Bogdan Rymanowski w Radiu Zet zapytał mnie: „Czy Ukraina powinna zgodzić się na oddanie Krymu za cenę pokoju?”. Odpowiedziałem: tak. Wśród wielu rzeczy bardzo cennych naprawdę bezcenne jest tylko życie.
Granice i terytoria? Te można zmieniać – historia Polski jest najlepszym dowodem. Przetrwaliśmy ponad sto lat bez państwowych granic i nie przestaliśmy być narodem. Żywi ludzie są w stanie zmieniać świat – martwi nie zmieniają już niczego. Mój pogląd doprowadził do gwałtownej reakcji ambasadora Ukrainy, Wasyla Bodnara, który napisał, że moje słowa „przekraczają wszelkie granice” i oskarżył mnie o „prorosyjskie myślenie”, które – uwaga – „zagraża bezpieczeństwu Polski i Europy”.
Chciałbym widzieć minę pana Ambasadora, kiedy usłyszał, że wśród zagrażających bezpieczeństwu Polski i Europy znaleźli się nieco bardziej znaczący ode mnie: Donald Trump, który jasno powiedział, że „Krym zostanie w Rosji” oraz Witalij Kliczko, który przyznał, że w imię pokoju Ukraina być może będzie musiała oddać część swojego terytorium.
Warto przypomnieć, że to nie pierwszy popis tupetu Wasyla Bodnara. Kiedy Polska oświadczyła, że nie wyśle swoich wojsk na Ukrainę w misji stabilizacyjnej pan Ambasador zagroził, że nasze firmy zostaną pominięte w procesie odbudowy jego kraju. Krótko mówiąc: albo dajecie ludzi i broń, albo won. Nazwałem to wtedy – i nazywam nadal – zwykłą bezczelnością. Polska udzieliła Ukrainie gigantycznego wsparcia – humanitarnego, finansowego i wojskowego. Udziela nadal. W zamian widzimy często gest Kozakiewicza. Bodnar wie, że może sobie na to pozwolić bowiem rezyduje w kraju, którego część elit politycznych chętnie obwołała się „sługami narodu ukraińskiego”. Na szczęście są jeszcze w Polsce tacy, którzy pamiętają, kto ich wybrał i komu naprawdę powinni służyć.
Leszek Miller
„X”