ŚwiatJankowski: Świat prorosyjski

Redakcja1 miesiąc temu
Wspomoz Fundacje

Z całą pewnością moskiewskie Forum Wielobiegunowości służyć miało Rosji do pokazania się jako centrum rodzącego się – po upadku hegemonii Stanów Zjednoczonych – świata. Pytaniem otwartym pozostaje jednak, czy faktycznie Kreml się musiał o to jakoś specjalnie starać.

W Polsce niestety na temat tego wydarzenia rozpisali się mniej lub bardziej (zazwyczaj mniej) zdolni publicystycznie „tropiciele ruskich onuc”, dając dowód swojej ignorancji i de facto rusocentryzmu. A jak to wyglądało z perspektywy uczestnika?

Rozumiejąc własny interes

Trudno w ogóle postawić tezę, żeby konflikt ukraiński był jakimś głównym przedmiotem debat na forum. Dość powiedzieć, że ludzie z Ukrainy zresztą również zasiadają w gremiach kierowniczych organizatorów wydarzenia, choć pewnie „Ukraińcami” w takim rozumieniu, jakie dominuje u naszego sąsiada dzisiaj, się nie czują. Jeżeli gdzieś w dyskusjach przewijała się Ukraina, to po prostu jako kolejne z bezwolnych narzędzi Zachodu. Fakt trwającego konfliktu zbrojnego nikogo specjalnie nie przerażał, bo na forum byli ludzie autentycznie z całego świata – dla większości z nich to chleb powszedni. Niestety.

I na tym właśnie należałoby w pierwszej kolejności skupić uwagę, dokonując próby uczciwego zrelacjonowania forum. Nie na gościach z Europy i nawet nie na Rosjanach, ale na tych którzy przybyli z innych stron świata. Na czele z Chińczykami, których delegacja składała się głównie z przedstawicieli wiodących w Państwie Środka mediów. Ci, bez dyplomatycznego gorsetu, dość głośno i wyraźnie dawali do zrozumienia, że w pełni popierają działania Rosji. Nie tylko na Ukrainie, ale w znaczeniu globalnym. Stać za tym mogą różne przyczyny. Po pierwsze: korzystna dla Moskwy i Pekinu, rekordowa wymiana handlowa, będąca efektem ubocznym (?) sankcji przeciwko Rosji. Chińczycy mają dzięki temu taniej i więcej, a przecież potrzebują ilości nieskończonych. Po drugie: nieformalny koniec poparcia „polityki jednych Chin” na Zachodzie, który każe przypuszczać, że czeka nas starcie mocarstw (najpewniej w formie proxy) o Tajwan. Być może zresztą nie zaczęło się ono jeszcze tylko dlatego, że ciągle trwa wojna na Ukrainie. W każdym razie: potwierdza się to, co słyszymy także od chińskich wojskowych, gdzie również narracja jest jednoznacznie „prorosyjska”, gdyby chcieć się dostosować do nomenklatury obowiązującej w Polsce.

Ale jest też region uparcie w analizach pomijany, traktowany jako gorszy, którego ciągle nie chcemy dostrzegać, a który zdaje się wybijać na czoło wielobiegunowego świata. To Afryka. Z całą swoją złożonością. Reprezentowana jednak była chyba cała. W kuluarach spotkałem ludzi z Senegalu, Gwinei, RPA, Egiptu czy Gabonu. Z płomienną mową wystąpił przedstawiciel młodego pokolenia ruchu wyzwoleńczego francuskojęzycznej części kontynentu: Kemi Seba. Zresztą to właśnie wyróżniało Afrykanów na forum: wiek. O ile większość gości oscylowała między 50., a 60. rokiem życia, o tyle wśród czarnoskórych nie brakowało ludzi w moim wieku. Ludzi, którzy pewnie za kilka lat będą elitą w tamtej części świata. I znów: według „naszych” rusocentrycznych komentatorów są „prorosyjscy”, ale dla nich sympatia do Rosji to po pierwsze braterstwo broni z PKW Wagner, a po drugie przyjęcie ciężaru walki z imperialistycznym Zachodem, który Afrykę grabi każdego dnia przy milczeniu / aprobacie „wolnego świata”.

Czarny sen polskiego zachodniaka?

Nie zapomniałem jednak o tym skąd pochodzę i wiem, że nakarmić trzeba także tych czytelników „Myśli Polskiej”, którzy bez wykrycia „kremlowskich wpływów” nie mogą wypić porannej kawy. Tak, na forum w charakterze honorowego gościa był Aleksander Dugin! To była zresztą jedna z pierwszych mów, ale nie do końca w jego stylu. Rosyjski filozof nie mówił bowiem o tym jak jego zdaniem ma świat wielobiegunowy wyglądać. Żadnych pouczeń co do wartości, żadnego traktowania gości z poczuciem wyższości. Dugin skupił się na krytyce ujednoliconego, neoliberalnego świata kapitalistycznego pod batutą Anglosasów. Przedstawiał przykłady jego dominacji w naszym życiu codziennym i mówił do ludzi ze wszystkich regionów świata: bierzcie swoje losy w swoje ręce i to wy decydujcie według jakich wartości chcecie żyć. O Polsce się niestety nie zająknął, choć podczas poczęstunku zdążyłem go pozdrowić od tych Polaków, którzy sobie tego życzyli.

