W polskim rozumieniu tych spraw Wschód jest Azją. Azją w znaczeniu geograficznym, ale przede wszystkim cywilizacyjnym. O geografii pisaliśmy już wiele razy i wydaje się, że chyba nie ma potrzeby tej sprawy jeszcze raz rozważać?
Dziś skupmy się na zagadnieniach związanych z cywilizacjami, w tym znaczeniu, które przypisywał im np. Feliks Koneczny. Ale i takie uściślenie tematu nie daje komfortu jednoznaczności. Opozycją do Wschodu jest – co naturalne – Zachód, ale czy była i jest jakaś cywilizacja, którą możemy nazwać zachodnią albo europejską? Nie możemy. Sam Koneczny zauważa, że tylko w Polsce bytują aż cztery cywilizacje, na jednym terytorium i w tym samym czasie. Przypomnijmy je tutaj: łacińska, turańska, bizantyjska oraz żydowska. W jednym narodzie, a co dopiero w Europie. Można tu dorzucić choćby arabską. Dziś w dobie kolejnych wędrówek ludów sprawy komplikują się jeszcze bardziej. Mówienie zatem o Zachodzie jest sporym uproszczeniem.
Gdybyśmy zawyrokowali, iż Rosja nie jest Wschodem – czy można ją obecnie albo i kiedykolwiek nazwać Okcydentem? Choćby w wersji mocno zredukowanej i uproszczonej do pryncypiów. Przyjęcie takiej opcji jest mocno nużące, także dla wielu Rosjan. Choćby dlatego, że jej wyższa kultura właściwie wpisuje się w kulturę właśnie europejską. Jej kultura, muzyka, cały sposób obrazowania świata są na wskroś zachodni. I nawet aż wprost, bez bizantyjskich konotacji. W dzisiejszych czasach, w dobie upadku tak zwanych wyższych naszych wartości, Moskwa jest ostatnią redutą starej Europy. Papież św. Jan Paweł II mówił nam o dwóch płucach Europy. W domyśle, by odżywiały one jedno wspólne serce. Dziś sprawy zaszły za daleko i łacińskie płuco zostało zwyczajnie wycięte. Jeśli oddychamy: to tylko jednym. Ale pomińmy ten cały kontrowersyjny kontekst tych spraw. I w zawężonym sensie przyjmijmy, że Rosja Zachodem nie jest. Musimy w sposób naturalny zwrócić się teraz na Wschód. Ale aby to uczynić, rozważmy co jest Wschodem w stosunku do tego obszarowo największego na świecie państwa? Wiadomo: Japonia, Chiny i dodajmy Korea, choć ona świeci światłem odbitym. Coś między jednam, a drugim. Zarówno Tokio i Pekin to również nie tylko narody i ich państwa, ale też odrębne cywilizacje, wzbogacone o narodowe ryty.
Czy więc – Rosja, a choćby jakaś jej część (np. Serbia, czy Kraj Nadmorski) nosi cechy lub elementy, które możemy nazwać wpływami tych dwóch starych i potężnych cywilizacji? W jakim stopniu Rosja uczestniczy w ich historii? Cywilizacyjne oddziaływanie tych dwóch dalekowschodnich imperiów są w Rosji właściwie zredukowane do przysłowiowego zera. Nie istnieją! Czy wracamy obecnie na Zachód? Ale właściwie już nie ma po co! Dla rusofobów i innych desperatów pozostają jeszcze wciąż żywi (dla nich) Mongołowie. Te nieludzkie krwiożercze hordy na swoich żwawych konikach. Jeśli więc Rosja nie jest tym, ani również tamtym, czy owym – to czym jest? Odpowiedź jest dość prosta: jest po prostu Rosją. Właściwe odrębnym kontynentem, samowystarczalną jednostką polityczną. Wreszcie swoistą siłą cywilizacyjną. Dla wielu to zabrzmi jak skandal, uproszczenie i interpretacyjna pomyłka. Błąd. Jakaś przechwałka? Teza na wyrost? A jednak…
Antoni Koniuszewski
Fot. Zatoka Amurska nad Oceanem Spokojnym
Myśl Polska, nr 51-52 (15-29.12.2024)