W tej wypowiedzi polemicznej chciałbym odnieść się do felietonu kol. Przemysława Piasty „Na bezdrożach antysystemu”. Formalnie odnosi się on do startu Grzegorza Brauna w wyborach prezydenckich i jego sposobu prowadzenia kampanii wyborczej, w praktyce jednak kwestii tej poświęcony jest jedynie ostatni akapit.
Większa część wypowiedzi kolegi Przemka jest w istocie refutacją samego Antysystemu, który Autor oskarża o brak treści ideowej i uznaje za zbiór niepowiązanych ze sobą poglądów, których jedyną wspólną cechą jest wypchnięcie poza margines dyskursu systemowego. Moim zdaniem, jest to diagnoza fałszywa, przemawiają zaś przeciwko niej fakty które przedstawiam poniżej.
System i Antysystem
Wyjdźmy od definicji Systemu: politologia pod pojęciem „systemu politycznego”rozumie wyróżniony w oparciu o zmienną w postaci określania treści życia publicznego (polityczności) zbiór elementów i porządkujących je relacji – zagęszczenie i siła relacji pomiędzy poszczególnymi elementami systemu muszą być przy tym większe niż pomiędzy elementami systemu i elementami spoza niego. Schodząc na poziom konkretu, pod mianem „Systemu”należy rozumieć system liberalny we wszystkich jego wymiarach – System opisany jest więc na zmiennej w postaci polityczności a jego relacje porządkujące to liberalizm.
Mając za punkt odniesienia definicję Systemu łatwo już określić treść Antysystemu – będzie nią antyliberalizm w całym jego spektrum odnoszącym się do regulacji życia publicznego, tak więc: 1) ustroju politycznego; 2) polityki gospodarczej; 3) polityki zagranicznej; 4) podmiotów stosunków społecznych. Wspólnym mianownikiem tych czterech wymiarów będzie zaś tożsamość wspólnoty politycznej. Określmy po kolei treść Antysystemu na każdej z tych czterech płaszczyzn – w zarysie oczywiście ogólnym, który pozwoliłby odnieść taką definicję do wszystkich podmiotów zasadnie identyfikujących się jako „Antysystem”.
Wymiar polityczny
W wymiarze politycznym antyliberalizmem będzie odrzucenie ustroju liberalnej demokracji. W historii Zachodu, kolejnymi alternatywami dla niej „od góry” były suwerenna monarchia w XIX wieku, prawicowy autorytaryzm w XX wieku i populizm (demokracja nieliberalna) w XXI wieku. Z kolei jako alternatywy „od dołu” wysuwano demokrację bezpośrednią i anarchię. Alternatywy „oddolne” można sprowadzić do zastąpienia organizacji państwowej zorganizowanym społeczeństwem.
Alternatywy „odgórne” mają z kolei za wspólny mianownik polityczne wzmocnienie głowy państwa w miejsce liberalnej doktryny politycznego wzmocnienia parlamentu i jedność władzy politycznej w miejsce liberalnej doktryny jej podziału. Łatwo przy tym dostrzec, że w kolejnych dekadach „odgórne” alternatywy dla liberalizmu coraz bardziej osuwały się ze społecznego elitaryzmu w populizm, co związane było z rozkładem tradycyjnych elit Zachodu i samego zachodniego Logosu (chrześcijaństwa rzymskokatolickiego).
Należy tu odnotować ciekawostkę, że Grzegorz Braun nie przeszedł przez to, co niemiecki politolog szwajcarskiego pochodzenia Armin Mohler nazwał „osią czasu”: w nazwie ugrupowania założonego przez Brauna i jego postulatach metapolitycznych znajduje się bowiem restauracja suwerennej katolickiej monarchii. Monarchistą (choć nie katolickim) i antydemokratą jest też będący od niedawna formalnym koalicjantem Brauna Janusz Korwin-Mikke. Obydwaj panowie dość ciepło wypowiadają się też o historycznych i współczesnych dyktatorach oraz wszelkich „rządach silnej ręki”, można więc powiedzieć że przemawia przez nich duch Antysystemu, kumują bowiem w swoich sympatiach politycznych kolejne fazy ewolucji jego koncepcji polityczno-ustrojowych.