Dugin więc został przez Rosjan w jakiś sposób potraktowany poważniej niż dotychczas, bo też i trzeba oddać organizatorom, że wydarzenie miało swoją rangę. Długo krążyła zapowiedź o planowanej obecności Władimira Putina, stąd i środki bezpieczeństwa były nadzwyczajne. Ostatecznie zamiast niego pojawił się Minister SZ, Siergiej Ławrow, który odczytał przesłanie od przywódcy. Standardowe, sztampowe, choć z drugiej strony nieco triumfalne bo Putin odnotował znaczący przyrost liczby gości w porównaniu do 2023 roku. Niemal przez cały czas forum, towarzyszyła uczestnikom znana nam dobrze rzeczniczka, Maria Zacharowa, która pozwoliła sobie na pewną dezynwolturę mówiąc do gości „obyśmy zawsze mogli się do siebie per Panie i Panowie zwracać”. Zachowała się jednak z ogromną klasą i wytrwałością, rozmawiając i pozując do zdjęć z ludźmi z całego świata, w tym i ze mną.

Rosjanie, sednem swojego przekazu, uczynili postulaty tworzenia kolejnych narzędzi i instytucji, dzięki którym świat wielobiegunowy mógłby się zmaterializować. Konstantin Małofiejew zwracał uwagę na oprogramowanie smartfonów i konieczność stworzenia takiego, które byłoby poza kontrolą ponadnarodowych korporacji. Aplauz wzbudziła jednak zapowiedź Siergieja Ławrowa, który obiecał, że jeszcze w tym roku ogłoszony zostanie konkurs Interwizji. Starsi widzowie zapewne pamiętają go jako konkurencję Bloku Wschodniego wobec Eurowizji. Tym razem skala ma być jednak większa, bo wziąć w niej udział ma już – autentycznie, a nie deklaratywnie – cały świat. Zwracam na to uwagę niekoniecznie dlatego zresztą, żebym był jakimś fanatykiem popu, ale kulturowa dominacja Zachodu jest czymś niekwestionowanym. Muzyka metalowa powstaje w Skandynawii, rockowa w Wielkiej Brytanii, a kinowe hity i seriale w Stanach Zjednoczonych. Prawdę mówiąc: przez ostatnie 30 lat nie mieliśmy prawa mieć zielonego pojęcia o innych kulturach, jeśli się o to bardzo nie postaraliśmy.

Czy Europę da się uratować?

Nieco pod publikę zmieniłem tytuł panelu, w którym zdecydowałem się wziąć udział, by przekazać uczestnikom także głos z Polski. Mieliśmy mówić o tym, czy z cywilizacji europejskiej da się coś jeszcze dla przyszłych pokoleń zachować. Skupiłem się na wolności słowa, która ponoć przynależy do tejże, przedstawiając losy naszego środowiska i pytając retorycznie czy na tym przykładzie w ogóle jesteśmy w stanie wyznaczyć jakiś trwały katalog „europejskich wartości”, czy może one wszystkie są wyłącznie wytworem wieloletniej dominacji, tegoż jednobiegunowego świata, który odchodzi do lamusa.

W tejże części wzięli także udział przedstawiciele przybyli z krajów zachodnich, ale mimowolnie tylko potwierdzili, że nie rozumieją wyzwań stojących przed Europą. Hiszpanie krzyczeli „Viva Espana”, licząc na przyłączenie Gibraltaru, a Włosi domagali się swojego miejsca na Morzu Śródziemnym. Chyba z niewypowiedzianym „Putin pomóż”. Tak, goście z Zachodu byli dosyć infantylni w swoim partykularyzmie. Sam byłem lekko zdziwiony tym, że dużo sensowniejsze rzeczy usłyszałem od… Amerykanów, których delegacja składała się z reprezentantów różnych alternatywnych dla establishmentu USA środowisk. Kilka razy wymieniałem uwagi z byłym (?) oficerem CIA, Larrym Johnsonem, w pewnym sensie godzącym się z tym, że w rodzącym się świecie Stany Zjednoczone mogą być już tylko jednym z biegunów, ale nie wielkorządcą. Pan Johnson świetnie zrozumiał moją sugestię, że zrobienie sobie z nim zdjęcia, może zabezpieczyć mnie przed represjami w Polsce za ten wyjazd.

Ale nie chcę tej krótkiej relacji kończyć ponuro. Nie, drodzy czytelnicy, na słowo „Polska”, ludzie z całego świata reagują naprawdę pozytywnie. Mimo 30 lat upartego niszczenia naszej miękkiej siły przez kolejne rządy, kojarzymy się raczej pozytywnie. „I’m from Poland” czy „Ja prijechał z Polszy”, otwierało mi niejednokrotnie bardzo ciekawe kontakty, zwłaszcza wśród Afrykanów. Nawet młoda dziewczyna z Doniecka, która zdążyła z niego wyjechać przed Specjalną Operacją Wojskową, a która pracowała przy wydarzeniu, z chęcią pomogła mi nagrać video z mojego wystąpienia, gdy powiedziałem skąd przybyłem. Mamy więc nad czym myśleć. Sądzę, że to jest właśnie wyzwanie dla naszego pokolenia: dobrze przemyśleć jak znaleźć korzystne miejsce dla Polski w tym rodzącym się nowym świecie. Choćby nas mieli nazywać „prorosyjskimi”.

Tomasz Jankowski

Redakcja