Nowe światowe porządki zaczęły się od zaporowych ceł, ale na nich się nie skończy. Donald Trump, 47. prezydent Stanów Zjednoczonych, ma bowiem przed sobą wyzwanie z najwyższej półki. Ma przywrócić potęgę gospodarczą Ameryki i uratować dolara.
Uderzenie wysokimi taryfami (https://myslpolska.info/2025/04/09/dlaczego-trump-wywolal-globalna-wojne-handlowa/) to jedynie wstępny manewr Białego Domu. Na cały świat nałożono 10-procentowe cła, które polepszają amerykańską pozycję handlową. Wprowadzenie dodatkowych taryf Trump niespodziewanie zawiesił na 90 dni. Dlaczego? One tylko miały zmusić sojuszników i konkurentów, by siedli do stołu negocjacyjnego. I jak się wulgarnie wyraził, „całowali go w d…”. Takie bowiem w istocie rzeczy są relacje „sojuszników” wobec Hegemona.
Głównym przedmiotem negocjacji (czy raczej wymuszania) nowych warunków przez amerykańskiego prezydenta będzie obrona dolara. Jak wszyscy doskonale wiemy, jest to waluta handlu światowego, a co jeszcze ważniejsze – w dolarze jest złożonych aż 58% rezerw światowych rezerw. Emisja globalnego pieniądza przynosi Ameryce ogromne korzyści – około 7 bilionów dolarów w rezerwach walutowych innych państw ułatwia emitentowi dostęp do zagranicznych towarów i usług. Nie trzeba produkować, wystarczy emitować.
Twierdzi się, że to „emisja z powietrza” lub że FED włącza „drukarkę dolarów”. Coś z prawdy w tym jest, ale ale… nic za darmo! Stały (i rosnący) popyt na dolara nie ma nic wspólnego z deficytem handlowym USA, a służy walutowym potrzebom świata (na przykład by nie dopuścić do wzmocnienia własnej waluty). Zaspokajająca te cele emisja dochodzi już do jednej trzeciej masy pieniężnej (M2) i wzmacnia dolara. Jest on permanentnie przewartościowany, zbyt silny, co dla konkurencyjności amerykańskiego eksportu jest zabójcze. Szczególnie w okresach recesji, gdy emisja dodatkowo wzmacnia dolara, w efekcie likwidując miejsca pracy. Tak więc „emisja z powietrza” to bardzo kosztowny mechanizm dla Ameryki – jej deficyt handlowy i fiskalny są właśnie efektem eksportu papierów skarbowych.
W ten sposób status USA jako emitenta waluty światowej prowadzi do zadłużenia zagranicznego i państwowego na ogromną skalę. Tym szybciej, im gospodarka emitenta spowalnia wobec światowej. A tak właśnie dzisiaj jest – udział USA w światowej gospodarce maleje – w 60-tych latach stanowiła 40% globalnej, w 2010 r. jej udział zmniejszył się o połowę. Więc nie jest to już czas pełnej dominacji Ameryki, która mogła sobie pozwolić na pełne otwarcie swojego rynku dla całego świata. Teraz dostęp do niego staje się przywilejem, na który trzeba zasłużyć. Donald Trump postraszył więc świat taryfami celnymi, by zbudować nową równowagę. Osłabia korzyści, jakie inni odnoszą dzięki roli dolara jako waluty rezerwowej i krwiobiegu światowego handlu.
Oczywiście Ameryka nie robi tego charytatywnie. Może dzięki temu mechanizmowi sprawować kontrolę nad handlem, finansami, a w konsekwencji decyzjami politycznymi reszty świata. Waszyngton uczynił więc z dolara swój oręż dla dyktowania swoich warunków przy użyciu siły finansowej, a nie militarnej. Za to się jednak płaci.
Trump, broniąc dolara, uwzględnia także koszty parasola bezpieczeństwa dla całego systemu, który zapewniają Stany. Będzie wymuszał od sojuszników, by to oni je pokrywali i to znacznie poważniej niż dotychczas. Wszyscy powinni bowiem podążać za liderem, najbardziej gorliwym sojusznikiem, jakim jest Polska. Nie dość, że mamy największe wydatki militarne (prawie 5% PKB) w NATO, to na dodatek jesteśmy światowym liderem importu uzbrojenia, głównie amerykańskiego rzecz jasna. Podpisaliśmy kontrakty na import uzbrojenia wartości 68 miliardów dolarów, czyli ponad 13 procent globalnych zamówień importowych. Podwyższenie wydatków zbrojeniowych przez sojuszników odciąży Waszyngton z potężnych kosztów globalnego bezpieczeństwa systemu demokracji.
Donald Trump właściwie odczytał zagrożenia dla Ameryki – od ponad 40 lat narastające deficyty handlowe ma deficyt na rachunku bieżącym gospodarki.] i koszty militarnej dominacji są ze sobą połączone poprzez dolara. Amerykańska gospodarka jest coraz mocniej drążona i pustoszona. Tak więc prezydent Trump zdecydował się skorygować reguły gry. Będziemy śledzić, czy mu się to uda.
Andrzej Szczęśniak
fot. profil fb White House
Myśl Polska, nr 17-18 (27.04-4.05.2025)