Wymiar gospodarczy
W polityce gospodarczej ideę Antysystemu da się, moim zdaniem, wyrazić postulatem emancypacji Polski od ośrodków zachodniego kapitalizmu. Antysystemowcy (i to nie tylko w Polsce) są przeciwnikami BigTech, BigFin, BigPharma i zblatowanego z liberalnym państwem korporacyjnego kapitału („zbyt wielkich, by upaść”). Krytyka tej szumowiny kapitalizmu prowadzona jest z pozycji zarówno libertariańskich, marksistowskich jak i nacjonalistycznych. Przybiera postać zarówno koncepcji polityki makroekonomicznej, jak i tych wszystkich wydrwiwanych przez Przemka jako „całkowicie absurdalne” postulatów cząstkowych: obrony gotówki, sprzeciwu wobec szczepionek, GMO, chemtrails, telefonii 5G, robaków dodawanych do jedzenia, cenzury debaty publicznej i obiegu informacji na platformach społecznościowych itd. Zauważmy, że źródłem wszystkich tych atakowanych przez Antysystem zjawisk są technologiczne i finansowe ośrodki zachodniego kapitalizmu, mamy tu więc do czynienia po prostu z przekładaniem ich negacji na język konkretu.
W charakterze konstruktywnym Antysystem przeciwstawia globalnemu zachodniemu kapitalizmowi bądź to ideę centralizacji gospodarki przez państwo (nacjonalizm, socjalizm), bądź to „ludowego kapitalizmu” opartego o rodzinne przedsiębiorstwa i lokalne rynki (tradycjonaliści, tożsamościowcy). Zauważmy, że wizje te niekoniecznie muszą się wykluczać – przeciwnie, mogą się dopełniać w dynamicznej równowadze, wypełniając w ten sposób zarówno historycznie wykazane niedostatki gospodarki naturalnej jak i etatyzmu. Wizje te mają również wyraźną część wspólną w postaci gospodarczego protekcjonizmu, tendencji autarkicznych i odrzucenia liberalnej globalizacji (dowolnych przepływów kapitału, siły roboczej, towarów i usług).
Libertarianie zapewne silnie oponowaliby przeciwko takiemu jak wyżej postawieniu sprawy, tendencje rozwoju Antysystemu w zachodniej Europie (Nouvelle Droite, Mouvance Identitaire itp.) a nawet w USA (Alt Right) zdają się jednak wskazywać na rozpad tradycyjnego libertarianizmu na antysystemowy maskulinistyczny anarchotrybalizm i anarchoindywidualizm który dołącza do reżymowego liberalizmu z jego koncepcją stojącego na straży wolności i równości jednostek „państwa prawa”. Rozpad polskiego libertarianizmu na systemowy mentzenizm i antysystemowy korwinizm jest lokalną derywacją tego szerszego trendu.
Wymiar geopolityczny
W dziedzinie polityki międzynarodowej Antysystem wyraża się postulatem wyjścia przez Polskę z geopolitycznych struktur Zachodu. Oczywiste jest to w przypadku NATO, będącego niczym więcej jak militarnym protektoratem USA, którego ceną jest adaptacja przez europejskich wasali jankeskich standardów ustrojowych, prawnych, językowo-kulturowych oraz (może nawet przede wszystkim) koncesje dla jankeskiego kapitału – w tym szczególnie kompleksów przemysłowo-zbrojeniowego i energetycznego.
