowana jest cała ta rusofobia, przekonywanie, że Rosja zamierza na nią napaść, tłumaczenie Europejczykom, że – jeżeli chcą przeżyć – to nie powinni w ogóle pytać dlaczego takie kwoty przeznaczane są na obronę, dlaczego zwiększa się wydatki na zbrojenia. W rzeczywistości europejscy urzędnicy chcą w ten sposób ukryć swoje błędy, które popełnili przekazując pomoc wojskową Ukrainie. Jeśli zaś chodzi o tą pomoc wojskową, to Ukraina nieustannie się jej domaga, a Europa nie jest już w stanie niczego jej dostarczać. Takich ilości sprzętu, jakie wysyłała tam wcześniej, po prostu już nie ma. W ciągu trzech lat Specjalnej Operacji Wojskowej europejski kompleks militarno-przemysłowy nie był w stanie osiągnąć zaplanowanej wydajności, o której mówiono jeszcze w 2022 roku, kiedy politycy spotykali się w Ramstein i zapowiadali, że zorganizują lend-lease dla Ukrainy i dostanie ona tyle broni, ile zechce. Nie wyszło, nie udało się. Żadne czary tu nie działają.

Mamy kolejne nowe technologie w obszarze dronów bojowych. Mam na myśli na przykład wykorzystanie światłowodów. Na ile skutecznie można zwalczać takie drony? Przecież w ich przypadku środki walki radioelektronicznej stają się praktycznie bezradne.

– Proszę zauważyć, że gdy rozpoczynała się Specjalna Operacja Wojskowa, systemy obrony przeciwlotniczej oraz systemy walki radioelektronicznej były w stanie realizować swe zadania i niszczyły drony. Istniało coś w rodzaju swoistego parytetu. Od tego czasu doszło jednak do pojawienia się szeregu przełomowych technologii, które pozwoliły na masowe zastosowanie dronów. Mogę powiedzieć, że tylko w 2024 roku Siły Zbrojne Ukrainy dokonały ponad 2,5 mln lotów bojowych dronami. To ogromna liczba. Proszę sobie wyobrazić, że tego typu liczbę lotów dokonuje lotnictwo taktyczne. Czy jakikolwiek kraj byłby w stanie osiągnąć w ogóle taką liczbę lotów? Nawet gdyby całe NATO bardzo się starało, to raczej nie osiągnęłoby takich liczb. A dronom się to udało.

Technologie, które zaczęto stosować w dronach, szczególnie skuteczne okazały się w tzw. strefie taktycznej działań zbrojnych. Strefa ta obejmuje mniej więcej obszar znajdujący się w odległości 30 kilometrów od linii frontu. Na tym obszarze drony są właściwie królami przestworzy. Mając dość niewielkie rozmiary, atakują one przede wszystkim sprzęt wojskowy, samochody, pojazdy opancerzone, pozycje artylerii. Wciąż prowadzone są prace nad metodami ich zwalczania. Pojawienie się dronów sterowanych przez światłowód pokazało, że można nimi sterować w sposób, który rzeczywiście uniemożliwia działanie systemów walki radioelektronicznej. Skoro drony działają podobnie jak lotnictwo taktyczne czy ogólnie siły powietrzne, to zdajemy sobie sprawę, że operują one w trzech sferach. To przede wszystkim wywiad, ale także uderzenia z powietrza. To także odgrywanie przez nie roli myśliwców zwalczających cele powietrzne. Obecnie bardzo intensywnie rozwija się sektor bezzałogowych myśliwców, czyli dronów służących do zwalczania innych dronów. Jest zresztą kilka różnych ciekawych kierunków rozwoju. Mamy model, w którym jeden dron atakuje bezpośrednio inny, wykorzystując energię kinetyczną, czyli uderzając w niego. Jest wersja, w której atakuje inny dron przy pomocy środków klasy powietrze-powietrze. Jest też rozwiązanie polegające na zrzucaniu przez niego sieci na inny dron itd. Mamy zatem do czynienia z ciągłym poszukiwaniem nowych zastosowań i jednocześnie środków ich zwalczania. Uważam, że po zakończeniu wojny będziemy mieli nie tylko nowy rodzaj sił zbrojnych, ale także zakreślenie granic, parametrów rozwoju dronów, które staną się jednym z rodzajów broni zarówno na lądowych, jak i morskich teatrach działań zbrojnych.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Mateusz Piskorski

Aleksiej Leonkow (ur. 1967 w obwodzie moskiewskim) – rosyjski ekspert ds. wojskowych, specjalista w dziedzinie sił powietrznych i współczesnych konfliktów. Absolwent Wyższej Szkoły Lotniczo-Inżynieryjnej w Charkowie. Redaktor naukowego czasopisma „Arsenał Oteczestwa”.

Myśl Polska, nr 19-20 (11-18.05.2025)

Ilustracja: ria.novosti

Redakcja