Nie zawsze oczywiste było to natomiast w kontekście Unii Europejskiej, bo w Antysystemie silny był zawsze nurt emancypacji Europy od USA i stworzenia Imperium Europejskiego. Idea ta ma swoje korzenie na prawicy niemieckiej i francuskiej, w praktyce jednak złamanie kręgosłupa ideowego Francji rewolucją z 1789 roku oraz Niemiec klęską wojenną z 1945 roku sprawiły, że dziś germano-romańskie serce Europy pompuje do niej nie życiodajne ducha i cywilizację, lecz liberalną truciznę ideową i potoki pozaeuropejskich imigrantów. Żaden realny w przewidywalnej przyszłości scenariusz polityczny nie mieści w sobie możliwości uleczenia niemieckiego serca Europy, Europa zatem jest martwa. Skoro zaś tak, pozostaje porzucić tego zarobaczałego trupa, unosząc z sobą to, co zostało nam z jego wartościowego dziedzictwa.
Wymiar społeczny
Na płaszczyźnie społecznej Antysystem wyraża się w odrzuceniu liberalnego przekonania o pierwszeństwie jednostki wobec wspólnoty. Różne nurty Antysystemu wskazują oczywiście na różne wspólnoty o mniej lub bardziej naturalnym charakterze, wyraźnie widocznym wspólnym mianownikiem jest jednak to, co negatywnie określić moglibyśmy jako antyindywidualizm, pozytywnie zaś jako wspólnotowość. Na tej płaszczyźnie światopogląd Grzegorza Brauna jest zresztą najbardziej problematyczny, bowiem wydaje się być obciążony złogami socjologicznego indywidualizmu; furtką dla Brauna do świata idei Antysystemu w tej dziedzinie mogłaby być internalizacja nauczania społecznego Kościoła rzymskokatolickiego, to jednak podobno lekceważąco nazywa on „socjalizmem”.
Idea sarmacka
Dochodzimy w tym miejscu do najbardziej elementarnej płaszczyzny ideowej Antysystemu, zawierającej w sobie poszczególne jego omówione wyżej wymiary – przeistoczenia tożsamości zbiorowej polskiej wspólnoty politycznej. Dotychczas trzymałem się wskazanej przez siebie samego wyżej zasady niewchodzenia w zbyt szczegółowe rozważania dotyczące treści ideowej Antysystemu. Chodziło mi bowiem o to, by wskazać jego wspólny ideowy fundament, udowadniając w ten sposób Przemkowi jego realność. W tym miejscu pozwolę sobie złamać logikę własnego tekstu i zamiast twierdzeń o charakterze deskryptywnym przedstawię własną propozycję – pod rozwagę całemu Antysystemowi, w tym również oczywiście Grzegorzowi Braunowi i jego współpracownikom oraz koalicjantom.
Do niedawna miałem bardzo niechętny stosunek do idei sarmackiej, pod wpływem pewnych środowisk okcydentalno-konserwatywnych kojarzyłem ją bowiem w jej współczesnej postaci z antysłowiańską szurią na poziomie „Wielkiej Lechii”, w jej realnej postaci historycznej zaś za generującą alienację szlachty od jej własnego słowiańskiego etnosu. Po namyśle sądzę jednak, że uległem mylącej sugestii (czy wręcz manipulacji) wrzucającej do jednego worka zachodniackie idee pokroju „przedmurza” czy „cywilizacji łacińskiej” i antyzachodni w istocie sarmatyzm. Sarmatyzm (tak, wiem że termin ten używany był przez historyków komunistycznych jako inwektywa – cóż z tego jednak, skoro jest operacyjnie poręczny) był próbą zaadaptowania polskiej tożsamości doi ekspansji na Wielkim Stepie. Był więc polską wersją eurazjatyzmu, akcentując w tożsamości polskiej to co niezachodnie i orientalne oraz związki Polaków z Orientem.
Jako taki, sarmatyzm współcześnie mógłby być wartościowy. Można by go uwspółcześnić jako polską wersję ruchu „scytyjskiego”, z którego wśród rosyjskiej emigracji wyrósł w drugiej dekadzie XX wieku eurazjatyzm. Sarmatyzm posiada potencjał odniesień do tradycji staropolskiej. Posiada potencjał postaw anarchicznych (przypomnijmy: zastąpienia organizacji państwowej samoorganizującym się społeczeństwem). Posiada nawet ukryty potencjał zbudowania pomostu cywilizacyjnego z Rosją, Ukrainą, a nawet Azją Centralną i Iranem jako przestrzeni scyto-sarmackiej. Niekoniecznie musi też mieć ostrze antysłowiańskie, analogicznie jak ruch scytyjski nie miał go w Rosji. Adaptacja sarmatyzmu przez Antysystem dezorganizowała by też częściowo polskie zachodniactwo, odbierając mu ważną składową jego odwołań historycznych.
Nie chciałbym by ostatnie dwa akapity były przez Czytelników traktowane jako mające ten sam ciężar co wcześniejsze i poniższe partie mojego wywodu. Powyżej i poniżej staram się bowiem wskazywać już empirycznie istniejące fakty, w poprzednich dwóch i następnym akapitach proponuję natomiast współczesną reinterpretację sarmatyzmu na potrzeby Antysystemu, czyli piszę co mogłoby dopiero stać się faktem. Dla osób obciążonych antysłowiańską fobią katolicyzmu i związanych sentymentem do Rzeczpospolitej Obojga Narodów sarmatyzm mógłby stać się kołem zamachowym cywilizacyjnego i tożsamościowego zwrotu na Wschód. Związanie bowiem idei sarmackiej i i idei „cywilizacji łacińskiej” wcale nie jest konieczne: chciałbym zaproponować ich rozdzielenie.
Antysystemowcy, którzy – jak Grzegorz Braun – domagają się porzucenia przez Polskę agresywnej polityki wobec Iranu, Rosji, Białorusi i innych krajów próbujących podążać nieliberalną drogą rozwoju, słowianofilstwo kojarzy im się zaś z rodzimą wiarą Słowian, rusyfikacją i tym podobnymi, powinni skierować swoją uwagę w stronę idei sarmackiej, starannie rozdzielając ją przy tym od zachodniackiej ideologii „cywilizacji łacińskiej”. Idea sarmacka byłaby polskim eurazjatyzmem, ideologia „cywilizacji łacińskiej” zaś ideologią polskiego zachodniactwa. Rozdzielenie tej pierwszej od tej drugiej pozbawiłoby zaś sarmatyzm wymiaru antysłowiańskiego i uczyniło akceptowalnym z tożsamościowego punktu widzenia.
W szkole Dmowskiego i w szkole Giertycha
Na koniec zgłoszę jeszcze dwie uwagi odnośnie metody politycznej. Po pierwsze, kol. Przemek sugeruje że droga do władzy politycznej jest drogą do politycznego centrum. To oczywiście prawda, drogę tę można jednak przebyć na dwa sposoby. Ilustracyjnie możemy je nazwać „metodą endecką” i „metodą neoendecka” lub też „szkołą Romana Dmowskiego” i „szkołą Romana Giertycha”. Zarówno celem przedwojennej endecji jak i współczesnej neoendecji jest opanowanie głównego nurtu politycznego. Koncepcją Romana Dmowskiego na realizację tego celu było wprowadzenie doktryny endeckiej do głównego nurtu polskiego dyskursu politycznego i wypełnienie go nią. Koncepcją Romana Giertycha na realizację tego celu było zaś wypełnienie doktryny endeckiej treściami głównego nurtu współczesnego dyskursu politycznego, czyli wypełnienie jej treściami liberalnymi, usunięcie z niej lub ukrycie w niej zaś wszystkiego, co byłoby „nieliberalną kotwicą”.
Bosakiści neoendeckiej części Konfederacji wychowali się w politycznej „szkole Romana Giertycha” i konsekwentnie podążają przetartą przez niego drogą (polityczna osmoza z liberalizmem – z PO w przypadku samego Giertycha, z Nową Nadzieją w przypadku Bosaka i jego akolitów). Endecy którzy znaleźli się w Antysystemie powinni tymczasem pozostać w politycznej „szkole Dmowskiego” i pracować nad wypełnieniem głównego nurtu polskiego życia narodowego przez antyliberalizm, co zmieniłoby ich pozycję w polityczno-ideowym życiu narodu z peryferyjnej na centralną. Ci zaś nieendeccy uczestnicy Antysystemu, którzy – jak np. tożsamościowcy, tradycjonaliści, socjaliści itd. – umiarkowanie zainteresowani są naukami ideowej szkoły Dmowskiego, warto by inspirowali się osiągnięciami jego szkoły politycznej, omijali zaś szerokim łukiem „nauki” szkoły politycznej Giertycha i jej współczesnych wychowanków pokroju Bosaka i jego klonów.
Siła w polityce
Za zupełnie nietrafione uważam też postponowanie przez kol. Przemka wariantu siłowego przejęcia władzy. Odrzucanie przez niego takiej możliwości jest tym bardziej dziwaczne, że niedawno był przecież w Budapeszcie, gdzie prawica doszła do władzy właśnie drogą ulicznej rewolucji 2006 roku. W przywoływanym przez niego przypadku Francji miejscową odnogą Antysystemu nie są bynajmniej ideowi i moralni bankruci z Rassemblement national, tylko ruch „żółtych kamizelek” który pod koniec 2018 roku wszczął nieudaną niestety ostatecznie rewolucję przeciwko liberalnej tyranii Macrona. Nawet tam gdzie nurty antysystemowe przejmowały władzę drogą wyborów, zazwyczaj w końcu musiały używać siły dla jej zachowania: dla stłumienia zamachów stanu w Wenezueli (2002) i w Turcji (2016), rewolucji w Nikaragui (2018), na Białorusi (2020), w Gruzji (2023-2024) a obecnie na Słowacji i w Turcji.
Polityka jest bowiem umiejętnością generowania i użycia siły na potrzeby zdobycia i utrzymania władzy. Siła i przemoc zawsze są w niej obecne, nawet jeśli w danej chwili nie są widoczne i istnieją jedynie jako groźba czy też potencjał ich użycia. Ktokolwiek sięga po władzę, nie uniknie konfrontacji siłowej i polityczny realizm każe się na to przygotować. Zwłaszcza że mrzonką jest, że System umożliwi przejęcie i spełnianie władzy przez środowisko dążące do jego demontażu. Ma on w sobie wbudowane mechanizmy obronne i nieprzypadkowo osoby identyfikowane przez jego podmioty jako zagrożenie dla niego dostają postrzały w brzuch lub w ucho, trafiają na kilka lat bez wyroku do aresztu wydobywczego, zakazuje im się startu w wyborach i ich aresztuje, odbiera im się dotacje budżetowe itp. System będzie grał „nieczysto” i warto, by antysystemowcy nie nabierali się na systemową propagandę „państwa prawa” uznając je za bezstronnego arbitra do którego mogą się odwołać – różne służby i organy państwa są bowiem w istocie narzędziami Systemu, których będzie się używać do neutralizowania zagrożeń dla niego, w tym do neutralizowania środowisk antysystemowych.
Przemoc w społeczeństwie liberalnym
Słówko jeszcze o „performatywnym” stylu uprawiania polityki przez Brauna, szeroko krytykowanym przez wielu moich politycznych Kolegów – nie tylko przez Przemka i nie tylko przez osoby ze środowiska „Myśli Polskiej”. To poniekąd kwestia pochodna wyżej dyskutowanego zagadnienia użycia siły w polityce. Polityczny „performance”jest formą „siłowego” zawłaszczania przestrzeni publicznej i neutralizacji takich działań ze strony przeciwnika. Dewastacja publicznych instalacji przeciwnika podważa jego polityczną wiarygodność i odbiera poważanie jego symbolom. Zajmowanie przez niego przestrzeni publicznej nie jest już stwarzaniem kolejnych faktów dokonanych, lecz staje się czymś relatywnym – co można zakwestionować i odrzucić.
W społeczeństwie liberalnym, takim jak dzisiejsze polskie, istnieje oczywiście granica, poza którą ataki na różnorakie demonstracje i manifestacje przeciwnika bardziej szkodzą atakującemu niż przeciwnikowi. Tę granicę łatwo wskazać: jest nią agresja i stosowanie przemocy i terroru wobec ludzi. Antifa przez lata stosowała przemoc i próbowała zasiać terror wśród uczestników narodowych manifestacji, czego skutkiem był jedynie skokowy wzrost ich frekwencji i włączenie ich w główny nurt polskiego życia społecznego i kulturalnego.
Przez całą epokę nowoczesną stosowanie przez państwo przemocy wobec rozmaitych demonstrantów – feministycznych, robotniczych, antykolonialnych, na rzecz emancypacji rasowej, subkultur seksualnych itd. – wzmacniało jedynie ich siłę polityczną (najjaskrawszymi przykładami są Ghandi i Martin Luther King). Liberalizm delegitymizuje agresję i przemoc fizyczną, sięgniecie zatem do środków terrorystycznych uniemożliwia przeciągnięcie na stronę stosującego je podmiotu jakiegokolwiek elementu Systemu. Nie była przypadkiem całkowita społeczna alienacja komunistycznych terrorystów z niemieckiej Frakcji Czerwonej Armii, włoskich Czerwonych Brygad, japońskiej Czerwonej Armii itp.
Czym innym jest jednak ośmieszanie i niszczenie instalacji i symboli – zwłaszcza budzących powszechną niechęć i odrazę. Pierwszym przypadkiem takiego pozytywnie społecznie przyjętego działania które zapamiętałem w swoim życiu było pocięcie w 2000 roku szablą wystawy „Naziści” przez dalekiego skądinąd od jakiegokolwiek Antysystemu Daniela Olbrychskiego. W późniejszych latach kolejne podpalenia tęczy na placu Zbawiciela miały więcej kibiców niż krytyków. Obecne akcje Grzegorza Brauna też cieszą się dużą popularnością, bo nikt przecież nie będzie żałował choinki lub plakatów z symbolami dewiacyjnej subkultury.
Generalnie, w okolicach Antysystemu sporo jest osób wyznających snobistyczną koncepcję polityki gabinetowej. Często są to przedstawiciele tradycji endeckiej – emblematycznym przypadkiem jest pewna prowadzona przez skądinąd zacnego człowieka niewielka partia przezywana niekiedy złośliwie „profesorską”. W pierwszej połowie XX wieku adeptami polityki gabinetowej nie byli jednak endecy, tylko konserwatyści którzy w związku z tym – jak wiadomo – wraz z upadkiem wschodnioeuropejskich monarchii stracili wszelkie znaczenie.
Konserwatyzm od dwustu lat zawsze przegrywa, ponieważ wyznając fetysz państwa i ładu, odżegnuje się od pozaprawnego użycia siły w celu zdobycia i utrzymania władzy – wobec przemocy ostatni monarchowie i ich konserwatywni zwolennicy zawsze oddawali pole bez walki. Lewica zaś wygrywała, ponieważ jej polityka nie była jedynie polityką gabinetową – obok zaangażowanych intelektualistów ruchy lewicowe posiadały też aktywistów zawłaszczających ulice, aule uczelniane i miejsca użyteczności publicznej oraz atakujących, ośmieszających i niszczących symbole kontestowanego układu społecznego.
Obecny ruch powstrzymania zmian klimatycznych nie osiągnąłby swojej pozycji, gdyby ograniczył się do debat naukowych – kwestią polityczną uczynili go w znacznej mierze uciążliwi, nieeleganccy i mało subtelni aktywiści. Braunizm jest przejęciem dotychczas monopolizowanej przez lewicę i ekologów metody przez prawicę. Braun jest prawicowym odpowiednikiem kontrkulturowych aktywistów zawłaszczających niegdyś przestrzeń publiczną dla idei intelektualistów Nowej Lewicy.
Braun nie tworzy bojówek uciekających się do fizycznej agresji i terroru, co wyalienowałoby go ze współczesnego społeczeństwa o liberalnej wrażliwości, lecz stosuje przemoc na miarę społeczeństwa liberalnego – „przemoc symboliczną”. Nawet jeśli jedynie intuicyjnie, Braun lepiej zrozumiał zasady walki politycznej w systemie liberalnym niż jego krytycy zarzucający mu protezowanie „poważnej polityki” happeningami. Dziś happening jest jednak tym dla polityki, czym bojówki były w latach 1930. Zwiastunem tej przemiany były krasnale „Majora” Fydrycha które finalnie pokonały państwowe ZOMO.
Destylacja Antysystemu
Start Brauna w wyborach prezydenckich nie jest, jak twierdzi Przemek, bezwiedną grą dla drużyny Wiplera. Jest dokładnie odwrotnie: dotychczas Antysystem zawsze był w jakiś sposób zmieszany z siłami reżymowymi. Nie mogliśmy głosować na Brauna, bo głos na niego oddany byłby mimowolnie głosem oddanym na Bosaka, Wiplera i Mentzena. Ci ostatni rzeczywiście związani byli kotwicą uniemożliwiającą im umoszczenie się w głównym nurcie liberalizmu, ale z drugiej strony blokowali pełną krystalizację antysystemowego ruchu i artykulację antysystemowej idei. Wraz z wyjściem przez Brauna z konfederackiego systemowego bajora, te szkodliwe dla obydwu stron polityczne blokady te zostały usunięte.
Braun oczywiście nie zostanie prezydentem ale politycznie wygra wybory prezydenckie. Stanie bowiem ogniskową dla Antysystemu, co umożliwi artykulację tego, czego istnienie neguje Przemek: politycznej tożsamości Antysystemu. Wreszcie będziemy mogli przemówić własnym głosem, niezagłuszanym przez różnych Bosaków i innych Wiplerów. Zgromadzenie się w jednym miejscu i określenie swojej tożsamości to zaś punkt wyjścia do pracy nad taką przemianą świadomości i sympatii społecznych, by bycie antyliberałem nie wypychało poza margines politycznego życia narodu polskiego jak jest obecnie, tylko sytuowało w jego głównym nurcie. To będzie nasz „marsz do centrum” – ale w szkole Dmowskiego a nie Giertycha.
Nie zgadzam się, że miejscem dla partii ideowych takich jak środowisko Brauna jest bycie satelitą partii bezideowych takich jak Konfederacja. Rolą partii ideowych jest nasycenie głównego nurtu życia narodowego własną ideą, tak więc ściągnięcie politycznego centrum ku sobie (szkoła Dmowskiego). Partie bezideowe wyrzekają się zaś wartości, którym początkowo hołdują i zapierają się swojej tożsamości (zdrada idei), byle tylko spłynąć do głównego nurtu liberalnego społeczeństwa (szkoła Giertycha), którym – jak wiadomo – płyną tylko liberalne ścieki.
Zdaję sobie oczywiście sprawę ze wszystkich osobowościowych i politycznych niedostatków i wad Brauna które czynią problematyczną trwałą integrację Antysystemu wokół jego osoby. To wszystko jednak kwestie wtórne, wobec jego faktycznego politycznego zwycięstwa jakim jest polityczne uwolnienie Antysystemu z zaciemniających go wcześniej i rozmywających uwikłań bosakowo-wiplerowskich. Przez lata nie chodziłem na głosowanie, bo nie było kandydatów których mógłbym uznać za reprezentujących moją postawę polityczną. Teraz po raz pierwszy mogę zagłosować: nie na „mniejsze zło”, ale na „swojego kandydata”.
Ronald Lasecki
fot. profil „X”
Od redakcji: Odpowiedź Przemysława Piasty opublikujemy wkrótce